Przyszedł na świat 2 czerwca 1904 roku we Freidorfie (Austro-Węgry, obecnie Rumunia). Jego rodzice, austriaccy emigranci, zajmowali się warzeniem piwa. Chłopiec był bardzo chorowity. Kiedy poszedł do szkoły, lekarze - by wzmocnić delikatny organizm - zalecili mu uprawianie sportu, a przede wszystkim pływanie. Szybko okazało się, że ma w tym kierunku prawdziwy talent. W czasie studiów został mistrzem uniwersyteckim. Kilka lat później, na igrzyskach olimpijskich w Paryżu zdobył 5 złotych medali, a w 1928 roku powtórzył ten wyczyn w Amsterdamie. Był pierwszym człowiekiem na świecie, który przepłynął 100 metrów w czasie poniżej 1 minuty. Te sukcesy wcale go nie zmieniły. Pozostał miłym i skromnym człowiekiem. O jego życiu zadecydował jeden wieczór. Jadł właśnie kolację ze swym przyjacielem
Clarkiem Gable'em, kiedy do ich stolika podszedł łowca talentów z MGM,
Irving Thalberg i zaproponował pływakowi zdjęcia próbne do najnowszej superprodukcji. Johnny dał się namówić, a kiedy dostał rolę, bez namysłu zrezygnował z udziału w kolejnej olimpiadzie. Filmowa kariera zmieniła go. Nie zgodził się wprawdzie na zmianę nazwiska (producenci uznali, że jest za długie i za trudne), ale dał się przekonać, że jego żona nie nadaje się na partnerkę gwiazdy i wystąpił o rozwód. Potem żenił się jeszcze pięciokrotnie, szukając kobiety, która byłaby godna spoczywać w ramionach "człowieka-małpy". Sporo czasu minęło, zanim Johnny zorientował się, że kontrakt, który podpisał z MGM był największym błędem w jego życiu. Mówił, że jako aktor był skończony. Płacono mu za wspinanie się na drzewa i wiszenie na gałęziach. Jego dialogi sprowadzały się do słów: "Ja - Tarzan, ty - zły człowiek". Chciał, by jego bohater się rozwijał, stawał się coraz bardziej inteligentny, ale reżyserzy woleli trzymać się schematów - przecież pod kinami i tak wystawały tłumy kobiet, które chciały zobaczyć swego idola w kolejnym filmie. Niestety po kilku latach Johnny zaczął tyć, a skąpa przepaska na biodrach - jedyny strój, jaki nosił na ekranie - nie dawała szans, by ukryć jego nadwagę. Zestresowany ciągłą walką o zrzucenie zbędnych kilogramów aktor zaczął pić, stał się arogancki. Pewnego dnia producenci uznali, że Tarzan się skończył i nie przedłużyli kontaktu. Johnny nie mógł się z tym pogodzić. Próbował grać w podobnych filmach, ale nie odnosił sukcesu. Nadal też - jak w poprzednich latach - szastał pieniędzmi i w końcu zbankrutował. Wtedy okazało się, że nie ma już przyjaciół. Nie opuściła go tylko żona Maria. Jej nie przeszkadzało, że mąż pracuje jako portier. Pod koniec lat 70. zaczął chorować. Miewał częste ataki apopleksji, schudł niemal 60 kilogramów. Żona nie była w stanie opłacać rachunków za jego leczenie i w końcu były gwiazdor został umieszczony w przytułku dla ubogich. Wtedy Maria wysłała błagalne listy do jego dawnych przyjaciół. Dzięki wstawiennictwu
Johna Wayne'a umieszczono go w klinice dla dawnych sław Hollywood, które zostały bez grosza. Jednak Johnny, który żył wspomnieniami o dawnej popularności, zaczął utożsamiać się z Tarzanem. Był już chory psychicznie i nocami krzyczał jak człowiek - małpa. Inni mieszkańcy narzekali na niego i usunięto go z kliniki. Na szczęście znów dzięki pomocy przyjaciół Marii udało się zebrać pieniądze na wynajęcie małego domu w Acapulco. Tam spędził ostatnie lata swego życia. Całymi godzinami wpatrywał się w morze. Przestał mówić, czasami tylko krzyczał jak człowiek - małpa. Pamiętał tylko jedno, że był Tarzanem. Zmarł po ciężkiej chorobie, będąc od długiego czasu bez przytomności.