Recenzja gry PC

Wrota Baldura (1998)
Feargus Urquhart
Paweł Galia
Roman Holc
Piotr Fronczewski

Przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę

"Wrota Baldura" wciąż są wielką grą, a ja jestem pewnie jedną z niewielu osób, które wolę tę część od drugiej, bo w zgodnej opinii krytyków i graczy sequel jest uznawany za znacznie lepszy.
Ten, kto nie był nastolatkiem albo przynajmniej dzieckiem w latach 90. ubiegłego wieku chyba nie będzie w stanie pojąć fenomenu tej gry. Historię komputerowych Role Playing Games (cRPG) można podzielić na tę przed i tę po premierze "Wrót Baldura". Co ciekawe, pamiętam takie opinie graczy i recenzentów prasy specjalistycznej już wtedy; dziś to oczywiste. Choć gra zdążyła się już nieco zestarzeć, to wciąż jest żywym tworem - co jakiś czas powstają odświeżone edycje, a w internecie nadal aktywne są strony i fora poświęcone tej grze, gdzie pełno jest nowych modów, postaci i niezmierzonej ilości tak zwanego fan artu. Czym "Wrota Baldura" właściwie są?


Gra debiutowała w 1998 roku i choć szybko podbiła serca graczy, będąc na wszelkich możliwych listach bestsellerów i zdobywając bardzo wysokie oceny fachowych pism, to jeszcze rok wcześniej nikt się tego chyba nie spodziewał. Zajawki pokazywane na festiwalach gier komputerowych nie uzyskiwały dobrych opinii i zespół BioWare musiał mocno pracować, aby końcowy efekt był więcej niż zadowalający. Premiera rozwiała wszystkie wątpliwości. Gra podbiła także polski rynek, prawdopodobnie dlatego, że wydający ją w Polsce CD Projekt (tak, ten sam, który później wziął się za "Wiedźmina") dokonał kompleksowej i profesjonalnej lokalizacji produktu na rynek polski. Trudno w to dziś uwierzyć, ale wówczas bardzo niewiele gier miało polskie wersje, nie tylko językowe, ale i choćby napisy. Była to pierwsza na taką skalę spolszczona gra i to niewątpliwie wpłynęło na jej sukces w naszym kraju. Reszta już należała do grywalności, która jest tutaj na najwyższym poziomie.


W przeciwieństwie do wielu gier, gdzie mamy narzuconego z góry bohatera albo jednego z kilku, tutaj sami tworzymy swoją postać od podstaw. Wybieramy płeć, rasę, umiejętności walki, charakter; losujemy punkty odpowiadające zdolnościom i nadajemy imię (to ostatnie to chyba jedna z najtrudniejszych części gry). Rozpoczynając grę, mamy ze sobą minimum ekwipunku i zdolności (mógłby nas okaleczyć mocno nawet szczur) i wiemy tyle, że jesteśmy dzieckiem mędrca Goriona w Candlekeep - obwarowanej bibliotece z podgrodziem. Dość szybko okazuje się, że musimy pozostawić wszystko i wszystkich, których znamy i kochamy i uciekać przed niebezpieczeństwem. Ucieczka przed prześladowcami z czasem przeobrazi się w pościg za nimi, ale długa do tego droga. Gra jest podzielona na rozdziały fabularne, za którymi możemy podążać, lecz możemy też zajmować się olbrzymią ilością pobocznych zadań, a questów tych jest na tyle dużo, że spędzimy całe dnie na grze. Po drodze zwiedzimy bardzo wiele atrakcyjnych lokacji (co warto zaznaczyć: tła były ręcznie malowane) i spotkamy ze setkę różnych rodzajów przeciwników: zwierzęta, baśniowe stwory, upiory, bandy najemników, łowców nagród, złych czarodziei i wielu innych. Oprócz tego setki neutralnych postaci, ale na ile neutralnych, to zależy od naszej reputacji. Przykładowo: jeśli zabijemy niewinnego człowieka ludzie wokół mogą zacząć nas nienawidzić, nie będą chcieli nam czegoś sprzedać, a niektórzy członkowie drużyny mogą odejść. Ale jeśli na przykład uratujemy kogoś w opresji i nie weźmiemy za to wynagrodzenia (do podjęcia decyzji służą rozbudowane opcje dialogowe), to reputacja się nam zwiększy, ceny w sklepach potanieją, a o niektórych naszych przygodach dowiemy się od poetów, popijając krasnoludzki miód w karczmie w innym mieście. Po drodze możemy zebrać drużynę (do sześciu graczy łącznie z nami). Trzeba pamiętać, że im więcej postaci, tym więcej osób do podziału punktów doświadczenia, ale bez towarzyszy mogłoby nam być ciężko. Tu warto wspomnieć o jednym z nielicznych minusów gry: charakterze bohatera i budowanej wokół niego drużyny. Znacznie łatwiej grać ekipą złożoną z postaci o dobrym bądź neutralnym charakterze, a granie "złą" drużyną jest bardzo ciężkie i sam scenariusz przewidział bardzo mało zarówno pomocy jak i postaci dla grup postaci o złym charakterze. Z tak zebranym teamem przejdziemy przez wiele przygód w tak ciekawych lokacjach jak choćby: knieja pełna pająków i wywern, kopalnie z koboldami i szlamami, polarne szczyty ze śnieżnymi wilkami i ogrami, nabrzeża ze śmiercionośnymi syrenami i ankhegami czy stepy z bazyliszkami i ghulami. Pod koniec każdego z rozdziałów czeka na nas walka z bossem, dalsze wskazówki oraz... wyższa nagroda za naszą głowę, a bądźmy pewni, że amatorów na nią nie zabraknie i będą coraz trudniejsi. To wszystko doprowadzi nas do finałowej, bardzo wymagającej walki, w mieście o nazwie Wrota Baldura.


Oprócz wspomnianej grafiki, która wciąż potrafi urzec, nie sposób nie wspomnieć o mnogości dialogów i możliwości wyboru odpowiedzi, a przez to wpływu na naszą przyszłość oraz o tysiącach pojedynczych eliksirów, kamieni, zwojów, zbroi i broni, które aż chce się poszukiwać. Każdy przedmiot ma swoje parametry, a niektóre historię. Także oprawa dźwiękowa powala, ale największe brawa należą się polskiej wersji językowej. Kogo my tu nie mamy? Piotr Fronczewski (ze słynnym: "Przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę"), Wiktor Zborowski, Gabriela Kownacka, Krzysztof Kowalewski, Jan Kobuszewski, Marian Opania. Teraz pewnie nie robi to na nikim wrażenia, ale wtedy to było novum. Także muzyka napisana przez Michaela Hoeniga odbiega nieco od typowej muzyki filmowej i doskonale ilustruje to, co się dzieje na monitorze. Co jeszcze istotne, do każdej edycji gry, w którą grałem były dołożone książki pełne historii świata Forgotten Realms, w której historia się rozgrywa, oraz podręczniki wartości każdego fabularnego bohatera czy przedmiotu w grze.


"Wrota Baldura" wciąż są wielką grą, a ja jestem pewnie jedną z niewielu osób, które wolą tę część od drugiej, bo w zgodnej opinii krytyków i graczy sequel jest uznawany za znacznie lepszy. Jest w tym trochę prawdy, lecz "jedynka" ma swój klimat nie do podrobienia, wspaniałą muzykę i ładniejsze lokacje oraz nie stara się być na siłę grą logiczną, z czym często mamy do czynienia w "dwójce". Zdecydowanie polecam tę grę każdemu, kto woli od grania na konsoli grę przy pomocy klawiatury i myszki i każdemu, który woli sam przeczesać planszę by rozwiązać zadanie niż chodzić za strzałkami. Tym młodszym graczom, którzy już krzywią się na te słowa, polecam najpierw zobaczenie jak ktoś gra, żeby się nie zrazić, bo do tej gry trzeba sporo cierpliwości, której obecnym graczom brakuje.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Już niedługo minie 15 lat od premiery tej gry, a wciąż mogę powracać do niej z przyjemnością, czerpiąc... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones