Nie czuję, bo też nie oczekiwałem cudów. Sporo osób liczyło chyba na odcinek wszech czasów, finał w środku sezonu czy coś w tym stylu, więc pewnie będzie wielu rozczarowanych, ale jak dla mnie odcinek bardzo dobry. Zdecydowanie inny niż wszystkie, co dla mnie jest plusem, bo takie jednorazowe odskocznie też są przecież potrzebne i w pewien sposób odświeżające formułę. Przecież sezon to 12 odcinków, 9 godzin, czyli długość powiedzmy pięciu standardowych filmów fabularnych (a nawet w dwugodzinnych filmach nierzadkie są ewidentne zapychacze czasu), więc nie oczekujmy ciągłego postępu fabularnego, masy odkryć na każdym kroku itp. Jedyne, co mi trochę nie pasowało, to umiejscowienie tego odcinka. Bardziej by mi on pasował ze 3-4 tygodnie temu, bo jesteśmy już na półmetku sezonu i raczej powinniśmy wkraczać na główną drogę do finału, a nie błądzić po Nebrasce - dosłownie i w przenośni.
Motyw Jonah jako zabójcy w miarę sensowny, całe szczęście, że to nie on zabił siostrę, bo to już byłoby przegięcie, gdyby tak po prostu nagle ześwirował zupełnie. Ale znów pytanie, dlaczego akurat w tym momencie taka akcja? Wątek z kapelusza moim zdaniem. Za to dobrze, że Deb w końcu natrafiła na jakikolwiek ślad Travisa i jeszcze lepiej, że Quinn na moment przestał zachowywać się jak kompletny frajer. Ciekawie też, jak dalej potoczy się relacja Travis-Gellar i w jaki sposób profesor (w materialnej bądź niematerialnej formie) sam zajmie się wywoływaniem apokalipsy. A tak swoją drogą, to tylko mnie wydaje się, że siostra Travisa coś za często się pojawia, by mogła przeżyć ten sezon?
Szybki numerek Dextera w przydrożnej knajpie? Showtime, wy to tak na serio...? Czy to nie ten sam koleś, który swego czasu głowił się, jakby to wymigać się od partnerskich obowiązków z Ritą? A tak swoją drogą, to Dexter musi mieć naprawdę nieodparty urok, skoro nawet zagadnięcie do obcej laski słowami "Moja matka została zamordowana na moich oczach, gdy miałem trzy lata" pozwala mu zaciągnąć panienkę....eee... na blat. Będzie trzeba wypróbować kiedyś tą metodę ;)
Wydaje mi się że scenarzyści celowo pozwalają mu spędzać czas z siostrą, żeby pokazać że to w gruncie rzeczy dobry człowiek. Dodatkowo fakt, że pokazują ją dość często wskazuje, że odegra ona tym wszystkim ważną rolę. Zły wpływ oraz manipulacje profesora jednak przeważą nad zdrowym rozsądkiem Travisa, on sam zaś będzie musiał znaleźć nową "k*rwę babilońską", a siostra będzie jak znalazł.
Akcja z Jonah według mnie doskonale wpasowuje się w temat Dexa rozważającego o przyszłości. Decyduje się nie zabijac, bo dostrzega w nim potencjalna przyszłośc swojego syna. Podobne refleksje w tym sezonie podejmowane były już wielokrotnie, np. przy okazji Zębowej Wróżki ("To mógłym byc ja w przyszłości"), czy nawet przyjaźń z Bratem Samem ("moze i ja mógłbym znalezc swoja jasną stronę").
Nie dosytu nie ma... Dla mnie odcinek bardzo dobry... Ten motyw z Jonah i jego matką był świetny moim zdaniem... Szkoda mi tylko Brain-a... Travis-Gellar to naprawde może być ciekawe... Ale ten Szybki numerek był mega śmieszny :P.
Zawiedziony, miałem nadzieje że brat będzie miał większy i dłuzszy wpływ na Dextera.
tego utopił tamtego zaciukał widłami, jak tak będzie hulał dexter to w końcu wpadnie, no i nic odkrywczego nie powiem że ten sezon jest o niebo lepszy od poprzedniego, motyw religijny to strzał w dziesiątkę.
A mi się właśnie podoba to, że Brain wrócił ale tylko na jeden odcinek. Wyzwala on w Dex'ie tą jego ciemność i prędzej czy później popełniłby błąd, o ile już tego nie zrobił. Wraca Harry, wraca Dexter kalkulujący na chłodno. Ten odcinek był niezłą odskocznią od głównego wątku tego sezonu i myślę, że to pomysł jak najbardziej trafiony.
http://www.tvline.com/2011/11/dexter-season-6-deb-professor-gellar/
Kolejny wywiad i kolejne zapowiedzi niesamowitych niespodzianek i wielkich twistów niemalże w każdym wątku. Jednak po wielce 'game-changing' powrocie Briana jest dość sceptycznie nastawiony. Najciekawsze chyba z tego wszystkiego jest to, że w przeciwieństwie do poprzedniego sezonu tegoroczny finał 'otworzy więcej drzwi niż zamknie'.
bez spoilerów wy głupki bez szkoły nie kumacie że nie kazdy jeszcze oglądał najnowszy epizod?
lol oto Polska własnie zwłąszcza ta internetowa
Jak nie oglądałeś, to po co tu zaglądasz? I o czym mamy rozmawiać twoim zdaniem w wątku o najnowszym odcinku?
gdybym zarządzał tym grajdołem na kółkach jakim jest filmweb zabronił bym tematów typu "Odcinek taki i taki - wasze opinie". To są chamskie spoilery!
Nie czaje ludzi, którzy w wątku o odcinku narzekają na spoilery wtf? Mam nadzieje że Dexter posprzątał odciski palców z motelu i wyczyścił widły. Odcinek przedni strasznie mi się podobał :)
hmmm zobaczymy bo facet też dobrze tłumaczy i ostatnio dodał napisy po zaledwie kilku godzinach
Nie chcesz spoilerów = nie wchodzisz do tematów nt. danego odcinka. Proste, głuptasku. To tak jakbyś wchodząc do gej baru pluł się, że pełno tam gejów.
nie chodzę w takie miejsca a jeżeli Ty je odwiedzasz - jestem tolerancyjny tylko do mnie się nie przystawiaj
Czego, jeżeli nie spoilerów spodziewałeś się w wątku dyskusyjnym nt. odcinka?!
Porada na przyszłość - nie chcesz spoilerów, nie zaglądaj. Ja ten wątek w boxie widziałem zanim obejrzałem, a otworzyłem go dopiero po obejrzeniu.
glupkiem bez szkoly jestes ty skoro wchodzisz na forum o najnowszym odcinku nie ogladajac go jeszcze!
To ty z każdym kolejnym postem udowadniasz, że to Tobie ogarnięcia i ewentualnie "szkoły" znacznie brakuje. ;] Choćby niekwestionowanie trudna umiejętność stawiania przecinków się kłania. ;] Totalnym debilizmem jest czytanie takich wątków przed obejrzeniem odcinka, chyba oczywiste, że będą spojlery. W jakim celu tu zaglądałeś, skoro nie oglądałeś jeszcze? Bo ciężko to zrozumieć. I płaczesz, że ktoś Ci zabawę zepsuł, a wchodzić tutaj nikt Ci nie kazał. Ja pierdziele, co za dzieciak...
Nie wiem czemu, ale też czuję leciutki niedosyt. Chyba miałam nadzieję, że w tym odcinku będzie większy przełom w sprawie Profesora. Ale cała reszta łącznie z szybkim numerkiem w sklepie bardzo mi się podobała !
odcinek fajny, ale miałam nadzieję, że brian zostanie z nami troszkę dłużej - ja bym go odstawiła od piersi dopiero w 9 odcinku, żeby się chłopaki wyszaleli bo im się należy;) nie musiałby się w każdym epizodku trup gęsto słać, tylko ogólnie nastrój grozy itp. a tak to brzdęk, brzdęk i pozamiatane. ta opcja była dobra, ale za krótka! podobało mi się też pogodzenie się deb z quinnem, oraz tekst deb: "f*ck just isn't enough right now":D
Całkowicie się zgadzam, cudów nie oczekiwałem, ale motyw z Brianem był świetny i żal, że nie przeciągnęli go ze 2 odcinki dłużej, bo klimat grozy jaki wprowadzony został na ten jeden odcinek był iście zajebisty. Fajnie, że sprawa Jonah'a skończyła się tak a nie inaczej, bardzo konkretne i racjonalne rozwiązanie. Mnie zastanawia długopis zabrany przed Dextera, może potem znalezienie go przez kogoś przyczyni się do odkrycia faktu, gdzie był i co robił Dex podczas swego "Time off". Tak jakoś dziwnie kamera pokazała nam wyraźnie treść na nim zawartą. I zgadzam się również, co do teorii na temat siostry, pewnie skończy jako Ku**a Babilońska lub w jakkolwiek inaczej prędzej czy później będzie martwa.
Bardzo podobał mi się ten odcinek. Nie oczekiwałem wielkiego bum, bo to dopiero środek sezonu, także wcale się nie zawiodłem. Ciekawa odskocznia od głównego wątku Doomsday Killera, który w tym odcinku zszedł na dalszy plan. Ja również zawiodłem się trochę na tym, że postać Briana wprowadzona została tylko do tego odcinka. Bardzo podobał mi się ten motyw i cała podróż do Nebraski, dlatego szkoda, że nie zarezerwowali tej postaci na co najmniej 3 odcinki. "Numerek" w barze rozśmieszył mnie i ten tekst Dextera na który poderwał tą laskę. Trochę to nie podobne do niego zważywszy na to, jak Dexter unikał wcześniej wszelkich stosunków. Wątek z Jonahem także zaliczam na plus. Nie przypuszczałem takiego rozwiązania jakie zaserwowali nam scenarzyści. To całe morderstwo matki i siostry w ogóle nie odzwierciedlało tego, co działo się w 4 sezonie. Syn, który potępiał i nienawidził ojca, nagle zaczyna postępować jak on? Trochę nielogiczne. Ale rozwiązanie tego wątku bardzo mi się podobało i było już całkiem sensowne. Ciekawe jak dalej rozwinie się wątek Gellar-Travis. Jak już było wspominane wcześniej, ja także uważam, że siostra Travisa będzie jeszcze miała duży udział pod koniec. Za często się pojawia, żeby jej osoba nie miała żadnego wpływu na główny wątek. Przynajmniej ja tak sądzę. Chociaż scenarzyści już mnie parę razy zaskakiwali, także i teraz mam nadzieję, że tak będzie. W każdym razie 6 sezon na pewno zmierza w bardzo dobrym kierunku po słabej 5 serii i już jest na pewno od niej lepszy. Zobaczymy jak akcja dalej się rozwinie, bo trailer kolejnego odcinka także zapowiada się bardzo dobrze.
Tak wszyscy psioczą na poprzedni sezon, że aż sobie postanowiłem przypomnieć, o czym dokładnie były poszczególne odcinki i doszedłem do wniosku, że obecny sezon wcale nie jest tak wyraźnie lepszy. Racja, początek obecnej serii był lepszy niż odpowiadające mu odcinki z zeszłego roku, ale już od półmetka poprzedni sezon poszedł mocno w górę (może z wyjątkiem samej końcówki). Z kolei w tym roku serial zdaje się nie przyspieszać i to mnie martwi. W zeszłym roku akcja nabrała tempa wraz z szóstym odcinkiem (z jedną z moich ulubionych scen w całym serialu http://www.youtube.com/watch?v=G7zqEsb-tdI ), a tymczasem obecnie jesteśmy już po siedmiu epizodach, a tymczasem scenarzyści serwują nam jakieś jednoodcinkowe wyskoki, które nie posuwają akcji do przodu.
A teraz pytanie wymagające szybkiej odpowiedzi - proszę! Są już napisy M-sainta do 7 odcinka?
Poprzedni sezon był po prostu czasem wypełniony takimi absurdami, że aż szkoda pisać. Przykładem jest wątek Santa Muerte, który w połowie sezonu po prostu został porzucony. Jeden z braci zginął od postrzału, a co z drugim? Scenarzyści kompletnie olali ten wątek pozostawiając nie do końca wyjaśnionym. Główny wątek piątego sezonu z tymi kobietami w beczkach również niezbyt mnie zaciekawił. Ale to tylko moje subiektywne zdanie. W poprzednim sezonie akcja rzeczywiście posuwała się trochę szybciej do przodu, ale to nie musi oznaczać, że 6 sezon jest słabszy z powodu takich odcinków, jak ten dzisiejszy. W 4 sezonie prawdziwa akcja tak naprawdę zaczęła się dopiero od 9 odcinka, a ta seria, jak dla mnie, jest tylko gorsza od pierwszej. Po za tym wątek religijny dużo bardziej mi się podoba i mnie zaciekawił, aniżeli ten z kobietami w beczkach. Do końca sezonu pozostało jeszcze 5 odcinków, także wierzę, że akcja jeszcze ruszy do przodu.
@Niekompatybilna90, napisów od MSainta jeszcze nie ma do tego odcinka. Powinny być jutro około 20-21, jak co tydzień
A dla mnie genialny powrót do świetnych motywów z dwóch najlepszych sezonów, Brian - sezon 1 i Trinity - sezon 4. Muzyka, gdy Dexter dowiaduje się o tym, że Trinity znów zabił i cała reszta. Po prostu genialne. Naprawdę dobry sezon, a i wątek religijny pewnie ruszy do przodu jeszcze bardziej.
Mnie przeszkadza przede wszystkim to, że główny wątek zupełnie się nie rozwija. Dopiero w ostatnim odcinku Travis postawił się zdecydowanie Gellarowi, ale przez połowę sezonu ich konwersacje były bliźniaczo do siebie podobne i strasznie miałkie, co tydzień mieliśmy rozmowę typu:
- Travis, zrób to i to
- Profesorze, czy to aby właściwe?
- Czy Bóg mógłby się mylić?! Nie wydaje mi się! Zostałeś wybrany, więc rób co masz robić, albo zostaniesz zgładzony!
- OK, w takim razie już się robi :(
Po trailerze 'Nebraski' ludzie na forum imdb zaczęli obstawiać, że odpowiedzią Gellara na słowa Travisa ("I'm done") będzie: "Are you done with god?! I don't think so!". Mówię to w sensie żartu, ale obrazuje to w jakiś sposób, jak schematyczne i przewidywalne były zachowania tej dwójki. Mam nadzieje, że z tego buntu Travisa coś wreszcie wyniknie.
Te rozmowy Travisa z Gellarem rzeczywiście były bardzo do siebie podobne, chociaż ja nie zwracałem na to takiej uwagi. Natomiast to, że Travis w końcu się postawił Gellarowi może rokować rozwinięcie głównego wątku. Trailer 8 odcinka wskazuje na to, że akcja powinna ruszyć do przodu z Marshallem i Gellarem. Chociaż już wiele razy było tak, że trailer rewelacyjny, a odcinek niestety przeciętny (np. 5x04). Trzeba tydzień czekać i wtedy się przekonamy.
Ja naprawdę nie ogarniam, jak szajkę gwałcicieli można nazwać bardziej absurdalną niż Trinitiego albo tych dwóch żałosnych religijnych pajaców... Dla mnie TEN sezon to szczyt kiczu i absurdu. Do tego tandetne dialogi i sztucznie zachowujące się postacie.
Ale to moja prywatna, wysoce subiektywna opinia i - jak widzę - dość niepopularna wśród gawiedzi, stąd wnioskuję, że raczej nie ma nadziei na poprawę...
a 5 sezon nie byl absurdalny, wypelniony po brzegi kiczem, z tandentymi dialogami i stucznymi postaciami(lumen-wtf)? aha
sredni ten sezon narazie. takie 6/10 dam
Nie był. Moim zdaniem. W przeciwieństwie do sezonu 4, który mnie totalnie irytował i męczył i 6, który wywołuje co najwyżej uśmieszek politowania.
Ej ej, pisałeś przecież w swoim pierwszym poście w tym temacie, że takie trochę "puste" odcinki Ci nie przeszkadzają a nawet są potrzebne, a parę postów późnej twierdzisz że to wyskok? Trochę nie rozumiem czy w końcu Ci się podobało czy nie - samo na pewno przyznasz że to nieco sprzeczne wypowiedzi.
Odcinek, mimo pozornej banalności, bardzo mi się podobał. Też liczę na to, że siostra Travisa odegra jakąś ważną rolę - skoro Gellar jest zdolny do zakradania się do ich domu, to na pewno jest w stanie porwać ją i użyć jako wabika na Marshalla.
Także bardzo żałuję, że nie będzie już Briana. Niesamowicie podobało mi się to, jaki wpływ miał na Dexa. Z czasem zaczął być trochę namolny, jednak podobało mi się to, że tak jak każdy w serialu przechodzi jakąś zmianę, tak Brian zostaje taki sam niezależnie od sytuacji. Naprawdę, mimo że to tylko jeden odcinek, to Camargo spisał się świetnie i nie miałabym nic przeciwko zamianie Harry'ego na Briana, co oczywiście byłoby katastrofą dla Dexa :)
Co do tego mistrzowskiego podrywu (do męskiej części publiczności: lepsze mówienie o zamordowanej matce niż walnięcie klasykiem typu "bardzo bolało jak spadałaś z nieba, aniołku?" :P) i tych zarzutów wobec seksu: wtedy "kierował" nim Brian, praktycznie wszystko co robił było pod jego wpływem. Jak wiadomo Rudy nie należał to jakichś szczególnie cnotliwych, więc nie widzę problemu. Przecież w normalnym życiu Dexter także nie zabiłby nikogo w sumie niewinnego widłami, tak samo z numerkiem w sklepie.
A akcja moim zdaniem naprawdę nieźle ruszyła do przodu: zaczęto namierzać Travisa, na pewno pojawi się jeszcze ta uwolniona ofiara, planowane jest kolejne morderstwo, nastąpił realny rozłam w duecie, Dexter zabrał długopis, który może jakoś naprowadzić np. Debrę czy Jamie (faktycznie, za długo było to pokazywane), zostawił przy życiu Jonaha, który wie kim jest Dex, wreszcie - Debra z Quinnem jakoś naprawili relacje. Nie wiem czego jeszcze oczekiwać po jednym odcinku. Może ten praktykant odegra jakąś rolę? Mam nadzieję, bo po prostu nakłada się zbyt wiele wątków, żeby wszystko skończyło się mega szczęśliwie.
Tak jak napisałem w pierwszym poście - sama idea tego typu epizodów-odskoczni jest w porządku, ale moim zdaniem to raczej materiał na początek sezonu. Wątek z tym dziadkiem mordercą był bardzo fajny i mnie nie raził, bo był to bodajże trzeci odcinek, więc ok, ale przy siódmym oczekiwałbym już skupienia się na głównym wątku, zwłaszcza że jak dotąd traktowany był zdecydowanie po macoszemu i większość uwagi skupiała się na rozterkach Dextera. Mam nadzieję, że teraz kiedy kiedy Dex poprzerabiał wszystkie swoje stany duchowe na wszelkie możliwe sposoby (zaczął jako nowonaładowany i żądny krwi, potem Sam go trochę "rozjaśnił", następnie znów skierował się za sprawą Briana w stronę ciemności, a na końcu wrócił do ojca - chociaż wcale bym się nie zdziwił, gdyby w tym sezonie zatoczył jeszcze pełne koło ze dwa razy), weźmiemy w końcu w obroty DDK, bo jak dotąd z narożnika Travisa i Gellara wieje nudą. To bardzo subiektywna sprawa, ale osobiście bardziej zainteresowany byłem jak dotąd stażystami Masuki niż Wielkimi Złymi. Chociaż na dobrą sprawę to świadczy o tym, że serial ma w sobie jeszcze sporo życia, skoro wciąga i interesuje, mimo że główny (albo raczej teoretycznie główny) wątek jak dotąd leży i kwiczy, przynajmniej w moim odczuciu.
Z drugiej strony patrząc to umieszczenie takiego epizodu na początku serii też nie jest zbyt fortunne - z czysto marketingowego punktu widzenia. Konkurencja jest ogromna i te pierwsze odcinki muszą być emocjonujące, żeby Amerykanie usadzili swoje tłuste dupska przed telewizorem w następnym tygodniu. Ja to widzę tak: na początku trochę "kupują" publikę, a skoro 6. sezon przyjął się dosyć entuzjastycznie, to mogą sobie pozwolić na lekkie spuszczenie z tonu w następnych odcinkach. Zresztą, nie wygląda na to żeby kolejne odcinki miały być takie same - jeśli mają być napakowane akcją kosztem tego jednego epizodu to chyba jestem w stanie to znieść :) Oczywiście rozumiem Twój punkt widzenia i sama zastanawiam się czy umiejscowienie faktycznie jest dobre - wypadałoby teraz obejrzeć 7. odcinki poprzednich sezonów i porównać jak wtedy było z akcją :)
Moim zdaniem największym błędem w tym duecie nie jest fabuła (która jest zbyt wolno nakręcana, fakt), lecz aktorzy. Nie wiem kto jest odpowiedzialny za casting, ale o ile Hanksa znoszę i widać że się rozkręcił, tak Olmos jest dla mnie totalnie bezpłciowy. Po prostu ciężko mi się na niego patrzy. Czy naprawdę nie było osoby, która wzbudzałaby autentyczny strach, jakieś emocje? Myślę tu głównie o tym, jak odbierałam Trinity'ego - nie wierzę, że tylko Lithgow potrafi przekonująco zagrać niebezpiecznego mordercę.
Fabularnie ciągnie wszystko do góry Hanks, a raczej Travis. Jego wątpliwości, rozterki - bardzo mi się to podoba i cieszę się, że jest mu poświęcone coraz więcej czasu. Mam nadzieję, że przyszłe odcinki będą jeszcze bardziej travisowe, poznamy jego inne oblicze albo coś w tym stylu.
Zresztą, w promo widać dokładnie że kolejne morderstwo to kwestia czasu - jeśli teraz wątek główny nie ruszy z kopyta to będę miała ogromne wątpliwości co to końcówki sezonu...
Bo i poprzedni sezon, wbrew temu co się na forum (obecnie) wypisuje, jakkolwiek niewolny od błędów, - trzymał poziom: rozkręcał się emocjonująco (znakomite były epizody 6-11), miał ciekawą dramaturgicznie, dobrze pomyślaną relację Dexter-Lumen, efektownego głównego antagonistę bohatera i, niestety, rozczarowujący, bo nierówny, pełen luk finał. Niemniej, całe te obecne narzekanie na piąty sezon (moim zdaniem lepszy od szóstego, przynajmniej póki co) to jakaś zbiorowa amnezja powstała na skutek rozczarowania finałem - rok temu o tej porze komentarze wyglądały zupełnie inaczej. Fajnie, że przynajmniej część widzów wciąż o tym pamięta.
Też zwróciłam uwagę na ten długopis ;) i na sąsiadkę Jonah, która widziała jak Dexter wybiega z jego domu. Mam nadzieję, że będzie jakiś ciąg dalszy tego wątku i te niedopowiedzenia to celowy zabieg,a nie niedopatrzenie scenarzystów. Podobnie z koncepcją o nierealności postaci profesora. Jeżeli różnymi scenami pokazanymi w zapowiedzi do następnego odcinka chcą zmylić widzów to ok. Jeżeli okaże się, że profesor ma bardziej "materialną" postać to trochę mnie zawiodą.
Co do tego odcinka mam mieszane uczucia. Widzę zamysł scenarzystów, ale takie strzelanie byle gdzie jadąc szybko samochodem i szybki sex na zapleczu sklepu był dla mnie zbyt dużą kondensacją chwilowej przemiany Dextera. Wszystko ograniczyło się do 1 odcinka, trzeba więc było wyraźnie tą "przemianę" pokazać. I niestety kiepsko to wyszło, bardzo płytko. Nieco lepiej od strony oszczędzenia Jonah, ale później powrót Harrego to znowu zbyt oczywisty sposób na przekazanie głębszej refleksji.
Buka - też czuję, że siostra Travisa nie ma większych szans na przetrwanie do końca sezonu :p
A ja lekki niedosyt czuję - zwłaszcza dlatego że tak szybko został zwinięty wątek z Brianem. Dexter ot tak uporał się z pogłębiającym mrokiem...? "Od teraz będę już dobrym serial killerem" błeeee...
Harry jest mentorem Dextera przez całe jego życie. Brian pojawiał się w jego głowie przez jakieś 4 odcinki, wprowadzając (jak się okazuje) chwilowy ferment. Jak myślisz, kto ma większą władzę nad jego umysłem? Ojciec reprezentujący jakieś tam dobro, który prowadził go przez cały czas, czy może brat, który jest jedynie chwilową fascynacją, a nie kimś w rodzaju autorytetu?
Oczywiście masz rację. Jednak wraz z kolejnymi sezonami dowiadujemy się że Harry stworzył kodeks nie tylko dla Dextera ale również dla siebie (wykorzystywał potrzeby Dextera aby sięgnąć tam gdzie jego władza policyjna się skończyła) Z Brianem, pomimo krótkiej jego obecności w życiu Dexa łączyło, go o wiele więcej. Z pewnością było to coś więcej niż wyłącznie fascynacja. Brian miał dużą siłę sprawczą aby przeciągnąć naszego bohatera na swoją ścieżkę (zabijasz kiedy masz na to ochotę). A tak na marginesie ciężko mówić o Harrym że reprezentuje dobro skoro nauczył Dextera wyłącznie tego jak zabijać po cichu, aby ten mógł przetrwać. W toku kolejnych sezonów widzimy dopiero jak bardzo ubogi był kodeks Harrego i jak niewiele przewidział. Po prostu wydaje mi się że za szybko została rozwiązana wewnętrzna walka Dextera z Dark Passengerem.
Nie jest dobry bo nauczyl go zabijac po cichu.. hmm.. A co miał zrobic? Wiesz, jesli mowisz ze "nie jest dobry" dlatego ze go nauczyl zabijac (co jest zakazane na podstawie smiesznych religii i prawa) jednak prawo nie jest doskonale. Jesli uczyl go zabijac zlych ludzi, takich ktorzy na to zasluzyli zamiast zwykłych Janów Kowalskich to nazwiesz Harrego zlym czlowiekiem? Harry nie chcial tego dla Dexa, ale sadzil ze ze skrzywieniem jego syna nie da sie juz nic zrobic, ale kochal go i chcial aby zył, wiec musial mu pomoc tak aby nie skonczyl na krzesle ale tez zeby nie byl zlym do szpiku kosci morderca. Sa takie sytuacje gdzie nie da sie postapic w 100% poprawnie moralnie, i trzeba wybrac mniejsze zlo, a wtedy mysle ze mozna je nazwac dobrem :) Bo spojrzmy prawdzie w oczy, czy usuniecie zagrozenia jakim sa brutalni mordercy jest złym uczynkiem? Tylko dlatego ze mowi tak wytyczone prawo i lolreligia? Coz ja raczej jestem racjonalista i popieram usuwanie jednostek ktore stanowia zagrozenie dla normalnych ludzi :P
"zeby nie byl zlym do szpiku kosci morderca" na jakiej podstawie mam to oceniać? wiemy że Dexter jest seryjnym mordercą pozbawionym uczuć a nagle robi się z niego pełen empatii gość. Wiadomo że Harry stworzył kodeks wyłącznie po to aby Dexter mógł przetrwać. Ale o ile dobrze pamiętamy nawet Harrego przerosło to co robił jego syn (scena, w której Harry wymiotuje na widok zwłok oprawianych przez Dextera). Dexter w pewnym sensie był dla Harrego też wygodnym narzędziem dla wymierzania samozwańczej sprawiedliwości. Oczywiście prawo i religia nie w każdej sytuacji znajdą zastosowanie - jak ktoś mądrze powiedział, "te dwa filary istnieją po to aby motłoch trzymać na krótkiej smyczy".
"Coz ja raczej jestem racjonalista i popieram usuwanie jednostek ktore stanowia zagrozenie dla normalnych ludzi"
Warto pamiętać o tym że te jednostki stanowiące zagrożenie podlegają wyłącznie subiektywnej ocenie, może za niedługo takimi jednostkami będą ludzie wypowiadający się na podobnych forach. Co wtedy odpowiesz podobnemu sobie racjonaliście? Jak dla mnie za mali jesteśmy żeby interpretować działanie drugiego człowieka i decydować o jego życiu. Nie ma czegoś takiego jak mniejsze zło - są wyłącznie pewne decyzje których konsekwencje przynoszą nam moralne i duchowe straty bądź zyski. Jednak konsekwencji takich nikt z nas do końca nie jest w stanie przewidzieć. Harry wskazał Dexterowi drogę, co nie oznacza, że będzie się jej kurczowo trzymał - robi to co niezbędne aby zaspokoić swoje potrzeby i przetrwać. Każdy z nas robi codziennie dokładnie to samo.
Dlatego napisałam jakieś tam dobro :) Wiem, że to kwestia absolutnie subiektywna i to praktycznie clou całego serialu - ocena czy nauki Harry'ego były dobrem, czy nie. Patrząc z perspektywy Dextera to czynił on dobro: nauczył go przecież jak przetrwać, swoimi zasadami "podarował" mu życie. Kodeks przewidział niewiele, ale moim zdaniem to właśnie jego prostota jest pomocna (szczególnie uwidacznia się na początku serialu). Wyrafinowane wskazówki nie byłyby dobre dla człowieka o moralności finezyjnej niczym kloc drewna. Dexter i tak był dosyć niesfornym uczniem i zaskoczył Harry'ego - miał rodzinę, jest ojcem, żyje w niemal doskonałym ukryciu i można powiedzieć że jest mistrzem w swoim fachu ;) Morgan zmarł przecież dosyć wcześnie i zwyczajnie nie mógł przewidzieć jak potoczy się życie syna za 10-15 lat, tym bardziej że chyba niezbyt wierzył że do tego czasu Dex będzie żył.
Brian owszem, był silny, ale nie bez znaczenia jest sama psychika Dexa. Latami był powściągliwy, musiał się powstrzymywać mimo że chętnie zabijałby tu i teraz. Pojawienie się Briana było dla niego ważne i w pewien sposób potrzebne, nawet po prostu do tego żeby się wyszaleć. Skoro sezon jest o religii, to myślę, że można znaleźć analogię: są osoby, które wierzą gorliwie przez całe swoje życie, lecz przychodzi pewien (nawet niezbyt istotny) moment i zaczynają zastanawiać się nad swoją wiarą, mieć wątpliwości. Potem jednak obserwują wydarzenia w swoim życiu i dochodzą do wniosku, że Bóg jest dobry itp. Chodzi mi o to, że tak jak wierzący może mieć kryzys wiary w swojego Boga, tak Dexter miał mały kryzys w związku z Harrym, ale i całym światłem w sobie.
Podobnie jak Dawid uważam, że istnieje coś takiego jak mniejsze zło i to idealnie pasuje do relacji Harry-Dexter. Zobacz, praktycznie każde wyjście nie jest z moralnego punktu widzenia dobre, bo albo Dexter jest zostawiony sam sobie i morduje niewinnych (kończy na krześle el.), albo zabija morderców (i tym samym jak widać może żyć w miarę bezpiecznie). Oczywiście można teraz stwierdzać, że zabicie kogokolwiek to zło itp., ale Dextera zwyczajnie nie da się wyleczyć.
Ciężko walczyć z argumentem o niebezpiecznej jednostce, bo wg mnie obaj macie rację. Z jednej strony sama mam ochotę zatłuc kolesia, który zabija swoją babcię dla 20 złotych, z drugiej zaś strony gloryfikacja morderstw chyba nigdy nie obróci się w nic dobrego.
Zacznę od motywu religii - pojawiają się Sam i Brian czyli dwie oponujące siły: dobra i zła, z których każda chce przeciągnąć Dextera na swoją stronę (miałam wręcz skojarzenia że niczym kreskówkowi aniołek i diabełek siedzą na ramionach Dexa i mu psioczą do ucha ;) Odcinek ten oceniłam jako słaby, ponieważ pojawił się kulminacyjny moment w życiu Dextera, który scenarzyści pospiesznie wyłożyli na ławę i zamknęli. Szkoda.
Sam widział w Dex światło, co oznaczało nadzieję na to, że może zmienić swoje życie a Brian to Dark Passenger w najgorszym wydaniu, który chce aby Dexter uległ zwierzęcym instynktom.
Dexter wybrał drogę środka (zabił mordercę Sama i jednocześnie zrezygnował z zabicia Jonah). Czyli powrócił do Kodeksu jednocześnie dopisując swoim życiem do niego kilka podpunktów.
No ale żeby rozpatrywać cały serial pod kątem jakiejkolwiek moralności... hmmm
Powiem tak: inaczej mi się go oglądało na początku (dobrych parę lat temu) a inaczej patrzę na niego teraz siedzi w pokoju obok śpi kilkumiesięczny maluszek ;) Myślę, że sama idea serialu jest lekkim przydepnięciem moralności, dlatego ten dział zostawiłabym w spokoju.
O, nie wiedziałam że jesteś dziewczyną, jakoś mi umknęło :)
Ja miałam tak samo - brakowało mi tylko słów aby to jakoś opisać. Do tego ciągły czarny (no, może i czerwony) ubiór. Z tego co pamiętam to Sama ubierali na biało. Ja także wolałabym, żeby akcja z Brianem rozciągnęła się na parę odcinków. Jednak z drugiej strony staram się patrzeć optymistycznie: skoro musieli w jednym odcinku upchnąć tak ważny wątek, to znaczy że kolejne odcinki są zbyt ważne w sensie wydarzeń, żeby móc sobie pozwolić na dłuższe sceny z Brianem. Sorry, za tak zawiłą myśl, ale na pewno wiesz o co mi chodzi :)
Wiesz, może ta moralność to nie dotyczy stricte serialu - w sumie jakiekolwiek rozterki pojawiają się raczej okresowo i nie są główną osią serialu. Mi jednak chodzi o to, że o ile Dexter nie zastanawia się nad sensem swoich czynów, tak widzowie ciągle biją się z myślami. Wydaje się, że mordercy to bezduszni ludzie z którymi nie chcemy mieć nic wspólnego i uważamy (przynajmniej niektórzy), że zasługują na śmierć. Odnieśmy jednak te słowa do Dextera i już się robi trochę przykro, bo przecież jest taki sam jak inni zabójcy, a jednak go lubimy :)
Oj, maluszek, dobrze że śpi a nie płacze :)