Quentin Tarantino

Quentin Jerome Tarantino

8,9
44 230 ocen pracy reżysera
powrót do forum osoby Quentin Tarantino

W ogóle nie rozumiem zachwytów nad jego reżyserią. Zachęcony wieloma opiniami na temat jego filmów spróbowałem Pulp Fiction - po pół godzinie złapałem się za głowę znudzony i wściekły. To nad tym filmem wszyscy wzdychają? A jest on: nieśmieszną komedią, nudnym filmem akcji, i czymś co nieudolnie udaje komedię kryminalną. Jedyne co błyszczy w tym filmie to aktorstwo (Travolta i Thurman są OK.), ale dobrzy aktorzy nie uratują marnej reżyserii. Film wcale nie ma akcji, intryga majaczy gdzieś w tle, a pseudo inteligentne i nieśmieszne dialogi irytują i rozpalają do czerwoności, a w skrócie, są po prostu żadne. Nie lepiej było z Bękartami Wojny. Zamieńcie sobie "komedię kryminalną" na "film wojenny" i już macie obraz filmu. Oburzający się, że to celowy zabieg, iż dialogi miały być o niczym, tak samo kicz, bo w końcu to pastisz - to ja na to: od kiedy bycie "pastiszem czegoś" jest równoznaczne z "nieudolna i nieśmieszna żenada udająca coś"? A ci co już po mojej ksywce wypisują coś w rodzaju "zamknij się i spadaj gimbusie", "takie dzieci jak ty nie zrozumieją tego filmu", najzwyczajniej pokazują, że nie mają przeciwko mnie argumentów. Sam dużo bardziej wolę filmy kolegi Tarantino, Rodrigueza. Co prawda są równie głupie, ale za to ogląda się je z przyjemnością i uśmiechem na ustach.

kapsel1997

Miej swoje zdanie, nie wnikam w to, chociaż ja Tarantino bardzo lubię, ale strasznie zaintrygowało mnie ostatnie zdanie.
Napisałeś, że filmy Rodrigueza są tak samo głupie jak Tarantino, ale oglądasz je bez większego bólu. To wyjaśnij mi w takim razie czym różni się głupota w filmach RR od głupoty w filmach QT? Co więcej - hiszpański reżyser kręci tylko i wyłącznie filmy niskich lotów, gdzie sensownego dowcipu ze świecą szukać, a Tarantino, chcąc nie chcąc, stara się wykrzesać ze swoich produkcji nieco więcej.
Ba, weźmy chociażby ich wspólny projekt Grindhouse - no jak dla mnie Planet Terror Rodrigueza był bardzo tandetny (tak, wiem, to było zamierzone, ale mnie kompletnie nie porwało), a Death Proof to klimatyczny film, będący faktycznym hołdem dla kina klasy B z dawnych lat. Również robiony w "tanim" stylu, ale przynajmniej nie wylewał się z niego ten cały pastisz - wszystko było dawkowane z umiarem, gdzie u Rodrigueza z czasem nawet granice dobrego smaku zostały przekroczone.
Ogólnie to zmierzałem do tego, że trochę dziwnie brzmi ktoś kto pisze, że nie lubi "taniowatości" i kiczu w produkcjach Tarantino, ale Rodriguez kręci to samo (co prawda gorzej mu to wychodzi, ale mniejsza z tym), ale mu się podoba...

bukowski95

Po prostu źle przeczytałeś: napisałem, w dużym skrócie, że filmy Tarantino maja zerową wartość, tak artystyczną jak rozrywkową, a Rodrigueza, chociaż artyzmu próżno tu szukać, to przynajmniej rozrywka jest przy nich przednia. A wystarczy do tego, że jak się robi hołd dla bezmyślnej tandety dla niewymagającego widza, to się robi bezmyślną tandetę dla niewymagającego widza, anie bezmyślną tandetę udającą mądry i subtelny film, a przy okazji - nudny. I tak, mam prawo do własnego zdania i nie muszę się z innymi dzielić, tyle że w przypadku gdy opinie innych są na tyle absurdalne, że zalewa mnie biała gorączka, to staram się problem zrozumieć. A jako, że wciąż nie rozumiem - zachęcam do dalszej dyskusji ;)

kapsel1997

Panie Kapsel, na prawdę masz Pan te naście lat, czy ten rok znalazł się w nicku na drodze przypadku? Ave !

Wydaje mi się, że to co jest 'problemem', czy też przeszkodą dla Pańskiego pozytywnego odbioru twórczości Tarantina, to po prostu konkretne oczekiwania. Nie powiem, że złe, ale jedynie że inne, no i że z góry określone. Ja nie pamiętam jakie sam miałem nastawienie, więc niestety nie mogę spojrzeć na to z Pańskiej perspektywy, choć chciałbym. Mobę pisać wyłącznie z miejsca w jakim jestem teraz.

Przywołany został przykład pulp fiction. Wydaje mi się że samo pocięcie filmu na kawałki i sklejenie go od dupy strony jest najlepszym dowodem na to że nie fabuła jest tu na pierwszym miejscu a własnie te dialogi, które Pana do czerwoności mogły rozpalać.
Bo faktycznie mogły! i jeśli ja sam nastawiałbym odgórnie się na inny rodzaj kina, pewnie też niecierpliwiłbym się słuchając o tym, dlaczego nierozłącznym aspektem masowania stóp jest 'skakanie' przez okno.

Dlaczego tak niezmiernie podoba mi się sposób prowadzenia dialogów? dlaczego podoba się innym? Chętnie poznałbym odpowiedź na to pytanie !
Bo wydaje mi się to (słusznie-niesłusznie?) genialną alternatywą dla rzeczywistosci. Rzeczywistości w kórej rozmowy pomiędzy nieznajomymi - bądź słabo znającymi się osobami (vincent-Jules / Vincent-Mia / rozmowy pomiędzy gośćmi z ReservoirDogs) powinny być niezręczne, niezdaradzające zbyt wiele o rozmówcach, ani ich osobowości, a przede wszystkim niesamowicie nudne! Ludzie piepszą w takich chwilach straszne głupoty i nawet pomarzyć nie można o jakiejś konkretnej wymianie pogądów [R.Dogs - napiwki ! zob. pierwsze 20 minut] , bo norma społeczna tak ukształtowała ten etap relacji, aby przy pierwszej różnicy zdań nie odrzucić od razu znajomości i się nie zrazić.
Ja znajduję coś wręcz odwrotnego w dialogach Tarantina i to mi się własnie podoba.
[koniec treści zasadniczej]


Podpisuję się pod zaproponowanym przez P. Bukowskiego porównania Grindhouse'ów i efektu tegoż porównania rzutującego na wrażenie jakie wywierają obaj rezyserzy. Zaryzykowałbym nawet nieco niebezpieczne podejrzenie: a co jeśli Rodriguez- w przeciwieństwie do Tarantina- nie do końca panuje nad 'pastiszowaniem' i wręcz nie powiela tego, do czego mógłby chcieć jedynie nawiązywać. Jednakże to nie jego dotyczy dysputa i poza ktrótkimi 'za i przeciw' nie rozszerzajmy może tak tego wątku ;)

najmocniej przperaszam za miliard akapitów oraz za stylistykę wypowiedzi. Nie ma ona na celu prześmiewanie rozmówców, a jedynie powinna zauważalnie odstawać od standardu największej 'trollandii' jaką w życiu widziałem, którą bezsprzecznie jest filmweb.
sanzi(1990)

ps. gdyby przypadkiem zbłądził Pan i znalazł się na sali kinowej na Django - proszę spróbować nie nastawiać się na nic konkretnego, 'otworzyć głowę' i zwracać uwagę na szczegóły i nawiązania. Sam planuję zastosować podobną metodę, gdyż sprawdziła mi się na bękartach mimo wciąż niezbyt dobrej znajomości kina amerykańskiego
jeśli brak Panu cierpliwości, polecam to samo ćwiczenie na pierwszych 10-20 minutach Reservoir Dogs. konkretnie fragmenty dot 'like a virgin' oraz kwestii napiwków (pewnie jest na YT. a jak nie, to na kinomaniak. tv)

kapsel1997

Wiesz... Ciężko wyjaśnić dlaczego. Jeśli rozłoży się jakikolwiek film Tarantino na czynniki pierwsze, to pozostają jedynie zgrabne odniesienia do innych dzieł kinematografii, które to reżyser oglądał, gdy pracował w wypożyczalni. Jednak jest to chyba jedyny reżyser którego dowolną scenę mógłbym oglądać dla przyjemności, bez znajomości reszty filmu i cholernie by mi się podobała. Każdą. Bez wyjątku.
Myślę, że dialogi odgrywają tu najważniejszą rolę. Są fenomenalne (dla mnie) i nieśmieszne (dla ciebie). Może po prostu nie trafia do ciebie specyficzne, tarantinowskie poczucie humoru? To wyłącznie kwestia gustu. Jednak nawet jeśli nie są śmieszne (bo nie wszystkie przecież próbują), to mają coś w sobie. Są inteligentne, bawią się widzem, nie próbują być realistyczne - postacie prowadzę dialog nie tylko z innymi postaciami, ale i z widzem po drugiej stronie ekranu. Nie wiem od czego to zależy, ani nie wiem, dlaczego innym scenarzystom się to nie udaje w takim stopniu jak Tarantino. To chyba znowu kwestia gustu.
Do tego zamierzony kicz i doskonała precyzja z jaką wykonany jest film, zabawa konwencją, dbałość o najmniejsze szczegóły... I może ten styl, bo filmy tego reżysera można z łatwością rozpoznać po pierwszych pięciu minutach. Wiele osób nie lubi jego filmów, trzeba jednak obiektywnie przyznać, że jest on twórcą cholernie oryginalnym. Nie potrafię więc powiedzieć dlaczego tak kochamy dzieła Tarantino. Wiem za to, dlaczego nie kochasz ich ty. Po prostu jego fenomenalny styl nie jest w twoim guście :)
Ja lubię Tarantino w szczególności za jedno - kiedy oglądam jego filmy (nie tylko jego, bo chociażby przy Sin City Rodrigueza również doznałem tego uczucia), uderza mnie w oczy ich lekka, niczym niewymuszona zajebistość. Nie potrafię inaczej tego nazwać.
Podpisuję się jednak pod słowami sanzi, i również proponuję jego ćwiczenie, szczególnie na Wściekłych Psach (nie wierzę, że Django dorówna temu filmowi). Tylko skup się na dialogach. Może zarazisz się tym dziwacznym uwielbieniem, a może te dwadzieścia minut zadziała jak szczepionka i już nigdy nie sięgniesz po cokolwiek sygnowanego tym nazwiskiem. Pozdrawiam :)

kapsel1997

"Antytalent" to już poważny zarzut, nie powinienieś tak oceniać reżysera a raczej napisać że nie trafia do Ciebie. Z drugiej strony oceniłeś film "Sin City" który reżyserował na 9 = rewelacyjny.

morained

to opinia, nie zarzut. każdy ma prawo do własnej
'nie powinieneś' odmawiać tego prawa nikomu, a raczej napisać, że jego ocena nie trafia do Ciebie ;)

kapsel1997

Spróbowałem jeszcze raz z Pulp Fiction, i jeszcze szybciej się znudziłem, lecz paradoksalnie, mam o filmie nieco łagodniejszą opinię. Jeśli się dobrze wsłucha w każde słowo, to jest śmieszniej i się przyjemnie ogląda, jednak przez 2 godziny jest praktycznie to samo sympatyczne i lekko nużące gadanie, dlatego lepiej sobie rozłożyć seans na kilka wieczorów. O wyłapywaniu smaczków i nawiązań nie będę się wypowiadałł, bo są one najwyraźniej do tematów, na których trzeba się wychować. Ot, taki na 6/10. Jednak wciąż nie rozumiem, dlaczego mimo potrzeby ciągłej uwagi podczas seansu, filmy Quentina przyciągają tłumy, nawet niewymagającej widowni? I całe to gadanie o uniwersalności i rozrywce na najwyższym poziomie? Do takiej, szczerze mówiąc im daleko.
@morained - Tarantino nakręcił JEDNĄ SCENĘ. Cała reszta to robota Rodrigueza i Millera :) i swoją drogą, taka 5-minutowa porcja Tarantino jest całkiem strawna, jak już wspomniałem.

kapsel1997

Ja filmy Tarantino lubię właśnie za to, że nie są normalne. Może to głupio zabrzmi, ale porównaj sobie Tarantino do czarodzieja, dobry w swym fachu czarodziej stworzy sobie co mu sie tylko spodoba, wymyśli najdziwniejszą rzecz która normalnie by nie powstała i ją wyczaruje. Kiepski, wyczaruje coś co już i tak istnieje. tarantino popworstu nie robi kolejnych filmów jakich są miliony, on robi inaczej i co mu się podoba. Wiem że głupie porównanie, ale wybacz mi;) Oglądając jego filmy wiem, że za chwilę nie wydarzy się w nich nic co wydarzyłoby się w stu inych filmach.

george173

No to teraz wyobraź sobie, że dobry i słaby czarodziej chcą sprzedać to co czarują. Jeden wytworzy pełno różnych rzeczy, które już ktoś stworzył, ale będą różne, a dobry stworzy jakąś której nikt jeszcze nie widział, i zrobi hurtowo cały stos. U tego drugiego, szybko się zmęczę i znudzę, a u pierwszego miło spędzę czas. Tarantino ma prosty przepis na film - przez 2 godziny ludzie będą w ciekawym języku gadać o pierdołach. Może gdyby to był serial z pojedynczymi scenami, to bym to kupił, ale przez cały czas trwania typowego filmu staje się to katorgą.

kapsel1997

Właśnie przy serialu byś się zanudził, bo by było tego dużo. A tak Tarantino kręci jeden film na kilka lat.

george173

pomimo mojej osobistej niechęci do filmów tego gościa, muszę poprzeć wypowiedź przedmówcy. Poza tym te filmy mają swój klimat, który z niewiadomych dla mnie powodów, jest lubiany przez dużą rzeszę ludzi. Grind'y całkiem przyjemnie się oglądało (śmiesznie, bez większego wysiłku). Ale niestety Pulp F. to dla mnie jeden z najbardziej przecenionych filmów wszechczasów. pozdrawiam

kapsel1997

"Antytalent i ulubieniec za nic"
Przestałem czytać dalej.

kapsel1997

Oglądałem wszystkie filmy Tarantino i Rodrigueza i niestety filmy Rodrigueza zawsze będą w tyle, gdyż opierają się wyłącznie na akcji, miło obejrzeć, ale nie da się niczego więcej w nich wyszukać. Natomiast filmy Tarantino to kultowe dialogi i swoista zabawa z kinem, która zapada w pamięć i sprawia, że chętnie wraca się do nich. Jeśli narzekasz na brak akcji to polecam Death Proof i Django.

astral5555

Zabawy z kinem nie widzę żadnej (może poza, jak to ktoś ładnie określił, wstawiania dialogu tam, gdzie inni wstawiliby strzelaninę, pościg, lub cycki), a co do kultowości tekstów to się zgodzę, lecz... jeśli będę chciał posłuchać fajnych tekstów to włączę sobie hity youtuba, i na pewno nie robiłbym tego przez 1,5-2h - tutaj wybuchy i pościgi już są lepszą opcją.

kapsel1997

Gdybys sie troche znal na kinie, to bys ja dostrzegl, bowiem Tarantino to zabawa konkretna konwencja. Ot i caly sekret jego wielkiej popularności. Skoro ci sie nie podoba to nie musisz ogladac, choc spojrzalem na wystawione przez ciebie oceny filmow i skoro lubisz Sergio Leone to np Django powinien ci podejsc. Ogolnie twojego gustu oceniac nie bede, ale ewidentnie widac ze tarantino to nie twoj styl...

astral5555

"zabawa z kinem" -> brzmi jak pusty frazes

Todorov

Odniosłem dokładnie takie samo wrażenie. Swoją drogą - przeglądając tematy na Filmwebie, odkrywam z coraz większym przerażeniem, iż większość osób jest tak przekonana o geniuszu Tarantino, że wcale nie potrafi tego faktu uzasadnić. "Tarantino to GENIUSZ i MISTRZ" i jakieś 50 potwierdzeń pod spodem, "TOP 5 filmów Tarantino" i mnóstwo odpowiedzi bez uzasadnienia. Ech... a potem przychodzi ktoś taki jak ja, i mu odpowiadają "przerysowana brutalność" (której nie ma, a jest u Rodrigueza), "zabawa konwencją" (jaką konwencją? Większość filmów ciężko przyporządkować do jakiejkolwiek konwencji, a przy innych jedyna zabawa polega na wycięciu czegoś innego niż dialog), "dobrze zrealizowany kicz, z umiarem" (patrząc na definicję z wikipedii, mam wrażenie, że to samo można powiedzieć o dowolnym letnim akcyjniaku, które swoją drogą bardzo lubię), "genialne dialogi" (które, jak już wspomniałem, nie sprawdzają się w dłużej niż krótkiej, "serialowej", dawce, nie mówiąc już otym, że w "Bękartach Wojny" tych dialogów nie było) a po wszelkich negacjach z mojej strony, mówią "to nie twoje gusta" - i dyskusja utyka w martwym punkcie :( wiem, że dla niektórych to głupie irytować się, iż nie lubimy czegoś co wszyscy naokoło uwielbiają, ale poczucie jakiegoś odmieństwa zawsze pozostaje. Co do niektórych rad (jak "wyłapywanie" scen we "Wściekłych Psach"), nie miałem okazji wypróbować ze względu na zamknięcie kinomaniaka. I jakby ktoś jeszcze nie wiedział - tak, mam 15 lat, i co dziwne, jestem jedyną osobą w klasie, która omawianego reżysera nie lubi.

PS dzięki za zrozumienie ;)

kapsel1997

Quentin jest wyjątkowy, za swoją historię i swoje podejście go kina. Tak naprawdę, to on jest prekursorem postmodernizmu ówczesnych czasów. Polecam Ci szczerze jeden z pierwszych tworów Tarantino - Wściekłe Psy. Jest to chyba pierwszy film, w który patrzyłem się i nie mogłem oderwać wzroku. Opowiedziana historia napadu na jubilera jest ciekawa i wciągająca. Dialogi zachwycają - ale to zależy od gustu - dla mnie pierwsza rozmowa na temat napiwków była genialna - tu jest geniusz Quentina. Robi dialog o niczym, który naprawdę wciąga, i w gruncie rzeczy ma pewne przesłanie - należy dawać napiwki, bo z tego się utrzymują kelnerki. Dla niektórych to kicz, ale dla mnie takie dialogi to coś pięknego. Oczywiście rozumiem, że kogoś mogą te dialogi nie fascynować. Dodałeś, że dialogi są krótkie, nie są tu jakieś wymagające. Tak, w części filmów są to dialogi krótkie, przeplatane wulgarnością czy brzydotą słowa. Ale z drugiej strony są też filmy (np. Kill Bill 2, Wściekłe Psy), gdzie te dialogi nie są już aż tak niewymagające (mimo to, nawet w tych "niewymagających" dialogach odnajdujemy ironię, iluzje).

Kolejną kwestią geniuszu Quentina jest fabuła. Tu chyba dobrym przykładem jest Pulp Fiction. Fabuła się w gruncie rzeczy nie klei, wygląda to na kilka zmontowanych scen, ledwo powiązanych ze sobą, ale, co najważniejsze - wciągających.
Ważna kwestią jest również ta kiczowatość. Tarantino potrafi zrobić film, który będzie się podobał dużej ilości osób. Zarówno tym niezbyt wyrafinowanym koneserom - brutalność, kiczowaty humor. Z drugiej strony mamy osoby wykształcone, w trakcie studiów czy też po. Oni dostrzegą tu pełno aluzji, ironii, satyry. Połączenie niskiego humoru, jakim są wulgaryzmy, przesadna brutalność, z wyrafinowanym humorem, jakim jest ironia czy satyra - cudo. W swoich filmach Quentin porusza również pewne problemy (tu mam na myśli film Django), jakim jest problem rasizmu.

Ja cenię twórczość Quentina głównie za to, że są to filmy, które potrafią wciągnąć. Oczywiście, są różne gusta (nie sposób o tym nie wspomnieć =]), i nie każdemu musi się podobać styl Quentina. Ale nie mówmy, że jest antytalentem. Jest prekursorem postmodernizmu filmowego, jest twórcą nowego gatunku, który zyskał wielu fanów. Jego filmy, jakby nie patrzeć są filmami z najwyższej półki. Porównując rzeczy, które da się porównać obiektywnie, muzyka, montaż, zdjęcia są na najwyższym poziomie. Reszta zależy od gustu - ja takie filmy uwielbiam :)

Czy w filmach znajdziemy przerysowaną brutalność? Tak, znajdziemy (nie we wszystkich, co jest oczywiste). Przykładem jest Kill Bill, Sin City.
Zabawa konwencją? Jeżeli dobrze rozumiem definicję konwencji, to Quentin stworzył nowy gatunek - postmodernizm. Właśnie łamiąc pewne reguły, przeinaczając je.
Dobrze zrealizowany kicz, z umiarem? Zależy jak szeroko rozumiemy kicz :)
Genialne dialogi. Tak, dla mnie są genialne, ale to jest kwestia gustu :)

Czy jest najlepszym reżyserem? Takie porównania nie mają sensu :). Reprezentuje on inną twórczość niż inni reżyserowie, i dlatego ciężko jest porównać ich umiejętności. Kiedyś usłyszałem ciekawe porównanie - próba takiego porównania jest jak próba porównania gier komputerowych. Który bohater jest lepszy? Piękna Lara Croft, czy nienormalna Alma?

Pozdrawiam :)