Odcinek był całkiem niezły ale znowu demonizacja konkwistadorów jako "wszelakiego zła" (ja bym tego zła szukał zupełnie gdzie indziej) tego świata. Czekam już tylko na finał tego sezonu bo zupełnie inna konwencja w S2 nie służy temu serialowi jak do odcinka nr 6.
Całkowite zaprzeczenie Stan Lee'owskich fundamentów superbohaterstwa. Bohaterka, herod baba, bez żadnego wyżeczenia, osobistej tragedi dostaje super moce i staje się indiańskim Hitlerem dokonującej eksterminacji konkwistadorów.
Nie ma budowania charakteru, znajdywania siebie, jest ideał przeświadczony o własnej...