ona powiedziała Dany, że nigdy nie będzie mieć innych dzieci. czy to się sprawdzi? chyba powinna
mieć jakiegoś dziedzica.
W jakim sensie "powinna"? Bo jest kobietą, czy przedstawicielką rodu Targaryenów? Czy jednym i drugim? Przecież są na tym (i w tamtym) świecie kobiety bezpłodne. Pamiętasz w jakich okolicznościach straciła dziecko i dlaczego? No i w sumie skąd mamy wiedzieć czy to się sprawdzi. To wie tylko Martin i być może scenarzyści GoT ;). Na tym etapie sagi mamy chyba za mało danych, żeby rozszyfrować charakter przepowiedni Mirri.
Metaforą czego?
Przepowiednia jak to przepowiednia, można wierzyć lub nie, ale mówi raczej jasno, że dzieciaka nie będzie.
No bo to nie byłaby przpowiednia gdyby mówiła wprost, że nie będzie miała dziecka...Przepowiednie w GoT nigdy nie mówią wprost weźmy pod uwagę przepowiednie Quaithe w Meeren np. białą klacz czy krakena gdyby wziąść to w sensie dosłownym to okazałoby się, ze Dany będzie miała po prostu białego konia i przybędzie do niej potwór morski trochę namieszane. No ale ponieważ przepowiednia o której mowa nie należała do Nieśmiertelnych może być tak jak mówisz po prostu mi się wydaje, że to ma jakiś głębszy sens ;)
Czyli jaki?
"No bo to nie byłaby przepowiednia gdyby mówiła wprost, że nie będzie miała dziecka." - Dlaczego przepowiednia nie może mówić o czymś wprost?
Chodzi o to: " Kiedy słońce wzejdzie na zachodzie i zajdzie na wschodzie, kiedy wyschną morza, a wiatr będzie przenosił góry jak liście, kiedy twoje łono znowu się poruszy i urodzisz żywe dziecko. Dopiero wtedy on powróci, nie wcześniej", tak?
Urodzenie dziecka przez Dankę jest stawiane obok rzeczy niemożliwych, a więc w domyśle, ono również jest niemożliwe. Nie wiem, jak inaczej można to zinterpretować. Pozostaje tylko kwestią zaufania w słowa tej Mirri Maz Duur.
Tak pozostaje też wiara w te słowa, ale ja jak najbardziej w to wierzę...Baba była tępa, ale miała moc i znała czary
A tak wgl, to jeśli Jon jest Azorem Ahai, i będzie z Dany to czy będzie musiał przebić jej serce Światłonoścą tak jak w legendzie ?
Bo istnieje taka teoria, że Jon to syn Lyanny Stark i Rhaegara Targryena. Ma ona, nawiasem mówiąc, dosyć mocne podstawy.
Kilka razy obiła mi się o uszy. Chodzi mi o to, że Fune napisała jakby to było pewne. Chociaż kto wie? W przypadku GoT można stworzyć bardzo dużo teorii. Co do tej wyżej; na łożu śmierci Lyanna prosiła Neda żeby jej coś obiecał. Widzę tu związek oraz jak to określiłeś "mocne postawy". Mam nadzieję, że w wichrach zimy już coś o tym będzie.
Szczerze mówiąc, tak się zżyłam z tą teorią, że jeżeli okaże się fałszywa to będę bardzo zawiedziona ;). Ale jak dobrze wiemy, po Martinie można się spodziewać różnych niespodzianek. Też mam nadzieję, że jakoś podsumuje ten wątek w Wichrach Zimy.
W każdym razie Jon nie zginie :) Po prostu nie może. Zbyt dużo się wokół niego kręci.
Mam taką nadzieję, bo Jon to jedna z moich ulubionych postaci plus zgadzam się, jest zbyt ważny, żeby tak po prostu zginać.
Na murze mają Czerwoną Kapłankę. Nie przepadam za nią, ale jednak ona może coś zdziałać.
Moim zdaniem, nawet nie musi. To, że został dźgnięty parę razy, jeszcze wcale nie oznacza, że potrzebuje magii do przeżycia. Wszystko zależy od tego gdzie dostał. Jeśli ominięto ważne organy, to gość może się wylizać, nie z takich wypadków ludzie wychodzili obronną ręką. Cały ten opis mógł wyglądać gorzej niż to będzie w rzeczywistości. Może to był klasyczny cliffhanger, żebyśmy mieli o czym spekulować?
Możliwe :) Chociaż na cliffhangera trochę za proste. Martin prawdopodobnie wie, że mało kto uwierzy w śmierć Jona. Ciekawie by było, jakby okazało się, że Jon naprawdę zginął. U Martina wszystko możliwe.
A może Martin właśnie tak rozumuje - w sensie oni wszyscy spodziewają się nie wiadomo czego, a tu "surprise" - wyjaśnienie wiarygodne i logiczne plus gość przeżył :). Myślę, że go jednak nie uśmierci, bo wbrew temu co się powszechnie wydaje M. jest dosyć łagodny jeśli chodzi o swoje PoV-y. Z głównych uśmiercił tylko Neda, a Jon to zdecydowanie jedna z podstawowych postaci w sadze. Owszem ginie trochę bohaterów, ale to nie są ci "najgłówniejsi". Oczywiście możemy spekulować (to część przyjemności czekania na kolejne tomy), ale mam wrażenie, że potencjał tej postaci się jeszcze nie wyczerpał :)
Co do ważnych postaci to Robb akurat był jedną z nich :) Ale i tak nie przejął by tronu. Prędzej czy później by zginął. Swoją drogą z Jonem może stać się to samo co z Cat (oczywiście jeśli zginie). Mój brat wymyślił jeszcze teorię, że Jon jest Wargiem i że po śmierci obudzi się w ciele Ducha. Ciekawa teoria...
Co do Neda, to on musiał zginąć, coś musiało tę wojnę rozpocząć :)
Ważnie postacie giną, ale nie Pov-y, a to jednak nie to samo. Jeżeli ginie Pov to poniekąd ginie świat widziany jego oczami. O tym co się dzieje na Murze, wiemy dzięki rozdziałom Jona. Pytanie, kto miałby opisywać sytuację, skoro drugi Pov - Sam jest w Starym Mieście. Sama Melisandre nie wystarczy, a nie zanosi się na razie na to, aby inny Pov znalazł się na Murze. Tu chodzi o całą strukturę sagi. Co do warga, owszem wszystkie Starki miały takie zdolności, choć największe oczywiście Bran. Ale nawet gdyby Jon żył w Duchu, to wpływ wilkora na akcję jest jednak mimo wszystko mniejszy niż człowieka. Nie, nie wydaje mi się, żeby Jon odszedł na tym etapie. Nie będzie po prostu komu przejąć Muru.
Nie do końca. Celowo o niej nie wspomniałam, ponieważ wciąż jest w grze. Wprawdzie jako Lady Stoneheart, ale zawsze. Poza tym jej wątek skończył się wraz ze śmiercią Robba, natomiast nie widzę nikogo, kto by miał przejąć wątek Jona.
Robb był wybijającą się postacią w serialu. W książkach się przewinął i tyle, jego rolą było przywdzianie korony, danie słowa króla, złamanie słowa króla, śmierć, i tyle go widzieliśmy.
Na temat tego - "A może Martin właśnie tak rozumuje - w sensie oni wszyscy spodziewają się nie wiadomo czego, a tu "surprise" - wyjaśnienie wiarygodne i logiczne plus gość przeżył :)."
Dziękuje :). Chyba to wcześniej czytałam, ale jakoś nie trafia mi to do przekonania. Uwierzę jak przeczytam.
Nie napisałam, że jestem pewna, że Jon to Targaryen. Nie załapałeś, że to była luźna uwaga? A sama teoria to coś o wiele więcej niż tylko "obiecaj mi Ned" na łożu śmierci tylko mnóstwo aluzji porozrzucanych po całej książce. A co do Jona to na pewno nie zginie, a z pewnością nie do końca, nie ma co się ekscytować.
Jak powszechnie wiadomo Rhaegar Targaryen na turnieju w Harrenhal zapałał gwałtowną namiętnością do siostry Neda Starka Lyanny. Podobno ją porwał, a następnie wywiózł do Wieży Radości. Wydarzenie to było jedną z przyczyn słynnej rebelii Roberta, która wyniosła na tron dynastię Baratheonów. Sam Rhaegar zginął w bitwie nad Trydentem, natomiast Ned zdołał "uwolnić" Lyannę, tyle, że przybył za późno, laska była umierająca i skonała w jego obecności. Przed śmiercią o coś go prosiła (jej słynne słowa "obiecaj mi Ned"), ale nie wiemy dokładnie o co, oraz co się w ogóle w tej wieży wydarzyło i czy naprawdę została porwana (być może pojechała z Rhaegarem z własnej woli). Ponieważ Ned przybył do Winterfell z niemowlakiem - Jonem, domniemanie było takie, że to jego bękart, chociaż on w sumie nigdy tego nie potwierdził - mówił tylko, że w żyłach Jona płynie jego krew, a to nie to samo. Ponieważ nigdy nie powiedział jednoznacznie kim była matka Jona, istnieje teoria, że Jon to owoc związku Rhaegara i Lyanny plus jest to owoc miłości a nie gwałtu. To dosyć mocna teoria, ale czy prawdziwa czas pokaże :)
Ja tylko nie rozumiem, dlaczego Ned nie powiedział o tym Cat. Po pierwsze, nie zraniłby zdradą żony, a po drugie, nie narażałby bratanka/syna na życie w wiecznej nienawiści ze strony ciotki/macochy (swoją drogą kompletnie absurdalnej) i poczucie bycia gorszym. Gdyby Cat znała prawdę, na pewno traktowałaby go znacznie lepiej. W imię czego Ned by to przed nią ukrył?
No właśnie, tu jest "pies pogrzebany". Nie wiemy dlaczego i czy to w ogóle prawda. Być może Lyanna błagała go na łożu śmierci o zachowanie tajemnicy? A może w grę wchodzi coś jeszcze innego. Na tym etapie sagi mamy za mało danych, żeby wysnuć coś więcej. Ewidentnie miał ważny powód, tym bardziej, że żonę kochał i chyba jej ufał. Oczywiście, że prawda (o ile to nie jest bękart Neda) byłaby lepsza zarówno dla jego małżeństwa, jak i przede wszystkim sytuacji Jona, ale nie wiemy jaka ona jest. Jedyne co pozostaje to czekać na wyjaśnienie Martina :)
Na pewno nie kochał jej na początku, bo wtedy się praktycznie nie znali. Ale potem? Jestem pewna, że kochał ją bardzo i na pewno jej ufał.
Może rzeczywiście Lyanna poprosiła go, żeby nie mówił "nikomu", a on wziął to bardzo do siebie. Chyba nawet aż za bardzo, bo wątpię, żeby Cat mogła stanowić jakieś zagrożenie dla syna Rhaegara. Już prędzej Robert, bo w końcu on przejął tron. Ale z drugiej strony, przecież Jon jako nieślubny syn i tak nie miałby prawa do sukcesji... Chyba, że Robert zabiłby go z wściekłości, bo w końcu kochał Lyannę, a to jej dziecko z innym.
Generalnie był powód, żeby trzymać to w sekrecie, ale na pewno nie przed Cat.
Tak czy inaczej, również jestem w stanie uwierzyć, że coś jest na rzeczy. Wydaje mi się, że jest jakiś głębszy powód wprowadzenia postaci Jona jako nieślubnego Neda. Może to syn Lyanny, może nie, ale na pewno jest jakaś istotna tajemnica związana z jego pochodzeniem. Tak mi się przynajmniej wydaje, że nie jest po prostu synem jakiejś tam Kowalskiej, z którą przespał się Ned.
"Tak mi się przynajmniej wydaje, że nie jest po prostu synem jakiejś tam Kowalskiej, z którą przespał się Ned."
A no właśnie, większość czytelników ma takie odczucia, stąd liczne teorie :). Gdyby był synem Kowalskiej, to nic by nie stało na przeszkodzie, żeby to po prostu powiedzieć. Też uważam, że mógł milczeć ponieważ bał się o bezpieczeństwo Jona, bo Robert był totalnie zafiksowany na punkcie Lyanny i Rhaegara i różne się to mogło dla Jona skończyć. Jeżeli to wszystko prawda, nie wiem czemu trzymał to w sekrecie przed żoną. Jedyne co mi przychodzi do głowy to dlatego, że takie było ostatnie życzenie Lyanny i on dotrzymał słowa, albo jest jeszcze coś na rzeczy o czym nie wiemy.
Właśnie - na początku jej nie kochał. Wtedy też jej nie ufał, więc nie chciał wydać tego, że Jon jest Targaryenem, bo wtedy prawdopodobnie zginąłby (oczywiście, jeśli Cat by go wydała). A później, kiedy Ned już ją pokochał, nie było sensu mówić jej, że Jon to nie jego bękart, bo i tak by prawdopodobnie nie uwierzyła.
Kolejna sprawa ( właściwie to detal); Jon nie wygląda ani trochę jak Targaryen.
"Oczy Jona były szare, prawie czarne, lecz były to oczy, przed którymi nic się nie ukryło. Jon miał tyle lat, co Robb. Wcale nie byli do siebie podobni. Jon był smukły i ciemnowłosy, Robb muskularny i jasnowłosy; Jon zwinny i pełen gracji, jego przyrodni brat zaś silny i szybki."
Smukły, zwinny, pełen gracji - to właśnie mogłoby być po Targaryenach ;) A szare oczy i ciemne włosy po Lyannie.
Moim zdaniem ten kontrast Robb-Jon jest nie bez powodu.
Cat, która miała rodzinę zawartą w motcie, nigdy by swojego męża ani jego siostrzeńca nie wydała, nawet na samym początku, to byłaby dla niej sprawa honoru, a dodatkowo kamień by jej spadł z serca, który dostała na widok Neda z dzieckiem.
dużo poczytałem w necie. Teraz tak myślę, że jeśli nie z Jonem, to z Tyrionem. Byłoby ciekawie. Ale Jon i Dany jakoś do siebie pasują, nwm czemu.