W zadnym innym serialu nie widzialem tak rzetelnie przeprowadzonego zwiazku przyczynowo-skutkowego. Kazda decyzja pociaga za soba konsekwencje. Jest to lancuch niezliczonych zaleznosci, ktore ukladaja sie w calosc i maja wplyw na losy bohaterow.
SPOILERY
Apogeum przezylismy przy okazji smierci dziewczyny Jessiego. Walter mogl jej smierci zaradzic, ale po raz kolejny obral zla droge, ktora w tamtym momencie wydawala mu sie latwiejsza. Chcial chronic Jessiego i poprzez tragedie i traume zmusic go do porzucenia narkotykow. Wybral najgorzej jak mogl, co pociagnelo za soba lawine zdarzen. Jessie stal sie cyniczny i sam coraz bardziej zaczal pograzac sie w mroku z powodu straty ukochanej. Smierc dziewczyny zniszczyla zycie jej ojca, ktory doprowadzil do katastrofy lotniczej. Zginelo mnostwo ludzi. Gdyby Walter nie dopuscil do tego by dziewczyna zadlawila sie wymiocinami (lezac nieprzytomna na plecach) nie uruchomilby sie destrukcyjny dla wszystkich proces. Za smierc dziewczyny obwiniali sie jej ojciec, Walt i Jessi. U kazdego z nich ta tragedia spowodowala nieodwracalne rany.
Spirala zaleznosci sie nakreca, ale wszystko idzie w zla strone. Smierc Walta w wyniku choroby nowotworowej bylaby ciosem dla jego rodziny, ale poza tym nikt wiecej by nie ucierpial a zycie toczyloby sie dalej. Tymczasem gina kolejni ludzie, mnostwo ludzi i zgina nastepni, tylko dlatego, ze Walt zyje. Pomijam juz konsekwencje produkcji i rozprowadzania tak wielkiej ilosci narkotykow - setki, jesli nie tysiace ludzi ucierpi na tym, poprzez narkotykowe uzaleznienia lub uzaleznienia swoich bliskich. Do tego dzialalnosc karteli handlujacych tym towarem, przemoc, liczne zbrodnie.
No i rodzina Walta. Chcial ja chronic, ale ja powoli niszczy. Rak trawi jego rodzine od srodka i bedzie sial jeszcze wieksze spustoszenie. Ludzie, ktorzy ocieraja sie o Walta, beda cierpiec i ginac. Nie widze innego scenariusza niz zaglada. Walt straci zone, dzieci, rodzine, przyjaciol, Jessiego, wszystkich. Na koncu umrze na raka nie majac doslownie nic na czym mu zalezalo.
To sa wlasnie konsekwencje obrania zlej drogi. To jest zwiazek przyczynowo-skutkowy. Innego finalu byc nie moze. Mrok pochlonie dusze Walta, sprawi, ze przed smiercia stanie sie okrutnikiem, czlowiekiem na wskros cynicznym i bezwzglednym. Zostanie czyste zlo, resztki sumienia odejda wraz ze smiercia jego dzieci. Byc moze Walt sam zacznie zazywac narkotyki, bo bedzie mu juz wszystko jedno, albo siegnie po nie w desperacji. Jego los bedzie straszny.
Ten serial jest zbyt inteligentny by moglo to sie skonczyc inaczej. Kazdy inny final bylby infantylny, naciagany i nierealistyczny. Walt nie cofnie czasu, nie sprawi, ze ludzie, do ktorych smierci w taki czy inny sposob sie przyczynil, ozyja. Nie ma drogi powrotnej do domu.
Nie podoba mi się ten brak miejsca na inne wersje :P Poza tym, widzę tu małą sprzeczność (ale może tylko ja) - albo będzie zdesperowany, albo zimny i cyniczny. Ja również uważam,że do dobrego zakończenia dojdzie tylko w wypadku, gdy Walter będzie stuprocentowym złem, ale byłoby chyba kiepsko, gdyby umarł (aczkolwiek, bardzo możliwe, że umrze, zwłaszcza w świetle pierwszej sceny ostatniego odcinka). Ja w swoim wymarzonym epilogu widzę, jak Walt zabija Jessiego w walce i nigdy nikomu już nie ufa, ale zostaje narkotykowym królem, otoczonym już wyłącznie przez bojących się go pracowników, a nie kolegów - i oczywiście bez żadnej rodziny.
Brak miejsca na inne wersje wynika z logiki scenariusza. Tak przy okazji - ogladam dopiero trzeci sezon i prosze nie psuc mi przyjemnosci niezapowiedzianymi spoilerami.
SPOILERY
Nie wiem co scenarzystom siedzi w glowie, ale na razie opowiesc konstruuja w sposob logiczny, dbajac o konsekwencje. Walter (Jesse rowniez) przeszedl na mroczna strone mocy, ale jest to proces, a nie nagla przemiana. To nie jest film fantasy. Wchodzac na sciezke zla Walt sprawil, ze pewne rzeczy staly sie nieodwracalne. Wlasnie obejrzalem odcinek, w ktorym w rozmowie z Jessim wraca do dnia, w ktorym zmarla Jane. Tlumaczy Jessiemu, ze wtedy wszystko uleglo zmianie. W swoim monologu stwierdza, ze wtedy powinien umrzec, ze gdyby wtedy umarl nie byloby tego calego zla. Ma racje.
Nie rozumiem pojecia "dobre zakonczenie". To nie jest serial dla dzieci. Zadne zycie nie ma dobrego zakonczenia, kazde zycie konczy sie smiercia. Walter wkroczyl na droge zla, ale nie istnieje cos takiego jak czlowiek bedacy 100% zlem. To nie czarno-biala bajka z wyraznie zaznaczonymi czarnymi charakterami. Walter pograza sie w mroku, ale wciaz pozostaje czlowiekiem. Jego dramat polega na tym, ze do konca bedzie obserwowal destrukcje wlasnej rodziny i bedzie mial swiadomosc, ze jest temu winien. Podejmujac okreslone dzialania zniszczyl wszystko co kochal.
Myślę, że wynika to po prostu ze spójnej i konsekwentnie realizowanej wizji co do przyszłości serialu. Walter staje się zły - to jest główne hasło i tym zdaniem można tłumaczyć praktycznie wszystkie zdarzenia w serialu. Ten logiczny związek przyczynowo-skutkowy, o którym wspominasz bierze się stąd, że poszczególne zdarzenia i sceny są narzędziami służącymi do "przetransportowania" Walta do jakiegoś nieznanego nam jeszcze miejsca docelowego, a nie są jedynie celami samymi w sobie, jak to ma miejsce w większości produkcji. Podejrzewam, że najczęściej padającym pytaniem podczas zebrania scenarzystów nie jest "co robimy dalej?", tylko raczej "co robimy dalej, by dotrzeć do punktu x". Niby mała różnica, ale jednak pozwala trzymać się ściśle określonej i spójnej ścieżki, a nie meandrować bez celu.
W tym momencie aż chce się napisać - wymarzoną sceną kończącą cały serial byłaby scena, kiedy to Walt naćpałby się własnym towarem.