Recenzja wyd. DVD filmu

Przerwać cykl

Podsumowując, "Mine Games" nie należy do odkrywczych produkcji, jednak ogląda się naprawdę dobrze. Podczas seansu można dostrzec kilka niedomówień i niedopracowań, lecz Gray potrafił przytrzymać
Australijski reżyser Richard Gray ma na swoim koncie kilka produkcji, spośród których żadna nie okazała się na tyle dobra, aby zyskała rozgłos. Jego nowe dzieło, zatytułowane "Mine Games" również nie było zbyt chwytliwym tworem, lecz trzeba przyznać, że twórca miał interesujący pomysł na film. Oczywiście, nie wprowadził niczego nowego do kinematografii, jednak udało mu się stworzyć niezłą produkcję, którą ogląda się naprawdę dobrze.

Film Graya opowiada o grupie znajomych spędzających weekend w chatce w lesie. Niespodziewanie nieopodal posesji odnajdują starą kopalnie, gdzie odkrywają coś przerażającego... Jak nie trudno zgadnąć, naszych bohaterów czeka walka o życie, a sporą część – szybka droga do bram niebios. Mimo nieco oklepanej z pozoru fabuły twórca miał kilka intrygujących pomysłów i zwrócił uwagę na dbałości o detale, co zaowocowało tym, że "Mine Games" jest spójnym filmem.

Pracę nad scenariuszem nadzorowały aż trzy osoby, jednak żadna z nich nie  zauważyła, że w filmie nie ma interesujących bohaterów, z którymi można byłoby się utożsamić. W trakcie seansu nie dowiadujemy się niczego o postaciach: przez co trudno jest trzymać za któreś z nich kciuki. Obsada miała szczere chęci, lecz nikt nie zdołał wykreować postać z krwi i kości. Najbardziej pokrzywdzona jest Julianna Guill, która ze wszystkich sił próbowała tchnąć odrobinę życia w swoją jałową bohaterkę. Aktorka potrafiła przyciągnąć uwagę widza, nie tylko swoją jakże urokliwą urodą, ale także bogatą mimiką oraz siłą krzyku. W niektórych scenach potrafiła zagrać na tyle dobrze, aby doprowadzić do dreszczy na ciele. Dobra gra Guill zrównoważyła się jednak z fatalną Rebeccy Da Costa, która im dłużej gościła na ekranie, tym większą wzbudzała irytacje - aktorka nie potrafiła odnaleźć się w swojej (również słabo zarysowanej jak reszta) postaci i naturalnie przekazać jakąkolwiek emocje. Pozostała część obsady poradziła sobie przyzwoicie, lecz pozostała w cieniu Guill.

Dobrą stroną produkcji jest metoda straszenie. W trakcie seansu nie otrzymamy uczucia wielkiego przerażenia, ale kilka krotnie serce zacznie szybciej bić. Twórca nie posiłkował się jakże oklepanymi jump-scenami, w których coś wyskakuje tuż przed ekran, skupił się jednak na budowaniu klaustrofobicznego klimatu ciemnych korytarzy kopalni. Rzetelnie operując światłami światłami, a raczej ich brakiem, gdyż nie wiemy co czyha na naszych bohaterów w ciemnościach. Warto także wspomnieć o złowieszczych dźwiękach oraz wzbudzającej niepokój muzyce.

Podsumowując, "Mine Games" nie należy do odkrywczych produkcji, jednak ogląda się naprawdę dobrze. Podczas seansu można dostrzec kilka niedomówień i niedopracowań, lecz Gray potrafił przytrzymać widza przy ekranie. Spektakularny finał, subiektywna gra aktorska Julianny Guill oraz nastrojowa muzyka - te czynniki sprawiły, że film oglądało się przyjemnie oraz z zainteresowaniem.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones