Recenzja filmu

Forbidden World (1982)
Allan Holzman
Jesse Vint
Dawn Dunlap

Zakazany świat oryginalnych pomysłów

Aby nikt nie miał wątpliwości, twórcy w napisach końcowych informują nas, że wydarzenia przedstawione w filmie są fikcyjne. Dobrze wiedzieć.
Są filmy, które inspirują się, żeby nie powiedzieć zrzynają, z bardziej znanych produkcji. W przypadku "Forbidden World" mamy jednak do czynienia ze swoistym rekordem pod tym względem. Dzieło to bowiem czerpie garściami z co najmniej kilku bardziej znanych tytułów.  Na początku witają nas sceny rodem z "Gwiezdnych wojen", a dokładniej rzecz ujmując mamy do czynienia z kosmicznym pościgiem i strzelaniną.  Fabuła przypomina znowuż inny słynny obraz, a mianowicie "Alien". Tytuł za to przywodzi na myśl klasyczne dzieło "Forbidden Planet". W "Forbidden World" możemy usłyszeć również nawet echo "2001: Odysei kosmicznej" Stanleya Kubricka.

"Forbidden World" opowiada o pewnej bazie na odległej planecie. Pracujący w niej naukowcy, w celu walki z falą głodu, stworzyli nową formę życia zwaną Subject 20. Organizm jednak wymyka się spod kontroli i zaczyna mordować wszystko w swoim zasięgu, zaczynając od niewinnych króliczków. Aby rozwiązać tę kwestię, na stację sprowadzony zostaje ekspert od mokrej roboty Mike Colby (Jesse Vint). Mężczyzna od razu zabiera się do pracy i bierze sprawy w swoje ręce. Nie tylko z resztą to bierze w ręce.

Odpowiedzialni za kształt produkcji ludzie ostro szczują widza kobiecymi wdziękami. Wykorzystane do tego celu są zwłaszcza dwie artystki z obsady. Biust wylewa się gęsto z ekranu. Są też sceny seksu dwojga ludzi, dokładniej kobiety z mężczyzną. Są także dwie kobiety pod prysznicem i takie tam. W ogóle uniformy kobiecych postaci składają się z butów na obcasie. Aktorki wyglądają groteskowo, ślizgając się po korytarzach bazy kosmicznej w szpilkach. Erotyczny nastrój podsyca klimatyczna muzyka. Do jej stworzenia wykorzystano dwuznaczne wzdychania i kobiece sapanie. Konkretnie jest to sapanie Susan Justin, która jest odpowiedzialna za ścieżkę dźwiękową. Trzeba przyznać, że elektroniczne tony jej autorstwa stanowią bodajże największą zaletę filmu.

Aktorsko film przedstawia się średnio zaawansowanie. Główną rolę obsadził wspomniany już Jesse Vint. Nie udało mu się do końca przekonywająco stworzyć postaci twardziela z kosmosu. Jest jakby na to zbyt "wysuszony". Pozostałe dwie rzucające się w oczy aktorki to June Chadwick oraz Dawn Dunlap. Ich zasługa i cel w "Forbidden World" to głównie świecenie tyłkiem. Mają oczywiście też jakieś kwestie, ale nie są one znaczące, zwłaszcza w przypadku Dunlap. Najmniej efektownym elementem produkcji jest na pewno monstrum, z którym przyszło walczyć bohaterom. Jest to ni mniej, ni więcej tylko wielka gumowa kukła. Scena finałowa i sposób, w jaki bestia zostaje pokonana, także nie może budzić podziwu.

"Forbidden World" trudno traktować poważnie. Za najlepszy przykład niech posłużą plastikowe pistolety, którymi posługują się bohaterowie, walcząc z obcą bestią. Aby nikt nie miał wątpliwości, twórcy w napisach końcowych informują nas, że wydarzenia przedstawione w filmie są fikcyjne. Dobrze wiedzieć.
1 10
Moja ocena:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?