Mam mieszane uczucia. Z jednej strony Bluey to naprawdę śmieszny serial, gdzie znajduje się mnóstwo pomysłów na kreatywne zabawy, pokazuje się serdeczne relacje i bezwarunkową akceptację rodziców.
Z drugiej strony sporo odcinków jawnie promuje jedną z największych patologii wychowawczych, czyli bezstresowe wychowanie.
W niektórych odcinkach rodzice są zupełnie niekonsekwentni i ulegli (np. ten o lodach), w innych autorzy pokazują nieakceptowalne zachowania społeczne jako fajną zabawę (np. kino), a rodzice często są bierni lub zwyczajnie pozwalają na zachowania przemocowe (i to nawet wobec osób spoza rodziny, np. sąsiedzi).
My jako dorosli zazwyczaj nieźle odróżniamy zabawę od przekraczenia granic. Natomiast u dzieciaków działa modelowanie, czyli prosty mechanizm uczenia się przez obserwację. Jeżeli modela nie spotkają konsekwencje zachowania, to zostanie ono odebrane jako prawidłowe i z dużym prawdopodobieństwem będzie powtórzone (bo czemu ja mam tak nie zrobić?). Problem w tym, że świat Bluey działa na zupełnie innych zasadach: u nas szturchanie siostry skończy się kłótnią i szarpaniną a nie radosną zabawą, agresywne zaczepianie sąsiadów będzie związane z jakimiś nieprzyjemnościami, a rodzice zwyczajnie nie są w stanie za każdym razem oderwać się od pracy, żeby bawić się w "start/stop".
Nie zrozumcie mnie źle - to się świetnie oglada, ale zdecydowanie nie jest to serial dla swojej grupy docelowej, czyli małych dzieci. Modeluje zbyt dużo negatywnych zachowań, które maluchy zwyczajnie bezrefleksyjnie odtwarzają. I nie dajcie sobie wcisnąć, gdy ktoś twierdzi, że "mój 5cio latek jest tak dojrzały, że rozumie I nie powtarza". Jeżeli naturalny dla dzieci mechanizm modelowania u niego nie działa, to raczej jest to powód do niepokoju a nie do radości.
Poza tym jest na siłę feministyczny.
Matka pracuje,ojciec zajmuje się domem a dziewczynki rządzą.
Podobny zabieg jest w śwince pepie gdzie
ojciec jest nieudacznikiem a Matka bohatersko rozwiązuje wszystkie problemy.
Ojciec pracuje z domu, jest archeologiem. Raz widzimy jak wyjeżdża na parę dni. Ojciec w śwince Peppie może i jest trochę nieporadny ale jest specjalista w swojej dziedzinie (budownictwo, badanie betonu). Nie doszukiwałbym się na siłę nie wiadomo czego