Naćpany psychodelicznymi truskawkami musical Julie Taymor urządza widzowi przejażdżkę po szalonych latach sześćdziesiątych, gdy seks, dragi i rock and roll zalały z mocą boskiego potopu
Naćpany psychodelicznymi truskawkami musical Julie Taymor urządza widzowi przejażdżkę po szalonych latach sześćdziesiątych, gdy seks, dragi i rock and roll zalały z mocą boskiego potopu skostniałe społeczeństwo Zachodu. Bohaterowie wyśpiewują tu natchnione songi Beatlesów, a zakręcona reżyserka dokłada od siebie wizyjne obrazki, które mają niekiedy moc odlotów po LSD. Całość można porównać do jajka Fabergé – intelektualna pustka przyobleczona została w lśniącą od podniebnych diamentów formę. "Across the Universe" prześlizguje się ruchem łyżwiarza na haju między gładkimi kawałkami o miłości do kipiących od kontestacji i ideałów Flower Power muzycznych petard. Obserwatorem zmian staje się sympatyczny Wyspiarz, Jude (Sturgess), który w poszukiwaniu ojca trafia do Stanów Zjednoczonych. Rodziciel – rzekomo uniwersytecki wykładowca – okazuje się prostym robolem. Szukający emocjonalnego zaczepienia Jude nawiązuje znajomość ze studentem Maksem (Anderson) – ten z kolei próbuje wyrwać się z kleszczy zgniłego drobnomieszczańskiego stylu życia. Chłopcy wyjeżdżają do Nowego Jorku, gdzie wkrótce dołącza do nich siostra Maksa, Lucy (Wood). Dziewczyna straciła właśnie narzeczonego, który poległ na wojnie w Wietnamie. Południowoazjatycki konflikt, choć dociera do bohaterów przeważnie za pomocą relacji telewizyjnych, staje się katalizatorem buntu przeciwko konserwatywnej Ameryce. Taymor nie wyciąga z tego głębszych wniosków, bo bardziej interesuje ją snucie płaskiego emocjonalnie romansu między Jude'em a Lucy. Podczas gdy ten pierwszy, po zachłyśnięciu się nieskrępowaną wolnością obyczajową, zaczyna wyrażać zwątpienie w sens hippisowskich ruchów, jego ukochana angażuje się w działalność społeczną. W najlepszej w całym filmie scenie Jude atakuje ekran telewizora za pomocą truskawkowych bomb – głęboka czerwień zalewa pełne grozy ujęcia wietnamskiej masakry. Naiwne przesłanie wciąż brzmi więc krzepiąco – lekarstwem na wszystko jest czysta miłość. Wśród materiałów dodatkowych znalazły się reportaże z planu, komentarze twórców, galerie fotosów i niewykorzystana scena. Zrozumieją je osoby znające język angielski, bo nie zaopatrzono ich w polskie tłumaczenie. Ostry jak żyleta anamorficzny obraz w formacie 16:9, a dźwięk – Dolby Digital 5.1. Film do obejrzenia z lektorem bądź napisami.
Redaktor naczelny Filmwebu. Członek Międzynarodowej Federacji Krytyków Filmowych FIPRESCI oraz Koła Piśmiennictwa w Stowarzyszeniu Filmowców Polskich. O kinie opowiada regularnie na antenach... przejdź do profilu