Gdy usłyszałem w telewizji zapowiedź polskiego horroru, wiedziałem, że nic ciekawego z tego nie będzie. Gdy obejrzałem, utwierdziłem się tylko w tym przekonaniu. Czyżby Polacy chcieli dorównać kolegom od filmu "
Hostel"? Nie! Chociaż sam
"Hostel" był żenujący, tak "
Pora mroku" nawet do pięt mu nie dorasta. Czyli jednym słowem - kicz! Fabuła nie jest najgorsza, ale typowa dla horrorów. Czwórka przyjaciół: Majka (
Katarzyna Maciąg), Aśka (
Karolina Gorczyca), Raffi (
Jakub Strzelecki) i Michał (
Jakub Wesołowski) w celach rozrywkowych przyjeżdżają do opuszczonej fabryki gdzieś na Dolnym Śląsku, gdzie rok wcześniej zginął brat jednej z dziewczyn. Tymczasem do tajemniczej fabryki nadjeżdża grupa pacjentów ze szpitala psychiatrycznego. Mają oni zostać poddani doświadczeniom i eksperymentom związanych bezpośrednio z okultyzmem. Wycieczka czwórki przyjaciół zamienia się w horror. Odtąd to oni mają być królikami doświadczalnymi bezlitosnego von Kirchova (w tej roli
Ryszard Ronczewski). Tak więc sama fabuła jest niezła, jednak zbyt sztampowa. Oglądając "
Porę mroku", miałem czasem wrażenie, że ponownie widzę "
Hostel" albo "
Blady strach". Tylko niestety polski horrorek jest jeszcze słabszy. Gra aktorska to po prostu żenada. W polskim kinie są aktorzy, którzy zagraliby poszczególne role o niebo lepiej. Nie wiem dlaczego zaangażowano akurat
Natalię Rybicką czy
Jakuba Wesołowskiego. Również muzyka jakoś mnie nie zachwyciła. Pan
Nikodem Wołk-Łaniewski jest następną osobą, która nie przyczyniła się znacząco do polepszenia filmu. A strona techniczna - żenująca. W niektórych serialach obyczajowych można dostrzec lepsze zaangażowanie reżyserów.
Grzegorz Kuczeriszka miał dobry pomysł, jednak kiepsko go zrealizował. A szkoda! Może polska odniosłaby wreszcie jakiś kinowy sukces. Gdzie horror, powinna być też groza. No i niestety, również i tego nie dostrzegłem. Z przykrością stwierdzam, że nie było tam nic przerażającego. A ponoć miał to być film w stylu gore. Coś się nie udało... Krzyki
Natalii Rybickiej prowadziły mnie bardziej do zdenerwowania. Niby akcja była, a krwi niewiele, a wydaje mi się, że to jest jeden z ważniejszych elementów dobrego horroru. Czyżby twórców nie było stać na sztuczną krew? Wątpię, aby się zwróciło. Z tego co wiem, seanse tego filmu dużym powodzeniem się nie cieszyły. Pozostańmy więc przy stwierdzeniu, że lepiej obejrzeć "
Piłę" czy "
Hostel", a Polski kicz odstawić na półkę, aby tam pokrył się kurzem...