bardzo ciekawy serial okraszony niezliczoną ilością błędów, głupot, bzdur i absurdów. wszscy
którzy mają w dupie mędrca szkiełko i oko powinni być zachwyceni. każdemu kto zna podstawy
fizyki, matematyki, biologi, chemii, astronomii, logiki radze nastawić sie na przyjmowanie od kilku
do kilkunastu ciosów na lewą półkulę mózgu w każdym odcinku. ja dotrwałem do końca bo serial,
choć momentami jest nie do zniesienia, to jednak ma dobry klimat - chwilami naprawdę błyszczy.
kilkaset poprawek i byłoby super.
Dość mocno powiedziane. Ciężko o film s-f bez błędów, jednak kilkanaście takich wpadek na odcinek w BSG to chyba trochę przesadzone, nie uważasz? Daj przykłady jeśli możesz. Nie chodzi mi o "zaczepkę" i prowadzenie wielkiej debaty, a bardziej o zweryfikowanie, czy sam czegoś nie przegapiłem. Pzdr
szkoda że nie robiłem notatek od początku w trakcie oglądania, zbyt późno się zorientowałem że warto by było. kilkoma przykładami niczego nie udowodnie a żeby wypunktować odcinek po odcinek po odcinku musiałbym mieć cylońską pamięć ; )
Mnie najbardziej uderzyły 3 rzeczy w całym serialu (cudownych zbiegów okoliczności nie zaliczam do "bzdur i absurdów" ze względu na duchową stronę serialu ;) ):
SPOILER ALERT!
SPOILER ALERT!
SPOILER ALERT!
1) Zatkanie dziurki palcem w skafandrze Apollo - i przeżył tak sobie kilkadziesiąt minut.
2) Przeskok Tyrola i Cally bez kombinezonów z raptora do galactici w otwartej przestrzeni.
3) zatkanie dziury w kadłubie raidera jakąś łatą przez starbuck i lot w przestrzeń kosmiczną.
i tu się zdziwiłem jak zacząłem szukać naukowych ekspertyz.
1) Otóż jak najbardziej możliwe - Nasa miało taki przypadek w przestrzeni kosmicznej, kiedy jeden z astronautów podczas prac w otwartej przestrzeni przedziurawił sobie rękawicę metalowym bolcem (otwór o średnicy 3mm). Bolec ów zwyczajnie uszczelnił otwór (w połączeniu z krwią) - astronauta nawet nie zauważył uszkodzenia - odkryto to dopiero przy zdejmowaniu kombinezonu.
Poza tym przy otworze 3mm nawet bez uszczelnienia, można przeżyć nawet 22 minuty do momentu omdlenia.
2) Przeskok jak najbardziej możliwy - okazuje się że człowiek wystawiony na działanie próżni jeszcze kilkanaście sekund jest w stanie zachować świadomość, śmierć osiaga o ile dobrze pamiętam po minucie lub dwóch - nie gotuje się, nie wybucha, nie zamarza - jest gro artykułów o tym i podstawy mają empiryczne - znów wypadki w Nasa (jeden był śmiertelny) ;)
3) to mnie trapi bo wygląda słabo, a naukowych podstaw nie mogę się doszukać.
co do punktu drugiego to mnie teraz zszokowałeś bo tyle razy słyszałem że krew się w człowieku gotuje po paru sekundach (niemal natychmiast) w próżni, ostatnio przy okazji skoku Baumgartner wielce szanowni specjaliści podkreślali ten "fakt" wielokrotnie, wspominając o lini Armstronga po przekroczeniu której woda zaczyna wrzeć w temperaturze ludzkiego ciała i że człowiek nie jest w stanie przeżyć na tej wysokości dosłownie dłużej niż pare sekund. tymczasem okazuje się to być bzdurą i rzeczywiście tak jak piszesz można przetrwać działanie próżni, jak przeczytałem przed chwilą nawet do 90 sekund jeżeli po tym czasie zostanie podany sprężony tlen.
SPOILER SPOILER SPOILER
tak na szybko, pare rzeczy które mnie denerwowały (niekoniecznie błędy):
- wszędzie ta samo ciśnienie powietrza, skład powietrza, chodzenie bez kombinezonów po każdej planecie, hangarze, obiekcie
- wszędzie taka sama grawitacja, na każdej planecie, planetoidzie, w każdym statku
- atomówki rozdzierające na strzępy Cylońskie statki nie robią na BSG wrażenia, napęd FTL małego samolociku rozrywa część kadłuba.
- natężenie zbiegów okoliczności tlumaczone mistycyzmem, przeznaczeniem, przepowiednią, np: wprowadzanie przez Starbuck koorydynatów ostatniego skoku wziętych z przekształceń matematycznych utworu muzycznego zapisanego w postaci kropek kolorowymi kredkami
- znalezienie na "drugiej ziemi" wczesnych plemion o zgodnym DNA ; )) i zniszczenie resztek cywilizacji po osiedleniu się na planecie (say whaaaaat? SAY WHAAAAT?)
ok, przyznam, że ostatnio odcinek mnie zabił, przez cztery sezony próbowali ocalić ludzkość, a ta tymczasem ma sie świetnie na dalekiej planecie ; )) imposybilizm w czystej postaci.
Ha :D no zależy właśnie od podejścia. Ja kiedyś oczekiwałem od sci-fi właśnie solidnej logiki i jakiegoś chociaż umiarkowanego prawdopodobieństwa zdarzeń - dopiero w przypadku BSG trochę mi się odmieniło.
W przypadku koordynatów Kary Thrace - to jest właśnie jeden z moich ulubionych momentów :) kiedy twarda logika bierze w łeb, a rzecz zaczyna nabierać bardziej duchowego sensu (paradoksalnie jestem niewierzący). Wszystko zależy od oczekiwań rzecz jasna.
Co do grawitacji, napędów FTL, ludzkiego DNA (to moim zdaniem najfajniej wytłumaczone, a dokładnie na przykładzie grup krwi) - polecam "Science of Battlestar Galactica" - ponad 400stronicowa ksiażka z naukowym wyjaśnieniem, bądź też próbą wyjaśnień poszczególnych zagadnień serialu - łatwo dorwać w necie, a podział na konkretne rozdziały ułatwia wyszukanie pożądanego tematu. Wszystko tam zawarli, prócz tej cholernej dziury w raiderze :D
No temat atomówek - dla mnie najbardziej nierówny w serialu, a szkoda.
Mimo to wciąż mój ulubiony serial i jestem niemal przekonany, że nic go nie zdetronizuje ;)
Pzdr!
Co do "cholernej dziury w raiderze" zatkanej byle szmatą - mam pewną teorię: otóż nie była to byle szmata, tylko, jeśli dobrze pamiętam, spory fragment kombinezonu noszonego przez pilotów viperów i raptorów. Skoro podstawową funkcją tego kombinezonu było zapewnienie możliwości przeżycia pilotowi w przestrzeni kosmicznej bez osłony statku/myśliwca (widać to wyraźnie w wielu odcinkach), to może taka "łata" pozwoliłana powrót Starbuck do domu? - Tu oczywiście nie mam pojęcia, jak to łatanie przetrwało wyjście z atmosfery feralnego księżyca/planety.
Dokładnie, to jedna rzecz. Druga rzecz - odnośnie szczelności takiej łaty - warto zwrócić uwagę na to, że wewnątrz Raidera panowało wyższe ciśnienie niż na zewnątrz - jest to nawet dość wyraźnie pokazane kiedy Starbuck przecina jedną z rurek, która zaopatrywała organiczne komponenty Raidera w tlen. O ile tylko byłaby w stanie w miarę mocno tę łatę przymocować do brzegów dziury, taka różnica ciśnień powinna zapewnić jej szczelność. Jeśli zaś chodzi o wyjście z atmosfery - tutaj nie ma aż takiej wysokiej temperatury jak przy wejściu w atmosferę (statek dopiero nabiera szybkości, z czym wiąże się energia kinetyczna, podczas wejścia w atmosferę daje tę energię kinetyczną trzeba wytracić, co odbywa się na drodze ciepła - stąd silne rozgrzewanie się powierzchni obiektów wchodzących w atmosferę).
Ogólnie rzecz biorąc - zgadzam się, jest to najbardziej naciągany pomysł w serialu. Niemniej jednak ma jako takie sensowne podstawy.
Ty widzisz mistycyzm, a ja mogę zobaczyć naukę!
Ukazany mistycyzm to nic innego, jak punkt widzenia Roslin i innych osób jej wierzących i na pokazywaniu tego skupił się reżyser. W rzeczywistości Baltar, Adama czy Tigh twardo stąpali po ziemi i kierowali się naukowymi przesłankami. W serialu tego nie pokazali, ale np gdy Baltar znalazł się na Basestarze, to mówił o tym, że znał markery wyznaczające drogę do Ziemi dzięki studiom dostępnych mu materiałów. Poza tym, nie domknięto wątku aniołów, a przecież z powodzeniem można ich zaliczyć do cywilizacji stopnia II, ewentualnie III. Wtedy możliwości manipulacji ludźmi i cylonami poprzez wizje albo sklonowanie i zaprogramowanie Sturback nie powinny nikogo dziwić.
W każdym razie nie dopisując własnego scenariusza, flotą kierował zdrowy rozsądek (poszukiwali planety nadającej się do życia tam, gdzie wg posiadanej wiedzy mogli ją znaleźć - wybór odpowiednich gwiazd itd.) podparty nieodłącznymi zwiadami raptorów. Natomiast wypełnianie się przepowiedni ustawiłbym na równi z wiarą w sprawdzalność horoskopów. To zwyczajne naciąganie faktów.
Z atomówkami było wszystko w porządku. Galactica na grzebiecie posiadała bardzo gruby pancerz odporny na uderzenia atomówek, i tego nie miały Basestary.
DNA kompatybilne, nie znaczy takie samo. Jeśli założymy teorię panspermii, to nie możemy wykluczyć istnienia ludzi na innej planecie. Jest to bardzo mało prawdopodobne, podobnie jak wygrana 6 w totka ale jednak możliwe.
Biorąc pod uwagę, że wg, najnowszych odkryć minimum 1 na 6 gwiazd posiada planetę skalistą krążącą wokół gwiazdy w strefie złotowłosej, to daje nam dziesiątki miliardów takich planet i to tylko w naszej galaktyce. To są liczby, których człowiek nie ogarnia, stąd też nie dziwi mnie twój sceptycyzm. A jak to dużo, to łatwiej wyjaśnić na prostych przykładach: gdybyś odliczał do miliarda (przy założeniu, że każdą liczbę wypowiadasz - co jest przecież niemożliwe - co sekundę) to zajęłoby ci to jakieś 30 lat. Tak więc w tej skali nawet coś niezwykle rzadkiego może się powtórzyć i to nawet wielokrotnie.
Kompatybilność DNA może wytłumaczyć że życie na Kobolu, Prawdziwej Ziemi i na Naszej Ziemi jest efektem panspermii ukierunkowanej ( polecam zapoznać się z teorią panspermii " francis crick istota i pochodzenie życia" trochę starawa ale bardzo ciekawa książka )
3) zatkanie dziury w kadłubie raidera jakąś łatą przez starbuck i lot w przestrzeń kosmiczną
Co też Ty opowiadasz?! To nie była żadna łata! To były jej majtki!!!
Da sie wszystko zrobić tylko kogo to zainteresuje?Lemingi wolą oglądać pseudo papkę a później się powołują na różnego rodzaju elementy zawarte czy to w serialach czy filmach uznając je za prawdziwe :D
Ogólnie to w mojej opinii niemal wszystko w BSG da się wyjaśnić naukowo i jak na 4 sezony, to błędów niewiele... Ale za to potężne, że najlepiej wymazać je z pamięci.
Po pierwsze produkcja podążyła w stronę kreacjonizmu, co w praktyce pozwoliło bez wysiłku wyjaśnić wszystkie dziury takie jak wizje, reinkarnację, duchy, przechodzenie do wyższego wymiaru (hybrydy, prezydentowa) itd. To zbrodnia na gatunku sci-fi.
Po drugie zatkanie skarpetą dziury w raiderze.
Polecam wątek forum.gwrota.com/index.php?s=6b5874a5902db6139f2f3403657b03e0&showtopic=21207
Jest długi, ale niezwykle interesujący i trzeba przyznać, że rozmówcy do ułomków intelektualnych nie należą.
Najbardziej mnie denerwuje ciotowatość i debilizm bohaterów, szczególnie król idiotów Halo, który chyba 40 razy pozbawił ludzi możliwości zabicia Cylonów skazując przez to na śmierć setki naszych, a mimo nie przestrzegania jakichkolwiek nakazów od dowództwa nic mu nie robią, Adama sobie nagle zapomina wszystko jest fajnie i idzie dalej składać swój drewniany statek żeby za 2 odcinki zaś go rozwalić w przypływie gniewu nad swoim debilizmem i niekompetencją załogi....
No tak, serial którego tematem przewodnim jest xenofobia, gdzie poniżana, wzgardzona rasa okazuje się być bardziej 'ludzka' niż ludzie. A Ty dalej widzisz tu 'ich' i 'naszych' - toż to rasizm w czystej postaci. A ta 'setka Twoich' dostała dokładnie to, na co zasługiwała ;)
Zgładzenie obcej cywilizacji? W wojnie nie chodzi o to, by unicestwić przeciwnika, ale o to, by wygrać o nad nim zapanować. Zgładzenie czegoś tak rzadkiego, jak obca cywilizacja jest niedopuszczalne i nie istnieją argumenty usprawiedliwiające taki czyn. Helo dostrzegał w cylonach nową rasę, a nie jak niektórzy zwyczajne zaprogramowane maszyny.
Zwróć uwagę na to, że jego nieprzemyślane działanie spowodowało śmierć wielu "naszych". Na wojnie moim zdaniem liczy się lojalność i nade wszystko słuchanie rozkazów.
Oczywiście masz rację i tak to wyglądało na Pegazusie. Na Galactice byłoby pewnie podobnie, gdy nie Roslin, która utworzyła rząd cywilny. To już nie była armia, tylko zlepek zmęczonych ludzi pracujących za miskę glonów i szklankę wódy bez perspektyw na zastępstwo, a nawet na odejście z wojska. To i tak cud, że w tej sytuacji Adamie udało się utrzymać armię w ciągłej gotowości. Ceną za to było partnerstwo z oficerami niższej rangi i cywilami.
Strasznie mnie denerwował brak realizmu czasami nawet jak na sci-fi. Niech już Halo uratuje tych Cylonów ale niech poniesie śmierć za zdradę wedle wojskowego rygoru ( tak jak Geada i ten kandydat na prezydenta, to co zrobili nawet w połowie nie było tak głupie i nierozsądne co Halo), wtedy miało by to jakiś poetyczny oddźwięk, jakiś sens...
Przeciez tam ciagle byly naginane zasasy. Adama sam o tym powiedzial. Helo byl taki jaki mial byc od poczatku, pelen pasji i wspolczucia. Przeciez Baltara na poczatku uratowal, ktos musi byc tym dobrym. Gaeta i ten niedoszly prezydent dostali po kulce bo chciecli rozstrzelac Adame. Reszte uwolnil i dal amnestie na koncu w zamian za pomoc. Nie mial wyboru, gdyby tak chcial co chwile zabijac kogos za niewykonywanie rozkazow to by sam pchal battlestar w kosmosie.
Ktoś przyrównał ten serial do mody na sukces i coś w tym jest.Im dłużej go oglądam, tym bardziej mnie denerwuje.Nie wiem, co za idiota pisał ten scenariusz i co za tempa strzała wybierała aktorów kompletna porażka. Rola Starbuck jest mega denerwująca nie dość, że wygląda jak g... za krzaka to jeszcze jej odzywki i szpan druga postać to Numer 6 ta to już w ogóle nie pasuje scenki z nią są jak rodem z filmów erotycznych i ta tandetna muzyczka.Kolejna postać Doktor Gaius Baltar Idiota jakich mało zniszczył ich cywilizacje nikt nawet sie nie domyśla, chociażby po tym ze sam do siebie rozmawia i gestykuluje, kombinuje w wielu odcinkach a, mimo to mają klapki na oczach masakra ten scenariusz sie kupy nie trzyma