Kto by pomyślał, że dożyjemy chwili, gdy twórca takich filmów jak "
Chłopcy z Ferajny", "
Infiltracja" czy choćby nowego "
Wyspa Tajemnic" wyreżyseruje produkcję familijną! "
Hugo i jego wynalazek" to pierwszy od pamiętnego "
E.T.", który porusza, wzrusza, a przy okazji uczy. Nominowany do 3 Złotych Globów film ma sporą szansę stać się prawdziwym hitem, m.in. ze względu na obsadę, fabułę i samą osobistość reżysera. Ale od początku...
"
Hugo i jego wynalazek" to opowieść, stworzona na podstawie książki
Briana Selznicka. Hugo (
Asa Butterfield), sierota mieszkający w ukryciu na paryskim dworcu, pragnie spełnić swoje marzenie - naprawić robota, który jest jedyną jego pamiątką po ojcu (mały epizod
Jude'a Law). Aby zdobyć do niego brakujące części kradnie z dworcowego kramu. Pewnego razu jego właściciel (wiarygodny
Ben Kingsley) przyłapuje sierotę i odbiera mu dziennik, gdzie Hugo zapisane miał wszystkie informacje o konstrukcji robota. Tak rozpoczyna się historia jego, jak i odkrywanie przeszłości, dawnych lat pierwszych filmów, którymi Hugo jest zafascynowany. Jednak chłopak musi uważać, bo oko ma na niego strażnik (
Sacha Baron Cohen)...
Nie jestem zaskoczony ilością nominacji do prestiżowych nagród. "
Hugo..." jest swego rodzaju hołdem złożonym początkom kina, pierwszym filmom i ich twórcom, zwłaszcza autorów pamiętnej "
Podróży na Księżyc", której to fragmenty ukazano w filmie. Stąd doskonały dobór aktorów, którzy niemal identycznie wyglądają w charakteryzacji jak ich poprzednicy z początków XX wieku.
Scorsese filmem chciał się przypodobać krytykom, fanom kina, "oddać cesarzowi, co cesarskie". Stąd nie dziwią mnie liczne nominacje, ale uważam, że film nie jest tak dobry, by rywalizować godnie z "
Czasem Wojny", "
Artystą" czy "
Spadkobiercami".
Przede wszystkim wielkim atutem filmu jest jego muzyka, skomponowana przez
Howarda Shore'a. Kompozycje idealnie wpasowują się w dawne lata rozgrywanej akcji i klimatu paryskiego dworca, starych filmów... Również gra aktorska nie pozostawia wiele do życzenia. Mamy wspaniałego
Bena Kingsleya i kto wie, może wschodzącą gwiazdę
Asa Butterfielda. Jedna scena zapiera dech w piersiach, efekty są niesamowite. Wykolejony pociąg, demolujący cały dworzec jest doskonałym "odciągaczem" od zasadniczej części fabuły.
Scorsese stworzył doskonały klimat, który powinien towarzyszyć każdemu filmowi familijnemu. Oglądanie takich produkcji całą rodziną daje wiele przyjemności, a humor równoważy sceny przepełnione smutkiem i wzruszeniem.
"
Hugo..." to porządny kawałek dobrze zrealizowanego kina. Jako film familijny spełnia swoje zadanie w stu procentach. Wywołuje wszystkie te emocje, które już dawno temu po raz pierwszy wywołał u nas kosmita i jego chłopiec. Żeby tylko znaleźć czas na jego obejrzenie w gonitwie wieku XXI, a nie będzie możliwości, aby został zaszufladkowany, jak wiele dzieł wspomnianych w filmie...