Recenzja filmu

Prawdziwy ból (2024)
Jesse Eisenberg
Jesse Eisenberg
Kieran Culkin

Prawdziwy wrzód

W "Prawdziwym bólu" Polska jawi się niczym wyjęta z turystycznego przewodnika, choć z nutą amerykańskiego wyobrażenia o Europie Wschodniej. Są tu pocztówkowe ujęcia Warszawy i Lublina,
Już pierwsze sekundy filmu "Prawdziwy ból" zapowiadają, że czeka nas coś więcej niż typowa opowieść o podróży – to wyprawa w głąb rodzinnych relacji, bolesnych wspomnień i nieoczekiwanych emocji. Jesse Eisenberg, wcielając się nie tylko w postać Davida, ale również w rolę reżysera, łączy melancholię z subtelnym humorem. Dwaj kuzyni, poruszeni śmiercią babci, wyruszają w sentymentalną podróż do Polski, by odkryć kraj swoich rodzinnych korzeni. Choć motyw tej wyprawy może przypominać "Wszystko jest iluminacją" (Liev Schreiber), Eisenberg wprowadza swój unikalny styl i kieruje fabułę w zupełnie inną stronę. Trasa Warszawa-Krasnystaw staje się tłem dla historii, która skłania do refleksji, czasem żenuje, a w tle towarzyszy nam muzyka Chopina.

O ile "Wszystko jest iluminacją" miało nas bawić komicznymi perypetiami i kulturowymi zderzeniami z Ukrainą, "Prawdziwy ból" operuje humorem, który czasem pozostawia widza w lekkim zakłopotaniu, jakby obserwował wujków na nudnym rodzinnym spotkaniu, gdzie żarty tracą urok po kilku kieliszkach. David i Benji, podobnie jak Jonathan z "Wszystko jest iluminacją", poszukują utraconych korzeni, ale robią to w kompletnie inny sposób. Ich podróż po Polsce, pełna spięć i niewygodnych rozmów, wydaje się bliższa życiu – jest bardziej o tym, co przemilczane, o codzienności, niż o spektakularnych odnalezieniach.

Eisenberg wprowadza do filmu element autobiograficzny, łącząc scenariusz z własnymi rodzinno-kulturowymi doświadczeniami. Babcia, której życie pełne tragedii i wytrwałości nadal rezonuje w jego postaci, odciska swoje piętno na filmie – nie tylko poprzez fabułę, ale także przez sposób, w jaki Eisenberg kreuje napięcie między komedią a dramatem. To, co początkowo wydaje się błahym konfliktem między kuzynami, stopniowo ujawnia głębsze rany i historie.

Wraz z przewodnikiem Jamesem (Will Sharpe) i garstką równie ekscentrycznych towarzyszy podróży, David i Benji podróżują po polskich miastach, które dla nich mają wymiar mistyczny – w pewnym sensie są symbolami dziedzictwa i zrozumienia swoich korzeni. Eisenberg prowadzi nas przez ten świat z wyczuciem, pozwalając widzowi obserwować, jak przeszłość wkrada się do współczesności, czasem w najmniej spodziewanych momentach.

W "Prawdziwym bólu" Polska jawi się niczym wyjęta z turystycznego przewodnika, choć z nutą amerykańskiego wyobrażenia o Europie Wschodniej. Są tu pocztówkowe ujęcia Warszawy i Lublina, majestatyczne kamienice, socjalistyczne bloki i ten nieuchwytny klimat, który przenosi widza – zwłaszcza zza oceanu – do świata pełnego kontrastów. Eisenberg ukazuje Polskę jak z nostalgicznego albumu, gdzie historia splata się z codziennością w odrapanych fasadach i przy rdzewiejących koszach na śmieci, tworząc obraz pełen uroku i autentyzmu.

David i Benji odwiedzają również Majdanek – to moment, w którym film zwalnia, zamieniając poczucie wycieczkowej beztroski na nieco bardziej refleksyjny ton. Reżyser oddaje temu miejscu sprawiedliwość, nie przerysowując, a jednocześnie pozwalając widzowi spojrzeć na tragiczną przeszłość oczyma zagubionych turystów. W jednym kadrze widzimy dawne baraki i zardzewiałe druty, a w kolejnym – kolorowe bloki, które jakby stały tu od zawsze. To zetknięcie historii z teraźniejszością wzmacnia kontrast, ale też sprawia, że miejsce to wygląda, jakby samo trwało w pewnym rozdwojeniu, między smutkiem a codziennością.

W tej scenerii nie brak też humorystycznych akcentów. Polska Eisenberga to kraj, gdzie na każdym rogu można spróbować pierogów, kiszonej kapusty i innych specjałów. Jest tu i „ typowy Janusz” – taksówkarz z sumiastym wąsem. Przewodnik wycieczki, brytyjski historyk, snuje opowieści o Polsce pełne historycznych detali i pięknych widoków, jednak sam Benji zarzuca mu, że w tych wszystkich faktach brakuje... ludzi. Choć James prezentuje każdy z zabytków z dokładnością muzealnego przewodnika, Eisenberg zwraca uwagę, że prawdziwa Polska zdaje się gdzieś wymykać.

Paradoksalnie, "Prawdziwy ból" sam wpada w podobną pułapkę – zamiast mieszkańców i ich codzienności, mamy tu głównie zabytki, historie oraz rodzinne zawiłości Davida i Benjego. W rezultacie Polska staje się jedynie scenerią dla ich wzajemnych relacji, które stanowią prawdziwą oś napędową filmu.

Obraz przygląda się tej dwójce z bliska, wyłapując emocje, które tliły się w nich przez lata – od rodzinnych animozji po nieoczywistą zazdrość i żenadę. David, w wykonaniu Jesse'ego Eisenberga, to klasyczny typ wrażliwca, z którym aktorowi ewidentnie po drodze. Widać w nim echa postaci z „Zombieland”, czyli neurotycznego outsidera, który mimo prób wpasowania się w otoczenie wciąż staje się obiektem sytuacyjnych wpadek i niewygodnych sytuacji. Benji natomiast, grany przez Kierana Culkina, przypomina ekscentrycznego Romana z „Sukcesji”, choć tym razem o poziom bardziej szalony i bezpośredni. To postać, która zamiast podążać za oczekiwaniami innych, mówi i robi, co chce, nawet jeśli oznacza to balansowanie na granicy smaku i żenady. Benji może nie moczy się do łóżka jak jego wcześniejsza postać Fullera z "Kevina samego w domu", ale dalej z premedytacją wypija dużą Pepsi przed pójściem spać nie bacząc na konsekwencje. Tytuł „The Real Pain” aż prosi się o alternatywne tłumaczenie: „Prawdziwy wrzód”, bo Benji faktycznie jest jak upierdliwy wrzód – irytujący, wciąż obecny i przyciągający uwagę w najmniej odpowiednich momentach. 

Relacja między nimi, choć na pierwszy rzut oka opiera się na kontraście osobowości, jest znacznie bardziej złożona. Benji swoją nieprzewidywalnością i pewnością siebie wzbudza w Davidzie całą gamę uczuć – od irytacji, przez zazdrość, aż po fascynację. Scena przy Pomniku Powstania Warszawskiego doskonale pokazuje tę zależność. Kiedy Benji zaczyna robić sobie „niewinne” zdjęcia w absurdalnych pozach, wciągając do zabawy pozostałych turystów, David czuje, że właśnie dzieje się coś nie na miejscu. Jest skrępowany, bo boi się, że to obraza dla pamięci powstańców, ale z drugiej strony – patrzy na luz Benjiego z fascynacją. Bo kiedy Benji zjednuje sobie innych, David pozostaje z boku, uchwycając momenty w aparacie, jednak samemu nie odważając się dołączyć. Ten rozdźwięk David sam trafnie podsumowuje: „Kocham go, nienawidzę go i chciałbym być nim.”

Jest jednak jeden motyw, który – być może celowo – wypada trochę z rytmu. Sceny, w których dwójka bohaterów siedzi na dachu hotelu z jointem w ręku, wyglądają na próbę prostego odbudowania więzi z dzieciństwa. To momenty, które filmowi można zarzucić jako zbyt pretensjonalne – jakby przez chwilę ten osobliwy duet mógł magicznie cofnąć się w czasie i odnowić swoje relacje w ciągu jednej, filmowej chwili i za pomocą jednego skręta.

Podróż śladami Holocaustu? W teorii – tak, ale w praktyce jest to bardziej wycieczka po meandrach rodzinnych relacji. Bohaterowie wchodzą w nią z bagażem żalu, irytacji i – no cóż – „prawdziwego bólu” wynikającego z przebywania w swoim towarzystwie albo straty bliskiej osoby. Podróż ta, jak mówi przewodnik, to ‘wycieczka o bólu’, która kończy się nie nagłą przemianą, ale powrotem do starych ról. Benji wraca do swojego naturalnego środowiska – włóczenia się po lotnisku, a David wraca do rodziny, być może z trochę większą dawką cierpliwości.

Choć w ‘Prawdziwym bólu’ brakuje oczekiwanego katharsis, to właśnie w tym tkwi jego urok. Eisenberg przypomina, że życie to nie spektakularne przemiany z Hollywood, ale raczej ciąg drobnych potknięć, niezręczności i momentów, które śmieszą lub irytują, a które w końcu tworzą naszą codzienność.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Recenzja Prawdziwy ból
„Prawdziwy ból” to film, który w subtelny, ale zarazem poruszający sposób dotyka trudnych tematów, takich... czytaj więcej
Recenzja Prawdziwy ból
To nie jest film o Polsce, nie jest to też film o Holokauście, ani nawet o rodzinie. To film o tym, jak... czytaj więcej
Recenzja Prawdziwy ból
David (Jesse Eisenberg) i jego kuzyn Benji (Kieran Culkin) wybierają się do Polski śladami pamięci Żydów... czytaj więcej