Kochamy ekranowych mścicieli. Z wampirycznym apetytem karmimy się ich krzywdą i z jeszcze większą chrapką pożeramy wzrokiem odwet czyniony na winnych. Kibicujemy wieloletniej miłości X Muzy i
Kochamy ekranowych mścicieli. Z wampirycznym apetytem karmimy się ich krzywdą i z jeszcze większą chrapką pożeramy wzrokiem odwet czyniony na winnych. Kibicujemy wieloletniej miłości X Muzy i Nieposkromionego Mściciela. Sentyment nie przeszkadza nam jednak dostrzec, że to, co dawniej stanowiło o sile tego związku, dziś może być nudne. Do owego gniazdka miłości wkrada się oto wtórność o wielu twarzach: taniej sensacji, przewidywalnego zakończenia i papierowych postaci... Ożywcze tchnienie zaserwowali kostniejącej parze południowokoreańscy reżyserzy. Park Chan-wook swoją „Trylogią Zemsty” pokazał, że opowiadając o zbrodni i karze nie trzeba korzystać z utartych ścieżek. Słodka zemsta z szokującym finałem („Old Boy”), klasyczna tragedia („Pan Zemsta”) i groteskowa poetyckość („Pani Zemsta”) to kierunki przez niego obrane. O rok młodszy Kim Jee-woon nie sili się na taką oryginalność. Jego „Ujrzałem diabła”, o którym traktuje tekst, ściśle wykorzystuje konwencję rape and revenge, gatunku eksploatacji, który – po torturę porn – ma dotąd bodaj najmniej do zaoferowania. Jee-woon korzysta z dość ograniczającego modelu (brutalny gwałt i/lub mord i następująca po nim jeszcze okrutniejsza zemsta), by wynieść ten wielokrotnie krytykowany subgatunek na wyżyny doskonałości. Zaczyna się od hitchcockowskiego wybuchu – niespodziewanego i wstrząsającego. Czekająca na pomoc drogową kobieta rezygnuje z przysługi zaoferowanej przez podejrzanie pomocnego, wcale nie sympatycznego osobnika. Ten wpada w furię i zabija ją, uprzednio jednak zadając jej ogromny ból. Mimo że śmierć kobiety nie jest pokazana, twórcy tylko chwilowo nas oszczędzają: to, co z niej zostaje, poddane zostaje krwawej wiwisekcji. Gdy o śmierci dowiaduje się wybranek zamordowanej – Kim, poprzysięga winowajcy zemstę. Nie ma to być jednak słynna godzina sądu, a rozciągnięta do granic możliwości wielodniowa podróż po najniższych poziomach mąk piekielnych. Władający sprawnie wszelkimi narzędziami mogącymi sprawić ból (jest agentem służb specjalnych) Kim początkowo z doskonałą orientacją porusza się po diabelskim labiryncie tortur, na zmianę obijając boleśnie mordercę narzeczonej (w tej roli znany z filmów Chan-wooka Choi Min-Sik) i pozostawiając go wolnego – pełnego ulgi i (niesłusznej) nadziei, że to się już nie powtórzy. Jak łatwo jednak pomylić drogę! Jeden błąd w pościgu po tej moralnej (?) gmatwaninie może sprawić, że łowca staje się zwierzyną. W dodatku jak ukarać winowajcę, jeśli to on jest gospodarzem szatańskiego labiryntu? Diabeł w wykonaniu Min-Sika to odrażający gwałciciel, psychopata i morderca, który – niczym wściekły pies – nie zważa na to, że dzieje mu się krzywda: dzikość bierze w nim górę niezależnie od ryzyka. Zabija z uzależnienia i z przyzwyczajenia.
Całą tę drogę przez piekło ogląda się z zapartym tchem – nie tylko z powodu dosłownych scen przemocy, ale i znakomicie zrealizowanych walk. Wspaniała jest scena w taksówce; pryskająca wokół krew mogłaby symbolizować zło: chaotyczne, niesprecyzowane i wszechobecne. Pierwiastek okrucieństwa – zdaje się mówić twórca – tkwi w każdym z nas; psychol czy zwykły taksówkarz – u każdego mordercze instynkty prędzej czy później muszą dać o sobie znać. Pogląd ten sprawdza się również w konfrontacji z nami: nie wiemy, komu kibicować, nie wiemy, kto zasługuje na współczucie. Śmierć którejkolwiek postaci wywołałaby u nas identyczne wrażenie. Skrajność bohaterów (paradoksalnie umoralniająca przekaz filmu) nie jest jednak największym plusem obrazu, lecz jest nią efektowna, wciągająca intryga. Jee-Woon przekształcił zużytą – jak można się było spodziewać – formułę, stworzył obraz iskrzący emocjami wywołującymi w nas skrajne reakcje: od katartycznej satysfakcji z czynionej zemsty, przez konsternację, aż po obrzydzenie. Dwuipółgodzinna wiwisekcja stykającego się ze złem i przesiąkającego nim w zawrotnym tempie Nieposkromionego Mściciela pokazuje, że jego związek z X Muzą nadal może iskrzyć. Oby ta miłość trwała wiecznie!