Freddie Mercury

Farrokh Bulsara

9,7
173 oceny występów osoby
powrót do forum osoby Freddie Mercury

według mnie to Bohemian Rhapsody. A według was?

Gimli13_filmweb

Świetne utwory! "Misplaced Childhood" Marillionu też uwielbiam, jedna z najważniejszych, najpiękniejszych, najbardziej poruszających płyt. Miałem okazję słyszeć ten album zagrany w całości na koncercie Fisha, chociaż to oczywiście nie to samo, co zagranie go przez klasyczny skład... Moje ulubione utwory Moby'ego to "Extreme Ways", "We Are All Made Of Stars" i "Porecelain"... Oczywiście, że znam last.fm :) Oto mój profil: https://www.last.fm/pl/user/BN84

Gimli13_filmweb

STH jest nudne przy BH

shamar

Nie no, bez przesady. Stairway nudne? Tak samo można by napisać o Starless King Crimson...że niby długie, wolno się rozwija etc...ale jak już się rozwinie, to wtedy jest MOC! I Bohemian, i Stairway to absolutnie genialne utwory!

Wracając do tematu, to ciężko stwierdzić jednoznacznie, który utwór jest Ich najlepszym dziełem. Po prostu mieli tyle wspaniałych w swoim repertuarze! Rapsodia na pewno jest najbardziej znana. Bardzo niedoceniane są Liar, My Fairy King, Great King Rat, Father To Son, White Queen, The March Of The Black Queen, The Prophet's Song, Death On Two Legs, The Milionaire Waltz, It's Late, Dead On Time...i można jeszcze wymieniać.

mariooks1945

Eee... Nie no obok BR to ja bym jednak stawiał "Innuendo"

shamar

Zgadzam się-Innuendo jest świetne! Tak jak utwory, które wymieniłem;-) W mojej opinii absolutnie nie odstają od Bo Rhap(przynajmniej nie za bardzo). Do grona tych niedocenianych zaliczyłbym jeszcze Ogre Battle, The Fairy Feller's Master-Stroke, Flick Of The Wrist...no i jeden z najlepszych utworów Królowej w latach 80-tych, czyli Was It All Worth It.

mariooks1945

Eeee... Ale ten film nie był tak zły.
Te zmiany mnie razcej bawiły niż irytowaly. Może dlatego, ze wiedziałem czego sie spodziewac.

shamar

E...a czy to jest temat o filmie czy o najlepszej piosence Queen? Żartujesz sobie ze mnie czy co? Jak nie odnosisz się do tematu, to nie widzę sensu, abyś cokolwiek pisał. Pozdrawiam.

mariooks1945

Nie odnosze sie do głupich tematów bo nie ma czegoś takiego jak najlepsza piosenka Queen :)

mariooks1945

Też bardzo cenię utwór "Was IT All worth it". Zamyka album"The Miracle" a w moim odczuciu jest pięknym przedsmakiem całej magicznej płyty "Innuendo".Ma te cudowne w odbiorze przejścia instrumentalne i refleksyjny klimat.

Gimli13_filmweb

Wymieniłeś moje ulubione utwory. "Who want's....."jest cudowne pod każdym względem. Za każdym razem ta siła dźwięków,towarzyszący utworowi patos, refleksyjność tekstu a przede wszystkim wokalna interpretacja Freddiego- wywołują dreszcze i głębokie wzruszenie. "Show must go on " jest przejmujące,dodatkowo poprzez swą pożegnalną wymowę,"I want it all"-rockowa, pobudzająca rewelacja. Ja dodaję jeszcze cały album Innuendo oraz "Was IT all worth it"- jak dla mnie to wspaniała zapowiedź wspomnianej płyty Innuendo,uwielbiam niedoceniany "Scandal", natomiast z płyty The works-"Is this the world we created"-ujmuje mnie wrażliwość i empatia dla świata w nim zawarta. "Hammer to fall" też jest świetne. Przyznaję, że bezwarunkowo lubię przebojowe"Radio Gaga","I want to break free". Dodam jeszcze "Princess of The Universe"i One year of love" ale to i tak cały czas nie wszystko.....

Althea

"Who want's to live forever",""Bohemian Rhapsody","I want it all ","We will rock you".

Althea

I jeszcze Radio ga ga

Mila1505

Pogrzeb w nie-singlowych ;)

shamar

To z pewnością "Keep passing the open windows",Os this the world's we creared" ,"Psim do Close to pleasure","Gimme the prize". Ciąg dalszy nastąpi.... ;-) Freddie forever ♥️

Mila1505

So Close to pleasure

Mila1505

Serio? Te są akurat raczej znienawidzone wśród fanów ;)

shamar

Raczej pseudofanów, którzy nie mają pojęcia o muzyce...

pacyfista4

Nie bredź. Zapytaj prawdziwych fanów ile z nich lubi Cool Cat czy własnie Pain.
To, że ktoś jest krytyczny nie znaczy, ze nie jest fanem.

shamar

Znalazł się przedstawiciel fanów Queen od siedmiu boleści. To są akurat lżejsze, żartobliwe kawałki w dorobku Królowej. Trzeba mieć odrobinę poczucia humoru w sobie, żeby potrafić je zaakceptować. Myślę, że większość fanów jednak lubi te utwory...

shamar

Pain od do Close to pleasure- oczywiście. Ach ten słownik..
.

shamar

So close to pleasure

Mila1505

A to chyba moja jedna z najbardziej znienawidzonych obok Cool Cat :)

ALE... To fajnie, że ktoś ma inne gusta

shamar

Nie znam innego gościa niż Freddie, który w tak uroczy sposób śpiewałby falsetem. Ja lubię "Pain Is So Close To Pleasure" głównie właśnie za ten odjechany wokal Freda...

shamar

One year od live oczywiście też

Mila1505

W "Is this the world we created", Freddie zaprezentował swoją dobroć i wrażliwość na losy świata (jest jej autorem). Zresztą,cechy te ujawniał tworząc większość emocjonalnych utworów. Na szczycie mojej listy jest" Who want's to live forever". Cudowny muzyczny,instrumentalny i słowny patos wywołuje dreszcze i chwyta za serce. Magiczny teledysk jeszcze bardziej to oddaje. Z ballad również "Let me in your heart again"(nie jestem pewna czy to nie z solowej płyty). Tych ballad i rewelacyjnych mocnych przebojów (z I want it all,Hammer to fall na czele) jest całe mnóstwo, myślę o jednym nasuwa się następny. Cała płyta z filmu "Nieśmiertelny"The kind of magic"..... Podałam już porywające"Who want's. ..." ale przecież Princess of the Universe". Te emocje,ta siła,ten głos. Z płyty"The Mirakle"-Scandal. To singiel,wydaje mi się,trochę niedoceniany a we mnie wywołuje silne odczucia. Bardzo lubię i emocjonalnie przeżywam całą płytę Innuendo. Raz, że jest bogata w style,to nagrywając ją,Freddy był już w bardzo złym stanie. Mimo to dawał z siebie wszystko i dokonał tego fenomenalnie. To wzbudzało nawet podziw u kolegów. To jest Jego pożegnanie,jest to znamienne w tekstach na czele z Show must go on. Przez lata , utwór ten może wydawać się osłuchany,ale analizując go poprzez kontekst momentu kiedy powstawał.....jest to bardzo wymowne.... Wiele wcześniejszych utworów traktuje o egzystencji, przemijalności bądź przeciwnie-niesmiertelności. W całym uroku twórczości Queen, te kwestie są dodatkowo chwytające za serce ponieważ rozpatrujemy je w kontekście losu Freddiego...... Jednak sam fakt, że po 27 latach od odejścia artysty,ta cudowna muzyka i Jego osoba wciąż wzbudza uczucia i dyskusje,świadczy o tym,że Jego testament trwa. Chwała Jego pamięci.

Mila1505

Miałaś na myśli chyba "One Year Of Love" z płyty "A Kind Of Magic"? "Is This The World We Created ...?" napisali wspólnie Brian May i Freddie Mercury. Świetna wersja tego utworu znalazła się na koncercie Live Aid. "Let me in your heart again" to odrzut z sesji do "The Works" (bardzo niedocenianej płyty, moim zdaniem jednej z najlepszych w dyskografii Queen), która została oficjalnie wydana na kompilacji "Return Forever" z 2014 roku.. Zgadzam się, Queen mieli masę kapitalnych utworów. "Who Wants To Live Forever" rzeczywiście jest wspaniałym, wyjątkowym utworem. Moim zdecydowanie ulubionym albumem zespołu jest "Innuendo", który jest takim pożegnaniem z fanami, zawiera świetne kompozycje, ma wyjątkowy, refleksyjny klimat i szczere emocje. Mój ulubiony utwór Queen to "The Show Must Go On" - chyba najlepsza partia wokalna Freddiego, jaką kiedykolwiek zaśpiewał, zresztą wszystko tym kawałku jest wspaniałe...

pacyfista4

Muszę przyznać, że w pełni podpisuję się pod Twoimi opiniami. Moje odczucia są takie same. Uwielbiam album" The works",bardzo często go słucham. Jest niezwykle energetyczny,rockowa rewelacja.Natomiast piosenka "Is this the world's we created" bardzo mnie wzrusza. Innuendo jest też wspaniałym krążkiem-bardzo bogatym gatunkowo. A smutnego piękna dodaje dramatyzm związany z owym pożegnaniem Freddiego. Tytułowe "Innuendo" to majstersztyk na miarę "Bohemian Rhapsody". Niesamowite jest to, że umierający Freddie dał na tym albumie wybitny pokaz swojego mistrzostwa wokalnego(bo słowo" talent" jest w Jego wypadku uproszczeniem). "Show must go on " może się niektórym wydawać osłuchane ale ta moc gitary May'a a przede wszystkim słowa Freddiego będące testamentem..... Zresztą, w biografiach jest relacja Briana,który wspomina,że Freddie ostatkiem sił wyśpiewał ten utwór,a zrobił to w sposób nieziemski. Lubię też z omawianej płyty"I can't live without you" ,All God's people" i....wszystkie inne. "Was It all worth it" z płyty The Miracle" to moim zdaniem cudowny przedsmak "Innuendo". Bardzo porusza mnie też "Scandal" i "I want it all". Zresztą,albumy, utwory Queen,postać,głos i kunszt Freddiego to temat rzeka.

Mila1505

Nie wiem, czy się ze mną zgodzisz, ale moim zdaniem to właśnie interpretacja wokalna Freddiego sprawiała, że dobre utwory Queen stawały się wielkie. Dla przykładu "Too Much Love Will Kill You" z solowej płyty Briana, zaśpiewane w oryginale przez gitarzystę, dopiero w wersji z "Made In Heaven" zaśpiewanej przez Freddie'go ma w sobie magię, charakter, siłę wyrazu. Te utwory Queen, które napisał i zaśpiewał Brian May (lub Roger Taylor) jak dla mnie są co najwyżej dobre ("39", "Long Away", "Leaving Home Ain't Easy", "Sail Away Sweet Sister"), ale nigdy wybitne. Zresztą fakt, że żadna z piosenek niezaśpiewanych przez głównego wokalistę nie stała się przebojem mówi chyba samo za siebie.

pacyfista4

Coś w tym jest na pewno. I tym "czymś" jest z pewnością nieziemska(dosłownie) magia głosu Freddiego. To jest też znamienne w "Who want's to live forever". W płytowej i singlowej wersji pierwszą zwrotkę śpiewa Brian-jest ok, ale dopiero wokalne wejście Freddiego nadaje przyprawiający o dreszcze klimat. W wersji soundtrackowej do filmu, całość śpiewa Freddie i tym samym przejmująco oddaje dramatyzm oraz wszystkie emocje. Co niezwykłe,to słuchając wersji koncertowych,mam wrażenie, że na żywo śpiewał jeszcze bardziej doskonale. Przewyższał własne możliwości. To cud....jak tytuł jednej z płyt.

Mila1505

Dziś na TVP Kultura koncert Queen z Wembley z 1986 roku! :)

pacyfista4

Dzięki za informację :-). Mam ten koncert na DVD. Właściwie dwa bo były grane dwie noce z rzędu. Rewelacja....Żeby tak można było cofnąć się w czasie i na żywo to przeżyć....

pacyfista4

Jedno,czego mi brakuje w repertuarze tego koncertu to utwór"Princess of The Universe". Freddie daje w tym kawałku takiego cudownego czadu, wykazuje energetyczną, emocjonalną siłę głosu,w teledysku emanuje mocą swej charyzmy. Na koncercie byłoby to niezwykle spektakularne....Ogólnie jednak,całokształt wzbudza zachwyt.Ta trasa była niestety ostatnią z wiadomych przyczyn ale instynktownie nasuwają się refleksje: jak brzmiałyby na żywo utwory z następnych płyt. Oczywiście w wykonaniu niezastąpionego frontmana np."I want it all","Scandal","Was IT all worth IT" czy właśnie "Innuendo". W ogóle, patrząc i słysząc Freddiego podczas tej ostatniej trasy,gdzie był pełen swej energii,ekspresji, ujmującej siły i mocy,z głosem przewyższajacym nagrania studyjne i zestawiając to z Jego stanem,który stosunkowo krótko potem miał miejsce.....to boleśnie chwyta za serce.Należy jednak kontemplować te piękne chwile i cudowną muzykę, którą nam zostawił dając z siebie wszystko do końca.

Mila1505

Nigdy nie grali tego na żywo

shamar

A zatem trochę szkoda bo repertuar byłby bogatszy. Koncerty te były znakomite ale chętnie posłuchałabym i zobaczyła Freddiego jak "daje czadu" w "Princess of The Universe" lub jaki jest przejmująco liryczny w " One year of love". Tym bardziej, że śpiewając na żywo,jego wokal przybierał niższą barwę,jeszcze bardziej zmysłową

Mila1505

No niestety. Taką mieli politykę. Sporo kawałków w wersji na żywo też nigdy nie ukazalo się oficjalnie.

shamar

To zrozumiałe i oczywiste, że repertuar koncertowy musiał podlegać pewnym odgórnym zasadom i mieścić się w pewnych określonych granicach. Zdaję sobie sprawę, że Queen, występując na żywo, starali się zapewnić swym fanom odpowiednią ilość utworów z każdej płyty. Nie mogli przecież podczas jednego występu, zaprezentować całego dorobku. I to moim zdaniem nie jest żadna polityka tylko pewien konieczny układ.To, że mnie brakuje tych właśnie utworów w wersji live,nie obniża ani jakości koncertów ani nie świadczy negatywnie o postawie zespołu. Freddie i cały zespół darzyli zawsze szacunkiem swych fanów. Lubię utwory,o których wspomniałam.Freddie wykazywał w nich swój ogromny potencjał,dlatego miło byłoby zobaczyć i usłyszeć je w wersji na żywo. Jest to jednak moje subiektywne odczucie. Komu innemu mogłoby brakować np."Friends will be friends"-gdyby nie było tego kawałka w repertuarze ale akurat znalazł się. Niewykluczone, że przyszłościowe koncerty wprowadziłyby urozmaicenia,jednak- niestety- choroba Freddiego i jego smutne odejście uniemożliwiły ciąg dalszy.

pacyfista4

Utwór '39 w wersjach koncertowych brzmi porywająco w wykonaniu Freddiego. Aż się prosi by śpiewał go na płycie. Moim skromnym zdaniem,Brian jest wybitnym gitarzystą ale wokalistą jedynie poprawnym. Nie oddaje emocji i pasji śpiewanych słów,melodii tak jak Freddie.

Chociaż przyznam, że w drugiej zwrotce "Mother Love" wyczuwam głęboki, przejmujący smutek Briana....To akurat dodaje dramatyzmu temu znamiennemu utworowi, którego Freddie nie dokończył....

pacyfista4

Niedoceniany bo jest średnim zlepkiem średnich piosenek. Choć i tak lepszym niż AKOM.

shamar

Bzdury piszesz! "The Works" to praktycznie same świetne i bardzo dobre utwory za wyjątkiem "Tear It Up", który lepiej brzmi w wersji koncertowej i "Man On The Prowl". Takie "Radio Ga Ga" czy "I Want To Break Free" to przeboje w najszlachetniejszym tego słowa znaczeniu a fakt, że są grane w radiu po tylu latach mówią same za siebie. "Hammer To Fall" to hard rock w najlepszym wydaniu, "Keep Passing The Open Windows" czy "Machines" to zdecydowanie niedocenione utwory, których inne zespoły mogą Queen tylko pozazdrościć, natomiast wspomniane "Is This The World We Created?" tylko potwierdza talent zespołu do tworzenia lirycznych, poruszających ballad. Następny album Królowej "A Kind Of Magic" jako całość jest moim zdaniem odrobinę słabszy, ale ujmy zespołowi z pewnością nie przynosi...

pacyfista4

No więc... Nie bardzo. Tu jest zbyt popowo. Płyta jest nierówna (sam przyznajesz).
"KPTOW" znoszę jedynie intro. "ITTWC" - zbyt patetyczne.
Co do TIU - zgoda, że właściwie brzmi w wersji live tylko czy oni kiedykolwiek zagrali go całego?

Jakoś ostatnio mi nie leżą płyty z lat 80 do AKOM. Oczywiscie są pjedyncze dobre utowry ale jakbym miał je oceniac jako całości to średnio.

shamar

Dwa słabsze kawałki i 7 dobrych lub świetnych nie oznacza nierównej płyty. Zbyt popowo? I co z tego? Fakt, że coś jest popowe nie oznacza, że jest słabe, jak pewnie błędnie twierdzi wielu ortodoksyjnych fanów muzyki rockowej. Najważniejsze są dobre piosenki a nie gatunek pop, rock, jazz czy blues. Queen byli wielcy mi.in. dlatego, że byli wszechstronni, potrafili tworzyć piosenki w różnych stylach. Dla mnie nie są zespołem rockowym ani popowym, tylko zespołem muzycznym. Po co komu te łatki? Rock, pop... Liczy się umiejętność tworzenia dobrych piosenek, które są w stanie poruszyć słuchacza....

shamar

Jeszcze jest kwestia albumu "Hot Space". Wielu ortodoksyjnych fanów rocka próbuje zdeprecjonować jej wartość, a bo brzmienie nie takie jak w latach 70-tych, bo brakuje riffów, solówek gitarowych, ale przecież nie to jest najważniejsze w dobrej muzyce, ale emocje, klimat, to niewyrażalne coś, a tego na "Hot Space" nie brakuje. Warto zauważyć, że czas nie stoi w miejscu i aby nie wypaść za burtę trzeba umieć dokonywać zmian, tak jak robili to Queen w swojej muzyce. Słabe byłoby to gdyby Queen grali wciąż w ten sam sposób, jak na początku swojej kariery, przez co staliby w miejscu. Zresztą moim zdaniem "Hot Space" to najlepsza płyta Queen do zabawy, do potańczenia. Takie "Staying Power" czy "Back Chat" - nogi same zrywają się do wygibasów, a żaden utwór w taki sposób nie wyraża męskiego pożądania jak "Body Language", "Las Palabras..." to kolejna świetna ballada w dorobku Królowej a "Under Pressure" to klasyk, którego chyba nikomu nie trzeba przedstawiać :) Zdecydowanie "Hot Space" to dobry album, niezależnie od tego, czy panu Iksińskiemu czy innemu Kowalskiemu podoba się czy nie. Zresztą Queen nigdy nie nagrali słabej płyty...

pacyfista4

Tu też się nie zgadzam. Większość utworów na HS wydaje mi się wymęczonych? Najlpeszy przykład właśnie - wleczące się "w nieskonczoność" zakończenie "Back Chat" czy "Dancer".

Stanie w miejscu to chybiony argument bo... oni sami potwierdzili, że disco to nie jest ich poletko skoro nie nagrali już więcej takiego albumu.

shamar

To nie jest chybiony argument. Zespół Queen nie chciał stać w miejscu, więc próbował w muzyce nowych rzeczy. Na "Hot Space" muzycy poszli w bardziej taneczne klimaty i nawet jeśli jest to płyta nie do końca udana, to jednak świadczy o otwartości i odwadze zespołu, aby zrobić to na co ma się ochotę. Następna płyta "The Works" nie różni się aż tak bardzo od "Hot Space", żeby stwierdzić, że zupełnie zerwali z tym stylem. Ja uważam, że prawdziwy fan zespołu akceptuje muzyczne poczynania zespołu. Jeśli ktoś ceni jedynie stricte rockową twórczość grupy albo jedynie ich albumy z lat 70-tych ten dla mnie nie jest ich prawdziwym fanem...

pacyfista4

Oczywiście""Hot Space"-tytuł owej płyty

pacyfista4

Przyznam, że słuchając po raz pierwszy płyty Hot Spacer, miałam trochę mieszane uczucia. Piewrwszorazowo nie byłam w stanie poczuć klimatu tych piosenek (oprócz Las Parabas..... bo ta "zwaliła mnie z nóg "od razu). Jednakże,przy każdym kolejnym odsłuchiwaniu, zaczęłam stopniowo wydobywać fascynujące rytmy zawarte w poszczególnych utworach. Tak jakbym je stopniowo odkrywała i jak gdyby zaczęły się powoli rozbudzać. Tym samym,-Dancer,Back Chat,Action this day czy Calling all girls zapadł w pamięci i miło porusza podczas słuchania. Nie są to zatem przeboje wywołujące miłość od pierwszego usłyszenia ale rozbudzającą się i dojrzewającą. Przy tym ,Life is real jest poruszającym hymnem dla Johna Lennona a wspomniane Las Parabas.....bardzo przejmujące i wzruszająca melodia z pięknym wokalem(tu akurat od pierwszego doznania).

pacyfista4

Twoja opinia jest potwierdzeniem słów Freddiego wypowiedzianych w 1977 roku, a przytoczonych przez Kena Deana w biografii zespołu."Określenie rock'n'roll to tylko etykieta. Ja sam lubię o nim myśleć jak o otwartych drzwiach. Po prostu staram się robić jak najwięcej rzeczy w różnych płaszczyznach. Określenia, szufladki są bardzo mylące,odrzuca mnie od nich. "Koniec cytatu(z Freddiego). Jak dyskografia pokazuje, jego teoria była nie tylko słuszna ,ale zbawienna dla muzyki i na pewno w niebanalny sposób upiększająca ją.

Althea

Najprościej napisać wszystkie (...) w zależności od nastroju. Jednak uważam, że oprócz tych "popularnych" - piękna jest
ONE YEAR OF LOVE.
Czy ktoś również tak uważa?

Mizantropijna

Zgadzam się." One year of love" jest piękną, romantyczną balladą- emocjonalnie interpretowaną przez Freddiego. Ale jednocześnie nasuwają się kolejne. Wymieniony przez Ciebie utwór pochodzi z płyty The Kind of Magic,z której uwielbiam "Who want's to live forever"-za każdym razem wyzwala silne emocje. Cała płyta Innuendo jest wybitna pod względem różnorodności muzycznej,instrumentalnej,wokalnej i filozoficznej(egzystencjalne teksty). Ze stricte rockowych,mocniejszych uwielbiam "I want it all","Hammer to fall","One vision","Princess of The Universe". Z płyty The Miracle ujmuje mnie też Scandal,który nie jest zbyt opiewany a na mnie działa bardzo. To oczywiście krople w morzu różnorodnych,cudownych, ponadczasowych arcydzieł.

Mizantropijna

Szczerze, to mieli piękniejsze. Choćby Who Wants To Live Forever. Generalnie, jeśli chodzi o ballady Queen, to wolę zdecydowanie lata 70-te. Cytat ze strony www.queen.one.pl:

"One Year Of Love to już rejony Michaela Boltona; nudna, rzewna ballada oparta głownie na klawiszach, z solo na saksofonie, bez ŻADNEGO udziału Briana; John chyba był kompletnie znudzony rockiem jako że już na drugą płytę z rzędu przyniósł kompozycję nieprzewidującą udziału Maya - a i na HOT SPACE Brian o solo w Back Chat musiał walczyć. W dodatku kompozycji nie pomaga fakt, iż Freddie momentami przesadza ze swoją manierą wokalną, drąc się w niebogłosy, imponując skalą, ale równocześnie celując w najniższe gusta. Aż serce ściska świadomość, iż zespół kiedyś potrafił nagrać przejmujące i piękne melodie bez uciekania się do banału. Tutaj banału jest co niemiara."