Mimo, że patrzę w ekran komputera, robi mi się lekko na duszy, gdy widzę takie komentarze. Napawa mnie nadzieją świadomość, że istnieją jeszcze ludzie, którzy są w stanie docenić i czcić kogoś takiego jak "Tomuś", dziękuję.
Niemal to samo usłyszałam, gdy kilka lat temu poszłam do sklepu muzycznego kupić wszystkie dostępne płyty Waitsa :) Sprzedawca pytał mnie, kto mnie natchnął, jak to się stało, skąd mój apetyt na te płyty?... I cieszył się, jak dziecko (częściowo także z sumy, jaką pozostawiłam w jego kasie ;) ).
Ale to prawda, gdy spotka się kolejnego fana/fankę muzyki Toma, człowiek doznaje przypływu nagłej radości :) Pozdrawiam.
Witamy Cię serdecznie miła koleżanko :) Jak widzisz grono fanów Toma Waitsa jest (tu) dość kameralne ale naprawdę elitarne :D
Heh, no mam nadzieję:-) A wybiera się ktoś po płytkę Scarlett? Jestem ciekawa jak wypadnie w porównaniu z Waitsem. Obawiam się,że już znam odpowiedź...
dopisuję się do grona jego fanów. Jak pierwszy raz usłyszałem jego muzykę, to poczułem się jakbym dostał zardzewiałą brzytwą po żebrach
Fani Toma Waitsa łączcie się! :) Oczywiście dopisuję się jako wierny słuchacz Toma! We're all as mad as hatters in Singapur! :D
Nie ma sie czego obawiac. Muzyka jest tak diametralnie odmienna od piosenek w wykonaniu Waitsa, ze na szczescie raczej trudno je porownywac. Warto przesluchac, ale nie z nastawieniem na ocene "ktora wersja lepsza". Moze nawet lepiej na poczatku nie wiedziec, ze to piosenki Toma...? Mnie sie bardzo podoba.
Mnie płyta Scarlett tez bardzo przypadła do gustu. Zgadzam się również z tym że słuchając jej wykonań nie należy porównywać ich do wersji Waitsa. To po prostu coś innego, z innym ładunkiem emocji. I muszę dodać, ze jako wielka Waitsa nie poczułam, że Scarlett obraziła "świętość". Wręcz przeciwnie, choć muzyka inna, nie straciła na swojej "chropowatości" i szczerości.
A ja nie potrafiłem uwolnić się od Waitsowego ducha, słuchając wykonań Scarlett, dlatego jej płyta mnie po prostu wkurzyła. Jej wersje są jakieś takie miałkie, a sama Scarlett śpiewa fatalnie. Po przesłuchaniu tego czegoś byłem tak spięty, że musiałem odtruć się wykonaniami Toma. Cóż, nic nie poradzę na fanowskie zboczenie :).
Ja właśnie powoli się nim staję. Już od dawna miałem zamiar zapoznać się z nim lepiej niż tylko z dorobkiem aktorskim (skądinąd świetnym), ale jakoś tak zawsze mi to uciekało, czy to z lenistwa, ewentualnie braku nastroju lub czasu.
Dziś akurat "szczęśliwie" trafił mi się dzięń, w którym w zasadzie wszystkie sprawy, od "zawodowych" po osobiste, poszły się %#%%^. W odruchu desperacji, sam w ciemnym pokoju sięgnąłem po Toma, aby zbudować nastrój pod Drogę z Mortensenem, którą zresztą dzisiaj obejrzę. Po prostu piękne utwory, balsam na mą umęczoną duszę :P
A mnie razi jego głos, gdy próbuję go naśladować dostaję po chwili napadu kaszlu, no niestety, jednak Rod Stewart lepiej wykonał "Downtown train", ale to specjalista od coverów.
Rod Steward wykonał lepie Downtown Train... kiedy to przeczytałem o mało nie spadłem z fotela. Bez takich niebezpiecznych żartów proszę.
A mi się Kazelot w piosenkach Waitsa nie podoba. Po pierwsze, żeby wykonać te utwory trzeba być technicznie sprawnym wokalistą, z całym szacunkiem jako dla świetnego tekściarza, Kazik nim nie jest. Po drugie (i najważniejsze), aranże są bardzo dziwne. Niby wszystko jest ok, ale bliżej im chyba do Bregovicza niż Waitsa. Przynajmniej dla mnie jest to rażące. Waits to dekadencja, nostalgia, nonszalancja, burbon i sączący się delikatnie papierosowy dymek. U Kazika jest tuman dymu ("popularne" względnie "ekstra mocne") i wiaderkami lejąca się siwucha... Acha, jest to moje subiektywne zdanie, i wiem, że Waits to "dziełko" pobłogosławił ;-)
a no zgodzę się, ale uważam, jego wykonanie za całkiem niezłe, w przeciwieństwie do Scarlett... szczerze zastanawiałam się czy ona w ogóle słyszy muzykę, a koncertowe "Anywhere..." umgh.
Dopisuję się do fanów Toma oczywiście .. a nawet Tomusia... znając moja słabość do żenujących zdrobnień... np. Nickuś Cavuś... cóż trzeba chyba mi to wybaczyć, jeśli sama sobie wybaczam, kto może mnie winić :P
Tom Waits absolutnie rządzi. Autor tekstów, muzyki, scenariuszy (np. musicalowych), a jego dorobku aktorskim nie ma potrzeby chyba wspominać. Dołączam się do zaszczytnego grona entuzjastów Toma Waitsa!
P.S.: Przydałoby sie jakieś polskie forum TW. Wie ktoś może o takim?
P.P.S.: Polecam wszystkim książkę "DZIKIE LATA. Muzyka i mit Toma Waitsa" Jay'a S. Jacobsa
Na razie tylko "Foreign Affairs" ["Potter's Field"! "Barber shop"!], ale na horyzoncie kolejne płyty Toma. Świetny gość. :-)
Dorastałem z płytami Waitsa, jak byłem mały słuchałem ich do snu. Tom bedzie juz ze mną do końca życia :)
Bardzo ubolewam nad tym, że w dzisiejszych czasach większość ludzi to idioci, którzy nie doceniają klasyki zarówno na polu filmowym jak i muzycznym, a beznadziejna, komercyjna papka bije rekordy popularności podczas gdy w dobie młodszych pokoleń geniusze tacy jak Dylan, Bowie, Iggy Pop, Lou Reed czy właśnie Waits są coraz mniej znani i popularni.
Dzięki temu jeszcze bardziej doceniam i szanuję, ludzi takich jak wy - wyższą kastę, którzy znają się na rzeczy.
Pozdrawiam serdecznie.
Witam wszystkich,
Ewentualny zlot fanów Toma Waitsa, chociaż prawdopodobnie niezbyt bogaty w liczbie zainteresowanych byłby sądząc po wypowiedziach na tym forum zaprawde uroczy ;)
Ja się dołączam. Kocham jego muzykę, jest inna nadzwyczajna,niepospolita. Jestem jego fanem od ponad roku.
O mamo mam nascie lat slucham Tomusia od ponad roku.
Wow normalnie.
Zlot bedzie niemozliwe.
Mam wszystkie jego CD i DVD lol.
Kupie kalasza u ruskich na stadionie i was wszystkich odstrzele dziaciarnio zjeb... na maksa.
Tak to wlasnie widze.
Jezu, jak gdzieś widzę takich kretynów, to mi się odechciewa żyć.... Co jest złego w tym, że ktoś jest jego fanem? Masz monopol na uwielbianie go? "Nascie lat"- skad wiesz ile kto ma lat? Jeśli myślisz, że od ruskich można kupić kałasza tak sobie, że w ogóle go można tak sobie w 21 wieku go kupić...to ty jesteś dzieciarnią. "Zlot bedzie niemozliwe"- Chyba: Zlot będzie, niemożliwe. Chyba lepiej mieć "nascie" lat, niż być pieprzonym analfabetą.
Ale kiedyś zaczynałeś, nieprawdaż? I był taki czas, że słuchałeś Tomusia od "ponad roku" a nawet od kilku miesięcy, i z pewnością miałeś kiedyś szesnaście lat, co nie? He, tu cię mam, prawda boli!. Nie martw się, ja też miałam kiedyś lat szesnaście, i pod koniec pierwszej klasy liceum, mój ówczesny chłopak (lat wtedy siedemnaście) zaprosił mnie do domu na słuchanie płyt (o sorry, to było na kasecie) Waitsa właśnie. No i wyszłam od niego zakochana w Waitsie i tak mi zostało do dziś. I nikt się wtedy ze mnie nie śmiał, że tak mało wiem o życiu a prawdziwej muzyki mi się zachciało, nikt nie odganiał od magnetofonu i nie wysyłał na disco, na które nie chciałam chodzić (ze względów ideowych). Internetu, to wtedy w szkole nawet nie mieliśmy:) a Windows 95 był w powijakach. Dziękuję wszystkim, którzy umożliwili mnie - wtedy nastolatce - słuchanie piosenek Toma Waitsa:) Teraz widzę, naprawdę miałam szczęście:) Pozdrawiam cię Czarnodusznik81 (to jest rocznik?)
Tak 81 to rocznik rachunek prosty 30 lat.
Kasety magnetofonowe z Wiatsem to miał mój ojciec i Big Time koncert na VHS-ie.
Co innego wyniesione z domu a co innego zarażone przez kogoś np chłopaka.
Wybacz to jest banalne a Twoja historia ckliwa.
Bluesa i jazz trzeba mieć w sercu i duszy żeby zrozumieć styl Toma.
Teskty to specyficzna dojrzałość i percepcja.
Ludzie nieoczytani i nieosłuchani nawet go nie znają.
P.S w 1993 roku 12 lipca o godzinie 23.25 TVP2 wyemitowała Big Time.
Pamiętam to jak dziś bo pakowałem się w domu na wakacyjną podróż.
Na koncercie w Warszawie parę lat później też byłem.
Pamiętny II Festiwał Muzyki FIlmowej w Warszawie w 2000 roku.
O! Od 93 roku minęło już sporo czasu, taka wierność słuchanej muzyce od piątej klasy, do pozazdroszczenia. To żonie/dziewczynie też jesteś taki wierny myślę (jak Tom Waits)? Wiesz, czytanie, słuchanie i oglądanie to rzecz intrygująca, mnie niestety zostają skrawki wieczorów. Mój dorobek życiowy to mąż, kilkoro małych brzdąców, którzy wielce zajmują czas, 100 metrów kwadratowych do sprzątania, ogródek do koszenia, no i zawodowo też czytać nie mogę, bo jestem "ścisła" - matematyka i metalurgia to coś co kocham, i z czego mam jakieś tytuły przed nazwiskiem. No i mam jeszcze inne hobby, bardziej sportowe rzekłabym. Więc ile czasem wieczorem gdzieś szybko na forum wyczytam, albo mi jakiś dobry kolega da do odsłuchania, to moje. Nie wiem, może to wszystko jest banalne i ckliwe. Ale konkretne. W każdym bądź razie dzięki za info.
Nie pasujesz mi do Toma Waitsa ideologii życia, twórczości i sztuki.
Nikt Ci nie zabroni słuchania dobrej muzy ale ów Pan to coś znacznie więcej.
Waitsa znam i świadomie słucham znacznie wcześniej niż od 1993 roku.
Pozdrawiam.
...jako przedstawicielka młodego pokolenia, obiecuję, że dźwięk jego muzyki nie zostanie do końca zdominowany przez wyroby muzykopodobne. Młodzież ma okropny gust, ale zawsze znajdzie się ktoś kto będzie "przedłużał" legendę Toma Waitsa.
Książka jest fantastyczna :) Sposób w jaki Tom Waits mnie inspiruje jest nie do opisania. Jest dla mnie największym autorytetem. Jest po prostu niesamowity.
Do tej pory spotkałem na swojej drodze jedną osobę, która lubi muzykę Toma Waitsa. Lepsze to niż nic...
Uwielbiam Toma Waitsa! heh większość moich znajmomych nawet nie wie kto to jest. Ale nie ma co się dziwić, wolą słuchać Peji, albo ci co się mienią fanami rocka a słuchają Linkin Park czy Three days graces
och, znam ten ból wiesz mi. Ja ze swoim gustem muzycznym też często czuje się osamotniony, niezależnie czy przebywam w obecności starszych, młodszych czy równych sobie wiekiem. Ignorancja rośnie w siłę i to jest smutne :-(
Nie przejmujcie się tym. I słuchajcie dalej tego, co lubicie :) A że niektórzy znajomi nie słuchają, to przecież nie problem. Każdy ma prawo do własnych podróży muzycznych.
Niedługo Tom użyczy głosu w krótkometrażowej animacji Monster of Nix, której premiera wisi w powietrzu: http://www.filmweb.pl/film/Monster+of+Nix-2011-628217 . A strona główna: http://www.monsterofnix.com/ Czekam niecierpliwie od pierwszych informacji