Dobrze myślicie, to jeden z tych filmów, w których samochody są wolniejsze od bicykli, a cała policja Nowego Jorku głupsza od paru wiecznych studentów. Zarówno Wilee jak i Monday to bohaterowie
Chociaż wojownicy polskich szos pewnie się nie zgodzą, rowerzysta to też człowiek. Reżyser David Koepp przekonuje nawet, że to pół człowiek, pół maszyna: widzący więcej, myślący sprawniej i reagujący szybciej. Rowerowi kurierzy z jego filmu robią rzeczy, o których warszawscy hipsterzy baliby się pomyśleć. Żeby dostarczyć przesyłkę we wskazane miejsce, nie cofną się nawet przed zadarciem z psychopatycznym gliniarzem.
Podobny problem ma Wilee (Joseph Gordon-Levitt) – świr, który nie uznaje przerzutek, nie używa hamulców i którego determinacja równa jest tylko skłonności do ryzyka. Rutynowe zlecenie zamienia się w koszmar, gdy jego śladami zaczyna podążać skorumpowany policjant Robert Monday (Michael Shannon). Mężczyzna przegrał właśnie sporo pieniędzy w Chinatown i jeśli chce dożyć kolejnego poranka, musi ukraść przesyłkę Willeego. Ten jednak ostrzega go zawczasu: "Nie bez przyczyny nasza firma nazywa się Bezpieczny Kurier", po czym wsiada na rower i znika w miejskim labiryncie.
Dobrze myślicie, to jeden z tych filmów, w których samochody są wolniejsze od bicykli, a cała policja Nowego Jorku głupsza od paru wiecznych studentów. Zarówno Wilee jak i Monday to bohaterowie wyciągnięci z kina akcji lat 90. – przegięci, scharakteryzowani paroma linijkami dialogów, rzucający urokliwymi, czerstwymi one-linerami (zwłaszcza Shannon wspina się w tej materii na wyżyny, jest krzyżówką socjopatycznego Gary'ego Oldmana z "Leona zawodowca" i opętanego natręctwami Adasia Miauczyńskiego z "Dnia świra"). Nie inaczej jest z resztą kurierskiej braci: byłą dziewczyną głównego bohatera, Vanessą, która marzy o pracy za biurkiem i zarzuca Willeemu brak odpowiedzialności, a także z napakowanym byczkiem Mannym, który ma chrapkę na pedałującą po Manhattanie Vanessę. Owe klisze mają jednak walor nostalgiczny i nie psują dobrego wrażenia – film Koeppa ma świetne tempo, jest dynamicznie zmontowany, a kaskaderzy wykonują kawał dobrej roboty. Trudno w zasadzie mieć jakiekolwiek pretensje do obrazu, w którym bohaterowie wymieniają się dialogami w rodzaju: "Zostałem kurierem rowerowym, bo kocham prędkość".
Tym większa szkoda, że Koepp wierzy do końca w dramaturgiczny potencjał swojej fabuły i zamiast puścić bohatera w rajd po ulicach NY, cofa się w czasie, naświetlając genezę filmowego konfliktu. Liczne retrospekcje rozrzedzają i spowalniają akcję. Ta rusza z kopyta dopiero, gdy ktoś wsiada na rower – rozbija lusterka samochodów, obdziera łokcie i kolana, ściga i ucieka. W kategorii niezobowiązującego kina akcji "Premium Rush" nie zostawia peletonu w tyle, ale też nie musi nadganiać.
Michał Walkiewicz - krytyk filmowy, dziennikarz, absolwent filmoznawstwa UAM w Poznaniu. Laureat dwóch nagród PISF (2015, 2017) oraz zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008). Stały... przejdź do profilu