Inspiracją do nakręcenia "Terminalu" była dla Stevena Spielberga prawdziwa historia Merhana Nasseri - mężczyzny zmuszonego przez bezduszne przepisy do koczowania przez parę lat na jednym z
Inspiracją do nakręcenia "Terminalu" była dla Stevena Spielberga prawdziwa historia Merhana Nasseri - mężczyzny zmuszonego przez bezduszne przepisy do koczowania przez parę lat na jednym z francuskich lotnisk. Bohaterem spielbergowskiego "Terminalu" jest Victor Navorski (Tom Hanks), turysta kraju z położonego w Europie Wschodniej o swojsko brzmiącej nazwie - Krakozja. W ojczyźnie Victora dochodzi jednak do przewrotu. Uwięziony na lotnisku Kennedy'ego, z paszportem znikąd, Viktor nie może legalnie przedostać się na teren Stanów Zjednoczonych i zmuszony jest dniami i nocami koczować w hali tranzytowej terminalu, aż do zakończenia wojny w swojej ojczyźnie. Musi się przystosować do nowej, trudnej sytuacji. Na lotnisku styka się z różnymi ludźmi. Historia Victora jest dla Spielberga pretekstem do głębszej analizy współczesnych postaw i współczesnego świata. Tytułowy terminal stanowi jego metaforę. Możemy tu spotkać bezdusznych rządzących, zagubionych wyrobników, wrażliwców, outsiderów, słowem ludzi każdego pokroju. Zresztą w zwierciadle terminalu odbijają się nie tylko ludzkie charaktery, ale również mechanizmy rządzące współczesnością: nie ma miejsca na empatię, najważniejszy jest szybki awans, uczucia uginają się w obliczu przeszkód... Spielberg nie byłby jednak sobą, gdyby nie starał się przełamać takiego sposobu myślenia. Wlewa w widza odrobinę otuchy: dobrzy ludzie nie są gatunkiem wymarłym. Jego bohater to człowiek honorowy, który swoim zachowaniem i konsekwencją w dążeniu do celu zjednuje sobie w końcu otoczenie (a może nawet częściowo udaje mu się je zmienić). Postawa Victora uświadamia ludziom zamkniętym w zminiaturyzowanym wszechświecie terminalu, co w życiu naprawdę jest ważne, że czasem warto się trochę poświęcić, żeby dotrzymać danego drugiej osobie słowa (nawet jeśli dotyczy ono wrzucenia brakującego autografu jazzmana ze zdjęcia do puszki). Kolejnym morałem płynącym z filmu Spielberga jest konfucjuszowskie: spiesz się powoli. Czasem warto przystanąć i przyjrzeć się z pewnego dystansu swoim poczynaniom... Chwila refleksji w świecie prącym w morderczym tempie do przodu jest nie do przecenienia. "Terminal" to ciepły film z doskonałą obsadą. Tom Hanks sprawdza się jak nikt inny w rolach osób dobrodusznych. Catherine Zeta-Jones oprócz tego, że wygląda rewelacyjnie, jest naprawdę dobrą aktorką. Mnie osobiście najbardziej przypadł do gustu Stanley Tucci - wybornie zagrał bezinteresownie złośliwego szefa terminalu. Wszyscy oni wspaniale ukazują złożoność ludzkich charakterów. Warto obejrzeć ten słodko-gorzki film. Widz na pewno nie będzie miał poczucia straconego czasu.