"Tajny dziennik" to przepiękny wehikuł czasu, obraz nieco bardziej kameralny niż np. "Angielski pacjent", czy "Pamiętnik", czyli filmy o podobnym charakterze i sposobie narracji... Nie uważam
Film "Tajny dziennik", to najnowsze dziełoJima Sheridana, irlandzkiego twórcy odpowiedzialnego za takie perełki jak "W imię ojca", czy "Moja lewa stopa". Podobnie jak w jego poprzednich filmach, akcja dzieje się w ojczyźnie reżysera - Irlandii.W tym obrazie jednak, czasy teraźniejszości przeplatają się z przeszłością, z latami 30. XX wieku...
Film opowiada historię starszej pani - pacjentki szpitala psychiatrycznego, Roseanne McNulty (Vanessa Redgrave). To na na jej życiu i wspomnieniach będziemy bazować przez prawie dwie godziny. Rose jest pacjentką owego szpitala już od 40 lat i prawdopodobnie zostałaby tam już do końca swoich dni, gdyby nie fakt, iż budynek będzie przechodził gruntowny remont. W związku z tym pewien lekarz, William Grene (w tej roliEric Bana), będzie musiał przenieść lub wypisać panią McNulty. Nie przypuszczał jednak, że będzie to być może najtrudniejsze zadanie w jego wieloletniej karierze...
Rose McNulty została przed czterdziestoma laty oskarżona o dzieciobójstwo i z tego właśnie powodu trafiła do szpitala Rosecommon. Czy jednak słusznie? Pacjentka bardzo ufa doktorowi Grene'owi i zaczyna zwierzać się jemu i jego asystentce, ze swoich najintymniejszych wspomnień o nieszczęśliwej miłości, opowiada o najpiękniejszych chwilach w swoim życiu, ale również o największych demonach przeszłości...
Powoli zaczynamy przenosić się z bohaterką do lat jej młodości. W roli młodej Rose, wystąpiła zjawiskowo piękna Rooney Mara. Widzimy jej podjęcie pracy w kawiarni ciotki oraz zakwaterowanie się u niej. Widzimy i przeżywamy z nią pierwsze dorosłe wzloty i upadki... Gdy tylko pojawia się w owej małej, irlandzkiej prowincji Sligo, wzbudza swoją szlachetną urodą zazdrość kobiet oraz pożądanie mężczyzn, w tym miejscowego duchownego - ojca Gaunta (Theo James). Zakochuje się z wzajemnością w pilocie myśliwca, Michaelu (Jack Reynor), który jak na nieszczęście uchodził za przeciwnika politycznego Irlandii i człowieka z "drugiej strony barykady"... Musieli zatem swój związek trzymać w tajemnicy.
Przez cały obraz w jego części retrospektywnej, widzimy rozgrywający się dramat trojga ludzi: Rose, Michaela oraz ojca Gaunta. Każdy z tych bohaterów jest naznaczony jakimś piętnem i odgrywa ważne ogniwo w tym skomplikowanym miłosnym trójkącie... Można nawet śmiało powiedzieć, że każdy z tej trójki pretenduje do miana głównego filaru całej konstrukcji fabuły. Kto jest tu dobrym, a kto czarnym charakterem?Jim Sheridanprzemawia do nas konkretami i wydawałoby się, że udziela odpowiedzi na to własnie pytanie, ale czy każdy odbierze ja tak samo? Czyż przecież człowiek nie robi głupot z miłości i czy nie byłby gotów nawet dla niej zabić? Irlandczyk ukazuje mroczną stronę miłości w sposób brutalny i bezkompromisowy.
Z drugiej jednak strony, "Tajny dziennik" nie jest tylko epopeją o zabobonnej Irlandii lat 30., o tym, że za miłość płaci się często najwyższą cenę i o ludzkich tragediach... Twórca stara się nam pokazać także piękną stronę tego uczucia i różny jego rodzaj. We wspaniały, subtelny i nieśpieszny sposób, obrazuje kiełkującą miłość oraz przyjaźń (w części filmu osadzonej współcześnie), która na zawsze zmieni życie doktora Grene'a, ale i starszej pani McNulty...
Owszem, "Tajny dziennik" nie jest może najlepszą propozycją na odstresowanie się po ciężkim dniu, nie jest to kino które wprawi w cudownie błogi nastrój, a przynajmniej nie przez cały seans... Jednakże nie nazwałabym tego filmu depresyjnym, dołującym, czy wstrząsającym. Środki wyrazu zostały tutaj bardzo umiejętnie wyważone. Mam tu na myśli równowagę pomiędzy brutalnością niektórych scen, a urokiem i niewątpliwym pięknem innych. Przede wszystkim na pochwały zasługuje gra aktorska, właściwie wszystkich tu obecnych. Wspaniale spisali się Panowie...Eric Bana, w roli coraz bardziej zaintrygowanego swoją pacjentką, lekarza,Jack Reynorw roli zakochanego do szaleństwa pilota oraz ten, który najbardziej przykuł moją uwagę (nie tylko urodą),Theo James. Jego kreacja zasługuje na najwyższe uznanie.
W filmie tym to jednak Panie zagrały pierwsze skrzypce...Vanessa Redgraveudowadnia, że cały czas jest w szczytowej aktorskiej formie. W "Tajnym dzienniku"jest natomiast jeden prawdziwy diament i jest nimRooney Mara. Swoją jakże minimalistyczną rolą, pokazała jednak maksimum emocji w zupełnie naturalny sposób. Jej bohaterka była wiarygodna do granic możliwości, a ona sama niezwykle przepiękna i jakby wyjęta z tamtej epoki. Trzeba przyznać, ze bardzo pasuje jej stylizacja retro. Mimo iż jestem kobietą, nie mogłam przez cały film oderwać od niej oczu... Nie wyobrażam sobie innej aktorki w tej roli. Obsadowy strzał w dziesiątkę. Bardzo istotna jest też tutaj znakomita muzykaBrian Byrne'a, doskonale współgrająca z każdą pojedynczą sceną. Dodatkowym elementem budującym klimat, są tu niewątpliwie cudowne kostiumy i scenografia.
"Tajny dziennik" to przepiękny wehikuł czasu, obraz nieco bardziej kameralny niż np. "Angielski pacjent", czy "Pamiętnik", czyli filmy o podobnym charakterze i sposobie narracji... Nie uważam jednak, że jest to film w jakiś sposób gorszy, czy mniej dopracowany. Wręcz przeciwnie, chciałabym aby każdy film o tematyce wspomnień, był realizowany w taki właśnie sposób.