Właśnie skończyłem oglądać serial Californication, który oglądałem od marca do lipca. Oto moje oceny za poszczególne sezony:
I - 7.5 Naprawdę dobry sezon.
II - 7.41 Naprawdę dobry sezon, lecz z niewykorzystanym potencjałem.
III - 7.5 Kawał dobrego sezonu.
IV - 6.33 Całkiem niezły.
V - 6.83 Powrót do starego dobrego Californication, ale czegoś brakło.
VI - 6.5 Całkiem niezły 6 sezon, lecz powtarzalność.. stare triki które działały kiedyś, nie działają tak dobrze po 5 sezonach.
Po zsumowaniu ocen za poszczególne sezony ocena dla serialu wyniosła - 7.01, z którą w zupełności się zgadzam. Dobry serial z maleńkim plusikiem, który nadawał smaku przy ciekawych momentach serialu.
Z zaciekawieniem spoglądam na sezon 7..
Zawsze miałem takie przeczucie, że twórczość należy krytykować, analizować i komentować stosując matematykę szkoły podstawowej. Ja bym jeszcze dodał wykres.
Pomijając średnią za 5 sezon ( WTF "6, 83" xD ), to tak chyba anleży oceniać seriale- nie ogólnie, sumując wszystkie sezony, a właśnie każdy z osobna, gdyż mało który serial trzyma równy poziom przez cały czas. Hawk.
Ja po prostu poważnie wątpię w numerkowe oceny, a tutaj tylko się w tym utwierdziłem - 2 miejsca po przecinku? XD
Zajebiste te oceny. A czemu nie dałeś do 8 miejsca po przecinku? Najlepiej ocen każdy odcinek z osobna np. odcinek 8 I sezonu miałby powiedzmy 7,19874576 a odcinek 9 sezonu 7,19874577.
Nie żaden hejters ;) Tylko takie oceny wyglądają śmiesznie. Może podaj dokładnie czym się kierowałeś oceniając? Za co ile pkt dawałeś lub odejmowałeś. Podając tak dokładne oceny, powinieneś mieć naprawdę dobrze rozbudowany system oceniania. ;)
Oceniałem każdy odcinek z osobna. Zapisując na telefonie zmieniającą się średnią sezonów. Podchodziłem do odcinka bez emocji, co obejrzę tak ocenię. Kiedy w danym odcinku pojawiały się różne imprezy, bądź zabawne sytuacje np. s02e02 - "The Great Ashby", s03e08 - "The Apartament; przyznałem 10 gwiazdek co dla mnie adekwatne jest do oceny 'arcydzieło'. Natomiast szczególnie źle mi się kreują odcinki kiedy opisywane było co było wcześniej, co się działo jak Hank był młodszy, szczególnie nudne wypadły dla mnie odcinki s02e08,09. A w późniejszych sezonach zwracałem uwagę na powtarzalność, styl na "Modę na sukces" - tj. Hank rozstaje się z Karen, Hank znowu jest z Karen.. Liczę na to, że Kapinos jeszcze mocniej uwydatni postać Charlie'ego Runkle'a. Jak dla mnie najbardziej dynamiczna postać serialu. Z sezonu na sezon coraz lepszy. Widać, że Evan'owi w "Showtime" się nie nudzi i lubi to co robi.
Ot, cały "przepis". Działaj według gustu i sprawiedliwie oceniaj odcinki.
Ciekawy sposób na ocenianie, ale z reguły jeszcze ocenie podlega gra aktorska, błędy, soundtrack itd.
To było dla mnie dopełnienie. Tło. I wpływało tylko na ocenę ogólną. Nie mam wiele zarzutów wobec "Cali" Serial jest robiony dobrze, jak na te niecałe pół godzinki. Szału nie ma, dupy nie urywa, ale jednocześnie nie plami się złym. Poza tym jest bardzo odważny. Wiemy bardzo dobrze, że na umór przelewają się tam narkotyki, alkohol, seks i przekleństwa. Ale w trakcie tych 6 sezonów. Twórcy trochę się pogubili. Za dużo odcinków na zbyt mały bagaż fabularny. "Cali" się nie rozwija, idzie naprzód tą samą drogą. Hank i jego perypetie. A odcinków przybywa. Inaczej jest np. z "Grą o tron" serial z odcinka na odcinek jest coraz bardziej rozbudowany. Rośnie liczba odcinków, rośnie liczba wątków. Aż za bardzo. Aleee.. to temat na inne forum. Tak, czy owak, tak to się w moim rozumowaniu przedstawia.
Wiesz, jak oglądałeś sezon po sezonie, to mogłeś odczuć powtarzalność. Normalnie ogląda się sezon na rok, więc człowiek zdarzy zatęsknić za utartymi żartami. Dla mnie sezon 7 był świetny, szczególnie te relacje ojciec-córka.
Jakie tam szczególne relacje były? To co zwykle, tyle, że w innym wydaniu. Ale przyznasz, że w pewnym momencie zejścia i rozstania Karen i Hank'a zaczęły nudzić, jeśli nie wprawiały w pewne już zażenowanie..
Fakt, te relacje między Hankiem a Karen przypominały już lekko telenowelę. Karen jest zazdrosna o kobiety Hanka, ale przecież nie są razem.