PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=710555}

24: Jeszcze jeden dzień

24: Live Another Day
2014
8,1 2,4 tys. ocen
8,1 10 1 2441
24: Jeszcze jeden dzień
powrót do forum serialu 24: Jeszcze jeden dzień

Jack Bauer - bohater czy zagrożenie?
24LAD - powrót wielkiego serialu czy powtórka z rozrywki?

Jack wrócił i jest taki jak zawsze, choć jednak trochę inny.
Minęły cztery lata od (wtedy) oficjalnego zakończenia tego genialnego sezonu, jednak gdy
odcinek się rozpoczął i powróciły wszystkie jego tak znane elementy, poczułem jakby ledwo
minęło może kilka miesięcy, ot typowy powrót po roku. Ale wróciły też emocje - te moje
związane
z serialem i bohaterami oraz wielkie emocje jakie dostarczyły te dwa premierowe odcinki.
W tych
dwóch świetnych epizodach, było wszystko czego oczekiwałem i czego pragnąłem i to
wszystko
za co kochałem i kocham 24 godziny. Akcja, emocje, nieoczekiwane zwroty wydarzeń i
bezkompromisowy Jack Bauer!

Tyle na razie w ramach wstępu, szerszą recenzje popełnię za godzin kilkanaście, gdy
zapewne
obejrzę na spokojnie oba odcinki po raz drugi.

Tick-Boom Tick-Boom Tick-Boom

ocenił(a) serial na 10
VisitorQ

Zegar znów tyka, ekran znów jest podzielony na kilka części, a logo zostało podrasowane i ukazane w bardziej czerwonej (krwistej?) barwie. 24 godziny wróciły!

A więc niech wielkie opisywanie się rozpocznie!

Tego co się dzieje na filmwebie a dotyczącego tego tytułu (dodawania i kasowania kontrybucji) nie bęę nawet komentował bo szkoda na to mojego czasu i nerwów.

Teraz kilka uwag co do nowej wersji serialu:
Uważam pomysł skrócenia 24 odcinków do 12 za coś bardzo ciekawego i intrygującego. Dzięki temu przynajmniej z serialu zostaną wygnane na wieczną banicję wszelakie wątki poboczne aka zapychacze serialu. I już nie mogę się doczekać, aż zobaczymy pierwszy przeskok w czasie.
Kolejna rzecz to to na co czekałem i liczyłem że będzie już wcześniej wprowadzone w serialu: zmiana lokalizacji, i to zmiana diametralna. Londyn to świetny wybór, bardzo lubię gdy serial/film dzieje się własnie w Anglii bo wiele z elementów architektonicznych przypomina mi szczerze mówiąc Polskę - tak było jak oglądałem choćby Skinsów, Luthera czy duologię Kidulthood/Adulthood. Oczywiście Londyn został też zapewne wybrany ze względów językowych.

Powracający bohaterowie Audrey i (teraz już prezydent) Heller. Do Jamesa nic nie mam, nie ziębi ani nie grzeje mnie ta postać. Fajnie jest go zobaczyć aczkolwiek jako faceta u pełnych sterów tym razem. Szkoda tylko, że dając Hellera twórcy musieli też wcisnąć Audrey, która co tu bez ogródek mówiąc. jest moją najmniej ulubioną dziewczyną Jacka - osobiście marzyło mi się by wróciła Kate Warner, no ale trudno. Ciekaw jestem tylko kto dołączył do kogo, czy najpierw twórcy wpadli na pomysł powrotu Jamesa jako prezydenta czy Audrey. Ciekawym zabiegiem by było gdyby Ethan Kanin był w nowych 24 prezydentem tudzież, bardzo dawno nie widziany Mike Novick! Ach tak się rozmarzyłem. Nie mniej choroba prezydenta to bardzo ciekawa rzecz, tego jeszcze nie mieliśmy i póki co ten wątek prezentuje się interesująco.
Nowi bohaterowie w wątku politycznym - Mark Boudreau, póki co oczywiście wszyscy pewnie go znielubią od samego początku, jednak coś mi podpowiada, że pokaże on jeszcze swoją jasną stronę, Tate Donovan gra całkiem nieźle, szczególnie w scenie w której "atakuje" prezydenta by go przygotować do ataków ze strony prasy i brytyjskiego rządu. A skoro o brytyjskim rządzie mowa - Stephen Fry jako premier Alastair Davies to już naprawdę bardzo ciekawy wybór, liczę na jakiś słowny pojedynek miedzy nim a Hellerem.
Nowych bohaterów w grupie Chloe, na razie pominę bo i tak za dużo się o nim nie dowiedzieliśmy.
Nowi bohaterowie w CIA - Benjamin Bratt prezentuje całkiem niezłego dyrektora placówki CIA, nie jest on aż takim biurokratą jak sporo dyrektorów CTU, których poznaliśmy wcześniej i to jest plus. I oczywiście Yvonne, oh Yvonne. Bardzo ciekawa postać, będąca na czymś w rodzaju "one last mission". Wiem, że już posypały się porównania, że jest Jackiem w spódnicy i następczynią Renee, ale ja bym powiedział, że jest napisana ciekawiej i z niezwykle pomysłową przeszłością (mąż zdrajca itd). Twarda agentka o przenikliwym umyśle, a ja po serialu "Banshee" mam słabość do twardych walecznych kobiet. Nie mniej jednak mam tu mała uwagę - z ręka na sercu przyznaję się, że raz czy dwa uroda Yvonne zdekoncentrowała mnie od dziejącej się akcji. Nie chciałbym użyć zwrotu, że jest ona za piękna na serial 24, ale jednak jej uroda czasem góruje nad wszystkim.

I w końcu przechodząc do meritum sprawy - Jack ścigany, Jack złapany, Jack nigdy nie złamany! Oszczędność emocjonalna w gestach i przede wszystkim wypowiedziach wspaniale ukazuje jak Jack się zmienił na przestrzeni tych 4 lat. to Jack bardziej mroczny, bardziej pogrążony w swojej przeszłości i tym wszystkim co uczynił i tych których bezpośrednio lub pośrednio skrzywdził. Jakże świetna jest scena gdy Mark przegląda listę osób powiązanych z Bauerem i widzi same czerwone oznaczenia: "potwierdzona śmierć".
Cała akcja w CIA była absolutnie fantastyczna. I jakimże zaskoczeniem był cały powód tej demolki. Chloe i Jack to świetny tandem tym bardziej teraz gdy Chloe prezentuje się w wersji Lisbeth Sallander i Jack chyba jakoś nie może tego ogarnąć ;) Potem mieliśmy kolejną świetną okazję by zobaczyć, że Jack mimo swojej 60 na karku (ale kto by to liczył i przede wszystkim w serialowym uniwersum się tym przejmował) potrafi zrobić porządek i definitywnie zneutralizować gangsterów. Mimo, że sposób kręcenia scen akcji nie został w jakiś znaczny sposób odświeżony/zmieniony to cały czas jest on niesamowity i niewiele produkcji może mu dorównać (a te które mogą są zazwyczaj produkcjami stacji kablowych).
Co do głównych czarnych charakterów - (możliwy lekki spojler jeśli ktoś nie oglądał filmów zza kulis kręcenia 24lad) Margot Al-Harazi i jej córki, to fakt w pewien sposób mamy tu powtórkę z pierwszego sezonu, gdy chodziło o bardzo prywatną wendettę, jednak przyznam się bez bicia, że podoba mi się to, że tym razem głównym złym jest kobieta. Choć z drugiej strony znając życie i 24 to pewnie tylko wierzchołek góry lodowej. (koniec Spoilera) Sama akcja z dronami bardzo fajna, tylko w tej kwestii jest ta jedna jedyna póki co rzecz, która jakoś średnio mi przypadła do gustu - mina/reakcja tego żołnierza, którego dron został przejęty, była bezapelacyjnie bezcenna, przypominała mi tą scenę: https://www.youtube.com/watch?v=Y9KyBdPeKHg :)

I to by było na tyle. Fantastyczne otwarcie nowego rozdziału. Na pewno wiele rzeczy pominąłem, ale emocje są za duże, a nie chciałbym też rozpisywać się o co drugiej scenie bo nie mam na to aż tyle sił i przede wszystkim czasu.
Do zobaczenia za tydzień Jack!

Tick-Boom Tick-Boom Tick-Boom

PS. Kim ma drugie dziecko? Syna? Założę się że malec ma na imię Jack! :)

ocenił(a) serial na 10
VisitorQ

Gdzie 10 i serdusio? :)

ocenił(a) serial na 10
Robert831231

Będzie na 100%, jednak wolę trzymać się swojej żelaznej zasady by oceniać po obejrzeniu całości.

ocenił(a) serial na 10
VisitorQ

Ja już dałem za 2 pierwsze odcinki, nie wierze że coś zmieni moją ocenę. Chyba że Jack na końcu zostanie drwalem. Wtedy będę musiał zjechać do 7 i serduszka :)

ocenił(a) serial na 10
Robert831231

O nie, tylko nie to! Gdyby coś takiego trzasnęli przypadkiem to osobiście bym ich podłączył do Hyoscine-pentothalu! :)

ocenił(a) serial na 9
VisitorQ

A moje pierwsze wrażenie było takie: "Bardzo podobny motyw jak Homeland". Jack Bauer jako bohater i antybohater zarazem (jak Brody). Do tego blondynka z CIA, która jako jedyna potrafi zrozumieć z wyprzedzeniem działania Jacka (jak Carrie). Później tak pomyślałem sobie, że przecież "Homeland" zacząłem oglądać, bo gdzieś mi mignęło, że główny scenarzysta z "24" też tam współpracuje. Nie jest to minusem, a wręcz przeciwnie, bo Homeland był dla mnie numerem 1 pod nieobecność 24.

ocenił(a) serial na 10
puci11

Ja powiem tak, że przed premierą pierwszego sezonu Homeland oraz w trakcie jego trwania cały czas powtarzałem sobie, że Kiefer byłby świetnym wyborem do zagrania Brody'ego, przez co przełamałby swoje emploi superbohatera. Dopiero w ostatnim odcinku pierwszego sezonu Damien Lewis mnie kupił i już nie patrzyłem na Kiefera pod tym względem. Ot taka ciekawostka.

ocenił(a) serial na 8
VisitorQ

Początek sezonu bardzo dobry. Dwie rzeczy mi się nie podobają.
Po pierwsze za mało Londynu w Londynie. Cały czas tylko charakterystyczne dla 24 zaułki i boczne uliczki, albo dzielnice przemysłowe. Nie widać tego, że kręcą w Londynie. Mam nadzieję, że to się zmieni w kolejnych odcinkach. Chodź scenarzyści mówili, że zaułki i boczne alejki to znak rozpoznawczy serialu.
Druga sprawa to zbyt sztampowe postacie. Niby są nowi aktorzy grający nowe postacie, ale każdy z nich swoim zachowaniem przypomina osoby, które już w 24 były. Zdecydowanie zabrakło im tutaj pomysłu. Liczyłem na większe zmiany.

Sama fabuła na razie niezła. Jack i Chloe + wątek prezydencki bardzo dobry.

ocenił(a) serial na 10
VisitorQ

A więc urodzinowe zawirowania troszkę opóźniły wysłanie moich zeznań, ale cytując Szklaną pułapkę 2: "nawet spóźnieni zawsze docieramy do celu", plus czyż nowy odcinek przygód Jacka to nie wspaniały prezent?

A więc trafiamy w sam środek akcji - cała sekwencja pogoni za Simone, aż do pierwszego pojawienia się zegara, jest jak fantastyczna dawka adrenaliny wstrzyknięta prosto do serca silną i sprawną ręką samego Jacka. I trzeba przyznać, że Simone potrafi sobie radzić w sytuacjach kryzysowych. Mam nadzieję, że jednak twórcy ręką Jacka, tudzież innego zdeterminowanego bohatera (tak patrzę na ciebie Yvonne znaczy Kate znaczy jeszcze do tego wrócimy), nie pozbędą się jej jakoś szybko. Widzę w niej potencjał. Plus, no cóż nie będę tego ukrywał, to bardzo urodziwa niewiasta. Co do samych planów jej i jej rodziny oraz historii, która się za tym kryje, to tak jak wspomniałem tydzień temu, póki co troszkę za bardzo przypomina mi to Drazenów, ale tam cel ich działań odkryliśmy po połowie sezonu, więc teraz zapewne jeszcze coś (ktoś) się za tym kryje. Rodzinka Al-Harazi to trzeba przyznać całkiem niezła gromadka terrorystów z intrygującymi celami do wysadzenia (Pałac Buckingham? Jack u królowej? Jestem na tak, jestem tak bardzo na tak;).
Ale wracając do Jack i biednej Chloe. Musze przyznać, że o śmierci Prescotta wiedziałem już wcześniej, jednak biedny Morris. Co więcej moja wiedza ograniczała się do tego, iż miał to być po prostu nieszczęśliwy wypadek. Także biedna Chloe, nic dziwnego, że przeszła na ciemna stronę... makijażów ;)
Wątek polityczny w tym tygodniu, aż tak mnie nie przykuł do ekranu - choć końcówka naprawdę niezła, tylko jestem ciekaw czy politycy w brytyjskim parlamencie naprawdę się tak zachowują? Dobrze, że akcja nie dzieje się w Chinach (?) bo tam to już by sobie skoczyli do gardeł. W sensie dosłownym.
Agentka Kate bierze sprawy w swoje ręce i po raz kolejny udowadnia, że zna się na swoim fachu. Tak ciągle będę unikał sformułowania, "Jack Bauer w spódnicy", mimo, że z każdym kolejnym odcinkiem coraz dobitniej można by tak mówić. Pana Basher załatwiła bardzo elegancko, Jack były dumny (damn it, powinienem skończyć z porównywanie ich do siebie!). Jako jedyna zaczyna w końcu składać wszystko do kupy, niestety ciągle patrzy w złym kierunku. Co do samej Kate - wczoraj naszła mnie szalona teoria, a co jeśli Kate rzeczywiście współpracowała razem ze swoim mężem, ale dowody świadczyły tylko przeciwko niemu i teraz próbuje złapać Jacka by się wybielić tak wielkim czynem, tudzież złapać go i zaoferować układ - odda Jacka w zamian za uniewinnienie. Tak wiem, jest to dość szalone i co więcej "troszkę" zajeżdża Niną Mayers, ale stwierdziłem, że nie zaszkodzi podzielić się tym.
No i w końcu odcinek kończy się tak jak zaczyna - szaloną adrenaliną o nazwie Jack Bauer. Biedny pan Cross - oby Jack nie dowiedział się co on tam narobił, bo nie dość, że zmusił naszego bohater do powiedzenia "proszę", to teraz jeszcze Jack musiał improwizować. i tak jak Simone na początku improwizowała raniąc się w nogę tak Jack poszedł jej śladem i ranił w nogę... protestujących! Go Go Nieobliczalny Jack! (też śpiewaliście to ze mną w tonacji Power Rangers?)
<Jack strzela w nogę przypadkowym ludziom>
<Jack krzyczy, że strzelają do nas>
<Jack wywołuje zamieszki>
<Jack osiąga swój cel>
<Kate: BAUER!!!>
<Jack ucieka>

<widzowie zamierają>

Tick-Boom Tick-Boom Tick-Boom

PS. Zupełnie zapomniałem o tym wspomnieć - polskie tłumaczenie nie oddaje tak tego klimatu, ale czy tylko mnie tytuł Live Another Day, tak bardzo kojarzy się z serią o przygodach innego super agenta o inicjałach J.B.? i bynajmniej nie chodzi mi o Jasona Bourne'a ;)

ocenił(a) serial na 10
VisitorQ

Moim zdaniem Kate się zbyt stara i za łatwo zmienia strony jak na typową agentkę. Coś tu nie gra.

HaRdBucK

Pozytywna (i inteligentna) bohaterka zachowuje się pozytywnie (i inteligentnie). Rzeczywiście, bardzo podejrzane :)

ocenił(a) serial na 10
VisitorQ

I jedna trzecia nowego dnia za nami!
I jakże hardcorowa była to godzina!

Od razu na wstępie zacznę od pewnego wątku i pewnej sceny, która będzie mnie zapewne nawiedzać przez wiele najbliższych dni, a potem kolejnych odcinków 24lad. Zrobię teraz małe osobiste wyznanie i przyznam się co mnie strasznie przeraża (w życiu i filmach/serialach). Mógłbym na piedestale postawić postać Freddy'ego Krugera z "Koszmaru z ulicy Wiązów", ale to tylko fobia z dzieciństwa, czymś natomiast co mnie nawet teraz jako dorosłego faceta przyprawia o skręt w brzuchu i dreszcze i chęć wyłączenia tego co oglądam, jest amputacja i pozbawianie kończyn. Ok, gdy jeszcze temat potraktowany jest w odpowiedniej stylistyce (Kill Bill dla przykładu) to jeszcze może jakoś to przełknę, ale super poważna konwencja "24" na to mi nie pozwala. Tak, jak dla mnie scena w której Margot każe odciąć córce palec (dobrze, że na tym się skończyło) była jak dla mnie chyba najbardziej straszną rzeczą jaką widziałem w "24" i która też wywindowała Margot do grona najstraszniejszych i najbardziej groźnych przeciwników Jacka - no bo tak naprawdę czy jest coś przed czym mogła by się teraz cofnąć? I jeśli mnie pamięć nie myli to żaden z wcześniejszych czarnych charakterów nie dokonał czegoś tak okrutnego i bezdusznego. Tak ginęło wiele niewinnych osób, ale nigdy nie byliśmy świadkami czegoś takiego. Przyznam, że gdy Margot weszła do pokoju razem z córką to wiedziałem, że wykorzysta właśnie ją do tego, ale myślałem, że skończy się na tym, że ją pobije tudzież zacznie ją nacinać czy coś w tym guście. Gdy już powiedziała co zrobi, to modliłem się by Navid zaraz zmienił zdanie. A gdy potem... i... wszystko mi się wewnątrz wybebeszyło. Przypomniał mi się jeden z pierwszych odcinków "Kontry", gdzie mieliśmy podobną sytuację. Ciężko było mi oglądać dalej ten odcinek przyznam szczerze bo myślami cały czas wracałem do tego wydarzenia i ciężko będzie mi teraz oglądać ten wątek. Mam nadzieję, że Simone się zemści, tudzież Navid skieruje jednego z dronów na ich dom, lub (najlepiej) Margot zostanie zaproszona na słodziutkie przesłuchanie do Jacka. To tyle w tym temacie, chciałbym o tym zapomnieć ale moja pamięć mi nie pozwala, więc przejdźmy dalej.
Najpierw rzecz, która mnie zdumiała - gdy wróciliśmy do prezydenta Hellera, teraz o dziwo wszyscy parlamentarzyści go słuchali, a potem nawet bili brawo. Co? Rozumiem, że mieliśmy prawie 15 minutowy przeskok i może ktoś ich uspokoił, ale jednak wolałbym to zobaczyć. Także można był to zrobić ciut lepiej.
Jack na początku ciągle w biegu, och jak świetnie by się oglądało to gdyby wszystkie odcinki były dostępne od razu. Akcja akcja akcja non-stop i nagle Jack jest w potrzasku. Mieliśmy już kilka epizodów, gdy Jack jest prawie przez cały odcinek zamknięty i są to epizody ok, ale wolę gdy się coś dzieje. Poza tym, gdy Jack siedział i czekał aż program rozkoduje klucz, to co chwilę klikał w klawiaturę - próbował to przyspieszyć czy co? Trochę to śmieszne było, rozumiem, że bezczynne siedzenie i gapienie się na monitor i pasek postępu możliwe iż jeszcze śmieszniej by wyglądało, ale byłoby bardziej realistyczne. Tak tylko mówię, nie denerwujcie się.
Mieliśmy za to w końcu dwa wydarzenia na które czekałem od tych trzech odcinków.
"Heller: Kto wziął zakładników?
Mark: Jack Bauer.
Heller: Jack?"
To była rewelacyjna scena! I Oczywiście kolejna gdy w końcu po tylu latach Jack i James znów ze sobą rozmawiali. Widać było, że Heller jest już gotów uwierzyć Jackowi i szczerze mówiąc po tym wszystkim co Jack zrobił (dla niego, dla jego rodziny - minus stan katatoniczny Audrey - dla ojczyzny, dla świata!) byłem zdziwiony wahaniami Hellera oraz jego decyzją. Znaczy ze scenariuszowego punktu widzenia to było oczywiste, ale z punktu postaci i jej przeszłości i charakteru już nie aż tak. Ale za to dostaliśmy ten świetny tekst:
"James: Podobno postrzeliłeś dwie osoby przed ambasadą?
Jack: Ledwo ich drasnąłem.
James: Skąd ta pewność?
Jack: Bo to ja pociągnąłem za spust." Hell Yeaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaah! The Power Of Jack Bauer! (tak yeah w poprzednim zdaniu, ma 24 a, żeby nie było!)
Na całe szczęście mamy zabójczą Kate "she's good" Morgan o zabójczej urodzie, która wierzy Jackowi. Chociaż ona jedna.

Interesujące jest miejsce gdzie obecnie akcja się znajduje i zaiste ciekawe w którą stronę ruszy. Jedna trzecia sezonu za nami, czyli prawie jak jeden akt. Zostały jeszcze dwa, a ciągle nie mieliśmy jeszcze przeskoku w czasie.

Tick-Boom Tick-Boom Tick-Boom

VisitorQ

Nowa wersja serialu, aczkolwiek nowy sezon bardzo przypomina poprzednie i widać jak powielane są jego najlepsze elementy. Uśmiech na twarzy pojawia się, gdy znów widzę Jacka, zakładającego swój usypiający chwyt na szyję.

Co do Navida, myślę, że on coś namiesza. Podejrzewam, że wcześniej czy później spotka się z Bauerem a ten wykorzysta jego brak przekonania do tego co będzie musiał zrobić. CIA i spółka podobnie jak ich poprzednicy, przekonają się, że Jack ma rację, gdy będzie już za późno, jedynie nasza piękna agentka w jakiś sposób rozumie o co tutaj chodzi i pewnie zacznie współpracować z Jackiem.

Zastanawiam się, czy nie poczekać na wszystkie odcinki i zrobić sobie supermaraton, bo ta "godzina" trwa krócej niż reklamy na Polsacie. Tylko jak to zrobić ? =)

ocenił(a) serial na 10
Demolka25

Nie nazwałbym 9 sezonu 24 nową wersją serialu. Ani trochę.

HaRdBucK

Dlatego po przecinku dopisałem: "aczkolwiek nowy sezon". A pisząc nowa wersja miałem na myśli 12 odcinkowy sezon :P

Mniejsza o to, zaraz odpalam nowy odcinek.

ocenił(a) serial na 10
VisitorQ

Znów z (dość dużym łamane na ogromnym) spóźnieniem zabieram się do spisanie zeznań z odcinka, ale takie czasu. Więc by nie przeciągać sytuacji przejdźmy do meritum i niech szatańskie sztuczki się zaczną.

A więc muszę przyznać, że odcinek był prześwietny głównie za sprawą tego, iż kilka razy naprawdę dałem się zaskoczyć. Może nie jakoś super mega w ziemię nie zostałem wkopany, ale jednak. Po pierwsze Kate/Chloe team, to było coś ciekawego, więcej takiej girl power w serialu. I teraz pierwsze zaskoczenie - gdy okazało się, że Jack (o dziwo!) naprawdę mówi prawdę, Mark przyznał się do błędu, a mógł iść w zaparte. Było jednak jak na dłoni widać, że przejął się tym, że się pomylił i źle ocenił sytuację i jego emocje przesłoniły cały jego osąd. Tak jak podejrzewałem nie jest takim złym gościem. I od razu przewidział chęci prezydenta i sprowadził Jacka do sztabu. Coś ciut długo tylko Jack tam jechał, mimo, że Mark powiedział, że będzie na miejscu za chwilę, ale to taki niuans.
I dzięki temu mamy dwie moje ulubione sceny w całym odcinku. Pierwsza to rozmowa Jacka z Jamesem. A druga to oczywiście ta z Audrey aka emocjonalne spotkanie po latach przypominające mi troszkę to z Kim z siódmego sezonu. Jak wiadomo nie jestem fanem Audrey, czyli jeśli do najlepszych scen wsadziłem akurat jedną z nią to musiała być naprawdę dobra. Cała trójka fantastycznie odegrała ze swojej strony to spotkanie z duchem przeszłości. Szczególnie Kiefer gdy do pokoju weszła Audrey.
Państwo super hakerowie się pakują i na posterunku zostaje tylko Chloe i Belcheck. I przy okazji, bo chyba ani razu nie wspomniałem nic o tym bohaterze. Nie wiem czemu, ale bije od niego jakaś wielka sympatyczność, naprawdę lubię tego milczącego tajemniczego bohatera, aczkolwiek pomimo pierwszy dwóch epizodów nie miał za wiele do grania i uderzania w bębny akcji. Mam nadzieję, że to się zmieni i razem z Jackiem zrobią jakąś małą rozwałkę. Ale wracając do Chloe pomagającej CIA - czy tylko ja się zastanawiam kiedy zaproponują jej powrót lub będą prosić o pomoc?
I tu mamy tak jakby w pewnym sensie kolejne zaskoczenie. Otóż gdy Navid powiedział, że w nagraniu ukrył link do wyśledzenia całej szalonej rodzinki, myślałem sobie tak: gdyby to był pełen 24 odcinkowy sezon to o na pewno by była jakaś podpucha, a tak może pojadą i ich złapią i przejdziemy do kolejnego punktu/aktu czyli kto za tym wszystkim stoi tak naprawdę. I tu po chwili odpoczynku do akcji wkroczy Jack. I Jack rzeczywiście zapewne teraz będzie musiał wkroczyć do akcji, ale jednak wszystko potoczyło się ździebko inaczej. Dobra gdy Kate przesłała link Chloe to wiedziałem jak zapewne się to skończy, ale wcześniej nie byłem tak tego pewien. No bo w końcu w następnym odcinku będziemy już w połowie sezonu, a tu na razie nic konkretnego się nie wykluło. Gdy jednak Chloe zaczęła rozkodowywać plik, wiadomym było, że miejscem docelowym grupy agentów CIA z Navarrem na czele będzie bombowa pułapka. Aczkolwiek mogli się trochę skapnąć, że coś jest tu nie tak gdy dokonali inwazji na pusty dom. Tak oczywiście źli terroryści mogli się ukryć w piwnicy i uciekać teraz tajemnymi podziemnymi przejściami, ale jednak. I tak w taki właśnie a nie inny sposób otrzymali bombowe pozdrowienia od Margot, wysłane pocztą ekspresową, która jest tak szybka, że aż się kurzy i dymi jak dotrze na miejsce. KA-BOOM! I o dziwo to właśnie wielkie kaboom nie było zakończeniem odcinka, a byłoby świetnym. Odcinek dobiegł do końca przy akompaniamencie nieco mniejszego kaboom, kaboom w postaci pif-paf jesteś trup.
A skoro jesteśmy przy rodzince Al-Harazi to kilka słów o takim małym zgrzycie odcinka. Po pierwsze (ale to jeszcze nie ten zgrzyt) jak najmniej Simone bez palca. Tą (prze)piękną dziewczynę, która mogłaby być godną następczynią Mandy, wyjątkowo teraz chcę oglądać jak najmniej. Zadziwiająca jest jednak Margot. Nie zrozumcie mnie źle Michelle Fairley jest świetna w swojej roli, ale jednak po co była ta cała akcja z poprzedniego odcinka z Simone, skoro jej brat w 20 minut nauczył się tego wszystkiego co niby tylko Navid potrafił? A gdyby przypadkiem Navid się sam zabił bo nie chciał współpracować, to co cały plan spaliłby na panewce? Nie mieli nic zapasowego? Także rozumiem postępowanie Margot i jej wystrzałową decyzję uśmiercenia Navida na kilka sekund przed pełną godziną, ba nawet rozumiem czemu Simone go nie broniła (bo pewnie skończyła by tak jak on), kłóci się to tylko z całym masterplanem. A przynajmniej w moim odczuciu. Za to była jednak jedna bardzo "dysturbująca" scena/tekst w domu Al-Harazich: "nie wiń siebie za to, wiń mnie, bo tego nie przewidziałam". Jasne mamo, nie ma sprawy!

I już w następnym odcinku będziemy w połowie całego dnia i muszę przyznać, że jeszcze od czasu zakończenia 24 żadne inne odcinki żadnych innych seriali nie uciekały i mijały tak szybko. I to jest prawdziwa magia Jacka Bauera i 24 godzin!

Tick-Boom Tick-Boom Tick-Boom

ocenił(a) serial na 10
VisitorQ

Przyznaję bez bicia, łamania kołem czy tez innych wymyślnych tortur rodem z lochu samego Jacka Bauera, że nie wiem, czemu tak długo zajmuje mi zabranie się za każdy kolejny odcinek, tym bardziej, że po ostatnim, tym tu teraz opisywanym, byłem tak pełen adrenaliny. iż gotów byłem przystąpić do słownych działań już natychmiast zaraz po zakończeniu odcinka. Ale cytując pierwszy odcinek drugiego sezonu Shameless i rozmowę na plaży między Fioną i Adamem:
" - więc co się stało?
- życie?"

Ale pomińmy te niepotrzebne niuanse i przenieśmy się do stolicy Anglii. Wprost w same zgliszcza i opadający dym, wprost do gabinetu prezydenta, wprost do jego spotkania z Jackiem, wprost w ramiona najlepszego i genialnego w swej prostocie tekstu odcinka (może nawet całego dnia, puki co) "Jack ją chce, Jack ją potrzebuje, Jack ją dostaje!". Kurde, czasem dobrze jest być Jackiem, gdy na zawołania dostajesz do osobistej dyspozycji osobę o wyglądzie Yvonne;) Nie będę się za dużo rozpisywał, ale powiem tylko, że plan Jacka był diabelnie szalony, ale pewnie nawet on (ach ta mina Kefira) nie spodziewał się takiej reakcji ze strony Kate, gdy sama sobie wbiła igłę w szyję. Swoją droga to już druga duża serialowa produkcja gdzie igła z usypiaczem ląduje w szyi Yvonne. Jestem ciekaw czy w Chucku też tak było? W sensie w sezonach 4-5 bo tylko tych nie widziałem, a ze wcześniejszych to sobie nie przypominam. Ale wracając do meritum - jeśli ktoś naprawdę ciągle miał wątpliwości co do poziomu serialu w porównaniu do poprzednich edycji, to już przy tym odcinku naprawę powinny zostać one rozwiane tak silnie jak podejrzenia skierowane na Jacka. Cała akcja w kryjówce Raska to były pełnokrwiste 24 godziny z ich najlepszych czasów. Dobra, ta akcja związana z przeskokiem czasu i wiertarką (?) była ciut naciągana, ale to szczegół. Tak, diabeł tkwi w nich, ale tu diabeł był zajęty podnoszeniem ciśnienia w moich krwiobiegu. Teraz przyznam znów bez bicia i innych ceregieli, że naprawdę żałuję, że owy brytyjski dzień nie będzie miał pełnych 24 godzin. Jesteśmy już w połowie serii, a ja czuję jakbyśmy dopiero co się budzili z czteroletniego letargu. Ale wracając do meritum: biedny Mark, źle nie chciał (no dobra chciał, ale nie tak bardzo bardzo, prawda?), a obecnie czarno widzę jego przyszłość. Akcja z Rosjanami nie spodoba się nikomu, absolutnie nikomu.
I czy tylko mi się wydaje, że przeskok w czasie będzie jeden, ale za to bardzo duży, taki od razu w pełni 12 godzinny? Nawet widziałbym taki scenariusz: Margot mimo wszystko udaje się przeprowadzić kilka zamachów, i w kolejnym odcinku widzimy Londyn już częściowo w zgliszczach i Jacka na jej tropie. Oczywiście jeśli jeszcze będzie żyła, bo po tym co zafundowała Simone, nie zdziwiłbym się gdyby sprzedała matkę, ale to w takim razie odcinek lub dwa dla Jacka i po sprawie. I wtedy zapewne zacząłby się akt trzeci, czyli z kim Navarro rozmawiał przez telefon? I tak, było to dla mnie dość spore zaskoczenie, głównie dlatego, że byłym przekonany, że akurat w tym sezonie darują sobie jakiegokolwiek kreta. Oj akcja Navarra z kimkolwiek-kto-jest-po-drugiej-stronie-słuchawki, nie spodoba się nikomu, absolutnie nikomu.

I ciągle nie mogę uwierzyć, że to już połowa nowego dnia!

Tick-Boom Tick-Boom Tick-Boom

ocenił(a) serial na 10
VisitorQ

A więc by tradycji stało się za dość, znów w niedzielę przystępuję do barokkokowych rokowań względem minionej godziny siódmej 24LAD. A owe rokowania są wyśmienite, wyborne wyborowe niczym strzelcy zawodowi i z odcinka na odcinek równie dobre jak nie lepsze niezmiennie i niezmiernie pogłębiające moje zasmucenie, że oto już za rogiem czai się koniec tego wspaniałego wydarzenia specjalnego.

Na początek zajmijmy się wątkiem, który pozornie jest z boku i nie łączy się z główną osią fabularną, czyli oczywiście Navarro jako kret i jego pośrednik... Cross! Gdy zobaczyłem sylwetkę zacząłem się domyślać, jednak wcześniej zupełnie nie przyszło mi to do głowy. Fantastyczny twist, teraz jestem naprawdę bardzo ciekaw jak i dlaczego i dla kogo pracuje Cross. A właściwie dla kogo z Chin. Słyszałem pewne plotki i jednak mam nadzieję, że okażą się nieprawdą lub tylko w pewnym stopniu prawdą. A więc Steve wysyła zbyt ciekawskiego Jordana w teren by ten przyniósł mu paczuszkę. Navarro zadowolony, Jordan zadowolony, zabójca zwolniony (najpierw ze smyczy, a potem z roboty za taką fuszerkę). Aczkolwiek w jakimś stopniu go rozumiem, trafił blisko serca, kurtka puchowa mogła być zwodnicza no i na całe (nie)szczęście była tam woda w której można się ukryć. Jordan przeżył i chyba nikogo nie powinno to dziwić. Tylko 5 odcinków do końca by wszystko wyjaśnić, a jest do wyjaśnienia praktycznie... wszystko! Gdzie ten przeskok w czasie?
Oj podłoga pali się pod nogami naszego taty Marissy - tak jak podejrzewałem będzie chciał zaczekać, aż Jack skończy robić to co robi najlepiej i potem wyda zapewne miejsce jego pobytu by panowie z mroźnej krainy mogli go przechwycić. Nie zdaje sobie chyba jednak sprawy z jednej kwestii, a mianowicie tego w czym Jack jest najlepszy, a Jack jest najlepszy... WE WSZYSTKIM!!! A więc ten ogień palący grunt pod jego nogami to nie jest takie złe wyjście jak ognie piekielne, którymi (z palników i nie tylko) jest w stanie zionąć Jack. Zresztą trochę się dziwię Markowi, no bo w końcu czego się obawia - przyznałby się Jamesowi o tym i podejrzewam ten by go zrozumiał i co by mu Rosjanie zrobili? Nawet jakby wszystko wyszło na jaw to Heller przecież by go uniewinnił zanim by zrzekł się prezydentury. A na pewno zrzekł by się po ciuchu, by każda jego decyzja nie była kwestionowana. A o tym, że James chce się oddać w ręce Margot to przecież Mark nawet nie wie. Wielkim szokiem na pewno by było gdyby prezydent zginał, jednak osobiście w to wątpię. Świetna była scena jak dał słownie popalić premierowi za zniszczenie akcji - takich scen z Hellerem chcę więcej! Przeraża mnie tylko to, że zostało już tylko 5 odcinków do końca by wszystko wyjaśnić, a jest do wyjaśnienia praktycznie... wszystko! Gdzie ten przeskok w czasie?
A teraz zmierzmy w kierunku wątku głównego - mina Jack gdy szedł uwolnić Belcheck'a - bezcenna. I jeszcze to cudowne "I don't give a damn about your protocols". I z magazynu tuż w chwil kilka po ostrej wymianie zdań między różnorodnej maści broni palnej, udajemy się wprost do jednego z dwóch głównych miejsc akcji owego odcinka, które tak radośnie zostały potem spałaszowane przez Margot i jej wybuchowe drony. Miejsce A: Szpital. I Jack bawiący się w dobrego/złego glinę w jednej osobie. Najpierw kilka ciepłych słów, kilka serdecznych próśb, a potem słodka zabawa w tortury. Ale tą akcję z palcem mógł sobie Jack darować. Serio. (tak samo jak sanitariusze w karetce) No i zabójca i rundka po szpitalnych korytarzach zakamarka no i telefon no i ewakuacja. Kiedy ta ewakuacja? "NOW!!!" No i już leci już szybuje dron niszczyciel. I moja matka by tego nie zrobił i w takim razie zostań tutaj i boom-boom i po szpitalu. Ale tą kobietę bez ręki mogli sobie darować. Serio. Co to festyn pozbawiania kończyn? Miejsce B: Ulice Londynu. Ulice Londynu płoną mimo, że to nie na nich stał Mark. Dobra przyznaję to jak Margot zauważyła Jack'a&Co. i potem jak sadziła tymi rakietami było troszkę naciągane, ale przecież taka konwencja. Efekty specjalne były okej, ale mogłyby być ciut lepsze ws. mogli użyć więcej prawdziwych eksplozji, ale narzekać nie będę, bo sceny pościgu były rewelacyjne, trzymające w napięciu - oczywiście wiadome było, że Jack nie zginie, ale chodziło mi bardziej o Simone. Jack jak to Jack wykiwał znów wszystkich, łącznie z samą Panią Śmiercią.
Kolejny przystanek (Jacka): siedziba prezydenta.
kolejny przystanek (widzów): następny odcinek, a zostało już ich tylko 5 do końca by wszystko wyjaśnić, a jest do wyjaśnienia praktycznie... wszystko! Gdzie ten przeskok w czasie?

Tick-Boom Tick-Boom Tick-Boom

PS. To już trzeci raz (i drugi w tym dniu), gdy w segmencie "poprzednio w 24" nie ma wymienionego Jacka!
PS2. Czy tylko mnie wąsy/broda/zarost na twarzy tego rosyjskiego dyplomaty zbyt rozpraszają uwagę! ;)
PS3. No i kto ostrzegł Chloe? Czy to był, tak jak podejrzewam, Cross?
PS4. Ale ale ale, czy Heller w ogóle powinien negocjować z Margot, skoro wysadziła szpital (i kilka ulic) w powietrze i zabiła wielu ludzi, mimo, że z atakami miała się wstrzymać nim upłynie deadline Hellera? Hmmm...

ocenił(a) serial na 10
VisitorQ

Gdy życie daje ci sok pomarańczowy, zrób pomarańcze, życie wtedy powie: "cooo?"
Gdy wszyscy myślą, że napiszesz przy długaśne sprawozdanie z kolejnej godziny z życia Jacka Bauera w niedzielę, zrób krótkie i to w sobotę, wtedy wszyscy i tak tego nie przeczytają.

Cóż mój drogi Boże to był za odcinek. Odcinek na końcówce którego naprawę prawie się popłakałem i naprawdę całkowicie siedziałem jak zaklęty i nawet napisy końcowe i nawet ciemny potem ekran nie wybiły mnie z transu ostatnich sekund odcinka.
Ale zajmijmy się pokrótce najpierw pozostałymi wątkami.
Navarro jednak nie docenił zdolności surwiwalowych Jordana, który go rozpracował i jeśli teraz nie umrze od odniesionych ran to chyba możemy się wszyscy zgodzić, że osoba z którą skontaktuje się Reed będzie Kate. A znając Kate, może ona tej wiadomości dobrze nie przyjąć, a gdy jeszcze powiąże wszystkie końce i uświadomi sobie, że za tym wszystkim co spotkało jej męża stoi Steve, to dla szefa placówki nadejdą ciemne i pełne długich męczarni dni. Pozostając jeszcze na chwilę w CIA - czas obudzić sukę, czyli Kate plus pistolet plus grożenie lekarzom czyli ktoś kojarzy sezon 4? Biedna Simone, pewnie umrze się jej na dniach... wróć godzinach... wróć minutach. Mam tylko taką cichą nadzieje, że gdy Jack dorwie Margot to jej powie, że córka wcale jej nie zdradziła w szpitalu, i że uczyniła to dopiero gdy matka Margot próbowała ją zabić. Taki niszczący sumienie i psychikę szok przed aresztowaniem (opcjonalnie kulką w łeb).
I teraz oczywiście to wielkie główne wydarzenie odcinka. Wiem, że już setki razy to pisałem, ale teraz naprawdę byłem zaskoczony obrotem spraw i tym jak się zakończyły. Ogólnie rzecz biorąc odcinek był bardzo spokojny, wręcz nostalgiczny niemal (James w pokoju córki, oglądający zdjęcie), było kilka szybszych scen akcji i suspensu, ale wszystko sprowadziło się do tego ostatecznego starcia. Mina Jack gdy dowiedział się o planie prezydenta, mówiła wszystko, jednak Kiefer znów wszedł na wyżyny w dwóch scenach. Pierwsza z nich była ta gdy Heller powiedział Jackowi, że czeka na jego propozycje, co jeszcze mogą zrobić, a Bauer kompletnie nie wiedział co ma odpowiedzieć. Potem mieliśmy tą wielką akcję ucieczki prezydenta i przelot nad Londynem (ach te widoki), które może był troszkę naciągane, ale co z tego. Co z tego skoro na ostatnie kilka minut wszystko wywróciło się do góry nogami, powodując zatrzymanie akcji serca (przynajmniej u mnie). Drugą wspaniałą sceną aktorską była ta gdy Jack dowiedział się o tym, że został ułaskawiony (notka na boku: nie mogę się doczekać jak to wpłynie na plany Marka i Rosjan) i potem jak obserwował prezydenta idącego na stadion. I muszę powiedzieć, że tak jak cały odcinek skradła ta ostatnia scena, tak aktorsko cały odcinek skradł William Devane. I w końcu ta finałowa scena, w której Margot zabija rakietą z drona prezydenta USA. I znów 24 poszły o krok dalej. Tak oczywiście już wcześniej prezydenci ginęli w serialu, ale nigdy dobrowolnie nie poświęcali swego życia. Można by oczywiście się spierać, że Heller już nie był prezydentem, ale jednak mimo wszystko tam poszedł. I tylko zastanawia mnie dlaczego nie dostał za takie wielkie poświęcenie cichego zegara? Wiem, że już powstały setki teorii spiskowych na temat tego, że przeżył, sfingował swoją śmierć itd. ale nie oszukujmy się.

To zaprawdę był dwusetny odcinek serialu na jaki 24 zasłużyły i na jaki my widzowie też zasługiwaliśmy.

(nieme) Tick-Boom Tick-Boom Tick-Boom

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
ocenił(a) serial na 10
olcia1719

Mam nadzieję, że to tylko Twoje przypuszczenia, i że nie sprzedałaś mi jakiegoś spojlera bo bardzo źle przyjmuję spojlery, szczególnie dotyczące 24 - doszedłem nawet do takiego punktu konspiracji przed ujawnieniem sobie przypadkiem jakichkolwiek serialowych tajemnic, że nie oglądam nawet trailerów do kolejnych odcinków bo czasem za dużo one zdradzają.

ocenił(a) serial na 10
VisitorQ

Sugerowałbym w takim razie zaprzestanie czytania forum, bo tu o spoilery nietrudno.

ocenił(a) serial na 10
Charlie_TSW

Kiedy właśnie fora (ani tu ani na imdb ani na innych stronach) nie czytam, głównie piszę tylko w tym moim skromnym temacie.

ocenił(a) serial na 10
olcia1719

Update: mam nadzieję, że to tylko były Twoje przypuszczenia, bo od tamtego czasu zacząłem mieć małe wątpliwości i dzisiejszy twist był już nie aż tak szokujący.

ocenił(a) serial na 10
VisitorQ

Czekam z niecierpliwie na ciąg dalszy twoich ciekawych recenzji:-).

ocenił(a) serial na 10
WOLVERINE55

Dzięki, właśnie się zabieram za dokonanie tego:)

ocenił(a) serial na 10
VisitorQ

Praktycznie mamy już poniedziałek i zaledwie nieco ponad 24 godziny do kolejnego odcinka... 24 godzin, a ja dopiero biorę sprawy w swoje ręce (ekm, wiem jak to brzmi, ale to nie o to chodzi, ani biega, zapewniam was). Prawdę mówiąc, gdy we wtorek od rana obejrzałem odcinek byłem gotów by po powrocie z pracy (czyli po mniej więcej godzinie od obejrzenia odcinka) usiąść i w słowa cyfrowe przekuć wszystko co dotyczyło minionej godziny. Byłem na to gotów, miałem czas, miałem sposobność, ale nie uczyniłem tego o dziwo z zupełnie innego powodu - tym jakże prozaicznym powodem jest stan skonfundowania w jaki wprawiła mnie godzina dziewiąta londyńskich potyczek Jacka.

Był to dla mnie istny odcinek paradoks, umiejscowiony zarazem na dwóch przeciwległych biegunach.
A więc nie tracąc czasu na słowne fantasmagorie, przejdźmy do konkretów.
Przyznam szczerze, że poczułem się załamany po tym twiście z pierwszych minut odcinka. Załamany łamane na po prostu oszukany. I to bynajmniej nie oszukany w fantastyczny sposób, oszukany tak jak lubię być przez twórców czy to filmów, seriali czy książek oszukiwany. Był to zupełnie inny stan. Twist sam w sobie choć naprawdę troszkę naciągany zły nie jest, Heller został uratowany - ok, nie mam nic przeciwko. Bolało mnie jednak trochę to, że cały poprzedni odcinek został zbudowany jako swoiste pożegnanie z bohaterem. Wiedzieliśmy, że James chce się poświęcić dla dobra narodu (i to nawet nie swojego!) już w końcówce odcinka siódmego i cały ósmy był ku temu kierowany. I właśnie to jest najgorsze w tym wszystkim, że to oszukanie widza niweluje cały dramatyzm, całe napięcie i przede wszystkim cała powagę i klimat poprzedniego epizodu tym bardziej jeszcze, że był to jubileuszowy! Gdyby poprzedni wyglądał tak, że mimo wszystko Jack w jakiś sposób działa do ostatnich minut/sekund by ratować prezydenta, po czym musi się poddać woli Hellera, ale jednak ostatecznie go ratuje, byłoby o wiele lepiej. Nie wspominając już o tym gdyby wielki twist został zastosowany na sam koniec odcinka: rakieta uderza w stadion, Al-Harazi się cieszą, a na ostatnie sekundy widzimy Jacka, który mówi, że musimy się stąd zbierać, kamera się przesuwa i widzimy prezydenta Hellera żywego. Oczywiście brak cichego zegara mógł to zwiastować, ale jednak czuję się jakoś oszukany. Co więcej śmierć Jamesa, byłaby fantastycznym rozwiązaniem i bardzo odważnym, byłaby triumfem amerykańskiego patriotyzmu na miarę Jacka Bauera. I co więcej puki co, to że Heller przeżył nie było w jakiś sposób istotne dla dalszej fabuły odcinka. Gdyby odcinek był sinusoidą początek byłby dla mnie jak dolna część jej wykresu.
I paradoksalnie tak jak "niezbyt" podobało mi się to rozwiązanie, tak dalsza część odcinka był iście fantastyczna i cudowna i niezwykła. Margot i syn i cała wataha bezimiennych "rewolwerowców" kontra Jack i spółka. Ach jakże nieziemska była ta cała sekwencja akcji. Kate uderzająca od dołu (i ten granat!) Jack szturmujący od gór. Nie wiem czy już to mówiłem/pisałem, ale obecnie w telewizji jest tylko jeszcze jeden taki badass, twardziel totalny i absolutny jak Jack - dla zainteresowanych jest nim bezimienny główny bohater z serialu Banshee. Poza tym Jack nie ma żadnej konkurencji, wszystkich zjada na śniadanie, jeszcze zaraz przed wygłoszeniem tekstu o tym, że wszystko dzieje się w czasie rzeczywistym. Lądowanie na dachu, kolejne rzesze zabójców padające jak kaczki pod ostrzałem furii Jacka. I potem moja ulubiona sekwencja całego odcinka i kto wie może i całego LAD - Jack atakujący od zewnątrz. Gdy Ian zbliżał się do okna wiedziałem co się święci, gdy go wyrzucił przez okno to było coś pięknego. Potem gdy powstrzymał atak to było coś oczywistego. Ale gdy ponownie użył okna jako narzędzia zbrodni, to byłem w Niebie 24 godzin! Miałem cichą nadzieje, że Jack przed zabiciem Margot powie jej o tym, że Simone jej nie zdradziła, ale ok, tempo dramatyzmu musiało zostać utrzymane. "Mam tylko jedną śmierć na rękach - twoją" i do widzenia, na razie cześć i czołem i sajonara i ałwiderzejn i arewułar Margot! Podejrzewam, że gdyby 24lad było troszkę popularniejszym serialem, scena wyrzucania Al-Harazich byłaby już obiektem setki memów i fan wideosów przerabianych setki razy tudzież zapętlonych w godzinne odtwarzania. To był jak dla mnie punkt kulminacyjny odcinka. Potem oczywiście było równie dobrze, ale epickość tej sceny jednak górowała i jej cień rzucał się ciągle na dalsze akcje odcinka.
A co mieliśmy potem? Jordan jednak nie żyje, Cross chce urządzenie do sterowania wszystkiego, a przykrywka Steve'a została spalona i na jej popiołach toczył się pościg nigdy niestrudzonego Jacka, pościg co by nie mówić naprawdę świetny. Mam nadzieję, że tylko wszyscy uwierzą Jackowie teraz gdy opowie im prawdę o Navarze. Plus pocałunek Chloe i Crossa - słodziutko, obstawiam, że jedno z nich zginie.
I już tylko trzy odcinki do końca!

Tick-Boom Tick-Boom Tick-Boom

PS. Czy tylko ja widziałem taki mały zakamuflowany element komediowy gdy Jack mówi, że zobaczy kto (on czy Navarro) zdobędzie szybciej informacje na temat zamachowca?

ocenił(a) serial na 8
VisitorQ

Nie tylko ty to widziałeś.

ocenił(a) serial na 10
MoszeUsz

Zakamuflowana scena romantyczna też była, i nie mam na myśli bynajmniej Audrey Jacka;-).

ocenił(a) serial na 10
WOLVERINE55

Jack i Navarro?
Czy ja wiem...
...ale Steve jako pasyw!



;)

ocenił(a) serial na 10
VisitorQ

Rety, skąd ten pomysł ja miałem na myśli Jacka i Kate;-).

ocenił(a) serial na 10
WOLVERINE55

Ja tu bym bardziej widział relację ojciec-córka lub może bardziej mistrz-uczennica, taki Pat Morita i Hilary Swank. Może gdyby 24lad miało 24 odcinki i nie było tu Audrey to kto wie.

Ale jednak Navarro bez koszuli w objęciach Jacka... ahahahahahahahahhahahahahahahaha :)

ocenił(a) serial na 10
VisitorQ

No ładny jest ale płeć nie w moim typie żeby była jasność;-). No niby tak też można na to patrzec ale ja bym chciał by to było więcej z czasem:).

ocenił(a) serial na 10
WOLVERINE55

Nie no w moim też nie, wiadomo nie od dziś, że Yvonne to moja przyszła ex-żona.

ocenił(a) serial na 10
VisitorQ

E tam na pewno fajniejsza od Audrey;-).

ocenił(a) serial na 10
MoszeUsz

Ufff, dzięki, ulżyło mi teraz:)

ocenił(a) serial na 10
VisitorQ

I coś chyba feremony latają w powietrzu. Skoro Audrey w rozmowie z miłością swego życia stwierdziła że to koniec z Jaciem, oby się tego trzymała;-). go Jack go;-).

ocenił(a) serial na 10
WOLVERINE55

Chyba musiała tak powiedzieć, bo bym ją też Mark sprzedał Rosjanom ;)

ocenił(a) serial na 10
VisitorQ

A cała scena trochę jak ,,Moda Na Sukces,, niestety.

ocenił(a) serial na 10
WOLVERINE55

https://pbs.twimg.com/media/BrbACeGCQAAI90I.png:large :)

ocenił(a) serial na 10
VisitorQ

I'm Baaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaack!
To zdanie pada własnie z moich ust i to samo mogło paść z ust jednego z bohaterów (jeśli odwiedziliście mój temat z gifami to wiecie o co chodzi). Odcinek dziesiąty za nami i trzeba otwarcie przyznać, że był to jeden z najlepszych w tym dniu, wypełniony każdego rodzaju rewelacjami po brzegi, że aż się wylewało. Przy tym odcinek znów jak dla mnie paradoksalny, ale w zupełnie inny sposób jak ten tydzień temu. Odcinek, który chyba nie miał żadnego słabego punktu, a przynajmniej ja żadnego na daną chwilę nie pamiętam. Jedynego czego się boję to zbytniego nagromadzenia wątków i tylko dwóch odcinków na ich wszystkich rozwiązanie. Bo jeśli ich nie rozwikłają i nie daj Boże zaserwują jakiś ostry jak brzytwa cliffhanger, to niech lepiej mają już w planach kolejny ciężki dzień dla Jacka. Ale po kolei.

Już od pierwszych minut zostajemy tak jak w premierze wrzuceni w sam pościgowy wir wydarzeń. Uliczki Londynu przypominają tak bardzo inne europejskie miasta, że aż zamarzyłem by za rok Jack odwiedził nasz piękny kraj. Akcja z karabinem może odrobinkę niepotrzebna, ale bardzo fajna. Twórcy naprawdę zaskoczyli mnie tym, że Steve został tak szybko złapany - pewnie gdyby serial miał 24 odcinki, pościg trwałby ciut dłużej. W ogóle cały odcinek był pełen totalnych niespodzianek. Jack ścigający potem Crossa - Skyfall anyone? Co do Adriana, skoro już przy nim jesteśmy. Twórcy fantastycznie wyszli obronną ręką w stworzeniu tej postaci i jej motywów. Koniec końców Cross okazał się takim Tonym z siódmego sezonu. Postacią chcącą zrobić coś dobrze, nawet jeśli będzie musiał poświęcić kilka ofiar by dopiąć swego. Cross puki co jest/był chyba najbardziej niejednoznaczną postacią tej odsłony przygód Jacka. Oczywiście finalnie przeliczył się ze swoimi możliwościami, ale jednak w pewien szalony sposób w jego mniemaniu chciał dobrze. Do jego (i Chloe) historii wrócimy jeszcze na końcu.
Przenosimy się teraz do CIA wprost w niesamowity popis gry aktorskiej Yvonne, gdy jej Kate dowiedziała się prawdy o swoim mężu i Navarze. Choć tak naprawdę aktorskim popisem wykazała się w scenie w samochodzie opowiadając dlaczego jej mąż się zabił. Ale wracając do CIA, dostaliśmy dwa przegenialne teksty, oba od Jacka: "żeby było jasne, ja nie prosiłem, po prostu byłem uprzejmy" - biedny Erik, Jack jeszcze kilka godzin temu był jednym z najbardziej poszukiwanych ludzi na świecie, plus wielu ważny osobników ciągle chce jego głowy, a tu nagle panoszy się jakby był szefem CIA... biedny Erik. I drugi tekst to oczywiście: "immunitetu nie ma na stole... ale twoja dłoń jest!" Hell Yeahhh! Ostatecznie takiego starego wygę jak Navarro, trzeba było podejść sposobem - i tu dostaliśmy jeszcze jedną cudowną aktorsko scenę od Yvonne. Tak, nie wyobrażam sobie 24 godzin bez Jacka, ale jeśli chcieliby zrobić spin-off to na obecną chwile nie wyobrażam sobie nikogo innego w roli głównej jak Kate Morgan.
A teraz prosto do prezydenta Hellera będącego już jedną nogą na pokładzie odrzutowca z którego tą nogę musiał zabrać skoro to jeszcze nie koniec kłopotów. Ale i tak w tym wszystkim najlepszy był Mark, po pierwsze przerywający Audrey rozmowę z ojcem, po drugie konfrontujący się ze swoją żoną i wreszcie po trzecie wpadający w atak paniki po usłyszeniu tego kto prowadzi akcję odzyskania urządzenia do sterowania wszystkiego. Jego telefonowanie do rosyjskiego jegomościa o przedziwnych wąsach przypominało Madame President w sezonie 7 krzyczącą "Abort! Abort!". A ja ciągle nie rozumiem czego Mark tak się boi w związku z podrobieniem podpisu. Coś czuje, że nie skończy się to za dobrze dla niego. Bo nie może, prawda?
I wreszcie wracamy do (w pewnym sensie) punktu wyjścia. Cross i Chloe wchodzą do nowej kwatery dowodzenia i BUM! wszyscy nie żyją! To był dopiero fantastyczny twist (tylko Chell szkoda bo była całkiem urocza - w ogóle ten krótki 24lad obfituje w wiele bardzo urodziwych niewiast na centymetr taśmy filmowej)! I kilka sekund później otrzymujemy istne Wejście Smoka! I teraz wspomniany na początku paradoks - nigdy nie byłym fanem Chenga, znaczy chodzi mi o jego występ w sezonie szóstym. I gdy przypadkiem dowiedziałem się, że ma powrócić (plus mogli ukryć jego nazwisko w napisach początkowych) nie byłem tym faktem zadowolony. Ale właśnie jego wejście i cały występ, były (paradoksalnie jak dla mnie) dosłownie i w przenośni iście zabójcze. I jeszcze ten jego wspaniały tekst: "Panna O'Brian? Jest pani daleko od domu". Może trochę niepotrzebne było to całe wyjaśniania Crossowi przez Chloe kim jest Cheng, bo nie wierzę, że tego Adrian nie sprawdził i nie wiedział, ale podejrzewam, że było to podane dla tych, którzy wcześniej nie oglądali 24. I na dobitkę jeszcze ten diabelny plan Chenga! Plan, który właśnie mógł wywołać trzecią wojnę światową! Mam tylko nadzieję, że tym razem, ktoś nie zloopował wysłania tej torpedy. Pojawienie się Chenga, może jest trochę naciągane, i zdaje się być podyktowane tylko tym by Jack w końcu wykończył swojego ostatniego z żyjących arcywrogów (skoro Nina nie żyje, a Logan jest warzywkiem), ale za to przez to jak postało pokazane jest nawet więcej niż satysfakcjonujące.
I na sam koniec Jack i Kate kontra Rosjanie! Jestem tylko ciekaw, czy Mark nie wiem o tym, że Jack został uniewinniony przez prezydenta czyli de facto Rosjanie polują na niewinnego obywatela USA. Plus Mark nie mógł przewidzieć czy Jack będzie sam czy nie, więc atak Rosjan mógł być bardzo brzemienny w skutkach ergo nie rozumiem czemu tak się on ich boi.
Nie mniej odcinek iście genialny i tylko tak jak wspomniałem ciut się boję czy starczy czasu na rozwiązanie wszystkich wątków, fakt mamy tylko dwa główne przodujące - Rosjanie na tropie Jacka i Jack na tropie Chenga, ale mimo wszystko to dość sporo w serialu dziejącym się w czasie rzeczywistym, nawet jeśli będą dwa przeskoki w czasie.

Tick-Boom Tick-Boom Tick-Boom

PS. Tak w słówku back zaraz na początku jest są 24 literki "a", a co!

ocenił(a) serial na 10
VisitorQ

No właśnie chodzą ploty że będzie spin-off w roli głównej z Kate właśnie. Jak wiadomo bohaterki kobiece są w modzie od 2011 roku i tego niegdyś fajnego serialu na H który teraz ma być realistyczny(znowu zaczynam...).

ocenił(a) serial na 10
WOLVERINE55

Serial na H z 2011? Hmmm... Chodzi o Happy Endings? Hell on Wheels? Happily Divorced? Harry's Law? Hua Li De Tiao Zhan? Hanasaku Iroha? Higurashi no Naku Koro ni Kira? How to Be a Gentleman? Hoshizora e Kakaru Hashi? Hidden? H+?

:)

ocenił(a) serial na 10
VisitorQ

Nie o ten serial: http://www.filmweb.pl/serial/Homeland-2011-595358 Pozostałych nie znam...

ocenił(a) serial na 10
WOLVERINE55

Pierwsze o nim słyszę, chyba to jakaś niszowa produkcja;)

ocenił(a) serial na 10
VisitorQ

Serio?. To jest serial ludzi którzy pisali 24 między innymi i przez pierwsze dwa sezony naprawdę był świetny, trzeciego sezonu nie chce mi się komentować...

ocenił(a) serial na 10
WOLVERINE55

Ciągle nic mi to nie mówi, powiedz coś więcej. Jest tam może jakiś fajny dwuznaczny bohater, który jest podejrzewany o bycie złym a tak naprawdę jest dobry a później jednak zły a potem znów dobry i potem jeszcze bardziej dobry? Może jakaś interesująca bohaterka romansująca z nim i robiąca okropne miny podczas płaczu? może jakaś fajna nastoletnia córka tego głównego bohatera? Może jakiś fajny brodaty przełożony? Może jakieś zamachy, jakieś ucieczki, jakieś zabójstwa w lesie, jakieś ostre przesłuchania, jakieś wieszanie ludzi na dźwigu? Jeśli są takie elementy tam to chętnie obejrzę.

ocenił(a) serial na 10
VisitorQ

He, he dobre. Ja właśnie przez tą scenę z dźwigiem się wkurzyłem, bo to była moja ulubiona postać:-). A potem zachowanie głównej bohaterki okropne...

ocenił(a) serial na 10
WOLVERINE55

To lepiej nie będę mówił, że jak dla mnie powinien zginąć w finale pierwszego sezonu, tak jak to było zaplanowane...

ocenił(a) serial na 10
WOLVERINE55

Uhu oho, ktoś mi ukradł moją odpowiedź, którą napisałem jakiś czas temu... a brzmiała ona (mniej więcej) tak:
Ja osobiście zawsze uważałem, że powinien on zginąć w finale pierwszego sezonu tak jak to było w oryginale zaplanowane.