Żyjemy w erze remake'ów, rebootów i quasi-sequeli, które starają się wskrzesić dawne marki. Niedawno swą premierę miał "
Mad Max: Fury Road", wkrótce pojawi się "
Terminator: Genisys", a na horyzoncie czai się już prawdziwy gigant w blockbusterowym wyścigu – "
Star Wars: The Force Awakens".
George Miller we wspomnianym "
Mad Maxie" wiedział, jak odświeżyć zakurzony koncept – twórcom "
Jurassic World" nie udała się ta sztuka.
Pierwszym grzechem popełnionym przez tę produkcję jest żerowanie na oryginale. Stwierdzenie, że w filmie
Colina Trevorrowa można znaleźć mnóstwo odniesień do poprzednich części, byłoby dużym niedopowiedzeniem – "
Jurassic World" praktycznie składa się z elementów zapożyczonych z trylogii i choć jest hołdem złożonym głównie klasycznemu,
pierwszemu epizodowi, to jednak podczas seansu łatwo odnieść wrażenie wtórności. Znowu mamy zagubione w dziczy rodzeństwo, nieodpowiedzialnego dyrektora parku i spisek czarnych charakterów dążących do wykorzystania dinozaurów we własnych celach (a to tylko wierzchołek góry lodowej) – jedynym świeżym pomysłem pozostaje tresura raptorów, którą twórcy chętnie reklamowali w zwiastunach.
Wszystko to dałoby się przełknąć, gdyby "
Jurassic World" zaserwował nam jakichś interesujących bohaterów – niestety, każda postać w filmie to papierowa, nudna karykatura. Lekkomyślni bracia (
Ty Simpkins i
Nick Robinson) niejednego przyprawią o zgrzytanie zębów, lecz najbardziej bolesna i stereotypowa okazuje się relacja pary głównych bohaterów – Owena (
Chris Pratt) i Claire (
Bryce Dallas Howard). On jest macho, twardzielem, treserem raptorów znającym rzeczywistość; ona zaś sztywną, skupioną na pracy kierowniczką parku, która nie radzi sobie z odpowiedzialnością i biega po dżungli w szpilkach. Para protagonistów nie ma zbyt wielu okazji, by wyjść ze swoich ról, a role te wypadają na tyle anachronicznie, że można by się tu wręcz doszukiwać seksizmu. Niewykluczone, że autorzy silili się na pastisz oryginału – wiele komediowych elementów na to wskazuje. Jeśli jednak taki był zamysł twórców, to sama realizacja wyszła co najmniej nieudolnie.
Warstwa ludzka w "
Jurassic World" wypada słabo – atutem filmu staje się więc warstwa "dinozaurza". Efekty specjalne nie są tak przełomowe jak w pierwszym "
Parku Jurajskim", lecz wciąż robią duże wrażenie.
Trevorrow potrafi na tyle umiejętnie grać napięciem, że podczas sekwencji z udziałem prehistorycznych gadów na chwilę możemy zapomnieć o tym, jak nieciekawi są bohaterowie. Sceny akcji są zrealizowane naprawdę dobrze i gdyby nie marny scenariusz, to wyszedłby całkiem dobry film. "
Jurassic World" nie będzie dużym zawodem dla fanów pierwszej części – solidnie wykonane sceny akcji i obecność znanego wszystkim motywu muzycznego wypełnią serca widzów nostalgią. Wtórność oraz nieciekawe postacie potrafią jednak szybko zmęczyć (pomimo dobrych występów aktorskich) i sprawiają, że film
Trevorrowa blaknie na tle pierwowzoru
Spielberga.