Recenzja filmu

Prawdziwy ból (2024)
Jesse Eisenberg
Jesse Eisenberg
Kieran Culkin

Terapia bólu

Finalnie otrzymaliśmy mały-wielki film. Bez spektakularnych szerokich planów, bez Hansa Zimmera, bez poważnych monologów, za to z ciepłym poczuciem humoru mającym wyegzorcyzmować tragedię
Przewrotność debiutu reżyserskiego Jessiego Eisenberga zaznacza się już w samym tytule. Kiedy mówimy o bólu prawdziwym, wyobrażamy sobie go jako coś zobiektywizowanego; coś, co możemy przyporządkować do konkretnej wartości na skali liczbowej. Ból 10 na 10, ból z wykrzyknikiem, najgorszy ból do wyobrażenia, Holokaust. A jednak to osoba doświadczająca bólu ocenia jego intensywność, to ona wybiera konkretną liczbę, a jeśli całkowicie rozregulujemy jej receptory, będzie go odczuwać niemal bez przerwy, niezależnie od okoliczności. Już na początku podróży stajemy w rozkroku między relatywizmem a obiektywizmem tego zjawiska, a ten rozkrok z każdą nową postacią dołączającą do wielogłosu tylko się pogłębia. W efekcie otrzymujemy bardzo niepozornie wyglądający traktat o cierpieniu z zmyślnie zainstalowanymi bezpiecznikami ze słodko-gorzkiego humoru.


Cała opowieść przyjmuje formę zupełnie typowego kina drogi. Naszych amerykańskich bohaterów poznajemy na kilka godzin przed wylotem do Polski, który rozpoczyna ich tygodniową podróż po kraju przodków, z finałem w domu rodzinnym niedawno zmarłej babci Dory, ocalonej z Holokaustu. Już pierwsza scena odkrywa nam przeciwstawność osobowości dwójki bohaterów. W drodze na nowojorskie JFK (grane przez lotnisko w Radomiu) neurotyczny David Kaplan (Jesse Eisenberg) próbuje dodzwonić się do swojego kuzyna Benjiego (Kieran Culkin), który uparcie nie odbiera telefonu. Naturalnym dla naszej wyobraźni jest uzasadnić takie nieodbieranie zaspaniem, zapomnieniem, nagłą wizytą w szpitalu. Nic bardziej mylnego - Benji od kilku godzin czeka na miejscu na swojego kuzyna. Trochę wydaje się dziwne, że ktoś może tak naturalnie spędzać czas w najbardziej tymczasowej z możliwych do wyobrażenia sobie przestrzeni, czyli w lotniskowej poczekalni, ale chwilę później, kiedy Benji opowiada swojemu kuzynowi co tutaj robił przez tyle godzin otrzymujemy pierwszą część wyjaśnienia, będącą jednocześnie jedną z najważniejszych fraz w filmie: "Spotykasz tutaj najbardziej szalonych ludzi". Najbardziej szalonych, czyli najbardziej wrażliwych, ale po kolei.

Po przylocie do Warszawy dowiadujemy się, że będzie to podróż grupowa śladami cierpienia i to właśnie Holokaust, który przetrwała babcia kuzynów przyjmuje w filmie funkcję figury cierpienia totalnego. Niejako w odbiciu pojawia się ból codzienny bohaterów. W tych warunkach wycieczka krajoznawcza staje się swoistą terapią grupową, w której bohaterowie przepracowują swoje żałoby, wynikające z różnych przyczyn – od niespodziewanego rozstania po dwudziestu latach, po bycie ocalałym z ludobójstwa w Rwandzie. 


Całą dynamikę napędza jednak postać Benjiego wpisana w klasyczną figurę błazna, który poprzez swoją bezpośredniość i brak filtra zaburza układ standardowej wycieczki zorganizowanej. Co ciekawe Benji nie jest bohaterem o ponadprzeciętnej mądrości, który zna jakieś tajemne odpowiedzi niedostępne całej reszcie, który jak powie a, to wie, co ma być w b. W wachlarzu jego supermocy jest przede wszystkim uczulenie na brak autentyczności i zachowawcze pozoranctwo. Jego reakcje pojawiają się jak coś fizjologicznego nad czym nie ma panowania. Wywraca wszystko do góry nogami, ale nie ma w nim lęku, że mógłby kogoś urazić, bo czystość jego intencji wobec drugiego człowieka jest absolutnie niezmącona. Piękno tej postaci nie polega na jej złożoności i wielowymiarowości. Kieran Culkin powiedział, że zauważył, że publiczność podzieliła się niemal pół na pół – na tych, którzy Benjiego darzą sympatią, i na tych, którzy go nie lubią. Sam aktor, co ciekawe, umieścił się w tej drugiej grupie. Trzeba jednak przyznać, że pomimo pewnego przerysowania zachowań, pomimo bycia momentami irytującym, otrzymujemy obraz bohatera hiperempatycznego i przekładającego dobro innych nad własne, bohatera przywołującego na myśl skojarzenia z myślą New Sincerity, która nie chce i nie może funkcjonować w świecie post-ironii, post-prawd i podwójnego kodowania. W świecie taniego knucia, głupiego plotkowania, obgadywania, w świecie intryg i miłości za plecami.  Wręcz wzruszające były sceny kiedy Benji w samolocie, podczas prezentacji procedur bezpieczeństwa poucza Davida i mówi, że to jest niegrzecznym teraz rozmawiać, bo ktoś prosi o uwagę i wykonuje swoją pracę. Podobnie wyglądało to w jednej z warszawskiej restauracji - kiedy kilka godzin wcześniej Benji spostrzegł samotnie spacerującą Marcie, zasugerował kuzynowi, że powinni z nią porozmawiać, bo widać, że nosi ona w sobie głęboki smutek. Kiedy David wymawia się tym, że prawie w ogóle jej nie znają i, że być może chce być sama, Benji idzie ją zagadać, mówiąc, że nikt nie chce być w takiej sytuacji sam. Później, podczas obiadu, David zaczyna pytać o treść rozmowy. Kuzyn pokrótce streszcza, o czym rozmawiali, ale szybko przerywa i mówi, że nie powinni o tym rozmawiać, bo to niegrzeczne. Świetnie to eksponuje ideę, że kluczowe dla relacji międzyludzkich jest to co w nich wewnętrzne, to co między ludźmi, a nie to co zewnętrzne, oglądane niczym preparat z perspektywy analityka.


Postulaty Benjiego są proste – lepiej czuć ból niż nic, a skoro ruszają w trasę śladami bólu, to trzeba chociaż starać się go doświadczać. Chodzi o to, aby nie przemieszczać się przez życie niczym na wycieczce zorganizowanej, ale pozwalać sobie na odczuwanie tego co dzieję się w tej chwili. I potwierdza to nawet brak spójności w działaniach Benjiego. Kiedy bohaterowie przemieszczają się pociągiem z Warszawy do Lublina, Benji komunikuje wszystkim, że czuje dysonans: 80 lat temu ludzie byli tu przewożeni wagonami bydlęcymi, a oni teraz jadą pierwszą klasą. W efekcie tego zgrzytu przesiada się do drugiej klasy, jednak gdy tego samego dnia w innym pociągu przypadkowo lądują z Davidem w uprzywilejowanej części, to tym razem uznaje to za element przygody. Nie proponuje zatem innego programu, a jedynie reagowanie na zmieniające się otoczenie.

Jednym z kluczowych dialogów dla odkrywania postaw bohaterów jest ten, który odbywa się na spacerze po centrum Lublina. Marcia i Eloge przyznają, że w pociągu Benji miał sporo racji i, że jako ludzie w ramach mechanizmów obronnych odcinamy się od cierpienia. Kiedy zastanawiają się jak to jest, że świat bez najmniejszych turbulencji potrafi zajmować się swoją codziennością wobec przytłaczającej wszechobecności bólu, do rozmowy dołącza się David, pytając o to, co by dało gdyby wszyscy ludzie ciągle myśleli o cierpieniu. Pada na to idealistyczna odpowiedź Benjiego, że być może wtedy tego cierpienia by nie było. 


Ta filmowa droga dwójki kuzynów naśladuje proces wychodzenia z żałoby, czyli w idealnym świecie stanu tymczasowego niczym lotnisko, na które wracamy wraz z bohaterami. Tu dopina się klamra – David od razu wraca do żony i dziecka, podczas gdy Benji jeszcze na trochę w podróży śladami bólu zostaje. Tak, żeby jeszcze trochę się pokręcić i pospotykać najbardziej szalonych ludzi. Daje się wyczuć, że David w tej żałobie był jedynie gościem, który zawitał w niej tylko dlatego, że zmartwiła go próba samobójcza kuzyna, Benji być może nieco odmieniony po przebytej podróży, ale nie na tyle, żeby ją już zakończyć. 

Finalnie otrzymaliśmy mały-wielki film. Bez spektakularnych szerokich planów, bez Hansa Zimmera, bez poważnych monologów, za to z ciepłym poczuciem humoru mającym wyegzorcyzmować tragedię paradoksu i z rozciągniętą do granic możliwości szczerością. Producentką filmu była Ewa Puszczyńska, która odpowiadała również za produkcję "Strefy interesów". Pomimo wielu różnic między filmami, oba mają jedną fundamentalną cechę. Holocaust w nich jest tragedią w sąsiedztwie, gdzieś tam z boku. Obydwa filmy uniwersalizują temat, aby opowiedzieć o ludzkich zachowaniach w relacji do cierpienia totalnego dziejącego się "za płotem". Pokazują, pytają, ale ostatecznie zostawiają nas z prawdziwym bólem, na który nie ma odpowiedzi.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Recenzja Prawdziwy ból
„Prawdziwy ból” to film, który w subtelny, ale zarazem poruszający sposób dotyka trudnych tematów, takich... czytaj więcej
Recenzja Prawdziwy ból
To nie jest film o Polsce, nie jest to też film o Holokauście, ani nawet o rodzinie. To film o tym, jak... czytaj więcej
Recenzja Prawdziwy ból
David (Jesse Eisenberg) i jego kuzyn Benji (Kieran Culkin) wybierają się do Polski śladami pamięci Żydów... czytaj więcej