Recenzja serialu

Tabu (2017)
Kristoffer Nyholm
Anders Engström
Tom Hardy
Jessie Buckley

Krwawy Hardy

Śmiało można by rzec, że cała historia opiera się tu tak naprawdę na stopniowym poznawaniu głównego bohatera, jego osobowości, intencji oraz owianej tajemnicą i grozą przeszłości.
Niedawno przeczytałem gdzieś stwierdzenie, że seriale to literatura epicka naszych czasów. Nie umniejszając ponadczasowej wartości dzieł literackich trudno się z tą konkluzją nie zgodzić. Nikt nigdy nie przekona mnie, iż twórcy w dwugodzinnym filmie zdołają tak dalece rozbudować wszystkie wątki i postaci jak, w dajmy to, dziesięcioodcinkowej serii. Rzecz jasna, współczesny widz musi wykazać się nie lada umiejętnościami, aby spośród całej stery tandetnych skoków na kasę wydobyć prawdziwe perełki. Jednym z takich ''białych kruków'' w świecie seriali jest wyprodukowany ostatnimi czasy przez firmę Hardy Son & Baker ''Tabu''. Kiedy wśród twórców widnieje nazwisko jednej z najbardziej charyzmatycznych postaci ze świata hollywoodu od razu wiadomo, że to nie będzie  kolejny chłam bez polotu.

Rok 1814, Wielka Brytania jest największym kolonialnym mocarstwem świata, którego wpływy sięgają najdalszych zakątków globu. Do stolicy brytyjskiego imperium przybywa awanturnik i łowca przygód James Keziah Delaney. Uważany za zaginionego zjawia się w nader nieoczekiwanym momencie, wkraczając akurat na procesję pogrzebową swojego ojca i psując tym samym paru osobom plany zagarnięcia schedy po nieboszczyku. Wzmiankowany wyżej ojciec głównego bohatera był bowiem w posiadaniu przesmyku Nutka, umożliwiającego prowadzenie handlu herbatą. Ten niepozorny kawałek ziemi o potężnym potencjale gospodarczym staje się wkrótce przedmiotem zainteresowania Kompani Wschodnio-indyjskiej. Od tego momentu rozpoczyna się bezwzględna gra pomiędzy spadkobiercą rodzinnej fortuny, a Kompanią i brytyjskim, a także amerykańskim rządem. Scenarzyści spisali się na medal, serwując nam intrygującą, pełną niuansów fabułę, która wciąga od pierwszych minut. Jednak nie da się ukryć, że fundamentem, na którym opiera się ten serial jest postać głównego bohatera grana przez Toma Hardy'ego. James Delaney to pozbawiony skrupułów, diablo inteligentny zawadiaka, którego czyny z przeszłości podają w wątpliwość czystość jego sumienia. Nasz bohater jest bezwzględny, tajemniczy i z finezją godną Sherlocka Holmesa lawiruje pomiędzy swoimi potężnymi wrogami, przewidując każdy ruch przeciwników. To wszystko w połączeniu z hektolitrami charyzmy sączącej się powoli z ekranu powoduje, że James Delaney to bez wątpienia jeden z ciekawszych bohaterów filmowego świata. Śmiało można by rzec, że cała historia opiera się tu tak naprawdę na stopniowym poznawaniu głównego bohatera, jego osobowości, intencji oraz owianej tajemnicą i grozą przeszłości. Na pochwały zasługuje także grono dalszych postaci, jak główny antagonista Sir Stuart Strange (Jonathan Pryce), przybrana matka Jamesa, Lorna Bow (Jessie Buckley) czy służący Brace (David Hayman). Każde z nich ma tutaj swoją własną, nietuzinkowa historię i każda postać ciekawie prezentuje  swój wątek. Twórcom należą się brawa za rozpisane z maestrią kameralne sceny, świetne dialogi i ukazanie czołowego protagonisty z różnych perspektyw, przez co jego charakter do końca pozostaje  dla widza niejednoznaczny. Jednocześnie immersję potęguje obłędny, ''duszny'' klimat wiernie odwzorowanego XIX - wiecznego Londynu jako metropolii pełnej okrucieństwa, rozpusty i korupcji. Uwagę zwraca fakt, iż produkcja w bardzo sugestywny sposób ukazuje zepsucie na najwyższych szczeblach władzy oraz pozbawione zasad moralnych polityczne machinacje i spiski. Chyba nie przesadzę tu, stwierdzając, że autorom udało się stworzyć niemalże historyczną powieść, która co i rusz odwołuje się do schematów znanych z XIX - wiecznej literatury. A do tego wszystkiego smaku całej opowieści dodaje również wątek okultyzmu i czarnej magii, przewijający się raz po raz w tle.

Już dawno żaden serial nie wciągnął mnie tak mocno jak ''Tabu'' i już od czasów ''Gry o Tron'' nie czekałem z takim zniecierpliwieniem na kolejny odcinek. Klimat, który można wręcz kroić nożem, intrygująca fabuła i pełnokrwisty bohater,  uwielbiany od samego początku to niewątpliwie największe zalety tej produkcji. Pozostaje mi tylko gorąco polecić ''Tabu'' każdemu, nie tylko miłośnikom filmów kostiumowych i czekać z utęsknieniem na kolejny sezon, który podobno jest już w drodze.
1 10
Moja ocena serialu:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Recenzja Tabu
Podobno największą sympatię ludzi wzbudzają osoby uśmiechnięte, natomiast mruki do siebie zniechęcają.... czytaj więcej