Jeśli mamy przed sobą horror, w którym występuje grupka bohaterów i zmaga się ona z "czymś" strasznym, nie będzie wielkim zaskoczeniem, że będą oni po kolei ginąć, aż do pewnego momentu. Nie będzie więc specjalnym spoilerem poinformowanie czytelnika niniejszej recenzji, że mamy tu do czynienia właśnie z tego typu filmem. Jest to klasyczne rozwiązanie dla horrorów klasy B. Znajdą się tacy, którzy twierdzić będą, iż horror z założenia jest filmem klasy B. Z tę tezą się jednak nie zgodzę - jest kilka chlubnych wyjątków: "
Lśnienie", "
Inni" czy "
Szósty zmysł". Są też horrory klasy B – skonstruowane zgodnie z szablonem – które jednak mają pewne ambicje. Mogą to być ambicje artystyczne (np. "
Antychryst") albo dotyczące jakiegoś przesłania (np. "
Drabina Jakubowa").
"
Dolinę cieni" zaliczyłbym do tej ostatniej grupy. Film można by nazwać horrorem z pacyfistycznym przesłaniem. Nie oznacza to oczywiście, że nie ma w nim krwi i zabijania. Twórcy filmu poza 90 minutami emocji chcą jednak dać odbiorcy materiał do przemyśleń. Umiejscowienie akcji w okopach frontu zachodniego podczas I wojny światowej jest posunięciem niezwykle trafnym. I wojna światowa, która dla Polaków kojarzy się przede wszystkim z odzyskaniem niepodległości, dla zachodniej Europy jest koszmarem. Najkrwawsze w historii ludzkości bitwy (np. Verdun – 700 tys. ofiar), bezlitosna dla żołnierzy z pierwszej linii frontu taktyka oraz głód i zimno męczące miliony istnień ludzkich w okopach to przygnębiające realia tamtego okresu. Horror sam w sobie.
Już pierwsze minuty filmu wprowadzają w nastrój grozy dzięki wyjątkowo dobrej grze aktorskiej (
Jamie Bell grający Shakespeare’a potwierdził swoje umiejętności np. 3 lata później w "
Moja droga Wendy"), scenografii wiarygodnie tworzącej realia wojny w okopach oraz zaskakująco dobrej muzyce.
W tych okolicznościach poznajemy głównych bohaterów na czele z szeregowcem Shakespearem – młodym idealistą, który widząc bezsens działań wojennych, staje się pacyfistą. Jednocześnie z wiarę w misję, z którą przybył (zaciągnął się mimo nieukończonych 17 lat), traci odwagę i daje się opanować panicznemu strachowi. W takim stanie jego kompania musi ruszyć do ataku, po czym – w skutek działań bitewnych i użycia przez wroga gazu – trafia do prawie opuszczonego okopu wroga i zajmuje go. Następnie przychodzi zmierzyć się z przeciwnikiem. I tu rodzą się trzy pytania. Przede wszystkim, gdzie znajduje się broniony okop – czy za linią frontu, czy w śnie lub urojonej rzeczywistości wywołanej działaniem gazu? Po drugie – jaki jest w takim razie sens jego obrony? Najważniejszym pytaniem staje się to, kto jest prawdziwym wrogiem, z którym muszą się zmagać bohaterowie. Czy jest to przeciwnik militarny – Niemcy z drugiej strony barykady, Diabeł, nieuchwytne zło, czy może oni sami? Wieloznaczność filmu jest jedną z jego największych zalet.
W szkole nauczony zostałem, że literatura powinna być sztuką zadawania pytań. Dzięki temu otwiera pole do dyskusji. Jestem przekonany, że z X Muzą jest tak samo. "
Dolina cieni" w tej kwestii nie zawodzi. Zadaje pytanie, czym jest zło. Na kilka sposobów. Jak dla mnie, to bardzo dobry film.