Recenzja filmu

Droga bez powrotu (2003)
Rob Schmidt
Desmond Harrington
Eliza Dushku

Droga donikąd

Bierzemy grupkę normalnych ludzi, drugą grupkę - mutantów, kilka siekier i tasaków, proporcjonalną do długości filmu ilość wiader krwi - oto przepis na „najstraszniejszy film roku”. Im więcej
Bierzemy grupkę normalnych ludzi, drugą grupkę - mutantów, kilka siekier i tasaków, proporcjonalną do długości filmu ilość wiader krwi - oto przepis na „najstraszniejszy film roku”. Im więcej tasaków, tym straszniejszy. Z roku na rok wzrasta nam ilość narzędzi tortur na ekranach, apogeum osiągając w kompletnie niezjadliwym „Frontière(s)”. Film „Droga bez powrotu”, jako że wyprodukowana w 2003 roku, wydaje się jeszcze w miarę przyzwoita w dozowaniu krwawych scen. Ba! Scenarzysta (Alan B. McElroy) zadbał o to, aby w filmie znalazła się jakakolwiek fabuła, i to całkiem sensowna. Jedzie sobie spóźniony lekarz (Desmond Harrington w roli Chrisa) boczną drogą przez las w Zachodniej Wirginii, bo mu główną drogę zamknęli, a jako że jedzie nieuważnie, zderza się z samochodem turystów, którzy tkwią w środku lasu przy samochodzie pozbawionym powietrza w kołach. Ktoś przeciągnął drut kolczasty przez środek drogi i auto skutecznie pozbawił jego funkcjonalności. Dalej - jak to bywa we wszystkich tego typu produkcjach - rozpoczyna się gra w "eliminatkę". Dziwacznie owłosieni pseudo-ludzie eliminują po kolei naszych bohaterów, ci zaś, wbrew wszelkim prawom fizycznym, biologicznym i psychologicznym, walczą o przetrwanie. Próżno w tym filmie szukać jakiejkolwiek logiki. Facet, który dostaje cały magazynek nabojów w łeb, wstaje i nadal walczy. I nic to, że noga od zadanych ran już mu prawie odpadła - on dalej, dzielny niczym Tarzan, skacze po czubkach drzew ku wolności. Ukrywający się uciekający ludzie, ni w pięć, ni w dziewięć, z nagła zapalają światło w najwyższym punkcie na przestrzeni kilkuset kilometrów, rozświetlając swoje przerażone twarze tak, że i niedowidzący by zauważył. Przykłady absurdów można by mnożyć, ale pozostawiam tę rozrywkę przyszłym widzom. Niechże z ołówkiem w ręku wynotują durne elementy, a gwarantuję, że kiedy dojdą do setnego, film spełni swoją funkcję przynajmniej połowicznie – nawet jeśli nie przestraszy, to z pewnością odmóżdży i da zapomnieć o problemach dnia codziennego. Film ma kilka niezaprzeczalnych zalet. Po pierwsze, wskaźnik jego makabryczności stanowi marną jedną czwartą wskaźnika filmów „Piła” czy „Frontière(s)”. Po drugie, akcja toczy się w lesie i kiedy już nijak patrzeć na film nie możemy, zawsze możemy pogapić się na drzewa. A podobno zielony uspokaja i relaksuje. Po trzecie wreszcie, aktorki występujące w „Drodze bez powrotu” (Eliza Dushku, Emmanuelle Chriqui i Lindy Booth) posiadają biusty, co ostatnimi czasy jest z rzadka spotykane w amerykańskich produkcjach. Fabuła „Drogi bez powrotu” jest, natomiast zatrważa jej prostota i schematyczność. Zatrzymajmy się bowiem przez chwilę nad filmem „Dzieci kukurydzy”, zbudowanym od początku na podobnej zasadzie (samochód, droga, dziki teren i banda wariatów): skomplikowanie wydarzeń, jakaś tajemnica tkwiąca u podstaw makabry – wszystko to sprawiało, że film dał się oglądać z zainteresowaniem. „Droga bez powrotu” jest prosta jak telenowela. Tajemnicy brak, skomplikowanie zerowe. To młócka z ograniczoną ilością krwi. Zakończenie filmu jest równie standardowe i zapowiadające możliwość zaistnienia części kolejnej. Tyle że czy komukolwiek na tym zależało? Fani tego typu produkcji mają swoje „Piły”, mają „Frontiere(s)” i zdaje się, że kontynuacją tak mało ohydnego filmu, jakim jest „Droga bez powrotu”, zainteresowani nie są. Reżyser (Rob Schmidt) niechcący wszedł w ślepą uliczkę, ewentualnie – wersja dla optymistów – przyczynił się do rozwoju gatunku i swoją rolę już wypełnił. Teraz może jedynie zawrócić, wyreżyserować coś innego i liczyć na to, że tytuł „Droga bez powrotu” nie był dla niego proroczy.
1 10
Moja ocena:
3
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Recenzja Droga bez powrotu
Prosektorium czy sekcja zwłok na ogół źle się nam kojarzą. Ciekawe, jak ludzie zareagowaliby na pomysł... czytaj więcej
Recenzja Droga bez powrotu
Kolejny film z serii "zdeformowani i źli mordują, mordują i mordują po kolei wszystkich z paczki, która... czytaj więcej
Recenzja Droga bez powrotu
Chris jedzie na spotkanie w sprawie pracy. Niestety autostrada, którą miał przejechać zostaje... czytaj więcej