Dlaczego Alan musi być taką ci*tą w tym serialu? Rozumiem, że jest to zamierzone i taki ma być serialowy Alan ale
wydaję mi się że odrobina godności, którą mogliby mu dołożyć autorzy nie byłaby zła. Lyndsay wyprawia z nim co
chce, dla Alana choćby się wszystko waliło i paliło najważniejszą rzeczą jest mieszkać w tym domu. Wiem, może
przesadzam ale czasami wręcz czuje obrzydzenie do tego gościa. Gra takiego ogromnego fajtłapę, pozbawionego
choćby krzty honoru, godności i dumy którego w realnym świecie wręcz nie sposób spotkać.
Rozumiem, niech jest taki plastusiowaty ale na Boga! Chociaż odrobinę mniej!!!
Szkoda, że nie ma Charliego ale doskonale zdaję sobie sprawę dlaczego.
Jeśli chodzi o Ashtona to jest wporzo.
PS: rozumiem, ze innym może się podobać taka postać ja natomiast wyrażam tylko własną opinie
Powiem Wam, że ja tez miałem moment zawahania (gdy wprowadzali postać Waldena) wyłączyłem i potem po kilku dniach włączyłem z powrotem i obejrzałem do końca. Serial nie jest taki zły i dalej się go przyjemnie ogląda. Oczywiście to nie jest już to samo co było z Sheenem.