Nie czytałem książek ale Starkowie zostali zrównani z ziemią..(wrzucenie do ognia wilczego
pokrowca na miecz rodu Starków to miał symbolizować) co zresztą mnie niesamowicie wkurzyło. Z
tego co widziałem i rozumiem to Martell-owie nie żartują i nienawidzą Lannister-ów.. więc teraz czas
na te blond łajzy(przynajmniej mam taką nadzieję). Jak myślicie kto z Lannister-ów zginie jako
pierwszy ?? Ja stawiam na tego gnoja króla bo jego postać od kilkunastu odcinków jest grana na
jedną nutę i zaczyna być nudna... poza tym wkurza wszystkich a to nie wróży mu nic dobrego w tym
serialu...
Dlaczego Starkowie zostali zrównani z ziemią? Bo trzech członków rodu nie żyje? Poza najstarszym całe młode pokolenie Starków jest wciąż w grze.
Ponieważ 3 najważniejszych członków rodu nie żyje.. armia została zdziesiątkowana .. ich siedziba została zniszczona.. a władza nad ich ziemiami została im odebrana.. w dodatku ich symbol siły i historyczna pamiątka w której była zamknięta pamięć o nich .. dłuuugo wieczny miecz trzymany w rodzie od pokoleń został przetopiony.. Nie ma znaczenia ilu Starków żyje teraz są to tylko jakieś tam dzieci z nieistniejącego już rodu..bez ziemi.. pieniędzy..siły.. nic nie znaczące na większą skalę.. za kilkadziesiąt lat pamięć o nich zaginie. Nawet syn Sansy który będzie miał prawo do północy, będzie lannisterem..o ile ona nie zginie zanim go urodzi.. Ród Boltonów raczej nie będzie chciał szybko oddać północy.
Hmm, nie powiem, ciekawa interpretacja.
Skoro chodzi tylu Starków (więcej niż nie chodzi) to ród istnieje raczej. A ród, który trwa od 80000 lat, nie zniknie tak łatwo, nawet gdybyś chciał.
I chyba zapomniałeś, że przed synem Sansy jest jeszcze w kolejce dwóch jej braci, z których przynajmniej jeden z pewnością wróci.
A mury da się odbudować. I nawet miecze można przecież kiedyś odzyskać i przetopić z powrotem. Nie trać nadziei, jest potencjał w narodzie.
Oni formalnie nie żyją... dwaj bracia Sansy.. Serial (i książki z tego co rozumiem też) mocno bazuje na prawdziwej historii..Taka mieszanina fantasy z prawdziwą historią (westeros nawet wygląda jak anglia xD).. Ich roszczenia łatwo będzie podważyć.. poza tym to tylko kaleka i mały chłopiec bez żadnego większego wsparcia.. realistycznie na to patrząc ten ród już nie istnieje. A dzięki lannister-om podejrzewam że nawet pamięć po nich nie zostanie..Autor książki (jeżeli tak samo starkowie tam dostali jak w serialu) najwidoczniej chciał pokazać, na przykładzie starków, co by się stało z takim szlachetnym rodem prosto z fantasy (super uczciwy,szczery i dobry) w normalnym feudalnym świecie..Dlatego dostawali na każdym kroku po dupie.. Dziwi mnie tylko że martell-owie skoro tak otwarcie nienawidzą lannisterów czemu nie wsparli starków albo któregoś z braci króla w walce sezon temu ..Idealna okazja żeby wybić lannisterów jak dla mnie.. Zwłaszcza że młody Stark gromił Lannistera w każdej bitwie xD
Skoro żyje jeden pełnosprawny, męski potomek rodu, który może udowodnić swoją tożsamość chociażby pokazując Kudłacza - to ten ród istnieje. Jeśli Kudłacz to za mało, wystarczy, aby przeżył świadek, który może opowiedzieć, kim byli naprawdę chłopcy zabici w Winterfell oraz "tullański" wygląd.
Przepraszam, ale od kiedy "Kudłacz" jest dowodem jakiegokolwiek rodu? Czy to że Lannistrowie mają lwy, to znaczy że tylko Oni mogą się z nimi panoszyć? Z tego co pamiętam, ojciec Tywina, mógł zginąć przez lwy, przypadkowo niejaki Clegane uratował go ze swoimi psami. :) Poza tym, z tego co pamiętam to niejaki Targaryen też został zerzarty przez smoka, potem nie jaki zwany potocznie - smoczą zgubą, doprowadził do ich śmierci :)
Więc, ten chłopiec aktualnie znaczy tyle, co kurz który zalega na moim strychu, ohh... Ja się nim przejmuje, bo muszę go posprzątać... A nim? ^^ Nikt.
Jeśli teraz by powrócili Starkowie, o czym wspomniał CZacza, to wówczas byłaby to największa porażka Martina, a jego książka zmieniła by się w "dobro wiecznie powraca". Poza tym, ktoś wspomniał że rodu który ma 8000 lat, nie tak łatwo się pozbyć? Tak, to prawda. Tylko że u Martina nie istnieje nic takiego jak linie poboczne, więc jakim cudem z rodu, który liczy sobie tyle wieków, zostało zaledwie pięciu mężczyzn oraz jeden bastard? Nie wnikam.
"Przepraszam, ale od kiedy "Kudłacz" jest dowodem jakiegokolwiek rodu? Czy to że Lannistrowie mają lwy, to znaczy że tylko Oni mogą się z nimi panoszyć? Z tego co pamiętam, ojciec Tywina, mógł zginąć przez lwy, "
A czy był w ogóle jakiś Lannister, który miał taką więź z lwem, jak Rickon Stark ze swoim wilkorem? Wilkory to dość rzadki okaz w Westeros, a oswojone to już w ogóle. Więc tak - jest to dowód.
To jakby powiedzieć - Czy ktoś był tak przywiązany do swoich psów jak Clegane? Ohh! Spójrz, ten wsiór ma swojego psa, który jest mu posłuszny! To na pewno mój kuzyn! I nagle pojawia się wspaniały obraz, kiedy Góra biegnie utulić swojego krewniaka.
Taki dowód, potocznie wyśmiałby każdy trzeźwo myślący człowiek. Już rozumiem, smoki, rozumiem zmutowanego orangutana, ale nie wilkora, przecież wilki można udomowić... Toż to jak pies, co to za problem?
O, mam fajny pomysł! Udomów sobie orła białego, potem pójdź do senatu i obwołaj się ostatnim Piastem! Z pewnością się uda!
Owszem, ale jak już wspomniano wyżej wilkory w Westeros częstym widokiem nie były. Może smoki są bardziej spektakularne, jednak nie można odmówić wilkorom ich niezwykłości :D. Poza tym w książce i serialu nieraz podkreślano, że różnią się od wilków chociażby wzrostem (są większe) i to że Starkowie je znaleźli było pewnego rodzaju symbolem. Moim zdaniem na siłę dało by się coś z tym fantem zrobić, ale myślę że zakończenie z np. Rickonem na tronie byłoby może zaskakujące, ale średnio satysfakcjonujące :).
Ehh... Wilkory były rzadko spotykanie po stronie południowej od Muru, to nie znaczy że były rzadkie po drugiej stronie. To troszkę tak jak, bym kupił sobie do domu, aligatora - i chodziłbym z nim na spacery, w końcu to rzadkie stworzenie w Polsce, a to nie znaczy że gdzieś indziej nie występują częściej, prawda?
To że Starkowie ich znaleźli, to na pewno jest jakiś tam symbol, który przedstawia ich rodzinę, jednak z pewnością dla postronnych, nie oznacza to nic innego. Owszem, da się coś z tym fantem zrobić, w końcu liczę że te przepakowane zwierzęta wreszcie padną. Cholera, są stanowczo za silne, wręcz żałośnie silne.
"Rickonem na tronie byłoby może zaskakujące"
Śmiem twierdzić, że raczej tandetne, ale cóż... Poza tym, niema za bardzo praw do tronu, ba nawet tytułowanie go księciem było dla mnie śmieszne.
Pozdrawiam
Z tym Kudłaczem, to nie do końca tak, bo w końcu jedyne znane wilkory na południe od Mury, to te, które miały dzieci Neda, więc nie jest to fakt bez znaczenia.
Ponadto żyją świadkowie tego, że to nie Bran i Rickon zostali zabici przez Theona, z samym sprawcą na czele.
No i kwestia ostatnia - jeśli za Rickonem opowiedzą się lordowie Północy (a opowiedzą się, jeśli tylko chłopak powróci) i będą mieli dość sił, by uczynić go lordem Winterfell, to będzie to kwestia rozstrzygająca.
Dalej - oczywiście, że Starkowie wchodzili w mariaże z innymi rodami. Jon wspomina, że wiele rodów Północy ma w sobie krew Starków, boczną ich gałęzią jest dość silny i znaczący ród Karstarków. Ale rządzi zawsze linia główna.
I nie wiem czemu powrót Starków rozpatrywać w kategoriach porażki Martina. Jeśli tylko zostanie to dobrze umocowane w fabule, to czemu nie?
Dobrze... Powiedz mi, w kraju w którym padło NAMIESTNIK Północy, zabito KRÓLA Północy, wybito większość jego dowódców, armii, zgrabiono stolice. itd. Naglę na lordowskim/Królewskim tronie zasiada Rickon. Powiedz mi, jaki sens byłby przywracać mu jakiekolwiek godności? Północ musiała by znów walczyć, bardziej się wykrwawiać, itp. TO niema sensu.
Każdy normalny człowiek, starałby się dobić tego zdychającego "wilkora" zwanego Starkiem, by przekazać władze komuś, kto może zapewnić im protekcje lub przynajmniej będzie w stanie zadbać o własną stolice. W tym przypadku mały Rickon, jest nic nie warty, przypominam też, że Starkowie stracili wszystkie swoje tytuły, więc nie jest już lordem/ księciem czy innym diabłem.
Pozdrawiam
Sens ma taki, że dla wielu tamtejszych lordów Stark jest jedynym prawowitym Namiestnikiem Północy. Ponadto niemal wszyscy z nich stracili kogoś bliskiego podczas Krwawych Godów, których współautorem był Bolton i choć sytuacja ich do tego zmusiła, zginanie karku przychodzi im z trudem. Bolton póki co ma za sobą wsparcie Żelaznego Tronu, ale Lannisterowie są w rozsypce i kiedy tylko Północ poczuje, że jest szansa obalić zwierzchność Dreadfort, to to zrobią. Masz to zresztą jasno powiedziane w książkach.
To, że wielu ludzi z armii Starka zginęło na wojnie, że spalono Winterfell itd. nic nie znaczy. Północ nie stała się z dnia na dzień jałową pustynią. Zamek można odbudować, armię odtworzyć. Rickon nie jest nic warty? Proszę Cię... Jest kimś, wokół kogo można skupić rozbitą Północ, dla wielu ludzi stamtąd jest prawowitym lordem Winterfell. To, że Żelazny Tron stwierdził inaczej mało kogo tam obchodzi. Północ zawsze miała poczucie pewnej odrębności od reszty królestwa, a związki tamtejszych lordów ze Starkami są tak silne i długotrwałe, że jedna decyzja Tywina Lannistera ich nie przekreśli.
Dokładnie. 8000 tys. lat historii Starków jako panów (a wcześniej królów Północy), ich niemal mistyczny związek z regionem (Bran Budowniczy, Mur i jego magia), wola lordów z Południa nic dla Północy nie znaczy. Co zresztą wyraźnie widać po wydarzeniach w ostatnich tomach.
Od kiedy długotrwałość jakiegoś rodu, miała coś wspólnego z szlachetnym postępowaniem osób, które mogły zdobyć władzę? Faraonowie jakoś upadli, prawda? :) Ba, nawet buntowano się tam! A zwróć uwagę jak wiele lat wspólnej historii łączy tamte rody.
"wola lordów z Południa nic dla Północy nie znaczy"
Ponieważ na północy mieszkają idioci pod przywództwem szczególnych idiotów zwanych Starkami. CI ludzie są jak boty, które mają komendę "służ, bez sensu, ważne by służyć" Nie mają żadnych ambicji, nie przypominają możnych którzy mają szansę wynieść się poza innych.
"Od kiedy długotrwałość jakiegoś rodu, miała coś wspólnego z szlachetnym postępowaniem osób, które mogły zdobyć władzę" - Starkowie to nie faraonowie i na odwrót. Analogii historycznych używałabym w przypadku sagi nader ostrożnie, z różnych zresztą względów. Głównym punktem odniesienia dla analizy wydarzeń w sadze jest sama saga, a nie "jakieś" realia historyczne. Nasze spostrzeżenia na temat rangi Starków na Północy oparte są o historię Westeros a nie starożytnego Egiptu czy innego kraju. Gdybyś przeczytał sagę (wiem gigantyczne poświęcenie bo M. miernym pisarzem jest) to zdawałbyś sobie sprawę, że ostatni akapit to bzdura. Jeśli nie będą "służyć" Starkom, będą służyć komuś innemu bo tak jest ten quasi feudalny świat ułożony. A Starkowie to kwintesencja Północy. Plus Północ jest (dokładnie jak Dorne) pewną zamkniętą całością o bardzo specyficznej kulturze, czego panowie na Południu są w pełni świadomi (znowu kłania się tekst sagi). I wreszcie na koniec, część z tych północnych rodów pragnie powrotu Starków do Winterfell i spiskuje w tym celu. A skąd to wiemy? A z lektury sagi.
Kawa zbożowa z mlekiem mniam mniam tylko taka pije , parówki i schabowy kto co lubi ;/
Haha, widzę że naprawdę się starasz moja droga, nawet zaczynam to doceniać :) Dla twojej informacji, książki przeczytałem, ba nawet nieźle się przy nich bawiłem - czy to śmiejąc się z absurdów czy wydarzeń albo nawet nieźle bawiąc się przy niektórych rozdziałach.
Pisząc szczerze, bawią mnie troszkę twoje próby przekonania mnie (i siebie) o tym że nie warto odnosić się do wydarzeń historycznych w przypadku khm "Sagi" Martina. Robisz dokładnie to samo, co robiłaś przy rozmowie z Darthem Igorem, w tamtym przypadku wpadłaś gdyż kłóciłaś się na temat o którym nie miałaś bladego pojęcia. Sts. Bardzo Cię cenie, naprawdę. Jednak ostatnio zauważyłem że poziomy twoich postów znacznie się obniżają, ale cóż...
Wracając do tematu. "Jeśli nie będą służyć starkom bla bla bla" A czy przypadkiem w historii nie istniało coś takiego, jak księstwa Udzielne? Zwróć uwagę na to, że byli książęta którzy nie mieli nad sobą seniora, to nie jest tak niezwykłe - np. Udzielne księstwo Kijowa, Moskwy czy nawet Wołoszczyzny (tam byli hospodarzy). Nie zwróciłem szczególnej uwagi na wyjątkowość Północy, chyba że masz na myśli że są cholernymi głupcami, to tak - zgadzam się. Nie mniej, ich "zamknięcie" jest cholernie nierealistyczne - dlaczego? W przypadku Dorne wiemy że byli nieugięci (ich okrzyk) zaś Starkowie? Wspominałem o tym wcześniej, więc nie będę się powtarzał.
" Północy oparte są o historię Westeros a nie starożytnego Egiptu czy innego kraju"
A nie przypadkiem Anglii?
Hmm i taki znawca literatury tracił czas na miernego pisarza i cienką sagę? A po co?
W ogóle mi nie zależy na przekonywaniu Ciebie do czegokolwiek - kluczem w przypadku sagi Martina jest słowo inspiracja. Nie rozumiesz, nie mój problem, znudziło mi się tłumaczenie rzeczy oczywistych. To jest portal filmowy poświęcony serialowi/sadze nie portal historyczny. Chcesz prowadzić swoje dywagacje prowadź sobie, nie mój problem, że się powtórzę.
Nic nie wskazuje na to żebyś zapoznał się z uniwersum Martina, ewidentnie widać to po lekturze Twoich postów. Czyżby mierny pisarz okazał się być zbyt trudny w odbiorze?
Jest mi absolutnie obojętne co myślisz o poziomie moich postów. Na ogół prowadzę dyskusję z ludźmi, którym saga się podoba i wchodzą na ten portal, żeby podyskutować sobie z innymi fanami. W tej materii jesteś wyjątkiem. Po co się zajmujesz trzeciorzędną literaturą - prawdziwa zagadka. Oczywiście dla tych, których to interesuje.
Oh, zrobiło się ostro :) Aż poczułem gęsią skórkę :D.
Nie czytałem? Ohhhh... Czuje się smutny tym, że tak skutecznie unikałaś moich postów, lub smutny z powodu braku umiejętności czytania ze zrozumieniem... :) Jednak boje się że chodzi o te pierwsze, ale dziwne jest to że niemal zawsze odpisujesz na moje "dywagacje".
Tłumaczenie a przekonanie to coś zupełnie innego, w twoim wypadku nie było to ani jednym ani drugim.
"To jest portal filmowy poświęcony serialowi/sadze nie portal historyczny."
Tak samo nie jest to portal "Spamującej parki - Sts oraz Fune" gdzie niemal w każdym temacie do takowego dochodzi :]
"Nic nie wskazuje na to żebyś zapoznał się z uniwersum Martina, ewidentnie widać to po lekturze Twoich postów"
To troszkę jak z twoją wiedzą na temat genetyki, co nie? Zasłanianie się informacjami z internetu, a kiedy ktoś jawnie zarzucił Ci manipulowanie danymi (dodatkowo nie podajesz źródeł) stwierdzasz że jego argumenty są na twoim poziomie, BRAWO!
"Jest mi absolutnie obojętne co myślisz o poziomie moich postów."
To bardzo niegrzeczne, tak lekceważyć rozmówcę...
" Na ogół prowadzę dyskusję z ludźmi, którym saga się podoba i wchodzą na ten portal, żeby podyskutować sobie z innymi fanami. W tej materii jesteś wyjątkiem."
Czuje się zaszczycony, nie mniej - jaki jest sens przytakiwania sobie w każdej kwestii?
" Po co się zajmujesz trzeciorzędną literaturą - prawdziwa zagadka. "
Może nie dokładnie zajmuje się samą literaturą, co lubię po prostu o niej porozmawiać, często dowiaduję się ciekawych rzeczy od moich rozmówców, a niekiedy wręcz absurdalnych. Poza tym, sądzę że książka mogła by być naprawdę niezła, co wiele razy powtarzam - jednak skoro nie czytasz moich wypowiedzi, to możesz o tym nie wiedzieć. Dodatkowo wspominałem już (aktualnie 30694235 Razy) że lubię "opowieść z siedmiu królestw"
"Może nie dokładnie zajmuje się samą literaturą, co lubię po prostu o niej porozmawiać, często dowiaduję się ciekawych rzeczy od moich rozmówców, a niekiedy wręcz absurdalnych" - aha.
W takim razie nie ma sensu kontynuowanie tej dyskusji, tym bardziej, że jak przenikliwie zauważyłeś, preferuje spamowanie z Fune. Pozostaje mieć nadzieję, że znajdziesz sobie zacniejsze grono dyskutantów i nie będziemy sobie więcej wchodzić w drogę. Tyle ode mnie.
Moja droga! To nie jest jakieś "przenikliwe" czy "szczególnie trudne". W końcu spamujecie tak radnośnie, że to przenosi się na innych użytkowników! Ja po prostu, jestem raczej starym zgryźliwym wielbicielem forów. Strasznie irytuje mnie że pouczacie innych a same się do tego nie stosujecie.
Wracając do tematu; Kto normalny zajmował by się tak niszową -wg. Ciebie - literaturą? :) Gdybyś czytała moje posty zwróciła byś uwagę że mimo wielu negatywnych słów czy dzisiątek lepszych nie nazwałem tego niszowym - nie przynajmniej w takim znaczeniu jak Ty tego użyłaś.
Literatura to temat niezwykle ciekawy ale zarazem delikatny. Sądzę że w tym jednym masz racje, tutaj możemy skończyć :)
Miłego wieczoru
Poważnie...? Dobra, więc chodźmy z tym dalej.
"Sens ma taki, że dla wielu tamtejszych lordów Stark jest jedynym prawowitym Namiestnikiem Północy."
Namiestnikiem, nie królem - przypominam CI, że to król wyznacza namiestników a także ich odwołuje więc niema tutaj żadnej mowy o "prawowitości". Bolton jest PRAWOWITYM namiestnikiem północy, kiedyś być może byli Starkowie, teraz jednak nie są. Poza tym " To, że Żelazny Tron stwierdził inaczej mało kogo tam obchodzi" Taaa... dziwne że nie zachowali swojej "odrębności" kiedy przybył Aegon, co nie? Ohh... czyżby szlachetna i odważna północ ugięła się? Tak, z pewnością są bardzo odrębni, zwróć uwagę na to, że o odrębności z pewnością możemy mówić w przypadku Dorne, nie zaś Północy.
"onadto niemal wszyscy z nich stracili kogoś bliskiego podczas Krwawych Godów"
A kiedy Robb zapragnął korony, to niby nie tracili w jego bezsensownych wojenkach? :] Ooo, śmierć śmierci nie równa?
" i choć sytuacja ich do tego zmusiła, zginanie karku przychodzi im z trudem." Aegon ? Ohh, z pewnością.
i kiedy tylko Północ poczuje, że jest szansa obalić zwierzchność Dreadfort, to to zrobią"
Nadal mnie ciekawi w jaki sposób mają zamiar to zrobić, ale cóż. Niech Ci będzie.
"Masz to zresztą jasno powiedziane w książkach."
Tak! Skoro Oni tak mówią, to z pewnością tak się stanie! Ba, jeśli tak się stanie, to zacznie śmierdzieć najbardziej oczywistym i tandetnym motywem ever, chyba bardziej tandetny jest tylko zmieniający się w księcia płaz. Poza tym, od kiedy w "Grze o Tron", CI dobrzy swoją chęcią czynienia dobra, oraz pragnieniem prawowitego władcy mają jakieś "przywileje"? (nie licząc Dany, Aryi, Sansy, Tyriona, Sama, Roba (godzinę później) Ricona, Branna, Jona, Davos...(...))
"a związki tamtejszych lordów ze Starkami są tak silne i długotrwałe, że jedna decyzja Tywina Lannistera ich nie przekreśli."
Ale miecz da radę, co nie? :D Zwróć uwagę na to, że dzięki tym "związkom" wiele rodów ma prawa, do Winterfell, nic - tylko wykorzystać okazje! Ahh... przerpaszam, to honorowa północ, szlachetny nordycki ród potężnych wojów o miękkich sercach których stolice zajęto w 13 (?) osób.
''A kiedy Robb zapragnął korony, to niby nie tracili w jego bezsensownych wojenkach? :] Ooo, śmierć śmierci nie równa?''
nonsens, to nie Robb zapragnął korony, to ONI mu ją dali. To lordowie Północy nie chciali walczyć za południowych Panów.
Ktoś m tą koronę na głowe włożył, Lordowie Północy sami wybrali go na króla, za którego mogą zginąć.
Tak... Z pewnością Robb, strasznie się do tego bronił. Na pewno nie zależało mu na tym, kiedy dla swoich mało wartych sióstr poświęcił tak wiele istnień. Poza tym, pamiętam w jaki sposób odnosiła się z tym Cat, On chciał, wręcz pragnął korony, a to że mu ją dali to po prostu kolejny absurd powieści Martina, oraz jego sposobu kreacji Starków.
Ciężko się z Tobą gada, bo z jednej strony twierdzisz (w jednym z postów powyżej), że czytałeś książki, a z drugiej piszesz jakieś totalnie odrealnione rzeczy, które mają podstawy chyba tylko w twojej wyobraźni. Ale OK, kontynuujmy.
"Namiestnikiem, nie królem - przypominam CI, że to król wyznacza namiestników a także ich odwołuje więc niema tutaj żadnej mowy o "prawowitości". Bolton jest PRAWOWITYM namiestnikiem północy, kiedyś być może byli Starkowie, teraz jednak nie są."
Zacznijmy od tego, że abstrahując już od próby wywalczenia niezależności Północy, to król, który powołał na Namiestnika Boltona (czyli Joffrey) nie jest prawowitym królem, a zatem jego decyzje są g...o warte i nie wiem czemu mają być respektowane przez kogokolwiek.
"Taaa... dziwne że nie zachowali swojej "odrębności" kiedy przybył Aegon, co nie? Ohh... czyżby szlachetna i odważna północ ugięła się?"
Owszem, Torrhen Stark (wówczas Król Północy) ugiął się, bo wiedział, że nie ma szans obronić swej niezależności przed Smokami, wiedział co spotkało pozostałe królestwa Westeros i nie chciał, by Północ podzieliła ich los. Nie ma to nic wspólnego z odrębnością bądź jej brakiem.
"Tak, z pewnością są bardzo odrębni, zwróć uwagę na to, że o odrębności z pewnością możemy mówić w przypadku Dorne, nie zaś Północy."
Ależ oczywiście, że możemy mówić. Nie wiem jak Ty czytałeś tą sagę, ale tak się składa, że jest tam wszystko ładnie wyłożone. Północ jako jedyny rejon Westeros oparł się zbrojnej inwazji Andalów, w związku z czym dominuje tam krew i kultura Pierwszych Ludzi. Jej mieszkańcy w przeważającej większości czczą innych Bogów niż na południu, a z tym z kolei wiąże się dużo słabszy niż w reszcie królestwa etos kultury rycerskiej (pasowany na rycerza może zostać tylko ten, kto wierzy w Siedmiu), itd.
"A kiedy Robb zapragnął korony, to niby nie tracili w jego bezsensownych wojenkach? :] Ooo, śmierć śmierci nie równa?"
Po pierwsze to sami lordowie obwołali go królem, Robb nigdy wcześniej o nią nie zabiegał. Po drugie jeszcze zanim to nastąpiło przyłączyli się do Robba w jego rebelii przeciw Żelaznemu Tronowi wiedząc jakie mogą być tego konsekwencje. Nikt nie miał do niego pretensji o ginących w bitwach - w końcu trwała wojna. Ale Krwawe Gody to była zdrada, m.in. jednego z jego chorążych. Dziwisz się, że gdy później ten chorąży został Namiestnikiem Północy z nadania króla, którego Północ nie uznała, nie przyklasnęli temu ochoczo?
"Nadal mnie ciekawi w jaki sposób mają zamiar to zrobić, ale cóż. Niech Ci będzie."
Przecież czytałeś książkę, tak? To wiesz o tym, że chcą to zrobić przy pomocy Stannisa, który aktualnie jest na Północy, walczy z Boltonami i zdobywa poparcie lordów pragnących na powrót uczynić Namiestnikiem Starka.Wiesz o misji Davosa, który ma odnaleźć Rickona? Nie wiem nad czym ty się zastanawiasz , skoro wszystko to jest oczywiste.
"Tak! Skoro Oni tak mówią, to z pewnością tak się stanie!"
Tak, jeśli Martin tak napisze, to tak się stanie. To jego książka, stworzony przez niego świat i do niej powinniśmy się odnosić. To dla mnie ważniejsze źródło niż Twoje widzimisię.
"Ba, jeśli tak się stanie, to zacznie śmierdzieć najbardziej oczywistym i tandetnym motywem ever"
Ty tak twierdzisz, ale to tylko Twoje wrażenia, a nie żaden argument.
"Zwróć uwagę na to, że dzięki tym "związkom" wiele rodów ma prawa, do Winterfell, nic - tylko wykorzystać okazje!"
Najwyraźniej honor i przysięga dla niektórych coś znaczą. Trudno w to uwierzyć, prawda?
"Ahh... przerpaszam, to honorowa północ, szlachetny nordycki ród potężnych wojów o miękkich sercach których stolice zajęto w 13 (?) osób."
Skąd Ty wziąłeś te "miękkie serca"? I co z tego, że te kilkanaście osób zdobyło niebroniony zamek podstępem? Wiedzieli że i tak go nie utrzymają i zaraz go rzeczywiście stracili. Co to ma do rzeczy?
"Ciężko się z Tobą gada, bo z jednej strony twierdzisz (w jednym z postów powyżej), że czytałeś książki, a z drugiej piszesz jakieś totalnie odrealnione rzeczy, które mają podstawy chyba tylko w twojej wyobraźni. Ale OK, kontynuujmy."
No tak... Najlepszy argument - W mojej wyobraźni! Cóż, od w takim wypadku odpowiem! A w twojej wyobraźni jest jeszcze gorzej! - Ha, to Ci dopiero cięta riposta, co nie?
Mój drogi, książke przeczytać, nie oznacza zgadzać się z nią, ba z tą książką nie należy się zgadzać z prostych względów. Bardzo mały wkład autorski Martina. Nie będę powtarzał się poraz milionowy, zalecam przejrzeć posty.
"Zacznijmy od tego, że abstrahując już od próby wywalczenia niezależności Północy, to król, który powołał na Namiestnika Boltona (czyli Joffrey) nie jest prawowitym królem, a zatem jego decyzje są g...o warte i nie wiem czemu mają być respektowane przez kogokolwiek."
Mógłby być co najwyżej antykrólem - stać w opozycji do aktualnego władcy. Jego koronacja która nie była poparta żadnymi pretensjami jest kompletnie tandetna. Upominam że od czasu Aegona, CI musieli się ich zrzec. Więc, na jakiej podstawie czy jakim prawem został królem?
"Owszem, Torrhen Stark (wówczas Król Północy) ugiął się, bo wiedział, że nie ma szans obronić swej niezależności przed Smokami, wiedział co spotkało pozostałe królestwa Westeros i nie chciał, by Północ podzieliła ich los. Nie ma to nic wspólnego z odrębnością bądź jej brakiem"
Dorne jakoś stawiało opór, poza tym czy nie szlachetniej jest zginąć w bitwie walcząc za coś w co się wierzy niż poddać się? Od czasu ich podboju Północ stała się częścią pewnego tworu, co naturalnie wpływało dwojako - wpływy zewnętrzne oraz jedna władza w pewien sposób powinna zmieniać naturę tamtych regionów, ale widać że to było za trudne dla niejakiego Martina, i wyszło jak wyszło...
"Ależ oczywiście, że możemy mówić. Nie wiem jak Ty czytałeś tą sagę, ale tak się składa, że jest tam wszystko ładnie wyłożone. Północ jako jedyny rejon Westeros oparł się zbrojnej inwazji Andalów, w związku z czym dominuje tam krew i kultura Pierwszych Ludzi. Jej mieszkańcy w przeważającej większości czczą innych Bogów niż na południu, a z tym z kolei wiąże się dużo słabszy niż w reszcie królestwa etos kultury rycerskiej (pasowany na rycerza może zostać tylko ten, kto wierzy w Siedmiu), itd."
Odrębność religijna a odrębność kulturowa ( w wielu przypadkach się podkładają) to jednak jest to coś innego. W tym przypadku mówimy o czymś, co trudno jest udowodnić, dlaczego? Ponieważ nie mamy za dużo informacji na temat ich kultury, czy wiary. Mamy szczątki zarysów jednak nic innego, więc na jakiej podstawie śmiesz twierdzić że występuje między nimi aż tak wiele różnic? Tylko dlatego że Martin mówi - tak jest - i każdy ma posłusznie się zgadzać? (Oczywiście że tak jest, w końcu jest autorem, zwróć jednak uwagę że wypadałoby zagłebić się w tym temacie).
"Po pierwsze to sami lordowie obwołali go królem, Robb nigdy wcześniej o nią nie zabiegał. Po drugie jeszcze zanim to nastąpiło przyłączyli się do Robba w jego rebelii przeciw Żelaznemu Tronowi wiedząc jakie mogą być tego konsekwencje. Nikt nie miał do niego pretensji o ginących w bitwach - w końcu trwała wojna. Ale Krwawe Gody to była zdrada, m.in. jednego z jego chorążych. Dziwisz się, że gdy później ten chorąży został Namiestnikiem Północy z nadania króla, którego Północ nie uznała, nie przyklasnęli temu ochoczo?"
Bunt jest zawsze karany w jeden sposób, przegrani (jeśli żyją) powinni z goryczą przyjąć swoja sytuacje. Tak przynajmniej nakazuje honor, a nie w szukać w każdej chwili alternatywnych możliwości by wyrwać się z pod władzy Żelaznego Tronu.
"Przecież czytałeś książkę, tak? To wiesz o tym, że chcą to zrobić przy pomocy Stannisa, który aktualnie jest na Północy, walczy z Boltonami i zdobywa poparcie lordów pragnących na powrót uczynić Namiestnikiem Starka.Wiesz o misji Davosa, który ma odnaleźć Rickona? Nie wiem nad czym ty się zastanawiasz , skoro wszystko to jest oczywiste."
Nie zrozumiałeś tego, ale ok. Miałem na myśli tutaj cholernie głupi motyw.
"Tak, jeśli Martin tak napisze, to tak się stanie. To jego książka, stworzony przez niego świat i do niej powinniśmy się odnosić. To dla mnie ważniejsze źródło niż Twoje widzimisię."
Użyłeś super słów - widać niestety że brak Ci wiedzy poza tym co widzisz w świecie Martina. No ba! Jest tak genialnym pisarzem, że to wojna dwóch róż zaczęła wzorować się na jego wspaniałej prozie! Ród Lancaster stwierdził - Wow, ale zajebi*ci Ci Lannistrowie, bierzemy nazwisko jak Oni! No, może nie jak Oni, bo prawa autorskie itp.
Świat Martina jest cholernie mało autorski, autor zrzyna ze wszystkiego aż miło, ba nie zmienia nawet tytulatury bohaterów. Polecam CI drogi "czytelniku" zagłębić się w literaturze innej niż tylko książki Martina.
"Najwyraźniej honor i przysięga dla niektórych coś znaczą. Trudno w to uwierzyć, prawda?"
Honor i przysięga, do kogo? Do kogoś kto nie piastuje już godności, które kiedyś posiadali ich przodkowie i którym składali hołdy? Proszę Cię, nie bądź śmieszny. Poza tym, własna rodzina jest ważniejsza niż jakiś dzieciak... (W jakim ty świecie żyjesz?!)
"Skąd Ty wziąłeś te "miękkie serca"? I co z tego, że te kilkanaście osób zdobyło niebroniony zamek podstępem? Wiedzieli że i tak go nie utrzymają i zaraz go rzeczywiście stracili. Co to ma do rzeczy?"
Oczywiście że nic! W końcu to tylko i wyłącznie stolica, siedziba rodu panujących, ale co to tam... kogo interesuje jakaś historia, co nie?
Ciężko się z Tobą gada" - chyba rozmawia, prawda?
"No tak... Najlepszy argument - W mojej wyobraźni! Cóż, od w takim wypadku odpowiem! A w twojej wyobraźni jest jeszcze gorzej! - Ha, to Ci dopiero cięta riposta, co nie?"
Prawda jest taka, że usiłujesz zdyskredytować to co stworzył Martin dlatego, że - uwaga, uwaga! - Tobie się to nie podoba i widziałbyś to inaczej :/ Ty tak na poważnie?
"Mój drogi, książke przeczytać, nie oznacza zgadzać się z nią, ba z tą książką nie należy się zgadzać z prostych względów."
Co tu jest do zgadzania się? To dzieło fikcji, tu nie ma co toczyć bojów o to, gdzie Martin ma rację a gdzie nie ma. Tak to sobie ułożył i wymyślił i koniec. Może Ci się to najwyżej nie podobać, ale w takim razie nie wiem po co się tu produkujesz...
"Bardzo mały wkład autorski Martina. Nie będę powtarzał się poraz milionowy, zalecam przejrzeć posty."
Sorry, ale jakoś nie czuję takiej potrzeby.
"Mógłby być co najwyżej antykrólem - stać w opozycji do aktualnego władcy. Jego koronacja która nie była poparta żadnymi pretensjami jest kompletnie tandetna. Upominam że od czasu Aegona, CI musieli się ich zrzec. Więc, na jakiej podstawie czy jakim prawem został królem?"
Co to znaczy tandetna? Możesz rozwinąć? I jakie niby warunki miałby według Ciebie spełnić Stark, by móc zostać obwołany królem przez swoich ludzi? Starkowie byli królami Północy przez tysiące lat przed podbojem Aegona. Nowy "król" Westeros to uzurpator, bękart i morderca ich lorda. Za mało według Ciebie, by mieć powody do podjęcia walki o niezależność?
Dorne jakoś stawiało opór, poza tym czy nie szlachetniej jest zginąć w bitwie walcząc za coś w co się wierzy niż poddać się?
Jakoś ten opór nie uchronił ich od dostania się pod zwierzchnictwo Żelaznego Tronu. Poza tym Dorne było trudniej podbić z racji warunków naturalnych.
"Od czasu ich podboju Północ stała się częścią pewnego tworu, co naturalnie wpływało dwojako - wpływy zewnętrzne oraz jedna władza w pewien sposób powinna zmieniać naturę tamtych regionów, ale widać że to było za trudne dla niejakiego Martina, i wyszło jak wyszło..."
Ależ wzajemne wpływy istniały, tylko nie rozumiem dlaczego uważasz, że musiały koniecznie być na tyle silne, by zmienić jakoś zasadniczo charakter Północy? Znów odpowiedź jest jedna - "bo ja tak uważam, a Martin źle to wymyślił"... Dajże już spokój. I rozumiem, że Dorne nie miało tych kontaktów z resztą królestwa po własnej aneksji do Siedmiu Królestw? Oj, mieszasz się, chłopie...
"więc na jakiej podstawie śmiesz twierdzić że występuje między nimi aż tak wiele różnic? Tylko dlatego że Martin mówi - tak jest - i każdy ma posłusznie się zgadzać? (Oczywiście że tak jest, w końcu jest autorem, zwróć jednak uwagę że wypadałoby zagłebić się w tym temacie)."
Tak, dokładnie - tak twierdzi Martin. Jego książka to nie rozprawa antropologiczna ani studium religioznawcze. Chcesz zgłębiać temat, to zgłębiaj, ale to, co stworzył Martin w swojej fikcyjnej powieści jest wystarczająco dobrze i wiarygodnie opisane.
"Bunt jest zawsze karany w jeden sposób, przegrani (jeśli żyją) powinni z goryczą przyjąć swoja sytuacje. Tak przynajmniej nakazuje honor, a nie w szukać w każdej chwili alternatywnych możliwości by wyrwać się z pod władzy Żelaznego Tronu."
Wyżej napisałeś "poza tym czy nie szlachetniej jest zginąć w bitwie walcząc za coś w co się wierzy niż poddać się?" więc może się zdecyduj, albo czytaj uważniej własne wypowiedzi i pilnuj, żeby miały ręce i nogi, bo na razie plączesz się w zeznaniach...
"Nie zrozumiałeś tego, ale ok. Miałem na myśli tutaj cholernie głupi motyw."
Ależ śmiało - podziel się swoimi przemyśleniami.
"Użyłeś super słów - widać niestety że brak Ci wiedzy poza tym co widzisz w świecie Martina."
Robimy osobiste wycieczki? Oj, nieładnie... Resztę tej pseudoironii łaskawie pominę.
"Świat Martina jest cholernie mało autorski, autor zrzyna ze wszystkiego aż miło, ba nie zmienia nawet tytulatury bohaterów."
Z pewnością jak sam coś stworzysz, to będzie wiekopomne i genialne dzieło. Jak powstanie, nie zapomnij tego ogłosić, żeby mi przypadkiem nie umknęło.
"Polecam CI drogi "czytelniku" zagłębić się w literaturze innej niż tylko książki Martina."
Dziękuje za radę, zacznę czym prędzej.
"Honor i przysięga, do kogo? Do kogoś kto nie piastuje już godności, które kiedyś posiadali ich przodkowie i którym składali hołdy?"
No widzisz, sam sobie odpowiedziałeś :)
Proszę Cię, nie bądź śmieszny.
Najmocniej przepraszam, już przestaję.
"W jakim ty świecie żyjesz?!"
Na pewno nie w tym samym co Ty - za dużo w nim Twoich mądrości jak na mój gust.
"Ciężko się z Tobą gada" - chyba rozmawia, prawda?"
Nie, dobrze przeczytałeś. Gada. Od rozmowy oczekuję trochę więcej poziomu i sensu.
"Prawda jest taka, że usiłujesz zdyskredytować to co stworzył Martin dlatego, że - uwaga, uwaga! - Tobie się to nie podoba i widziałbyś to inaczej :/ Ty tak na poważnie?"
Oj, chyba się poplątałeś troszkę, co nie? :) Przypominam Ci, że tematem dyskusji był "kudłacz". Teraz jednak zmieniasz go bez znanego do końca mi powodu, ciężko się z Tobą "gada".
"Co tu jest do zgadzania się? To dzieło fikcji, tu nie ma co toczyć bojów o to, gdzie Martin ma rację a gdzie nie ma. Tak to sobie ułożył i wymyślił i koniec. Może Ci się to najwyżej nie podobać, ale w takim razie nie wiem po co się tu produkujesz..."
Więc po co te wszystkie dyskusje? Po co tylu ludzi rozmawia na temat postaci, po co gdybają o ich historii czy morałach, po co powstał ten quiz skoro wszystko mamy na tacy? Czy dyskusje na temat literatury mogą odbywać się tylko i wyłącznie wśród popleczników danych dzieł, w przypadku osób które nie dokońca mają podobną opinie, należy tak lekceważyć? No cóż... Gratuluje, podejścia.
"Sorry, ale jakoś nie czuję takiej potrzeby."
Cóż, w takim wypadku świadczy to tylko i wyłącznie o twojej osobie oraz poziomie jaki prezentujesz... Że tak powiem, "Od rozmowy oczekuję trochę więcej poziomu i sensu.". W takim wypadku, powinieneś zamilknąć i dać sobie spokój. Skoro piszesz jedno, a robisz drugie.
"Co to znaczy tandetna? Możesz rozwinąć? I jakie niby warunki miałby według Ciebie spełnić Stark, by móc zostać obwołany królem przez swoich ludzi? Starkowie byli królami Północy przez tysiące lat przed podbojem Aegona. Nowy "król" Westeros to uzurpator, bękart i morderca ich lorda. Za mało według Ciebie, by mieć powody do podjęcia walki o niezależność?"
Tandetą jest to, w jaki sposób została potraktowana osoba króla w "Grze o Tron". Gdzie głównym motywem jest właśnie próba zdobycia władzy, idąc dalej myślisz że beż żadnych realnych pretensji,byłbyś w stanie koronować się na kogokolwiek? Chodzi mi tutaj o postać samego króla, jego wpływ na świat. W tej książce dotychczas wszyscy władcy byli beznadziejni. Dla tego dla mnie, Opowieśćz Siedmiu królestw jest dużo lepszą książką aniżeli seria "aSoIaF".
"Tak, dokładnie - tak twierdzi Martin. Jego książka to nie rozprawa antropologiczna ani studium religioznawcze. Chcesz zgłębiać temat, to zgłębiaj, ale to, co stworzył Martin w swojej fikcyjnej powieści jest wystarczająco dobrze i wiarygodnie opisane."
Skoro Tobie wystarcza, to ok. Nie jesteś zbyt wymagającym czytelnikiem. Ba śmiem podejrzewać że jesteś czytelnikiem jednej powieści.
"Ależ śmiało - podziel się swoimi przemyśleniami."
Patrz wyżej, nie widzę w tym sensu.
"Robimy osobiste wycieczki? Oj, nieładnie... Resztę tej pseudoironii łaskawie pominę."
Skoro tak to odebrałeś...
"Z pewnością jak sam coś stworzysz, to będzie wiekopomne i genialne dzieło. Jak powstanie, nie zapomnij tego ogłosić, żeby mi przypadkiem nie umknęło."
Jeśli coś takiego stworze, to z pewnością nie będę musiał tego ogłaszać :) Mój geniusz będzie wystarczającym powodem po to, by ludzie zaczęli sięgać po moją prace. Więc nie martw się, z pewnością nie umknie Ci to.
"Dziękuje za radę, zacznę czym prędzej."
Mądra decyzja.
"Honor i przysięga, do kogo? Do kogoś kto nie piastuje już godności, które kiedyś posiadali ich przodkowie i którym składali hołdy?"
Joff złożył komuś hołd? Uhhh... Nie pamiętam czegoś takiego, może miałem edycje skróconą?
"Najmocniej przepraszam, już przestaję."
Nie martw się, wybaczam.
"Na pewno nie w tym samym co Ty - za dużo w nim Twoich mądrości jak na mój gust."
Rozumiem że wolisz proste bytowanie, a nadmiar wiedzy staję się nie do zniesienia. Jeszcze masz czas, wrócić na drogę prostą, niczym nie skrępowaną niczym w sadze Pieśni Lodu i Ognia :). Z pewnością byłbyś niezłym Starkiem :D
"Nie, dobrze przeczytałeś. Gada. Od rozmowy oczekuję trochę więcej poziomu i sensu."
Sądzę że popełniłeś błąd i próbujesz się bronić. Poza tym, jak chcesz troszkę więcej sensu, zacznij z nim pisać, to z pewnością podniesie wartość naszej rozmowy. W końcu nie chcę być jedynym, który się stara :]
Wiesz, nie obraź się, ale męczy mnie już ta prowadząca donikąd wymiana zdań. Nie widzę sensu dalej jej ciągnąć i już Ci wyjaśniam dlaczego:
Nie chodzi o to, że powieść Martina uważasz za słabą. Masz prawo tak sądzić, ale nie od tego dyskusja się zaczęła. Rozmawialiśmy o konkretnych zdarzeniach z tej ze książki i o możliwym dalszym rozwoju fabuły. I w takim przypadku książka jest podstawą. Ewentualne twisty fabularne wynikają bezpośrednio z tego, co Martin wcześniej stworzył, jaki przygotował pod nie grunt. I w ramach powieści to wszystko jest logiczne i wydarzenia wynikają sensownie jedno z drugiego. Ty zaś starasz się udowodnić, że coś w książce absolutnie nie ma prawa się wydarzyć, bo jakieś tam zdarzenie z historii, które sobie według własnego uznania wybrałeś, dowodzi czegoś zupełnie odwrotnego, albo że świat wymyślony przez Martina jest wymyślony źle, bo w jakimś tam okresie historycznym sprawy miały się inaczej... Zdajesz sobie sprawę, że to jest absurdalne? To, że Martin inspirował się jakąś epoką, czy konkretnymi wydarzeniami z historii nie znaczy, że stworzony przez niego świat nie może się rządzić swoimi prawami.
Dlatego nie mam ochoty toczyć dalej rozmowy w tym tonie i udowadniania sobie wzajemnie, że białe jest czarne. W dodatku bijąca z Twoich wypowiedzi arogancja wynikająca chyba z faktu, że przeczytałeś być może 2 mądre książki, działa mi na nerwy. Nic o mnie nie wiesz, co nie przeszkadza Ci wygłaszać opinii o poziomie mojej wiedzy, o tym, że przeczytałem jedną powieść, że nie jestem wymagający itp. Nie widzę powodu dla którego mam to znosić. Dlatego proponuję darować sobie dalsze złośliwości i zamknąć temat.
Pozdrawiam!
"Wiesz, nie obraź się, ale męczy mnie już ta prowadząca donikąd wymiana zdań. Nie widzę sensu dalej jej ciągnąć "
Nie dziwie Ci się, w sytuacji kiedy nie argumentujesz swojego zdania, a stać Cie jedynie na tekst typu "Nie czytałeś", wówczas w takiej sytuacji naprawdę ciężko prowadzi się "wymiane zdań". A w sytuacji kiedy użytkownik przedstawia swoje przemyślenia, skracasz do tekstu "twoja wyobraźnia" widać po prostu, że to strata czasu. Na szczęście, ja jestem osobą niezwykle otwartą i nawet dałem sobie możliwość wzięcia udziału w tej.. "gadaninie"
"Nie chodzi o to, że powieść Martina uważasz za słabą. Masz prawo tak sądzić, ale nie od tego dyskusja się zaczęła. Rozmawialiśmy o konkretnych zdarzeniach z tej ze książki i o możliwym dalszym rozwoju fabuły.'
Dokładnie - w tym przypadku, "możliwym dalszym rozwoju fabuły" Wówczas Ty, opierałeś się na książce (masz jakieś przecieki czy coś) a ja używałem wyobraźni oraz interpretowałem. Nie miałem szans z kimś, kto ma dostęp do tomów które nie zostały jeszcze wydane. Szach mat dla Ciebie!
"I w takim przypadku książka jest podstawą. Ewentualne twisty fabularne wynikają bezpośrednio z tego, co Martin wcześniej stworzył, jaki przygotował pod nie grunt. I w ramach powieści to wszystko jest logiczne i wydarzenia wynikają sensownie jedno z drugiego."
Że co proszę? Oooooj tak, rozdziały Sama rzeczywiście bardzo roznoszą się do sytuacji w państwie, a szkolenie Aryi (potocznie terminatora, lub nieśmiertelnego gówniarza) są tak fascynujące, że już chyba wole czytać beznadziejną Dany, która jest tak sztuczna, jak czarodzieje w Essos.
"Ty zaś starasz się udowodnić, że coś w książce absolutnie nie ma prawa się wydarzyć, bo jakieś tam zdarzenie z historii, które sobie według własnego uznania wybrałeś, dowodzi czegoś zupełnie odwrotnego, albo że świat wymyślony przez Martina jest wymyślony źle, bo w jakimś tam okresie historycznym sprawy miały się inaczej"
Przepraszam, ale nie rozumiem. Staram się "przedstawić" wydarzenia które wg. mnie powinny się zdarzyć, ze względu na decyzje oraz wydarzenia które zostały podjęte przez bohaterów. A to, że większość "Super eventów" to istny policzek dla czytelnika a szczególnie historyka, który zajmuje się tematyką wojny dwóch róż.
"Zdajesz sobie sprawę, że to jest absurdalne?"
Nie, dlaczego? To że ktoś stara się sięgać głębiej, do źródła oraz inspiracji autora, uważasz za coś złego a wręcz absurdalnego? Przepraszam Cie, ale absurdalny to jesteś ty, ze swoim rozumowaniem i próbowaniem wmówić mi czegoś.
"To, że Martin inspirował się jakąś epoką, czy konkretnymi wydarzeniami z historii nie znaczy, że stworzony przez niego świat nie może się rządzić swoimi prawami."
Dobrze, jeśli "SPOILER, jeśli nie czytałeś książek, nie czytaj!"
Jeśli Aegon, okaże się dymitriadą, to będzie już kompletny koniec dla autora. Nie ze względu na fakt że pisze źle, bo pisze średniawo, bez polotu to nie jest autorem złym, jest średnim. A książka zdobyła popularność tym, że autor pojechał na fajnych wydarzeniach nie zmieniając ich za bardzo. Zresztą zobacz sobie wątki Dany, są beznadziejne, a w nich autor okazał się "kreatywnością"
"W dodatku bijąca z Twoich wypowiedzi arogancja wynikająca chyba z faktu, że przeczytałeś być może 2 mądre książki, działa mi na nerwy."
Jeśli przeczytał bym dwie mądre książki, nie odzywałbym się tutaj. Pewnie czytał bym kolejne. Problemem jest to, czym dla Ciebie jest mądra książka, bo to jest ciekawy temat. Może sprecyzujesz? Bo wiesz, dla niektórych to będzie "gra o tron" a dla innych, słownik synonimów. ;] Masz mądre książki podejmujące się różnej tematyki, filozofia, psychologia, biologia, historia, archeologia i dużo, dużo więcej. - następnym razem, jeśli masz zamiar pisać takie coś, postaraj się sam przeczytać coś mądrego, by na przyszłość nie pisać takich za przeproszeniem, głupot.
". Nic o mnie nie wiesz, co nie przeszkadza Ci wygłaszać opinii o poziomie mojej wiedzy, o tym, że przeczytałem jedną powieść, że nie jestem wymagający itp."
Widze to po twoich słowach, które tutaj wypisujesz. Nie muszę wiedzieć jak wyglądasz, czy co lubisz - ale w sposób jaki się odnosisz czy to w jaki sposób bronisz swojego zdania. To mi w zupełności wystarczy, by wydać powierzchowną opinie.
"Nie widzę powodu dla którego mam to znosić. Dlatego proponuję darować sobie dalsze złośliwości i zamknąć temat."
Ciekawe podejście, chcesz zakończyć złośliwości w momencie, kiedy starałeś się urazić mnie. Nieźle. Dostosuje się, niech będzie na twoje.
Pozdrawiam
Na tej samej zasadzie ..dlaczego Danny i Viserys nie wrócili do Westeros z wygnania.. Przecież to oni są prawowitymi królami .. Na pewno mają jakieś tam poparcie. Najlepiej w serialu opisał to VIserys .. że w takiej sytuacji "..wraca się z armią".. Jasne jeżeli Rickon sprowadził by z sobą kila tysięcy żołnierzy ..jako lord północy zdecydowanie rozważyłbym poparcie ale dlaczego po ciężkiej wojnie mam ryzykować bezpieczeństwo mojego rodu dla jakiegoś chłopczyka??? Może w książce ma to większy sens ale jak na razie w serialu za bardzo nie ma.
Oczywiście, że bez realnego wsparcia niewiele możesz zdziałać nawet jeśli masz jakieś prawa. Tyle, że na tą chwilę sytuacja w sadze przedstawia się tak, że duża część północnych lordów jest gotowa stanąć zbrojnie za Starkiem, a jedyny problem jest taki, że nie mają Starka, którego mogliby zainstalować w Winterfell, bo dzieciaki Neda się rozproszyły po wszystkich krańcach świata.
<SPOILER!>
Dopiero pod koniec V tomu Davos, który wyruszył na Północ ze Stannisem dostaje od jednego z tamtejszych lordów misję odnalezienia Rickona (wiadomo już, że chłopak żyje). Stannis też jest gotów przywrócić Starków do władzy w Winterfell, bo wie, że za Starkiem pójdzie większość Północy, której poparcie chce pozyskać.
<KONIEC SPOILERA!>
Mało logiczne z strony lordów północy no ale od razu po ostatnich rozumiem dlaczego takie nastroje wśród nich panować...(Spoilera nie czytam :P za dobry serial!! Już się w tym temacie prawie nadziałem na spoiler)
Ponieważ wilkory po tej stronie Muru się nie pokazywały od XX lat?
Ponieważ o tym, że Bran, Rickon i Jon Snow mają wilkory wie bardzo wiele osób, a już na pewno lordowie z Północy?
SPOJLER KSIĄŻKOWY Ponieważ jacyś powinowaci istnieją - Catelyn bodajże wymieniała ich w rozmowie z Robbem, usiłując go przekonać, aby nie czynił Jona swoim spadkobiercą SPOJLER KSIĄŻKOWY
Ponieważ, powtarzam, Starkowie nie wyginęli. Chodzi po tym świecie jeden męski potomek rodu podobny do matki, pełnosprawny, towarzyszy mu wilkor, jeszcze żyje świadek, który może potwierdzić jego tożsamość.
To, że "umarł dla świata" nie oznacza, że rzeczywiście umarł, tak więc nie musi wstawać z grobu niczym jakiś wampir.
Widzę że nadal nie rozumiesz, ale cóż... Niech Ci będzie - uznajmy Wilkora za super epickie stworzenie, powiedzmy że jest super rzadki itp. Ale czy to daje jakiekolwiek podstawy do tego, by oddawać mu ziemie, skoro On sam nie posiada praktycznie żadnych szans na ich odzyskanie...? Dużo lepiej jest zagarnąć je dla samego siebie, niż oddawać komuś, kto nie jest tego wart.
Starkowie wyginą, jak zrobili to ich realni odpowiednicy, prawda jest taka że nie mają już żadnego wpływu czy możliwości wpłynięcia na westeros.
Coś podejrzewam, że możliwości Brana powoli się staną nieograniczone; Sansa i Arya powoli poznają reguły swoich własnych gier, a Rickon rośnie.
Aha i jeszcze "Północ pamięta" i w "Winterfell musi być Stark".
Podstawa do tego jest następująca: Rickon jest Starkiem. Gdyby nie był Starkiem i natknął się na Kudłaczka, to skończyłby jako wilkorowa kolacja.
Jeżeli kiedykolwiek pewna dziewczynka wróci do Westeros, to dowodząca pewną wilczą watahą vadera na pewno jej nie zje.
Powtórzyć to o Winterfell i Północy czy nie marnować klawiatury?
Wszystko jedno, czy zwierzętami młodych Starków są wilkory czy cieniokoty, wiadomo jest powszechnie, że młodzi Starkowie je mieli.
Pokazanie się z czarnym wilkorem biegnącym obok oznacza praktycznie wzniesienie szaro-czarnych sztandarów. Niewątpliwie w ich pojawieniu się jest pewna mistyka, ale praktycznie są chodzącymi dowodami na to, że chłopcy, którym towarzyszą, są Starkami. Niezależnie czy to dowód mistyczny czy całkowicie nie mistyczny..
Jakiś masz uraz do tych Lannisterów. Co z tego, że formalnie nie żyją? Chyba bardziej liczy się to, że są cali i zdrowi? Ród jak najbardziej istnieje, tylko że akurat aktualnie znajduje się poza swoją siedzibą. Do tego jego członkowie są młodzi, mogą spłodzić kolejnych Starków, ja nie wiem, w czym Ty masz problem. Co z tego, że mały chłopiec i kaleka? Obecny zresztą lord raczej już nie wróci zza Muru, więc jego dziedzic nie zawsze będzie małym chłopcem. Wsparcia? Naprawdę wierzysz w to, że lordowie Północy nie poprą Starka? A jaki wpływ mają Lannisterowie na pamięć o rodzie Starków to już w ogóle nie rozumiem. Chyba jednak masz ich za jakiś bogów czy cuś.
Martellowie? Myślisz, że oni nie mają nic innego do roboty jak myśleć o Starkach, którzy zresztą brali udział w rebelii, w wyniku której została zabita Elia Martell i jej dzieci? I zginął najlepszy miecz z Dorne? Wspierać brata rebelianta, od którego się to wszystko zaczęło? Oni mają u siebie księżniczkę Baratheon, to im wystarczy. A otwarcie do Lannisterów to nienawidzi książę Oberyn, jego brat, który rządzi w Dorne, jest bardziej pragmatyczny.
A mnie się wydaje że książę Doran nas jeszcze czymś tak zaskoczy że nam wszystkim bielizna spadnie (oczywiście jeśli w tej danej chwili będziemy ją mieć na sobie).
Czytelnik, choć wie że gracz to dość tęgi automatycznie nie może się przestawić na myślenie o nim w innych kategoriach niż o kunktatorskim prawie staruszku. Oberyn wojował otwarcie i do czasu ... Doran może okazać się jeszcze niezłym mściwym skurczybykiem, przy którym jego temperamentny brat więcej ryczał niż mleka dawał. Zobaczymy do 3 lata jak wyjdzie WoW :)
Bardzo liczę na Dorana, bo zawsze budził mój szacunek plus pięknie się dopełniał z Czerwoną Żmiją. To jest gracz długofalowy, myślący strategicznie i nie dający się porwać pierwszym impulsom. No i wciąż żyje, czego nie można powiedzieć o bardziej "wyrywnych" graczach.
Słusznie prawicie, również czekam na to, co wymyśli Doran, wątek Martellów w 5. tomie się ciekawie skończył, mam nadzieję, że jeszcze namieszają.
To wszystko tłumaczy :) I rzeczywiscie - w chwili obecnej Martellowie wyrastają na głównych graczy. Doran dobrze kombinuje, poskromił porywcze żmijki i znalazł im zajęcie, rysuje się szansa na jakiś alians z domniemanym Aegonem - to wszystko optymistycznie nastraja :) Szkoda, że mało ich było do tej pory, może WoW nam to zrekompensuje.
Namieszają z cała pewnością, tym bardziej, że już na początku Wichrów mają być dwa rozdziały Arianne, a bękarcice rozjechały sie po Westeros. Inna sprawa to jaka czeka ich przyszłość, bo mam smutne przeczucie, że Doran nie przezyje wiadomości o smierci swojego syna. A jak już nie bedzie Dorana to bękarcice, mogą zacząć działać jeszcze bardziej lekkomyślnie niż wczesniej.
Jeśli stanie się jak mówisz (śmierć Dorana) to "posprzątane". Arianne sama tego nie ogarnie, jak dla mnie ona na razie dopiero uczy się politycznej strategii. No, a bez księcia nie ma przysięgi, czyli bękarcice mogą szaleć jak lis w kurniku :( - zwłaszcza Obara. Nie, Doran musi żyć.
Arianne nawet gdyby chciała, to nie ma takiego autorytetu jeszcze), żeby opanować samodzielnie Bękarcice.
A co do przysięgi to np. Brienne i Jaime poważnie traktowali przysięgę osoby, która zmarła, więc może ewentualnie tak... bo to, że Doran umrze, to w sumie by mnie nie zdziwiło
Taa, ona może się dogadać z Tyene (były sobie najbliższe), no w porywach z Nymerią. Obara to oszołomka więc raczej szans nie widzę. Chyba, że jest jak mówisz (mam na myśli przysięgę). To jest jakaś szansa dla Dorne.