Kiedy pod koniec lat 80. na podejrzanych kasetach wypożyczonych w podejrzanym baraku mieszczącym się na moim osiedlu obejrzałem dwie pierwsze części "Hellraisera" byłem pewien, że oto mam do
Kiedy pod koniec lat 80. na podejrzanych kasetach wypożyczonych w podejrzanym baraku mieszczącym się na moim osiedlu obejrzałem dwie pierwsze części "Hellraisera" byłem pewien, że oto mam do czynienia z jednymi z najlepszych horrorów stworzonych przez człowieka. Wspólnie z kolegami oglądaliśmy oba tytuły "aż do bólu", a w wolnych chwilach wspominaliśmy co ostrzejsze kawałki. Niestety, wraz z częścią trzecią seria "Hellraiser" zaczęła chylić się ku upadkowi. Kolejne odsłony sagi o cenobitach były coraz słabsze i mniej przerażające, aż wreszcie coraz bardziej pozbawione sensu. Podobnie jest z szóstą częścią cyklu zatytułowaną "Hellraiser: Droga do piekła". Akcja filmu rozpoczyna się w samochodzie, którym podróżują Trevor Gooden i jego żona Kirsty. Ich związek przechodzi właśnie kryzys, ale oboje wierzą, że uda im się go przełamać. Niestety, tragiczny wypadek krzyżuje ich pełne optymizmu plany. Po zbyt gwałtownym hamowaniu samochód wpada w poślizg i ląduje w rzece. Trevorowi udaje się wydostać na powierzchnię, ale jego żona idzie na dno. Chwilę później mężczyzna budzi się w szpitalu. Sprawą wypadku zajmuje się już policja, która jednak nie znalazła zwłok Kirsty ani w samochodzie, ani w rzece. Ponadto Trevora zaczyna mieć przerażające wizje, których nie potrafi odróżnić od rzeczywistości. W pewnym momencie nie wie już co jest prawdą, co fałszem i poważnie zaczyna rozważać możliwość, że sam zabił własną żonę... "Hellraiser: Droga do piekła" to moim zdaniem najgorsza część cyklu. Carl Dupre i Timothy F. Day mieli może i niezły pomysł na scenariusz, ale zupełnie nie umieli go wykorzystać. Większą część filmu zajmują wizje Trevora, które w większości nie wprowadzają niczego nowego do fabuły, a jedynie komplikują całą historię. W rezultacie widz najpierw czuje się mocno skołowany, aż w końcu maksymalnie znudzony. Zawiedzeni będą również wszyscy fani głównego cenobity - Pinheada. Odtwarzający tę postać Doug Bradley pojawia się w filmie w sumie przez jakieś 5 minut i ma niewiele do powiedzenia. Na dobrą sprawę, cała historia mogłaby się obyć bez niego.Nie dość, że jest bez sensu, to jeszcze nie jest strasznie. Jak na serię "Hellraiser" przystało twórcy zaserwowali nam nieco obrzydliwości i wyrafinowanych tortur, ale na mnie nie zrobiły one najmniejszego wrażenia. Wydanie DVD, które otrzymałem do recenzji było nad wyraz skromne. Na płycie oprócz filmu znalazłem tylko katalog DVD pozostałych tytułów pozostających w ofercie SPI (dystrybutor i wydawca horroru). Warto zaznaczyć, że film obejrzeć możemy z dźwiękiem DTS ES lub DD 5.1 (oryginalna ścieżka dźwiękowa oraz polski lektor). "Hellraiser: Droga do piekła" to tytuł adresowany jedynie do zagorzałych fanów serii stworzonej kilkanaście lat temu przez Clive'a Barkera. Pozostałym radzę trzymać się od tego "horroru" z daleka. PS. I nie sugerujcie się zapowiedzią wydrukowaną na ostatniej stronie okładki płyty, z której wynika, że Kirsty Cotton musi ocalić świat przed armią cenobitów. Ten film bynajmniej nie jest o tym.