Recenzja filmu

Akademia pana Kleksa (2023)
Maciej Kawulski
Antonina Litwiniak
Tomasz Kot

Akademia (nie)umiejętności pana Kawulskiego

Przyzwoity dramat sportowy, bardzo dobry film gangsterski, jego kiepska i efekciarska kontynuacja oraz produkcja fantasy. Taką jak dotychczas drogę przebył Maciej Kawulski jako twórca filmowy.
Przyzwoity dramat sportowy, bardzo dobry film gangsterski, jego kiepska i efekciarska kontynuacja oraz produkcja fantasy. Taką jak dotychczas drogę przebył Maciej Kawulski jako twórca filmowy. Pomysł z nakręceniem nowej adaptacji powieści Jana Brzechwy wydawał się tyleż ciekawy co karkołomny. Jest to projekt, którego tematyka wymagała sporych środków i jeszcze więcej talentu od jego twórców. Niestety Kawulskiemu, jak i pozostałym zaangażowanym zabrakło praktycznie wszystkiego, by nową "Akademię pana Kleksa" można było uznać za artystyczny sukces.

O ile w pierwowzorze postać Adama Niezgódki pełniła jedynie funkcję obserwatora i nie miała kluczowego znaczenia dla fabuły, tak w najnowszej wersji praktycznie cała historia opiera się na bohaterce Ady Niezgódki (Antonina Litwiniak). Sam pomysł, by przenieść ciężar opowieści na tę postać był ciekawy i być może nawet by wypalił, gdyby nie fatalny casting. Litwiniak jest niebywale irytująca. Nie ma za grosz charyzmy i nie widać po niej jakiegokolwiek talentu aktorskiego. Struktura fabularna sprawia, że kładzie swoją grą nie tylko swoją bohaterkę, ale i cały film. Jeszcze gorzej wypada Konrad Repiński. Jego Albert jedyne co robi to snuje i ewentualnie przebywa na ekranie. Jest antypatyczny i sprawia wrażenie pozbawionego jakichkolwiek emocji. Nie da się z nim w żaden sposób sympatyzować. Największą wadą filmu jest wątek przyjaźni, rzeczonych Ady i Alberta. Między postaciami nie ma za grosz chemii, a ich dialogi wypadają tak sztucznie jak to tylko możliwe. Podobnie zresztą jak większość w całym filmie. Co do pozostałych postaci to bardzo dobrze w roli Ambrożego Kleksa odnajduje się Tomasz Kot. Jest energiczny, dowcipny, charyzmatyczny i idealnie pasuje do tej roli. Można jedynie żałować, że jego postać została dość mocno zmarginalizowana przez twórców, robiąc z niego de facto postać drugoplanową. Przyzwoicie wypadają Sebastian Stankiewicz i debiutujący Daniel Walasek. Słabo prezentuje się Danuta Stenka, kreująca postać głównej antagonistki. Mimo bardzo dużego zaangażowania aktorki, jej bohaterka wypada karykaturalnie, wypowiadając w każdej scenie pompatyczne hasła o zemście. Niewiele wnosi Piotr Fronczewski, który sprawia wrażenie doklejonego na siłę do całego projektu.

Bardzo słabym punktem jest reżyseria. Kawulskiemu ewidentnie brakuje doświadczenia i wyczucia. Bardziej obeznany i utalentowany twórca być może zdołałby wykrzesać nieco więcej z tej historii. Problemem jest tutaj nie tylko brak pomysłu na konkretne poprowadzenie fabuły, ale i montaż. Sposób, w jaki został technicznie zrobiony ten film, sprawia wrażenie, jakby głównym zadaniem montażysty było wszelkimi sposobami, okroić liczbę i długość scen tak by całość mogła się zamknąć w maksymalnie 2 godzinach. Kiepsko wypada CGI, chociaż nie jest go specjalnie dużo. Co do scenografii, to nie sądzę by dobrym pomysłem była wszechobecna jaskrawa czerwień. Wypada sztucznie i w wielu momentach zwyczajnie drażni.

Do pewnego momentu wydawało się, że mocnym punktem będzie muzyka. Ścieżka dźwiękowa stoi na wysokim poziomie i nie odbiegała niczym od dobrych filmów przygodowych z Hollywood. Starsze utwory typu "Witajcie w naszej bajce", zostały bardzo dobrze odświeżone i długimi momentami świetnie ich się słucha. Nowsze, jak "Jestem twoją bajką", również robią dobrą robotę. Problem w tym, że całość popada w jakąś niezrozumiałą efekciarskość. Reżyser dużo więcej by zyskał, idąc w typowy musical, zamiast starać się zrobić z praktycznie każdej sceny absurdalny teledysk. Na plus należy wyróżnić pracę kamery, która w bardzo efektowny sposób z lotu ptaka, przedstawia widzowi miejsce, w którym toczy się akcja.

Najnowszy projekt twórcy "Jak zostałem gangsterem" jest filmem całkowicie niedopracowanym. Praktycznie żaden element nie prezentuje choćby przyzwoitego poziomu. Brakuje doświadczenia, pomysłu, chęci, umiejętności, a także pieniędzy. Wiele ciekawych elementów zostało przedstawionych pobieżnie z racji braku środków. Szczególnie można żałować mającej zdecydowanie większy potencjał wataha wilkusów. Całość wypada tandetnie i tanio. Reżyserowi można jedynie doradzić zajęcie się nieco prostszymi technicznie i fabularnie tematami, bo Akademia pana Kleksa obnażyła wszelkie jego artystyczne słabości.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Recenzja Akademia pana Kleksa
"Akademia Pana Kleksa" Anno Domini 2023 jest filmem zaskakująco nijakim, zważywszy szczególnie na to, kto... czytaj więcej
Recenzja Akademia pana Kleksa
Jedynie szczypta magii oraz wyobraźni była potrzebna, aby powstała współczesna wersja "Akademii Pana... czytaj więcej