Jest toksycznie? Jest. Jest dobrze? Jest toksycznie
"Nieobliczalna" ma wiele znakomicie technicznie zrobionych scen. Sama praca kamery, sposób kręcenia czy ujęcia wyglądają bardzo dobrze w oderwaniu od reszty. Problem w tym, że film kompletnie nie
Na początku XXI wieku Piotr Trzaskalski uchodził za jednego z najciekawszych polskich twórców filmowych. Debiutował świetnie przyjętym dramatem "Edi" z Henrykiem Gołębiewskim w roli głównej. Później były jeszcze nieco mniej udany "Mistrz" i "Mój rower". Po kilku latach nieobecności i pracy głównie przy serialach "Stulecie winnych" i "Matka", które zebrały mieszane recenzje, zdecydował się zekranizować, powieść "Nieobliczalna" autorstwa Magdy Stachuly. Teoretycznie pole do popisu było znakomite. Ciekawa, nieszablonowa historia, znakomita obsada i przyzwoity budżet. Efekt można w zasadzie podsumować jednym słowem - rozczarowanie.
Główną osią fabularną jest historia trzech kobiet. Martyny (Agnieszka Grochowska), żyjącej w toksycznym związku z mężem sadystą. Samotnej matce Alicji (Magdalena Cielecka), która nie potrafi zaakceptować, że jej syn jest już dorosły i chce sam decydować o swoim życiu. Oraz Adelina (Julia Wieniawa-Narkiewicz), samotnie opiekująca się zaburzoną psychicznie matką. Ich wątki przeplatają się ze sobą, a na pewnym etapie łączą.
Mimo tak znakomitej obsady ciężko jest tutaj z kimkolwiek sympatyzować. Każda postać jest skonstruowana bardzo schematycznie. Najczęściej mają 3-4 cechy, które praktycznie zawsze są negatywne. Scenarzyści nawet nie zadali sobie trudu, by jakkolwiek rozbudować emocjonalnie któregoś z bohaterów. Dominują tutaj kłamstwa, zdrady, zawiść, sadyzm, toksyczność czy wielopoziomowa patologia, przedstawiona w typowy i oklepany sposób. Jedyną normalną postacią, która wzbudza pozytywne odczucia, jest mało istotny bohater, grany przez Andrzeja Seweryna, która zresztą jest tutaj kompletnie niewykorzystany. Ciężko za ten stan rzeczy winić aktorów. Agnieszka Grochowska czy Julia Wieniawa robią, co mogą, by nadać swoim archetypom jakiejkolwiek głębi i w wielu momentach wychodzą zwycięsko. W przeciwieństwie do Pawła Małaszyńskiego, który jest zwyczajnie drewniany i swoją grą wzbudza u widza jedynie irytację.
Sam reżyser nie ma zielonego pojęcia, w jakim kierunku pójść. Film dość nieudolnie balansuje między dramatem psychologicznym, thrillerem i kryminałem. Historia dzieje się na dwóch płaszczyznach czasowych, czego Trzaskalski kompletnie nie potrafi wykorzystać. Finałowa intryga, która enigmatycznie pojawia się w tle przez cały seans, nie wzbudza u widza żadnej ekscytacji. Jest zresztą bardzo prosta do przewidzenia i naciągana do granic możliwości, a sam finał nie budzi żadnych emocji. Nie rozumiem też, co miały wnieść dość absurdalne ujęcia mgły po zmroku, niczym w jakimś horrorze, które kompletnie nie pasowały do poszczególnych sytuacji.
"Nieobliczalna" ma wiele znakomicie technicznie zrobionych scen. Sama praca kamery, sposób kręcenia czy ujęcia wyglądają bardzo dobrze w oderwaniu od reszty. Problem w tym, że film kompletnie nie funkcjonuje jako całość. Nie ma na siebie żadnego pomysłu, jest nudny, źle poprowadzony i słabo napisany. Same postacie sprawiają wrażenie zaburzonych i odrzucających. Piotr Trzaskalski poległ na całej linii, starając się stworzyć coś, do czego ewidentnie nie miał kompetencji. Jego historie zazwyczaj są proste i mocno osadzone w naturalnych realiach społecznych, a bohaterowie znakomicie napisani czego o Nieobliczalnej nie można powiedzieć.