Dynamiczny montaż, świetne zdjęcia dające wrażenie bycia w środku akcji plus wysoki budżet, który czuć w każdej scenie, to zalety, dzięki którym film ogląda się z zapartym tchem.
Drodzy przyszli twórcy filmowi, marsz do kin! Obejrzyjcie najnowszy film Paula Greengrassa i proszę, nie, ja błagam, dobrze zapamiętajcie tę lekcję. Przyswójcie sobie sztukę łączenia cynicznego (tylko z pozoru!) filmu demaskatorsko-zaangażowanego z pierwszorzędnym thrillerem sensacyjnym trzymającym w napięciu. Twórcy tego rodzaju kina w naszym kraju nie ma, a bardzo by się przydał, choćby do opowiedzenia o buncie Żeligowskiego.
Akcja "Green Zone" rozgrywa się wiosną 2003 roku. Po ekspresowej inwazji Stany Zjednoczone i wojska antyirackiej koalicji kontrolują państwo, które jeszcze dwa miesiące wcześniej nazywano największym zagrożeniem pokoju na świecie. Jak się okazało, olbrzym miał gliniane nogi i padł jak zdmuchnięty domek z kart. Rozpoczynają się poszukiwania broni masowego rażenia: składów z gazami bojowymi i wzbogaconego uranu, który dyktatura miała ponoć dostać od Al-Kaidy. Jednym z oddziałów wyznaczonych do tego celu dowodzi Roy Miller (Matt Damon). Szybko orientuje się, że coś jest nie tak. Każde miejsce, gdzie "na 100%" ma znajdować się broń, okazuje się puste. Nie udało się odnaleźć nawet uncji gazu musztardowego. Miller, zamiast być grzecznym żołnierzem i bez wahania wykonywać rozkazy, zaczyna węszyć i zadawać niewygodne pytania. Tak natrafia na ślad spisku, który mógłby skompromitować władze amerykańskie.
O tym, co wydarzy się później, dziś powszechnie wiadomo. Jednak przez lata było inaczej. Wypierano się prawdziwych powodów, dla których zdecydowano się na inwazję i negowano fakt oszukania opinii publicznej. Czynił to zarówno rząd w Waszyngtonie, jak i media, które "sprzedały" ideę wojny Amerykanom. Greengrass w typowy dla siebie sposób demaskuje schizofrenię władzy. Z jednej strony pokazuje wyrachowanie i pragmatyzm rządu, który dla zdobycia przewagi idzie na czasowe układy, po czym bez pardonu zdradza i eliminuje słabe ogniwa. Na honor nie ma tu miejsca. To bezwzględna walka zrozumiała dla każdego, kto chociaż próbował zbudować imperium, grając w jakąkolwiek grę strategiczną. Z drugiej strony władza opiera się na opinii ludu, co oznacza, iż dla swoich działań musi zdobyć poparcie obywateli, a ci na honor zapatrują się już inaczej. Stąd muszą oni zostać okłamani i jeśli w te kłamstwa wierzą, to tylko dlatego, że chcą, że nie zadają pytań.
Ważne jest jednak to, że krytykując polityków, Greengrass daleki jest od krytyki poszczególnych ludzi. CIA nie jest tu kozłem ofiarnym, a zignorowaną przez gabinet prezydenta agencją. Głównym bohaterem jest żołnierz, który reprezentuje sobą wszystkie najlepsze cechy Amerykanina. I nawet zakończenie, choć przesiąknięte goryczą, napawa otuchą, że oto prawdziwe wartości, o które walczą dzielni chłopcy w Iraku nie zginą, niezależnie od tego, co partacze w Waszyngtonie wymyślą.
Czytając powyższe zdania, można byłoby dojść do wniosku, że mamy do czynienia z kolejną zaangażowaną produkcją prezentującą jakąś spiskową teorię dziejów. W przypadku większości reżyserów byłyby to uzasadnione podejrzenia. Jednak "Green Zone" nakręcił autor dwóch "Bourne'ów", i to widać. Na tle skomplikowanej sytuacji politycznej rozgrywa się bowiem druga historia: polowanie na pewnego irackiego dygnitarza. Chce go schwytać CIA, agenci innych organizacji bezpieczeństwa narodowego, chce go też dorwać współpracujący poniekąd z CIA Miller. Ekscytujący pościg, pełen zwodów, uników i zostawiania fałszywych tropów został zrealizowany niczym kolejna część "Bourne'a". Dynamiczny montaż, świetne zdjęcia dające wrażenie bycia w środku akcji plus wysoki budżet, który czuć w każdej scenie, to zalety, dzięki którym film ogląda się z zapartym tchem. Do tego dochodzi solidne aktorstwo. "Green Zone" udowadnia, że kino rozrywkowe nie zawsze musi kończyć się na bezmózgich nawalankach tonących pod naporem efektów specjalnych. Warto się o tym przekonać.
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu