Jak thriller z intrygującymi wątkami nagle staje się eksperymentem artystycznym
Wchodzisz w mroczny świat, gdzie każdy kadr niesie obietnicę przerażającego odkrycia. Z minuty na minutę film coraz bardziej zagłębia się w labirynt strachu, gdzie rzeczywistość przeplata się z
Na początku "Kodu zła" wpadamy w szpony gęstej, tajemniczej i pełnej napięcia atmosfery. Każdy kadr niesie obietnicę narastającego mroku i przerażającego odkrycia. Z minuty na minutę film coraz bardziej zagłębia się w labirynt strachu, gdzie rzeczywistość przeplata się z okultyzmem i nadprzyrodzonymi mocami. Jednak tuż po przekroczeniu magicznej granicy połowy seansu "Kod zła" niespodziewanie zmienia kurs – z grozy w groteskę, zamieniając horror w bardziej absurdalny spektakl, który bardziej zaskakuje swoją formą niż treścią.
Główna bohaterka, agentka FBI Lee Harker (Maikę Monroe), ściga tajemniczego seryjnego mordercę Longlegsa (Nicolas Cage). Śledztwo jest intrygujące, wciągające i pełne okultystycznych oraz paranormalnych wątków. W miarę rozwoju fabuły widzowie coraz bardziej zagłębiają się w zagadkę, która łączy motywy kryminalne z satanistycznymi podtekstami. Działa to dobrze w początkowych aktach filmu, kiedy groza jest budowana stopniowo, w klimacie tajemnicy i niepewności. Atmosfera mroku i ciszy podkreślana jest przez spokojne tempo, które zmusza widza do uważnego śledzenia szczegółów. To nie jest film akcji, zamiast tego obserwujemy ciche, skomplikowane dialogi i długie, statyczne ujęcia, które potęgują napięcie.
Niestety, po obiecującym początku film zaczyna tracić na sile. Druga połowa "Kodu zła" skręca w stronę groteski, co dla wielu widzów może okazać się rozczarowaniem. Postać Longlegsa, początkowo tajemnicza i przerażająca, w wykonaniu Cage’a staje się coraz bardziej przerysowana. Aktor, znany z ekscentrycznych kreacji, tutaj przekracza granicę, co nie każdemu przypadnie do gustu. Dla niektórych widzów jego groteskowa gra dodaje filmowi uroku, jednak dla innych zbyt mocno odbiega od początkowej atmosfery grozy.
Jednym z najczęściej podnoszonych zarzutów wobec filmu jest jego zakończenie. Fabuła, która rozwijała się intrygująco i obiecująco, zostaje rozwiązana w sposób przewidywalny i pozbawiony napięcia. To, co mogło być punktem kulminacyjnym pełnym nieoczekiwanych zwrotów akcji, zamienia się w zbyt dosłowne i mało satysfakcjonujące rozwiązanie. Zamiast zostawić widza z pytaniami i przestrzenią do własnych interpretacji, film wybiera proste wyjaśnienia, co pozostawia uczucie niedosytu.
Choć "Kod zła" z pewnością oferuje świetną warstwę wizualną i dobrze skonstruowaną atmosferę, nie udaje mu się utrzymać tej samej jakości przez cały czas trwania. Jego atuty, jak niepokojące kadry i estetyczne zabiegi, nie wystarczają, by zrekompensować przewidywalną fabułę i zmianę tonacji w drugiej połowie filmu.
Film nie udźwignął ciężaru oczekiwań. Miłośnicy artystycznych horrorów z pewnością docenią jego estetykę i klimatyczną warstwę wizualną, jednak zakończenie i groteskowy zwrot mogą pozostawić wielu widzów z poczuciem rozczarowania. Coś, co miało być prawdziwym horrorem, zamienia się w spektakl, który bardziej bawi dziwnością niż przeraża