Recenzja filmu

John Wick (2014)
David Leitch
Chad Stahelski
Keanu Reeves
Michael Nyqvist

Bez przebaczenia

"John Wick" to powrót oldskulowego kina akcji, w którym poszukujący sprawiedliwości i zadośćuczynienia skrzywdzony twardziel z prawdziwego zdarzenia, dokonuje osądu swoich wrogów i natychmiastowo
Po niemal pięcioletnim okresie nieurodzajów na polu aktorskich osiągnięć, zmęczony ciągłymi niepowodzeniami Keanu Reeves powraca zebrać należyte mu krwawe żniwo. Nic w tym dziwnego, ekranowy John Wick żądny jest zemsty na filmowych producentach za oferowanie mu godzących w jego dumę nieprzyzwoitych scenariuszy, przez co zmuszony jest zakasać rękawy i powrócić do swojej dawnej profesji (czytaj: aktorstwa za czasów świetności, a zatem wyśmienitych ról typu Neo w "Matriksie" czy oficer Jack Traven - "Speed: niebezpieczna prędkość") eliminowania konkurencji.


"John Wick" to powrót oldskulowego kina akcji, w którym poszukujący sprawiedliwości i zadośćuczynienia skrzywdzony twardziel z prawdziwego zdarzenia, nie jakiś pozujący na bohatera wymuskany i wymalowany młodzik, dokonuje osądu swoich wrogów i natychmiastowo egzekwuje wydany przez siebie wyrok, którym jest śmierć. Jak więc możecie wyczytać, scenariusz filmu do oryginalnych nie należy. Jest prosty, sztampowy oraz przewidywalny, jednakże czy powyższe, rzekome wady uniemożliwiają czerpanie przyjemności z oglądania produkcji? W żadnym wypadku. A powód jest prosty, "John Wick" nie udaje czegoś, czym nie jest, to czyste kino akcji. Twórcy po wzbudzającym zaciekawienie początku, podczas którego starają się potrzymać kinomanów w niepewności (nie znamy prawdziwej tożsamości głównego bohatera, ani jego mrocznej przeszłości), po niespełna dwudziestu minutach obrazu, wykładają wszystkie karty na stół, przedstawiając tym samym widzom rozwiązanie filmu, po czym przechodzą do właściwej treści produkcji – czyli widowiskowej akcji. Głównym motorem napędzającym "Johna Wicka" jest stara dobra zemsta. To na niej skupia się cały film, brak tutaj zbędnych wątków pobocznych, które tylko na siłę wydłużałyby produkcję. Normalnie uznałbym to za wadę, jednak nie w przypadku "Johna Wicka". Twórcy mają głowę na karku, dysponując wtórnym, jednakże przemyślanym i solidnym scenariuszem, stanowiącym dobry fundament pod film akcji, odpowiednio prowadzą swoją historią, sukcesywnie utrzymując widza w napięciu oraz dostarczając mu oczekiwanej rozrywki. Wykorzystują sprawdzone schematy i wzorce z innych produkcji, jednak robią to na tyle umiejętnie, że w połączeniu w wyrazistymi bohaterami, rewelacyjnym klimatem oraz jeszcze lepszymi sekwencjami akcji, udało im się stworzyć stylowy oraz mocno absorbujący film, przy którym czas mija jak z bicza strzelił, a gdy oczom ukazują się napisy końcowe, w głowie rodzi się myśl: Szkoda, że film już się skończył, mógłby trwać nieco dłużej.


"John Wick" może się poszczycić świetnym klimatem, który niewątpliwie wyróżnia film na tle pozostałych akcyjniaków.  Niezła, o ciężkim brzmieniu muzyka, ponura stylistyka, na którą składają się ciemne bądź słabo oświetlone, brudne i ciasne pomieszczenia, kontrastujące z ekskluzywnymi apartamentowcami czy rozległymi, pełnymi jaskrawych świateł halami dyskotekowymi, tworzą gęstą, miejscami intrygującą, a czasami duszną atmosferę, która potrafi omamić i wkręcić widza w wir filmowych wydarzeń, aż do samych napisów końcowych. Klimat uzależnia oraz przykuwa uwagę, stanowi doskonałe uzupełnienie obrazu. Jednakże siłą produkcji są pomysłowe oraz sprawnie zrealizowane sceny akcji dopieszczone w najmniejszych detalach. Kiedy Keanu Reeves zaczyna mordercze tango wraz ze swoimi antagonistami, z wymalowanym cierpieniem i bólem na twarzy, z gracją porusza się po kolejnych filmowych kadrach eliminując z ogromną skutecznością kolejne zastępy zabójców nasłanych na niego przez byłego pracodawcę; po prostu poezja. Sekwencje akcji są dynamiczne, nakręcone z dużym rozmachem. Płynne przejścia od bójek na pięści do szybkiej wymiany ognia, dzięki sprawnej reżyserii (odpowiednio zastosowane spowolnienia, obroty kamerą oraz zbliżenia) są bardzo efektowne i widowiskowe. Z pewnością zadowolą wszystkich zwolenników tego gatunku. Dużą zaletą filmu jest nieskrępowana wymaganiami wiekowymi (żegnaj PG-13 – produkcja otrzymała mocną R) brutalność. Jeśli dodać do tego wszystkiego seksowną Adrianne Palicki, której urodę docenią wszyscy  koneserzy kobiecego piękna, otrzymamy kawał porządnego męskiego kina akcji, którego ostatnimi czasy można ze święcą szukać.


Keanu Reeves w końcu dostał rolę na miarę swoich umiejętności. Ostatnie jego filmy nie można było zaliczyć do szczególnie udanych (jedynym wyjątkiem jest obraz "47 Roninów"), ponieważ żaden nie był zbyt wymagający, ograniczając grę pięćdziesięcioletniego Kanadyjczyka do kilku min i grymasów. "John Wick" pozwolił mu na nowo rozwinąć skrzydła, dał szansę ponownego wykazania się i zaistnienia w branży filmowej. Tak po prawdzie rola Johna Wicka wydaje się specjalnie skrojona na potrzeby powyższego aktora, bowiem Keanu Reeves czuje się w niej jak ryba w wodzie. Jako zawodowy zabójca, skrupulatny specjalista zabijający swoich wrogów z dosłownie zegarmistrzowską precyzją i bez mrugnięcia okiem, wypada nad wyraz dobrze. Warto tutaj wspomnieć, że jak na film akcji, John Wick to przyzwoicie zarysowana postać, o ciekawej i intrygującej osobowości. Z jednej strony mamy do czynienia z żądnym zemsty narwańcem, szaleńcem, nie bojącym się stawić czoła całemu gangowi, w celu zmiany dotychczasowej hierarchii i struktury mafii, a z drugiej kochającego oraz pełnego empatii człowieka, który po stracie swojej żony nie może powrócić do rzeczywistości. To postać trochę bardziej skomplikowana, niż się na pierwszy rzut oka wydaje, z pozoru zwykły morderca, jednak kierujący się własnym kodeksem moralnym i narzuconymi sobie zasadami; dobry przykład antybohatera. Wracając jednak do aktorstwa… Reeves potrafił się odnaleźć w obu wariantach; dobrze zrozumiał zamysł scenarzystów, dzięki czemu był równie przekonujący w roli umęczonego problemami oraz zmagającego się z wyrzutami sumienia ekszabójcy, jak i bezlitosnego, pragnącego za wszelką cenę wyrównać rachunki  mordercy. Dobra robota – pozostaje mieć jedynie nadzieję, że aktor nie zwolni tempa i już w niedalekiej przyszłości będziemy mogli oglądać kolejne niemniej udane kreacje w jego wykonaniu. Na szczególną uwagę zasługuje jeszcze Michael Nyqvist w roli Viggo Tarasova – pełnokrwisty szwarccharakter. Natomiast na dalszym planie znaleźli się Ian McShane, John Leguizamo czy też Willem Dafoe, którzy, pomimo że pojawili się w filmie tylko kilka razy, stanowili silne zaplecze. 


"John Wick"  niespodziewanie okazał się całkiem udanym obrazem, mimo iż nikt tak naprawdę nie wierzył w sukces tej produkcji. Zmagający się z nieudanymi filmami Keanu Reeves, debiutanci na stołku reżyserskim i scenarzysta mający na swoim koncie dwa niszowe obrazy. Brak nawet cienia szansy na powodzenie, a jednak wspólnymi siłami zrealizowali solidnego akcyjniaka, który jest jedną z ciekawszych, listopadowych propozycji. Polecam! 
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Keanu Reeves nie miał łatwej kariery. "Na fali" był w latach dziewięćdziesiątych i udawało mu się na niej... czytaj więcej
Od nowego millenium twórcy kina akcji postanowili zgodnie z zasadą racjonalnego myślenia odchodzić od... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones