Mimo, że nie jestem jakaś zbytnio skora do wzruszeń na filmach, to dziś łezka poleciała
A ja się nie popłakałem. Zawiodłem się na ostatnim odcinku, liczyłem na to, że Rosjanie, którzy w głównej mierze realizowali serial, jako wielbiciele Anny German ostatni odcinek zrobią z pompą, tj. tak by lały się łzy strumieniami. O dziwo u mnie większy smutek wzbudził przedostatni odcinek, mimo że nie spowodował u mnie płaczu.
U mnie najwięcej płaczu spowodował również 9 odcinek, a ostatni mnie zawiódł. Jasny punkt to jak Lawryszyn pokazał gdzie został zabity ojciec Anny i gdzie spoczywa, ale nie, nie, nie. Inaczej to sobie wyobrażałam, myślałam, że będzie jakieś niedopowiedzenia, metafora, a zwłaszcza to, że na koniec Anna powiedziała o dalszych losach jej bliskich było wyjątkowo złym pomysłem, mogło to być w napisach. I jak już mówiła ostatnie słowa o nadziei to właśnie ta piosenka powinna być, albo "Echo miłości" i retrospekcja do najlepszych chwil z bliskimi.
Zazdroszczę wam - też chciałabym mieć dziś suchą chusteczkę :) Jednak moment, w którym Anna macha Zbysiuli z okna, rozkleił mnie całkowicie. I tak mi przechodzi od pół godziny przez głowę - że żyję nie w tych czasach, w których powinnam. O wiele bardziej odnalazłabym się w czasach Anny, niż w XXI wieku.
*"W czasach Anny" - przepraszam że zabrzmiało to trochę jakby akcja rozgrywała się w czasach Mieszka I, ale mam nadzieję że zrozumiecie o co mi chodzi :)
W czasach Anny ?? Czy ty wiesz dziecko ze ona umarła w czasie stanu wojennego??? Ze żyła w czasie PRL-u ?? Jej życie było "słodkie" za komuny tylko dlatego że była gwiazdą, Prawdziwe życie w PRL-u tka dobrze nie wyglądało...
W porównaniu z tym co zgotowali Jej i Jej rodzinie Rosjanie i Niemcy PRL był dla niej rajem, i wybawieniem o czym często wspominała.
Niestety ostatnie dwa odcinki zalatywały straszą rosyjską propagandą. Wcześniej były już takie wstawki, ale 9 i 10 odcinek to już masakra. Za wszelką cenę chciano pokazać że Rosjanie to tacy miłośnicy Anny, a w Polsce to tylko same nieszczęścia ją spotykały. Widać wyraźnie tezę, że w Rosji to by ją wyleczono, że byłaby czczona jak bóstwo, a w Polsce klepała biedę. No i ten tekst na koncercie w Rosji "wreszcie wróciłam" (do domu). Całe to pomieszanie języków w dialogach koszmarne. Wielka to szkoda że serial zrobili Rosjanie.
W Rosji nadal jest bóstwem (żeby nie było mieszkałam jakiś czas na Wschodzie i na to, że jestem z Polski mnóstwo osób mówiło: "Ach, Anna German"), a u nas jej wielbicieli namnożyło się jakoś dziwnie dużo dopiero po tym serialu i przez lata była niedoceniana czy też raczej mało znana. Dopiero Rosjanie "przywrócili ją do życia". Nie zauważyłam, żeby to o czym piszesz było aż tak jaskrawe, ale może to taki prztyczek w nos dany nam przez Rosjan?:) Nasi zrobiliby tandetę z tego serialu, znam trochę ich współczesne kino i seriale więc mam porównanie.
Oj dali, dali i to nie jednego. Jest tego w całym serialu pełno. W moich oczach, to bardzo obniża ocenę.
Nie odniosłem takiego wrażenia zupełnie. Myśle, że nie ma już dzisiaj ludzi, którzy nie wiedzą co to rak, i że oznacza on wyrok zazwyczaj.
Końcówka OK, podobała mi się, choc spodziewałem się nieco innego momentu jej odejścia, bardziej metaforycznego - coś w stylu światła (jak w 'Uwierz w ducha') i wyjścia po nią jej babki. Ale zakończyli dobrze.
Ostatni odcinek mógł wzruszyć, ale tego nie zrobił, uważam go za totalną klapę.. Anna German prawie do końca wyglądała wspaniale. a ostatnia scena to jakieś nieporozumienie.. Wystarczyło zakończyć urywkiem pochodzącym z autentycznego koncertu, a inne informacje po prostu dołożyć w formie napisów. Ot, nie był to zapadający w pamięć koniec..
Mi tam bardzo się ost odc podobał, nie mogłam powstrzymać łez, a szczególnie w końcówce. Ania German zawsze w moim sercu...:(
W takim razie moja nieczułość na filmowe rozrzewnienie serc znowu została potwierdzona.
Może byłabym w stanie oglądać ten serial i jakoś go przeżywać, ale wszystkie emocje stłumiła ta niesamowicie irytująca i przytłaczająca muzyka. Nie dało się tego słuchać, zagłuszała przekaz filmu, wg mnie zdecydowanie zepsuła całość i odebrała chęć dalszego oglądania. Po prostu zamęczyła.
Mnie się nie podobał właśnie ostatni odcinek.
Sztucznie został nasycony (napompowany) religią.
Zabrakło czegoś co mogłoby wzbudzić poczucie, że jest to dobry film.
Tak jakby robili ten odcinek w pośpiechu.
Bo śmierć się spieszyła. A religia.... no cóż, w ostatnich chwilach życia nawet ateiści patrzą w niebo.
"w ostatnich chwilach życia nawet ateiści patrzą w niebo".
Nie za bardzo się z tym zgadzam a po za tym o jakie niebo Ci chodzi i o jakie patrzenie.
Jeśli o to fizyczne to każdy wolny człowiek ma prawo na nie patrzeć niezależnie od wiary.
Jeśli o to duchowe to ateista nie jest tym zainteresowany.
Oczywiście pod wpływem strachu ateista może zmienić swoje nastawienie do wiary.
Właśnie,jest takie powiedzenie - " jak trwoga to do Boga " . Nie jednego ateistę już ta trwoga złamała i się nawracał ,w różnych momentach życia ( nie tylko przed śmiercią )