Akcja jest przedstawiona w taki sposób, że po wyjściu z kina, osoby, które nie znają książkowego pierwowzoru, sięgną po tę pozycję i prawdopodobnie łatwiej będzie im wkroczyć do świata z
Film, powstały na podstawie prozy Franka Herberta, jest pierwszą częścią filmowej serii o "Diunie" spod ręki Denisa Villeneuve'a. W tej odsłonie skupiono się na przybyciu Atrydów na Arrakis, która jest skarbnicą drogocennego melanżu. Atrydowie muszą stawić czoła rodowi Harkonnenów, który nie odda łatwo władania planetą Arrakis.
Kanadyjski reżyser stworzył film w swoim stylu — zachwycający i przygniatający przestrzenią. Oddanie oryginału w postaci książki, nie było proste. Już nie tacy twórcy sobie z "Diuną" nie radzili (np. "Diuna" Davida Lyncha). Denis Villeneuve wykreował suchy, surowy klimat pustynnej planety. Jednocześnie namacalnie wyczuwalny jest skwar piasków pustyni. W swoim stylu szczędzi werbalnych środków wyrazu - "gra" zapierającymi dech kadrami, niepokojącą muzyką, spraną paletą barw. Widać, że doskonale się czuje w stylistyce opery kosmicznej; z wyczuciem igra z nowoczesnym podejściem oraz elementami tradycji.
Zdjęcia Greiga Frasera nadają tempo filmowi. Jest ono powolne, ale nie dłuży się. Podobnie jak "Blade Runner 2049", "Diuna" płynie niespiesznie. Reżyser pozwala widzowi na napawanie się obrazem, który zarazem jest monumentalny i spartański. Mimo że najnowszy "Blade Runner" wyszedł spod operatorskiej ręki Rogera Deakinsa, Fraser dotrzymuje tempa zdjęciowemu maestro — Deakinsowi.
Powierzone role wydają się wręcz skrojone pod wybranych aktorów. Oscar Isaac świetnie łączy cechy przywódcy i ojca. Timothée Chalamet jako Paul Atryda, prezentuje niezły warsztat portretowania emocji. Dużo świeżości i przełamania poważnej atmosfery wnosi Jason Momoa. Josh Brolin czy Javier Bardem doskonale zabezpieczają drugi plan, a dzięki temu film jest bardziej wyrazisty. Szkoda, że potencjał Zendai nie został w pełni wykorzystany. Aktorka przez ¾ filmu jedynie przemyka na ekranie, co może drażnić i zniechęcić widza do jej postaci (a jest to niesłuszne). Rebecca Ferguson jako Lady Jessika jest tajemnicza i enigmatyczna; jej postać jest z lepiej rozwijających się na przestrzeni filmu (oraz całej serii).
Odpowiedzialny za muzykę Hans Zimmer przechodzi samego siebie i dostarcza niewiarygodną ścieżkę dźwiękową, która wynagradza wszelkie scenariuszowe uproszczenia czy zmiany względem pierwowzoru. A tych nie sposób było uniknąć. Język filmu a język książki znacznie różnią się, dlatego też dostosowanie scenariusza filmowego, pisanego na kanwie powieści (i to tak kultowego dzieła) nie jest proste.
Zaletą "Diuny" Villeneuva jest jej, bądź co bądź, prostota przekazu. Fabuła nie jest zagmatwana; twórcy uprościli ją, by szersza grupa odbiorców mogła zapoznać się z tym światem. Akcja jest przedstawiona w taki sposób, że po wyjściu z kina, osoby, które nie znają książkowego pierwowzoru, sięgną po tę pozycję i prawdopodobnie łatwiej będzie im wkroczyć do świata z książki. Zarówno filmowa, jak i książkowa "Diuna" jest warta odwiedzenia.