Rola tej pani w "Transformers" to kwintesencja drewniactwa aktorskiego. Większego antytalentu nie widziałem od wielu lat.
I mówi to ktoś który wystawił wysoką notę beztalenciu Buzkowemu który zaistniał tylko dzięki swojemu tatuśkowi !
Polecam zatem "Bates Motel".
Pełna rehabilitacja.
Wystarczy spojrzeć, na pojedynek aktorski pomiędzy Olivią Cooke a Nicolą Peltz.
Ta pierwsza ma wątpliwości (bezzasadne) co do swojej atrakcyjności, toteż niestety nieustannie mizdrzy się do kamery. Patrzy w obiektyw tymi swoimi sarnimi wielkimi oczyma, błagając o litość, o uwagę, co w istocie jest... żenujące.
Panna Nicola tymczasem, ta doskonale piękna lalka Barbie z ząbkami równymi od linijki, doskonałymi włoskami, szminką, jednocześnie zupelnie nagim, do bólu szczerym spojrzeniem wygrywa. Wygrywa... naturalnością. Zupełnie nie dba o kamerę. Gra. Na nic się nie sili. I robi tym samym jeszcze większe wrażenie.
Zdumiewające.
Przypomina to trochę pojedynek Sophie Marceau z Denise Richards w "Świat to za mało" (ale tam wynik był jednak do końca remisowy).
Trzeba będzie zajrzeć w takim razie. Być może przyczyną dramatu odbiorczego niektórych aktorów jest ich emploi właśnie - odruchowo ich klasyfikujemy i sadowimy niżej w hierarchiach aktorskich, bo wyglądają tak a nie inaczej. No i oczywiście zakres środków do zastosowania wynikających ze scenariusza filmu - w przypadku "Transformers" dający małe możliwości.
Tu nie ma nic zdumiewającego. Dobry scenariusz, dobry serial, to i dobra gra aktorska. Nie każdy aktor jest w stanie w słabej produkcji zagrać na wysokim poziomie.
Ja oglądam ją w "Bates Motel" i proszę już niemal błagalnie Normana by ją zlikwidował ASAP - mam nadzieję, że wkrótce się doczekam.. Wtedy każdy kolejny oglądany odcinek dostanie ode mnie pewnie +1 do oceny co najmniej.