"Siedem" to film, który od samego początku przekracza oczekiwania. To, co wydaje się być typowym thrillerem kryminalnym, szybko ujawnia się jako wizualnie oszałamiające i tematycznie bogate
"Siedem" to film, który od samego początku przekracza oczekiwania. To, co wydaje się być typowym thrillerem kryminalnym, szybko ujawnia się jako wizualnie oszałamiające i tematycznie bogate arcydzieło pod reżyserią Davida Finchera. Fabuła śledzi dwóch policjantów, jednego młodego i pewnego siebie, drugiego starszego i bliskiego emerytury, w pościgu za seryjnym zabójcą, którego morderstwa są inspirowane siedmioma grzechami głównymi.
Już od momentu, gdy rozpoczynają się napisy początkowe filmu, widać, że "Siedem" to nie jest zwykły kryminał. Ze zdrapanymi klatkami filmowymi i onirycznymi nakładkami, przypomina awangardowe kino lat 60. Ustawienie w nieokreślonym mieście, przypominającym deszczowy, cienisty obraz Nowego Jorku, dodaje filmowi niesamowitej atmosfery.
Wizualnie imponujący, z wygaszonymi kolorami i kompozycjami ekspresjonistycznymi, "Siedem" jest ucztą dla oczu. Operator Darius Khondji, znany z pracy nad "Delicatessen", przynosi do każdej klatki filmowej przerażającą piękność. Skomplikowany i straszliwy ścieżka dźwiękowa dodatkowo wzmacnia atmosferę filmu, sprawiając, że Miasto Grzechu wygląda zarówno urzekająco, jak i przerażająco.
To, co wyróżnia "Siedem", to sprytnie wymieszane elementy literackie z konwencjami gatunkowymi. Podążając za konwencjami thrillera policyjnego, film zaskakuje na każdym kroku. Morderstwa, z których każde reprezentuje jeden z grzechów głównych, są wykonane w makabryczny, a jednak dziwnie piękny sposób, przypominający dzieła artysty Damiena Hirsta.
Występy aktorskie są równie imponujące, a Morgan Freeman w roli starzejącego się policjanta, Williama Somerset, dostarcza subtelnej i nuansowanej kreacji. Brad Pitt błyszczy jako pewny siebie nowicjusz, który przechodzi przemianę w trakcie filmu. Mimo że niektóre postacie mogą wydawać się słabiej wykreowane, szczególnie żona Pitta oraz tajemniczy seryjny morderca znany tylko jako John Doe, to dynamika głównych bohaterów napędza fabułę do przodu.
W swojej istocie "Siedem" to film ponury i nihilistyczny, ale nie pozbawiony momentów czarnego humoru. Gdy bohaterowie zagłębiają się coraz głębiej w zdeprawowany umysł zabójcy, film staje się fascynującym eksplorowaniem moralności i sprawiedliwości.
W końcu "Siedem" pozostawia trwałe wrażenie dzięki swojej przerażającej wizualnej oprawie, porywającej fabule i prowokującym tematom. Jest to film, który kwestionuje konwencje swojego gatunku i zostaje w pamięci na długo po zakończeniu seansu. Dzięki swojemu połączeniu stylu i treści "Siedem" utrwala reputację Davida Finchera jako mistrza reżyserii i pozostaje wybitnym dziełem w gatunku thrilleru.