Recenzja filmu

Con Air - lot skazańców (1997)
Simon West
Nicolas Cage
John Malkovich

Co to jest ironia...?

Takie filozoficzne pytanie pada w pewnej scenie z ust jednego z tytułowych skazańców. Odpowiedź na nie nie byłaby pewnie tak zabawna, gdyby nie udzielał jej bohater grany przez Steve'a
Takie filozoficzne pytanie pada w pewnej scenie z ust jednego z tytułowych skazańców. Odpowiedź na nie nie byłaby pewnie tak zabawna, gdyby nie udzielał jej bohater grany przez Steve'a Buscemiego: "…kiedy banda idiotów śpiewa na pokładzie samolotu piosenkę zespołu, który zginął w katastrofie lotniczej". Mowa tu o słynnym utworze zespołu Lynard Skynard, "Sweet Home Alabama", który został wykorzystany jako soundtrack do niezliczonej ilości filmów. Ale po kolei. Film opowiada o losach pewnego młodego żołnierza Camerona Poe (Nicolas Cage), który zostaje skazany na 8 lat więzienia na nieumyślne spowodowanie śmierci. Za kratkami przy życiu trzyma go jedynie myśl o żonie i córce, której nigdy nie widział. Po odsiadce Poe szczęśliwy wraca do domu. Jednak jest na tyle niecierpliwy, że woli nie czekać paru godzin więcej na przyzwoity transport, tylko postanawia zabrać się samolotem z szajką najgroźniejszych bandytów Stanów Zjednoczonych. Mamy tu więc psychopatycznego wariata, brutalnego maniaka, stukniętego Murzyna, ponurego Indianina, zdradliwego Latynosa, socjopatycznego białasa, szalonego gwałciciela, geja-palanta, mocno walniętego więźnia eks-pilota i Garlanda Greena (Steve Buscemi) mogącego pochwalić się tym, że przejechał trzy stany z głową pewnej dziewczyny na tylnym siedzeniu. Jak można się łatwo domyślić, więźniowie do spółki szybko opanowują samolot, a tylko Poe może ich powstrzymać. Pomóc mu chce jedynie gliniarz Vince Larkin (John Cusack), nakłaniając swoich kolegów agentów by nie strzelali do samolotu z najcięższych dział. Czyli po prostu twórcy oszczędzają nam intelektualnego wysiłku i od razu serwują klasyczne amerykańskie kino akcji, co w tym akurat przypadku wychodzi nie na złe, lecz na dobre. Jednym z największych plusów filmu jest scenariusz. Błyskotliwe, inteligentne dialogi wypowiadane przez czołowych aktorów Hollywoodu podnoszą rangę filmu i wysoko zawieszają poprzeczkę innym podobnym dziełom. Co prawda fabuła obfituje w wiele mocno przesadzonych scen, ale widz nie ma czasu zastanawiać się nad realizmem, bowiem twórcy serwują nam kolejną dawkę emocji, typową dla amerykańskich producentów. Kolejnym plusem jest wyśmienita obsada. Nicolas Cage, John Malkovich, John Cusack, Ving Rhames, Danny Trejo i Steve Buscemi to idealnie dobrana ferajna, dzięki której film ogląda się lepiej niż przy udziale mniej znanych aktorów. Oczywiście film nie ma żadnego ukrytego sensu i nie warto się go doszukiwać, tylko odprężyć się i poddać się elektryzującemu przyciąganiu hollywoodzkich gwiazdorów w więziennych ubrankach. Polecam "Lot skazańców" na każdą porę dnia i nocy, warto po niego sięgnąć, kiedy tylko mamy dwie godziny wolnego czasu i nic do roboty.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Recenzja Con Air - lot skazańców
Cameron Poe (Nicolas Cage)ma "szczęście" doznajdowania się w nieodpowiednich miejscach, w nieodpowiednim... czytaj więcej
Recenzja Con Air - lot skazańców
Zdawać by się mogło, że powrót z więzienia po zwolnieniu warunkowym jest prosty. Wychodzisz za bramę i... czytaj więcej