Fabuła spoilery
No najlepsza jaką mogłem spotkać w anime nie raz można sie przestraszyć a czasem popłakać wszystko trzyma sie kupy i jest wspaniale obmyślone na kolejną serie (niestety ona nie wyszła bo elfen nie został w Japonii za akceptowany)
Podobał mi się wątek z psem i dziewczynką był smutny. Lucy też miała kiedyś psa ale go zabiły dzieci (młoda wtedy była)i tu było świetne nawiązanie do fabuły ponieważ kiedy ta dziewczynka (zapomniałem imię) przywiązała psa(wentę) a lucy się przebudziła i gdy wyszła z domu nie zabiła wenty a czemu? Bo wiedziała jaki to smutek gdy sie straci takiego przyjaciela -świetne powiązanie.
Fajne było to że stopniowo poznawaliśmy historię kouty.
A tu mega spojler:____________________________________________________ ___________________________czytam mangę i kouta zabił lucy dalej ponieważ ona go prosiła że gdyby zamordowała wiele ludzi to żeby on ją zabił.
Swoją drogą ciekawiło mnie jak na samym końcu mangi, kiedy Lucy została wyłącznie głowa ona wciąż mogła używać wektorów? Ba, wektorów? Jak ona w ogóle mogła jeszcze żyć bez organów wewnętrznych. Zresztą manga jest nierówna. Są bardzo dobre momenty -np. bardzo mi się podobała scena pokazująca sadyzm Lucy, kiedy trzymające zniszczony śmigłowiec klony Mariko nie dość ze ginęły od lecących betonowych elementów, to jeszcze zanim te urwały im głowy, Lucy tym samym sposobem pozbawiła ich kończyn. I jeszcze te rysunki, gdy Lucy stoi cała zabarwiona na czarny kolor, i tylko oko się jej świeci- rysunek ala Hellsing (a bardzo podoba mi się styl Kouty Hirano). Niestety takie rozdziały jak "Maze of Death", gdzie armia nagich dicloniusów z nałożonymi na głowę papierowymi torbami masakruje wszystkich ludzi budzą odrazę i są tragikomiczne. Dla laików byłaby to kwintesencja mangi- porno i hektolitry krwi. Gdybym zaczynał anime od Elfen Lied, pewno bym się zniechęcił. Końcówka jest słaba. Oto jakiś profesor, który chce się zemścić na Lucy pcha się z oddziałem komandosów na szczyt latarni morskiej, prosto w zasięg jej wektorów. Scena zupełnie niepotrzebna to tylko prowokacja do kolejnej rzezi. Czy człowiek, który styka się z tym gatunkiem kilkanaście lat popełnił by takie głupstwo? Czy scena w której marynarka wystrzeliwuje rakiety Harpoon (bez ładunków wybuchowych), by samą masą zabić Mariko. Za nic nie powinna tego móc odeprzeć wektorami. Inna nielogiczność, to jak można użyć wektorów do do ochrony przed gazem? Jednak ostatni rozdział to już szczyty wszystkiego. Autor mógł go sobie darować. Oto Bandou, którego Lucy kilkanaście rozdziałów wcześniej przecięła na pół (notabene rozdział poprzedzający to wydarzenie, uważam, za jeden z najlepszych w tej mandze) dostaje jakieś protezy dolnej części ciała i żyje. Nikt jakoś z ofiar Lucy nie przeżył takiego wydarzenia. Albo kiedy zabójczyni pod sam koniec opuszcza Kisaragi (to chyba była ona, już nie pamiętam tych imion) windą do helikoptera i zaraz potem mamy ujęcie sugerujące, że dicloniusy ją pocięły na plasterki. Tymczasem na samym końcu odnajduje się ona cała i zdrowa w podziemiach wyspy, która zatonęła. Nikt by tego nie przeżył. Wątek, córki szefa Kakuzawy, która zostaje zamieniona w wielkiego, zmutowanego kartofla przepowiadającego przyszłość. Na sam koniec po prostu odzyskuje dawną postać. Połowę tragizmu, poświecenia bohaterów wcięło zupełnie niepotrzebnie. Generalnie manga miejscami ociera się o genialność, innymi razy przechodzi w prymitywną rzeźnię z elementami porno. Bardzo nierówne dzieło. Ale anime swego czasu mi się nawet spodobało (kiedy Lucy była blisko kogoś, nigdy nie miało się tej pewności, czy nie zabije, była taka nieobliczalna).