Mamy tu nade wszystko do czynienia z dobitną, antykorporacyjną opowieścią podobną do "Homecoming", która idzie o krok dalej niż projekt Amazona, kreśląc wizerunek wielkiej firmy jako
W trzecim odcinku "Rozdzielenia" pracownicy działu Rafinacja Makrodanych, stanowiącego część Lumon Industries, odwiedzają Wieczyste Skrzydło, które pełni szczególną rolę w monstrualnym gmachu firmy. To rodzaj muzeum upamiętniającego prezesów tajemniczej korporacji, którzy wywodzą się z rodziny Eagan. Woskowe figury obecnego szefa i jego poprzedników przypominające te z Muzeum Madame Tussaud górują nad zwiedzającymi, a ślady historii Lumon zaświadczają o jej chwalebnych osiągnięciach. W pewnym momencie bohaterowie natrafią na fotografie uśmiechniętych ust, które należą do zewnętrznych odpowiedników pracujących tam osób. Za zgodą nowo zatrudnionych firma rozdziela bowiem ich wspomnienia z pracy i życia osobistego. Zdjęcia figurują jako niepodważalny dowód szczęścia i spełnienia egzystujących w świecie pozakorporacyjnym ludzi, którzy z różnych przyczyn powołali do istnienia swoich "alterów". Coś, co dla zamkniętych w Lumon pracowników niesie pozytywny, krzepiący przekaz, widzowi wydaje się zakamuflowaną propagandą sukcesu. Korporacja buduje przecież właściwą narrację na swój temat, by podtrzymywać dobrego ducha wśród rzeszy zaprzęgniętych w jej tryby jednostek.
Dzięki temu uśmiech nie schodzi z twarzy niemal wszystkich zatrudnionych w dziale Rafinacja Makrodanych. Po nagłym odejściu Peteya funkcję kierownika przejmuje w nim Mark S., któremu podlegają Dylan G., Irving B., a wkrótce także nowo przybyła Helly R. Grupa selekcjonuje zakodowane w cyfrach dane, pracując w przestrzennym pokoju. Ich przełożoną jest siwowłosa pani Cobel wspierana przez asystenta Milchicka i szefa ochrony Granera. Serial daje nam wgląd w korporacyjne realia, ale rozwija też wątek prywatnego życia Marka Scouta, który poddał się procedurze rozdzielenia i w Lumon przewodzi wspomnianym działem. "Na zewnątrz" protagonista mieszka w jednorodzinnym domu, przyjaźni się z siostrą i trwa w żałobie po śmierci ukochanej żony. Przełom następuje w chwili spotkania Marka z Peteyem, który nieoczekiwanie odzyskał dostęp do wszystkich wspomnień. Mężczyzna chce, by Scout pomógł mu odkryć prawdziwe intencje stojące za działaniami złowrogiej firmy. Zdezorientowany bohater rozpocznie tym samym drogę ku poznaniu utajnionych planów Lumon.
"Rozdzielenie", którego pomysłodawcą jest Dan Erickson, czerpie inspirację z tak rozmaitych źródeł, jak thrillery konspiracyjne z lat 70. (w typie "Syndykatu zbrodni"), klaustrofobiczne kino grozy, retrofuturyzm, dystopijne science fiction, dramat psychologiczny czy komedia biurowa doprawiona absurdem, groteską i satyrą. Każda z wymienionych konwencji znajduje w tej brawurowej, wielopoziomowej wizji odpowiednie miejsce, czyniąc z serialu prawdziwy majstersztyk narracyjny oraz wzorcowy przykład postmodernistycznego koktajlu, który ze smakiem wypiją kinomani, niedzielni widzowie i krytycy. Mamy tu nade wszystko do czynienia z dobitną, antykorporacyjną opowieścią podobną do "Homecoming", która idzie o krok dalej niż projekt Amazona, kreśląc wizerunek wielkiej firmy jako zideologizowanego do cna państwa w państwie. Niewidzialny zarząd, wysłuchujący raportów przez głośnik, sprawuje niemal boską kontrolę nad Lumon: podgląda pracowników za pomocą kamer, przywraca ich do porządku w owianym złą sławą pokoju socjalnym, wyznacza zestaw kuriozalnych reguł, a nawet tworzy osobliwą mitologię korporacji w Wieczystym Skrzydle. Uosobieniem dwulicowości całej struktury są przełożona działów, pani Cobel, i jej asystent. Sprzeczne uczucia wywołuje zwłaszcza Milchick, który w odstępie kilkudziesięciu minut potrafi z przyklejonym, promiennym uśmiechem robić zdjęcie rafinerom makrodanych oraz kazać jednemu z nich powtarzać upokarzającą formułę w ramach kary za niesubordynację. Choć Ericksonowi zdarza się podsuwać mało odkrywcze tropy o napędzającej Lumon manii sterowania umysłami i ingerowania w życie osobiste zatrudnionych, autor dokonuje nader intrygującego zestawienia korporacyjnych bossów z fanatykami religijnymi, poddanymi kapitalistycznemu dyktatowi hiperproduktywności i pracoholizmu. Serialowej korporacji niedaleko do orwellowskich Ministerstw, bo metody oparte na izolowaniu poszczególnych działów, zastraszaniu niewinnych jednostek czy pozbawianiu pracowników elementarnej wiedzy niebezpiecznie przypominają radykalne, totalitarne koncepcje.
Zejdźmy jednak nieco niżej, między szeregowych pracowników, których relacje są bijącym sercem fabuły. Wprawdzie próby odkrycia przez Scouta tajemnic Lumon napędzają akcję, zagęszczają budowane z odcinka na odcinek napięcie oraz umożliwiają wprowadzenie zapierających dech w piersiach cliffhangerów, jednak to właśnie sceny biurowych interakcji i mierzenia się protagonisty z prywatnymi bolączkami zahaczają o najdelikatniejsze emocjonalnie struny. Mark S., archetypiczny everyman o przyjaznym obliczu Adama Scotta ("Wielkie kłamstewka", "Parks and Recreation") usiłuje sprostać kierowniczej funkcji, w której, prócz wrodzonego opanowania, musi okazać stanowczość i zdyscyplinowanie. Bohater nigdy się nie wychyla i nie dba o awanse, ale nie kto inny jak on zacznie sensownie odpowiadać na niewygodne pytania o podmiotowość "alterów", czyli korporacyjnych wersji osób żyjących na zewnątrz.
Skoro nie zadecydowali oni o swoich "narodzinach", w praktyce nie mogą zrezygnować z pracy i nie wiedzą, kiedy wyczerpie się ich przydatność dla Lumon, jak zdefiniować ich niepewny, tożsamościowy status. Sam Scout zdradza wiele podobieństw do swego firmowego odpowiednika, lecz boryka się z żałobą po śmierci partnerki. Skorzystał z procesu rozdzielenia, by szybciej pozbierać się po traumatycznym zajściu, realizując uniwersalne pragnienie zdjęcia z siebie części bolesnego, egzystencjalnego bagażu. "Rozdzielenie" jest więc tyleż szkicem demonicznej korporacji, co pogłębionym studium psychologicznym analizującym ucieczkę od paraliżujących nas uczuć, potrzebę czasowego wyjścia z własnej, poranionej skóry, a także proces podnoszenia się po wewnętrznym kataklizmie.
Kiedy spuszczamy wzrok z Marka, ze szczerym rozbawieniem spozieramy na Dylana (bezbłędny Zach Cherry), podejrzliwego pracusia wymyślającego teorie spiskowe, podziwiamy upór Helly (zadziorna Britt Lower) buntującej się przeciw odebraniu jej autonomii i dziwimy się Irvingowi znającemu każdy ustęp korporacyjnego podręcznika. Prawdziwą gratkę stanowi zaś śledzenie kiełkującego powoli romansu między ostatnim z nich a Burtem, leciwym, zasłużonym pracownikiem Działu Optyka i Projektowanie. Spieszę donieść, że twórcy ożywili jeden z najbardziej pasjonujących i subtelnych wątków miłosnych ostatnich latach, a wszystko to za sprawą genialnego duetu John Turturro-Christopher Walken. Tuzy amerykańskiego kina dają tu mistrzowską lekcję gry pozornie nieznaczącymi gestami, ukradkowymi spojrzeniami i zakłopotanymi reakcjami przechodzącymi w śmielsze ruchy. Wielce przekonująca jest też laureatka Oskara Patricia Arquette (pamiętna Olivia z "Boyhood") w podwójnym wcieleniu pani Cobel. Aktorka akcentuje niemal schizofreniczną naturę bohaterki, która w firmie gasi entuzjazm podwładnych jednym drgnieniem brwi, a na zewnątrz udaje życzliwą, opiekuńczą sąsiadkę Scouta.
Sukces serialu nie byłby jednak tak wielki, gdyby nie obsesyjna wręcz dbałość o formę. Transowe, powolne najazdy kamery we wnętrzach, efektowne zbitki montażowe oddające percepcyjne zaburzenia postaci, operowanie wąską gamą barwną z dominacją bieli i zieleni oraz retrofuturystyczny design korporacji i jej aseptyczna, labiryntowa architektura pozwalają autorom wprowadzać nas w skrajnie różne stany. Raz biurowy humor i dziwna harmonia płynąca z symetrycznego wystroju pomieszczeń usypiają naszą czujność i każą się rozluźnić, a raz rozwiązania rodem z thrillera i horroru powodują skok adrenaliny i zaburzają odbiorczy komfort. Wybitną ilustrację stanowi sekwencja, w której Milchick puszcza rafinerom makrodanych (o ironio) "buntowniczy jazz".
Początkowo kolorowe światło i dynamiczny rytm muzyki tworzą miłą atmosferą, ale nagły wybuch furii Dylana przywraca ze zdwojoną mocą kumulujący się pod powierzchną kadrów niepokój. "Rozdzielenie" robi też dobry użytek z lekko przykurzonych przebojów Billie Holiday czy Paula Anki – scena, kiedy Scout zbiera strzępki zdjęcia żony z dywanu, a w tle pobrzmiewa liryczne "I'll be seeing you", zapadnie w Waszej pamięci na długo.
Na koniec podzielę się jeszcze jedną, drobną uwagą związana z informacją widniejącą w rubryce "dystrybucja". Zakrawa wszak na ironię, że niewolna od skandali, globalna firma Apple wypuściła i podpisała tak jawnie antykorporacyjną narrację. Czy w tym szaleństwie tkwi metoda? Jeśli przyjmiemy, że "Rozdzielenie" i wszystkie pokrewne seriale mają kompensować współczesne lęki, obawy, wątpliwości i frustracje wobec działań korporacji, których wpływy błyskawicznie się rozszerzają, ich seans może wstrzymać nas przed czynnym buntem. Oglądamy kolejne odcinki, wyrażając moralny sprzeciw względem działań Lumon Industries i kończymy projekcję z poczuciem słuszności tego osądu, więc teoretycznie nie musimy już nic więcej robić. A może, wzorem ekranowego Dylana, rozwijam tylko błahą, konspiracyjną teorię godną pożałowania? Obejrzyjcie i odpowiedzcie sobie sami.