Zakochani piszą wiersze

Podobno sztuka łagodzi obyczaje. Samuel Benchetrit w swoim najnowszym filmie postanowił przetestować prawdziwość tego powiedzenia. A ponieważ "Miłosna piosenka dla twardzieli" jest czarną
Zakochani piszą wiersze
Podobno sztuka łagodzi obyczaje. Samuel Benchetrit w swoim najnowszym filmie postanowił przetestować prawdziwość tego powiedzenia. A ponieważ "Miłosna piosenka dla twardzieli" jest czarną komedią, efekt jego myślowego eksperymentu jest jednocześnie zabawny i makabryczny.

Już pierwsza scena filmu jasno wskazuje, z czym będziemy mieć do czynienia – oto spotkanie kółka poetyckiego. Bohaterowie dzielą się swoimi wierszami. Wśród nich jest rymowanka sfrustrowanej seksualnie starszej pani, a także prosty sonet miłosny mężczyzny o posturze robotnika. Chwilę później przenosimy się na zewnątrz. Poeta-robotnik z metodyczną konsekwencją bije na kwaśne jabłko innego członka kółka, który nie ukrywał pogardliwego uśmieszku, gdy ten recytował swój wiersz. 

Reszta filmu utrzymana jest w podobnym tonie. Oto na przykład spec od mokrej roboty będzie stosował brutalne metody, by pozostać blisko gospodyni marzącej o występie na scenie teatralnej. Albo dwójka innych średnio rozgarniętych gości w przerwach pomiędzy dysputami na tematy egzystencjalne będzie przemocą wymuszać na nastolatkach przybycie na imprezę urodzinową córki ich szefa.

Samuel Benchetrit buduje swój film na prostym kontraście. Głównymi bohaterami uczynił drobnych kryminalistów z doków. Ich całym światem jest praca fizyczna, przemoc, mordy i odmóżdżająca sieczka z telewizji. A jednak każdy z nich pragnie w życiu czegoś więcej: miłości, spełnienia marzeń, wewnętrznej równowagi. Sztuka, czy to w formie poezji czy też teatru, jest sposobem na duchową ekspresję. Z tego połączenia powstała zabawna mieszanka, która łączy inteligentne obserwacje z dużą dawką brutalnego humoru. Jak w przypadku nieporadnych prób olśnienia innych swoją pozorowaną erudycją. Albo podczas mordów, które bardziej szokują obojętnością niż brutalnością.

Nawet jeśli "Miłosna piosenka dla twardzieli" jest przede wszystkim lekką komedią, to Benchetrit przemyca jednak od czasu do czasu gorzką refleksję i smutne portrety rozczarowanych życiem ludzi. Pomocą w tym zadaniu służy mu nieźle dobrana obsada. Cudownym epizodem popisuje się przede wszystkim Valeria Bruni Tedeschi. Scena u fryzjera i później rozmowa z mężem to piękne skarby, w których udało się uchwycić kruchość ludzkiej egzystencji. 

Podobnie wyrazistych scen jest w filmie niestety niewiele. W efekcie filmowi nie można odmówić pomysłowości, wrażliwości i humoru, ale brakuje mu charakteru. Filmów podobnych do "Miłosnej piosenka dla twardzieli" jest w duńskim czy szwedzkim kinie całe mnóstwo. Jedyna różnica, że bohaterowie Benchetrita mówią po francusku.
1 10
Moja ocena:
6
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?