Niesamowicie mocna dramaturgia i głęboko zarysowana psychologia. Od razu wchodzi się w ten świat. Początkowo przeszkadzało mi trochę obsadzenie w roli Jana aktora czarnoskórego, co odczytywałem jako przejaw poprawności politycznej - z czasem jednak zrozumiałem, że to tylko konwencja umowna, pokazująca uniwersalność apostolstwa. Gdy odczytałem takie przesłanie, po kilku odcinkach zupełnie przestało mi to przeszkadzać, a nawet zaczęło stanowić wartość filmu.