Recenzja filmu

Zombieland (2009)
Ruben Fleischer
Jesse Eisenberg
Woody Harrelson

Zombie kill of the week

Po obejrzeniu "Zombielandu" nawet Alison z "Resident Evil", grana przez Millę Jovovich, mogłaby poczuć rumieniec zawstydzenia na twarzy, gdyby zobaczyła, jak sprawnie i pomysłowo można
Po obejrzeniu "Zombielandu" nawet Alison z "Resident Evil", grana przez Millę Jovovich, mogłaby poczuć rumieniec zawstydzenia na twarzy, gdyby zobaczyła, jak sprawnie i pomysłowo można eksterminować naszych wiecznie głodnych zombie. Bo głównie o to chodzi w tym filmie, a nawiązanie do takich gier jak chociażby Left 4 Death jest aż nadto widoczne. Tak więc w ruch idą, oprócz broni palnej, kije bejsbolowe, sekator, gitara, a nawet fortepian, wszystko to podszyte dawką humoru w rytm utworu Metallici "For Whom The Bell Tolls" z początku filmu.

Nasz główny bohater, Columbus, to młody człowiek, który, jak sam o sobie mówi, nie jest książkowym przykładem ocalałego, nie umie się bić, nie jest twardzielem, więc dlaczego jeszcze żyje skoro prawie wszyscy zamienili się w kanibali? Już sam początek filmu, przedstawiający zasady Columbusa: "jak przetrwać w zambielandzie", daje nam do zrozumienia, że nie jest to film o poważnym podejściu do tematu, jak chociażby "28 dni później". To również nie głupiutka parodia filmów o zombie czy ogólnie horrorów. "Zombieland" tworzy swój własny styl. Fleischer potrafi odwołać się do nadmiernego konsumpcjonizmu ówczesnego społeczeństwa, by w następnej scenie w spokojny sposób przejść do rozwałki grubych, nadmiernie objedzonych zombie w supermarkecie, za pomocą gitary i sekatora. Ubaw gwarantowany.

Mimo że występują tu pewne zalążki fabuły i nawiązania do ówczesnych bolączek trapiących wysoko rozwinięte kraje, to sama historia przedstawiona przez Rubena Fleischera jest tylko pretekstem do eksterminacji kolejnych truposzy i sam reżyser nie zamierza tego ukrywać. Ma być krwisto, efektownie i zabawnie. W takim filmie nie mogła zabraknąć również ciekawych postaci. Mamy tu pełną rewizję charakterów, zakompleksionego studenta, pewnego siebie macho i twarde, zaradne dziewczyny z początku dbające tylko o siebie oraz małą historię miłosną w tle. Wydaje się, że film spełnia wszystkie kryteria współczesnej zombie-komedii.

Niestety tylko przez nieco ponad połowę filmu. Zabawa kończy się, gdy poznamy już całe oryginalne towarzystwo. Wtedy nagle humor gdzieś znika, zabawa już też nie ta, a film zjeżdża po równi pochyłej równie szybko jak Kubica w swoim trzecim sezonie Formuły 1. Film nie wytrzymuje tempa z początku jak biegacz, który nie rozłożył sił i chce doczołgać się do mety (w tym przypadku do końca filmu). Pozostaje już tylko końcowa wielka rozwałka i do pełnego obrazu sytuacji brakuje widoku kamery znad ręki trzymającej broń, jak w filmowej adaptacji Dooma.

Mimo tej końcowej zadyszki, warto zasiąść do krwistego dania, jakie serwuje nam Fleischer, no i koniecznie zobaczyć samemu, kto wygrał nagrodę tygodnia za najefektowniejsze uśmiercenie zombie.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Recenzja Zombieland
Wygłodniałe, łaknące ludzkiego mięsa żywe trupy to jeden z dyżurnych motywów kina grozy. Przed laty... czytaj więcej
Recenzja Zombieland
Szczerze powiedziawszy, nie spodziewałem się niczego dobrego po tym filmie. Produkcje opowiadające o... czytaj więcej
Recenzja Zombieland
Miesiąc temu od premiery filmu minęło 7 lat, więc podejrzewam, że większość z was już słyszała o słynnym... czytaj więcej