Lojalnie ostrzegam, jesli ktoś chce zacząć to oglądać, to tylko w oryginale. Polskie tłumaczenie jest masakryczne. Połowa żartów ucieka, jak chociaż najczęsciej wykorzystywana tutaj zabawa słowami Bucket - Bouquet (kto wymyślił wersję "Bukiet - Żakiet", powinien obrabiać pańsczyznę na Kaukazie). Naprawdę nie warto sobie psuć serialu. Zwłaszcza, ze Patricia Routledge mówi pięknie i wyraźnie, więc nie ma problemów ze zrozumieniem nawet gdy się tak sobie zna angielski (ja mówię naprawdę średnio i rozumiałam ją znakomicie, w dodatku przyswajałam sobie nieświadomie mnóstwo róznych zwrotów, słów itp ;)).
Nawiasem mówiąc, chyba nauczyciele też to zauważyli, bo rozmawiając z przyjaciółmi zauwazyłam, ze sporo osób uczyło się na tym serialu angielskiego ;).Ciekawa jestem, ile jeszcze ludzi zawdzięcza swoją "pronounciation" Patricii Routledge :D?
Ba... w tym problem, że - niezależnie od koszmarnego rzeczywiście tłumaczenia - wiele idiomów jest nie do przetłumaczenia, zwłaszcza w zwięzłej formie, bez rozwinięcia kontekstu. Podobnie jak subtelna gra słów, polegająca na podobieństwie wyrazów - gdzie w języku innym, niż oryginał, taka operacja nie ma sensu. Więc co tu zrobić z tą Hiacyntą - Wiadro? Dla widza polskiego różnica między Bukiet jest zbyt duża i nie wywoła efektu komicznego, tylko zdziwienie. Z innymi tego typu żartami językowymi będzie podobnie. Nie wszystko da się przetłumaczyć dosłownie.
Niby tak, ale zawsze można wymyślić jakiś zabawniejszy substytut. Znalezienie innego wyrazu który po polsku oddawałby takie podobieństwo nie jest przecież trudne. I wyszłoby coś w rodzaju Żur pisanego przez Jour albo Mucha wymawianego jako Mucza. Moze niezbyt imponujące, ale w trzy minuty więcej nie wymyślę - a zawodowy tłumacz w tydzień stworzy całą listę :). Wiem, ze trochę to pomysł rodem z Łozińskiego, ale ostatenie tłumaczone były (dość dziwnie zresztą) niektóre nazwiska np chłopaków Róży, więc coś na rzeczy jest (np. nazwisko brzmiące chyba Helliwell (nie pamiętam dokładnie) przełożono jako "Piekielniak", co brzmi niczym więzienna ksywa, jakby nie mozna było zrobić z niego Piekielnickiego ;)). Już nie mówię o tym, że mnie, osobie o przeciętnej znajomości angielskiego, udało się wysłyszeć zdania, których w ogóle nie przetłumaczono (po prostu zniknęły!). Stokrota to przecież jest Gocha :)
Swoją drogą, to zabawne, że wszystkie siostry noszą imiona kwiatów, gdyby faktycznie nazywały się Bouquet to byłoby urocze :D
Polecam wybitny inaczej "przekład" genialnego serialu autorstwa Jennifer Saunders - Absolutely Fabulous. Pozdrawiam.
mi się nawet tłumaczenie podoba, faktycznie nie jest może ono dokładne, ale nie da się dobrze tego przetłumaczyć, więc przetłumaczyli po swojemu, zabawnie im wyszło :-)
Cały żart z nazwiskiem Hiacynty polega na tym, że wymawia ona swoje pospolicie brzmiące Bucket (wiadro, kubeł) w taki sposób, by brzmiało jak zapożyczone z francuskiego Bouquet, czyli brzmiące szlachetniej. Gdybym tłumaczył ten serial, poradziłbym sobie z tym następująco: nazwisko "Kubeł" byłoby uporczywie wymawiane przez Hiacyntę jako /Ku'bę/, brzmiące arystokratycznie i po francusku.
Poza tym tłumaczenie razi brakiem konsekwencji - 3 z 4 sióstr mają imiona kwiatów, a ta z mercedesem i miejscem na kucyka nazywa się Wioletta. Chociaż Violet, to fiołek i imię Wioletta jest w rzeczywistości od-kwiatowe, to jednak polscy widzowie raczej z kwiatem go nie kojarzą. Trudno wyobrazić sobie polskie imię "Fiołek", ale można było je zatem zrekompensować innym kwiatowym imieniem (np. Liliana, Rozalia itp).
Brak konsekwencji razi też w tłumaczeniu innych nazwisk, np nazwisk chłopaków Róży. Raz tłumaczone, raz nie.
Rzeczywiście najlepiej oglądać oryginał, ale ja, chociaż jestem anglistą, muszę oglądać z lektorem, bo rodzinka zawsze się dosiada:)
Twój pomysł z nazwiskiem Hiacynty genialny, bo spójny i zrozumiały, czego nie można powiedzieć o tym ...żakiecie - ja w ogóle nie czaiłam o co [konkretnie] chodzi.
Ależ ZAKIETOWA jest świetnym rozwiązaniem.
Wiadmo, że po angielsku "bucket" znaczy wiadro, ale po polsku nie dało się mówić: "To pani wiad... bukiet". Bez sensu.
Polacy wybrnęli z tego impasu po mistrzowsku. Pani Ża...Bukiet - to jest żart! Tu przejęzyczenie działa!
"Lizka" zamiast "Elizabeth"
"Stokrota" zamiast "Stokrotka"
No i oczywiście "Powolniak" - cudne!