Ale super, ile tam było fascynujących historii! Może Kasparov i wierchuszka, może boje Fishera z blokiem wschodnim, wielka gra służb za mistrzostwami w szachy, a może...
nie, nie - wymyślili kobietę, która jest mistrzynią w szachy. Jak to nie "kochać" netflixa, no ja rozumiem, że czasem wymyśla się postacie, ale w szachach po prostu nie ma kobiet, nie istnieją, nigdy nie istniały i jeśli już netflix ma pomysł na serial to powstaje tak:"tej, a gdzie jeszcze faceci rządzą? W szachach?! Już wiem, zrobimy serial o takiej małej dziewczynce co gra w szachy i czaisz? Rozwala wszystkich!" Czekam na kolejny serial o mistrzyni F1 i kobiecie, która rzuca wyzwanie facetom z UFC i pokonuje wszystkich na raz. Nawet jeśli serial jest niezły, to i tak robi się to żałosne.
To prawda, w szachach nie ma zbyt wiele kobiet (myślę, że przyczyn może być bardzo wiele: od odmiennych zainteresowań charakterystycznych dla danej płci po predyspozycje umysłowe), ale też serial to serial. Nie jest on oparty na faktach i nikt nie twierdzi, że jest. Moim zdaniem wprowadzenie kobiety, jako głównej bohaterki dodaje serialowi smaczku i kolorytu. Owszem mógłby to być serial opowiadający historię dwóch znanych szachistów-mężczyzn, albo dwóch wymyślonych szachistów-mężczyzn, ale wtedy nie pozostałoby nic z tego, co teraz w serialu urzeka. Np sceny rozgrywek turniejowych, gdzie oprócz zwykłego napięcia między graczami dokładnie wyczuwalne jest jeszcze napięcie między kobietą a mężczyzną. Nawet kontrast kolorystyczny między mężczyznami w ciemnych barwach a rudowłosą kobietą.
To prawda, że teraz często na siłę wprowadza się do seriali i filmów różnorodność, ale moim zdaniem to dwie całkiem różne rzeczy umieszczenie Murzyna w roli średniowiecznego chłopa w filmie historycznym, a co innego wymyślenie żeńskiej postaci grającej szachistkę.
Uważam też, że serial ten nie umniejsza żadnej z płci. Bohaterka nie pokonuje mężczyzn z palcem w du.ie. Szachy to niemal całe jej życie. Jako dziecko analizuje partie szachowe prawie cały czas, czyta na ten temat książki, wkłada w to bardzo dużo pracy i energii.
PS: A może właśnie przyczyną tego, że tak mało jest kobiet w szachach jest to, że nie wierzą one w swoje umiejętności w tej dziedzinie? Podobnie było z programowaniem (choć akurat początki należą do kobiet), a teraz okazuje się, że kobiety są całkiem dobrymi programistkami.
PS2: to chyba mój pierwszy krytyczny komentarz w internetach:)
altowkaaltowka Ponieważ szachy to nie tylko mistrzowie świata i walki na szczycie, dodam głosik od siebie. Mój tata grał w szachy, występował w turniejach, jeden wygrał, w pozostałych zwykle kończył pomiędzy 2 a 4 miejscem. Mając w domu kogoś kto grał w szachy i zechciał poświęcić trochę czasu na nauczenie mnie tego, to przede wszystkim miałam w ogóle możliwość poznania zasad tej gry. Pamiętam, gdy kolega taty podczas wizyty u nas w domu, wprost zapytał: "Po co jej to pokazujesz?". Lubiłam grać w podstawówce, gimnazjum i liceum. W samej szkole nie było klubu szachowego, był natomiast taki miejski, lokalny. Dobrze mi szło, a w czasach liceum przegrałam tylko jedną partię (no dobra, było też sporo remisów, ale większość jednak wygrywałam), za to pamiętam kolesia do dziś, bo rozniósł mnie w drobny mak :)
Z tego czasu pamiętam też, że dość często spotykałam się z tekstem, że jako dziewczyna jestem po prostu za głupia, żeby grać w szachy. Żadna ze mnie mistrzyni nie była, ale jeśli nie grasz, nie ćwiczysz i nie podejmujesz wyzwań, to przecież nie masz możliwości rozwoju. Od nicnierobienia jeszcze nikt nie zmądrzał. Do klubu przyprowadziłam też kiedyś koleżankę - najpierw jedną, potem drugą. Były kompletnie początkujące, ale patrząc na to jak im szło, to wcale nie były gorsze od chłopców, szło im mniej więcej tak samo - tempo nauki w porównaniu z chłopcami przebiegało dość podobnie.
Ponieważ interesowałam się tym, dlaczego tak mało moich koleżanek zajmuje się szachami, zaczęłam zbierać dane. Moje wnioski były takie:
1) wzór - dziewczęta rzadko mogły liczyć na to, że ktoś zechce im pokazać jak grać i poświęcić trochę czasu na naukę. Przyczyny mogą być różne (brak możliwości, chęci, czy też przeświadczenie, że to bez sensu). W każdym razie, zauważyłam że ojcowie chętniej poświęcali czas chłopcom, niż dziewczynkom. Może to też wynikać z faktu, że matki czasem angażowały dziewczynki w prace domowe, a chłopców niekoniecznie.
2) priorytety - szachy wymagają zaangażowania, ćwiczeń, wielogodzinnych treningów. Szachy to nie tylko inteligencja, ale i dobra pamięć. Pewne zagrania się powtarzają - analizując inne rozgrywki szachowe i pamiętając ich przebieg, nieustannie się uczymy i poszerzamy swoje spektrum możliwości. Dziewczęta miały większą tendencję do odpuszczania treningów szachów, jeśli zaistniała jakaś potrzeba, którą uznały za ważniejszą (np. pomóc w domu, pouczyć się do sprawdzianu itp.). Chłopcy mieli większą tendencję do skupienia się na szachach i poświęcania na ich rzecz innych zadań, nawet relatywnie ważnych (np. nie zawsze odrabiali zadania domowe lub nie czytali lektur).
3) podział na kobiet i mężczyzn - moim zdaniem to niekoniecznie dobre. Miałam okazję grać z dziewczętami, które były z sekcji wojewódzkiej. Grały tylko między sobą i nie grały z chłopakami. Wygrałam z nimi wszystkimi. Myślę, że możliwość gry zarówno z jednymi, jak i drugimi wzmacnia dwie rzeczy: sumę zebranych doświadczeń i rodzajów strategii, jak i umiejętność radzenia sobie z różnymi przeciwnikami. Dziewczęta częściej czuły się nieco stłamszone: część męska myślała, że one są gorsze, jak i one o sobie myślały zapewne w ten sposób. Myślę, że niekoniecznie więc może chodzić o kwestie intelektualne, ale także - a może wręcz przede wszystkim - psychiczne. Grzeczne, ułożone, niekonfliktowe dziewczynki muszą zmierzyć się z kimś silniejszym, czasem starszym od siebie, który bezpardonowo potrafi się z nimi rozprawić. Nie potrafiły za dobrze znieść presji (ja też miewałam czasem z tym problem) i wiedziałam, że potrafią zagrać lepiej, ale i tak wypadały gorzej, popełniając większą ilość błędów.
4) ilość - przyprowadziłam kilka koleżanek do klubu szachowego, większość z nich nie została nie dlatego, że im się nie podobało, ale dlatego, że nie mogły znaleźć tam koleżanek. Zrozumcie to dobrze - tu nie chodzi o to, żeby siedzieć w kącie i chichotać rozprawiając o ciuszkach, ale żeby móc poczuć się w danym miejscu komfortowo. Byłam ja, potem jeszcze jedna dziewczyna, jednocześnie były może ze trzy dziewczęta. To tworzyło barierę - kupa facetów w różnym wieku i tylko 3 "przyjazne twarze". Poza tym, niektórzy dawali mi do zrozumienia, że zwyczajnie im przeszkadzam. Wyszli z domu, siedzą w swoim, męskim towarzystwie, a tu ja się "przypałętowuję" i jeszcze czasem kogoś sprowadzam. Na szczęście ci starsi panowie przytomnie mówili, że to miejsce dla wszystkich, i żebym się nie przejmowała. Oni też byli najbardziej wspierającą mnie grupą <łezka w oku>.
Wnioskując więc na swoim małym poletku, nie jestem pewna co do tych predyspozycji umysłowych. Na przeciętnym poziomie, a nie mistrzów świata, nie zauważyłam na przestrzeni kilkunastu lat żadnych znaczących różnic pod względem intelektualnym. Grupa dziewcząt nie była w ostatecznym rozrachunku zbyt duża, ale żadna nie zaburzała ogólnie przyjętej średniej - szło im tak samo jak chłopakom. Różnica zainteresowań? Na pewno jest to jedna z bardzo ważnych przyczyn. Kobiety są bardziej "społeczne", toteż w dyscyplinach najbardziej zmatematyzowanych jest ich mało. Kwestia priorytetów i na co poświęci się swój czas? Moim zdaniem to także pełniło ogromną rolę, w znanych mi przypadkach.
Oczywiście, jeśli weźmiemy pod uwagę cały temat pod względem mistrzów szachowych, to tutaj cała sprawa nieco się zmienia. Kobiety są statystycznie inteligentniejsze od mężczyzn, ale utrzymują pewną średnią, natomiast w przypadku mężczyzn (również tylko statystycznie) te normy są mniej "spłaszczone", za to trafia się więcej odchyleń, czyli więcej geniuszy i więcej żulików spod monopolowego. Dlatego nie sądzę, żeby kiedykolwiek w przyszłości czekała nas duża ilość mistrzyń szachowych. Myślę, że szachy z wielu powodów zostaną domeną mężczyzn, ale bardzo kibicuję paniom i cieszę się, że są takie, które występują i odnoszą sukcesy. Mam też na uwadze, że własne doświadczenia to statystycznie za mało i aż się prosi o błąd wiary w prawo małych liczb. Zdaję sobie z tego sprawę, dlatego zaznaczam, że nie przekładam tego na generalny wniosek, a jedynie sygnalizuję, że takie były moje wnioski, z czasów mej dawno minionej młodości :)
> "Po co jej to pokazujesz?"
ciekawie piszesz, i co nie żałujesz, że "traciłaś" na szachy czas, i te przegrane, które chodzą za człowiekiem, .... myślę, że Twoja teza jest dość prawdziwa jeżeli mówilibyśmy o tzw. średniakach, ale dziewczynom taka aktywność nie pasuje, nie poświęcą się tak jak chłopaki, poza wyjątkami, i tutaj jest rozwiązanie, mają chęci na co innego, w skrócie na social media i łatwe emocje, więc można powiedzieć, że zgadzam się, ale nie jest to zmiany, ani do udowodnienia, chyba, że inżynieria płci doprowadzi co całkowitej feminizacji mężczyzn, straszny to będzie świat
i jeszcze jedno, odpowiem za Ciebie, nie żałujesz, bo Twój Tato grał w szachy, ale nie widzę u Ciebie korzyści, poza tym faktem, inaczej byś się w to nie wciągnęła i inaczej byś oceniała, ja grałem i nie chwalę sobie szachów, za dużo traci siuę czasu po nic, a przede wszystki szachy strasznie spalają emocjonalnie, to dla specyficznych ludzi gra, którzy chcą się jej poświęcić, ale niewiele w zamian otrzymują, nawet Kasparov miał dośc dalszej gry, nie chciał przegrywać, bo wiedział, że to jest nieuchronne, pomimo jego geniuszu.
Spekulując czy Netflix coś wymyślił czy nie należy pamiętać, że ten serial jest na podstawie książki z 1983 roku.
Wole ta obecna głupotę niz patriarchalizm. Masz dzieci Andrzej? Ja mam i wychowuje je lewicowo. Zreszta ich szkoły i przedszkola tez. Nie bedzie juz inaczej. Większość młodych kobiet jest lewicowa a chłopaków prawicowa. Jedni i drudzy z wiekiem pokornieja, tym niemniej wielu prawakow sie nie rozmnoży a lewaków i owszem. Przestan sie pienić, bo nic nie zmienisz.