Ray Liotta

Raymond Allen Liotta

7,9
25 121 ocen gry aktorskiej
powrót do forum osoby Ray Liotta
MichaelTerran

Aktor ze wszech miar nietuzinkowy. Nieokrzesany, narowisty, grający jakby miał wściekliznę. Po prostu wspaniały. Zjawiskowy od samego początku, od przelomowej roli w "DZIKIEJ NAMIĘTNOŚCI" - no, diabeł wcielony! I to dzięki niej dostał główną rolę w "Chłopcach z ferajny", gdzie swą charyzmą zakasował całą ferajnę znakomitych aktorów. Później bywało różnie, ale stać go było na wielkość, zwłaszcza w filmach Jamesa Mangolda ("COP LAND", "TOŻSAMOŚĆ"). Miał wspaniały talent komediowy ("Wielki podryw" z Sigourney Weaver i Jennifer Love Hewitt). I umiał grać wrażliwców (zagubiony basebalista w "Polu marzeń", beznadziejnie zakochany w… Anjelice Houston! w „Phoenix”). Nie bał się być prawdziwie odrażającym, oślizgłym typem („Hannibal”, skorumpowany glina „Drugie oblicze”, urzędnik imigracyjny w „Ściganych”), nie bał się grać ludzi bezradnych, słabych („Blow” - raty-tarapaty). Ale znów to w filmie kryminalnym - "NA TROPIE ZŁA" - u boku Jasona Patrica wspina się na aktorskie wyżyny. Ba!, wskakuje na nie! No i ostatni błysk - "Historia małżeńska" - porusza się i mówi jak rekin! A rekiny krótko żyją...
Stać go było na wszystko. Będzie brakowało tego filmowego drania. Był absolutnie jedyny w swoim rodzaju. Aktor charakterystyczny w najlepszym tego słowa znaczeniu. Jak William Hurt, Fred Ward czy Andy Garcia...

AutorAutor

Dzięki za ten wpis, pozdrawiam.