Zapomniałeś napisać niezrozumiałe "dla mnie", widać dla Ciebie wszystko musi być czarne lub białe - proste jak drut. Filmy Lyncha są genialne, wyższa jakość filmów nie podobna do żadnych innych, a na pewno nie są podobne do tych z Twoich ulubionych "Pan Tadeusz" czy "Impostor: Test na człowieczeństwo". Zresztą może masz 15 lat, a ja się nie potrzebnie rozpisuje, więc wszystko przed tobą ;)
Ja mam 14 lat i się tego nie wstydzę. Sądząc po niektórych wypowiesdziach poziomem wcale nie odstaję ;)
a ja sie zgadzam z założycielem tematu chociaż filmy nie muszą być dla mnei proste w ulubionych mam tylko Pulp Fiction bo od niedawna zacząłem się udzielać na forum więc już nie musisz sprawdzać i nie jest on dla mnei żadnym geniuszem a jego filmy jak dla mnie są beznadziejne i wg mnei zachwycają się nimi osoby które same w większości nie rozumieją przekazu i na siłę doszukują się symboliki tam gdzie są po prostu bzdury
Filmy Lyncha trzeba abardziej czuć niż rozumieć. "Zagubiona Autostrada" wiodła mnie przez najskrajniejsze emocje, mimo że zrozumiałam dopiero za drugim razem. Rozumiem, że ktoś może filmów Lyncha nie lubić, ale żeby zaraz "Dewiant"? Toż to jakąś kulturę trzeba mieć :/
Bo tam jest przekaz. Mniej lub bardziej pokręcony ale jakiś jest. Lynch to nie abstrakcjakcjonista a surrealista. W dziełach surrealistycznych zwykle jest jakiś ukryty przekaz mimo że czasem naprawdę trudno się go dopatrzeć.
Według mnie przyjemność podczas oglądania filmów takich jak "Rabbits" nie płynie stąd, że odkrywamy co autor miał do przekazania, lecz stąd, że pozwala nam on na "nadanie" sensu dziełu. Są one jakby tylko bodźcem pobudzającym umysł do tworzenia.
Zgadzam się. Jego filmy nie muszą podobać się wszystkim, ale nie można im odebrać geniuszu i co gorsze tego, że coś zawierają. Po prostu Lynch nie traktuje swojego widza jak idiotę, któremu trzeba wszystko tłumaczyć (nie jest to aluzja do nikogo) a i pozostawia widzowi możliwość interpretacji czy poszukiwania odpowiedzi.
Zgadzam się. Jego filmy nie muszą podobać się wszystkim, ale nie można im odebrać geniuszu i co gorsze tego, że coś zawierają. Po prostu Lynch nie traktuje swojego widza jak idiotę, któremu trzeba wszystko tłumaczyć (nie jest to aluzja do nikogo) a i pozostawia widzowi możliwość interpretacji czy poszukiwania odpowiedzi.
Zgadzam się. Jego filmy nie muszą podobać się wszystkim, ale nie można im odebrać geniuszu i co gorsze tego, że coś zawierają. Po prostu Lynch nie traktuje swojego widza jak idiotę, któremu trzeba wszystko tłumaczyć (nie jest to aluzja do nikogo) a i pozostawia widzowi możliwość interpretacji czy poszukiwania odpowiedzi.
Zgadzam się. Jego filmy nie muszą podobać się wszystkim, ale nie można im odebrać geniuszu i co gorsze tego, że coś zawierają. Po prostu Lynch nie traktuje swojego widza jak idiotę, któremu trzeba wszystko tłumaczyć (nie jest to aluzja do nikogo) a i pozostawia widzowi możliwość interpretacji czy poszukiwania odpowiedzi.
Zgadzam się. Jego filmy nie muszą podobać się wszystkim, ale nie można im odebrać geniuszu i co gorsze tego, że coś zawierają. Po prostu Lynch nie traktuje swojego widza jak idiotę, któremu trzeba wszystko tłumaczyć (nie jest to aluzja do nikogo) a i pozostawia widzowi możliwość interpretacji czy poszukiwania odpowiedzi.
Zgadzam się. Jego filmy nie muszą podobać się wszystkim, ale nie można im odebrać geniuszu i co gorsze tego, że coś zawierają. Po prostu Lynch nie traktuje swojego widza jak idiotę, któremu trzeba wszystko tłumaczyć (nie jest to aluzja do nikogo) a i pozostawia widzowi możliwość interpretacji czy poszukiwania odpowiedzi.
Nie zawsze w dziełach surrealistycznych jest przekaz. Nie raz można spotkać się z aleatoryzmem symbolicznym. Surrealizm w przypadku Lyncha polega na oszukiwaniu i maskowaniu prawdy. Głupotą jest szukać prawdy, gdyż prawda jest wymysłem.
Lynch jest mistrzem, wprowadza w filmach niesamowity klimat, pełen niepokoju, jak komuś się nie podoba niech zachowa to dla siebie.
o matko, co za głupia wypowiedź.
czyli jeśli komuś się podoba, to może o tym pisać, ale jeśli nie to "niech zachowa to dla siebie"?
przedziwny fanatyzm cechuje większość wielbicieli lyncha.
Dokładnie! co to za polityka, jeśli nie mogę mówić, co mi się nie podoba! hello! żyjemy w wolnym kraju! a do the downwards spiral: do oglądania to jest rambo. filmy, które się uważa za ambitne muszą mieć coś więcej.
Oleska, to że jeden ktoś coś takiego palnął, nie znaczy że wszyscy. tak samo wiele agresywnych rzeczy o fanach Lyncha przeczytałam (z jednego forum o "Lost Highway" dowiedziałam się np. że jestem wariatką) i też mogłabym powiedzieć " przedziwna skłonność do obrzucania inwektywami cechuje większość anty-fanów Lyncha", ale wiem, że to nieprawda, bo są też i ludzie kulturalni.
Ludzie! LUDZIE! Sam fakt, iż o Lynchu i jego filmach się rozmawia sprawia, że mają one swoją wartość. Lynch poprzez swoje obrazy manipuluje nami, odbiorcami, i tak naprawdę daje każdemu z nas swobodę interpretacji. Jeżeli ktoś doszukuje się w "Zagubionej Autostradzie" bądź w "Mulholland Drive" jednolitego przekazu - błądzi.
Ja się w tym niczego nie doszukuję, bo nic tu nie ma. Nikt też mną nie manipuluje. A wszystko, co pozostawia swobodę interpretacji jest bełkotem bez większego pomysłu. Albo coś jest zrobione tak, aby coś pokazać albo nie. A szukanie "przekazu" na siłę tylko po to żeby pokazać jakim to się nie jest znawcą kina jest bez sensu.
Jaki byłby sens tworzenia czegokolwiek, gdyby wszystko było jasne i klarowne. Warto byłoby chodzić do kina na film, w którym wszystko podane jest na tacy? "Coś pokazać, albo nie" - jak ktoś wcześniej napisał, świat nie jest czarno-biały. "Albo-albo" nie istnieje.
Nikt Tobą nie manipuluje? Zdźiwiłbyś się.
"Sam fakt, iż o Lynchu i jego filmach się rozmawia sprawia, że mają one swoją wartość"
o tym, że madonna na koncercie przybiła się do krzyża też się rozmawia, a nie czyni to jej działań sztuką a jej utworów arcydziełami.
rozmawia się o wielu rzeczach, które w gruncie rzeczy są niewarte rozmawiania, nie zauważyłeś tego jeszcze?
"Warto byłoby chodzić do kina na film, w którym wszystko podane jest na tacy?"
wielu reżyserów tak tworzy i wychodzą im czasem rewelacyjne filmy.
nie możesz zaakceptować tego, że dla niektórych kino lyncha to po prostu przerost formy nad treścią? zbiorowisko licznych symboli - ładnych, owszem, ale pustych?
każdy ma swoje zdanie, ja też nasłuchałam się, że almodovar, którego uwielbiam to zboczeniec, pedał i wszystko co najgorsze. ale leję na takie opinie i tyle. więc może nie podniecajcie się wszyscy tak bardzo, kiedy ktoś nie ma gustu pokrywającego się z waszymi?
Co do jednego mam nadzieję wszyscy się zgodzą- Lynch nie jest byle reżyserem. Przynajmniej mam nadzieję że się wszyscy zgodzą
Wydaje się mi, że to wciąż dyskusja na poziomie i nie chciałbym się rozczarować.
Oleska, nie sugeruj, że czegoś nie mogę zaakceptować i z tego tytułu toczę pianę, siedząc przed komputerem i czytając wypowiedzi użytkowników Filmweb, którzy mają zdanie inne z moim. Gdybym był chamem, napisałbym, że Lyncha ktytykują tylko kretyni, a Almodovar jest chorym na głowę pedałem. Dzięki Bogu tak nie myślę.
Fakt, że zamiast o kinie i jego twórcach zaczynamy komentować siebie wzajemnie świadczy o tym, iż temat dyskusji wyczerpał się.
Pozdrawiam.
w zasadzie ta druga część mojego posta była mniej skierowana do ciebie, a bardziej do ogółu i napisana pod wpływem wszystkich "jak nie lubisz lyncha to się nie wypowiadaj". także przepraszam, jeśli odebrałeś to personalnie. po prostu reaguję już alergicznie na postawy w stylu: jeśli nie lubisz tego co ja - jesteś moim wrogiem.
fakt faktem, że akurat ty jako jeden z nielicznych wypowiadasz się w miarę rozsądnie.
a wracając do tematu - niezależnie od niechęci, sceptycyzmu i innych emocji, które żywię do tego reżysera, przejdę się na inland empire. ciągle liczę na to, że kiedyś jeszcze ten reżyser mnie do siebie przekona :)
pozdrawiam
Akurat w "Mulholland drive" istnieje jedno,jedyne rozwiązanie.Radzę się dowiedzieć...Co do "Lost highway" zgadzam się.
Tylko, że u Lyncha to nie jest zwykła "niezrozumiałośc", ale "niezrozumiałość" obłędna, cudowna. Poza tym jego filmy mają niepowtarzalny klimat.
tak, tak, co za obłędna niezrozumiałość. po prostu cudownie, aż się posikam, bo nic nie rozumiem ale jestem takim znawcą kina, że wiem, że to takie cudownie niezrozumiałe. boshe, jeśli coś jest niezrozumiałe, to nie ma w tym nic cudownego. bełkotem nie można się zachwycać. a klimat rzeczywiście niepowtarzalny - można sobie w połowie filmu wyjść do kibla albo pójść zrobić kanapkę, wrócić i nic z niego nie stracić. obłęd.
A co ty się tak grzejesz o tego Lyncha? Nie podoba ci się co robi? Podzieliłeś się tym z forumowiczami? No to o co się dusisz dalej? O co walczysz bo nie rozumiem? Chcesz nam coś udowodnić?
Tedybear boi się, że nie zrozumiemy go podobnie, jak on nie rozumie Lyncha. Zapewne "niedźwiadek" budzi się co rano z przerażeniem, iż uznamy go za... hmmm... dewianta. Stąd próbuje nam swą niechęć do reżysera wyjaśnić w sposób łopatologiczny.
Tedybear, jeszcze trzy - cztery posty i pojmiemy tok twojego rozumowania.
Właśnie przeczytałam artykuł na temat Lyncha, w którym wypowiada się z pewnym rozbawieniem, pobłażaniem nawet na temat krytyków (lub ludzi uważających się za takowych), którzy doszukują się szczególnie okrywczego sensu w jego dziełach i prowadzą postępujące rozważania typu "co autor miał na myśli". Srodze się mogą rozczarować, gdyż twórca od dawna podkreśla, że zależy mu na szerokich możliwościach interpretacji swoich dzieł przez widza. Nawet jeśli pół-żartem, pół-serio tylko ucina pytania o sens swoich dzieł mówiąc, że nie mają w założeniu przesłania, ale za to są kopalnią znaczeń do odkrycia, więc znaczą dla każdego coś innego, to przecież o wiele zabawniejsze są nasze własne poszukiwania niż wykłócanie się o to czy chciał coś ten cholerny Lynch przekazać, czy tylko świruje.
Pozdrawiam miłośników Mistrza :]
Ludzie chyba zapomnieliście co to wogóle jest kino. Kino to nie tylko treść,fabuła i logiczny ciąg wydarzeń! Ludzie! To także zabawa formą, konwencją:)Lynch świetnie sobie z tym radzi.Ba! Skutecznosc jego kina polega na tym iż umie maskowac perfekcyjnie. Ja jego filmów w życiu nie odbierałem w sposób konwencjonalny. Dla mnie to w pewnym sensie sfabrykowany surrealizm naśladujący inne gatunki takie jak dramat czy noir. Tak jak ktoś tu wspomniał manipuluje widzem, oszukuje go przedstawiajac postacie przerysowane, karykaturalne, tajemnicze -pelne fobii i tajemnic. Bohaterowie sa pelni absurdu i sprzecznosci. ha! i to jest wlasnie Lynch. Tworzy swiat surrealistyczny. Wydaje sie tez iz widzi cos wiecej niz tylko piekne miejsca,ktore odwiedza, gdzie nic sie niedzieje, gdzie ludzie sa podobni do siebie-normalni.Lynch tez jest normalny,ale w tworczosci wyraza swe upodobania poslugujac sie ironią. Kiedys czytalem tez, ze oddaje sie jakims tam kontemplacja i wyobraza sobie ze skacze w mrok. Kiedys mieszkal w spokojnym miasteczku i wyobrazal sobie ze kryje ono mnostwo tajemnic. Lubuje sie za to w dekadenckich miastach. Moj ulubiony film to Eraserhead.pozdrawiam
A podoba mi się wątek Tedybear. Zapewne Lynch jest chory i jego filmy są niezrozumiałe. I to właśnie lubię w lynchowszczyźnie ;) Dla mnie ten facet robi filmy, w których usiłuje upoić mnie klimatem, a nie jakąś tam fabułą mniej lub bardziej sensowną. I to mnie podnieca. To, że potrafi zaangażować taką Arquette Patrycię albo panią Watts (mmmmmmmmmm...;D) i tak mnie rozpłynąć w klimacie, że więcej mi nie trzeba. Nigdy nie lubiłem gitarowych solówek ani jakichś technicznych zagrywek w muzyce i tego samego nie lubię w filmie. Lubię kiedy ktoś mnie uwodzi atmosferą. A tak na marginesie muzycznym to baaardzo polecam wszystkim oglądającym z lubością pana Lyncha zespół Bohren und der Club of Gore. Dlaczego ??? Ściągnijcie, posłuchajcie i już będziecie wiedzieć ;) A Tedybear ??? Chylę czoła za tak celne określenie Lyncha ;) Pozdrawiam !
Mnie osobiście nikt jeszcze nie rozpłynął w klimacie do tej pory, ale ciekawie spostrzeżenie, przyznaję ;]
żeby się travis nie denerwował, to wpadam tylko na chwilę żeby powiedzieć, że fajnie że się zgadzasz, choć, widzę, że w innym sensie trochę. ja klimatu nie widzę, ale przyznałeś, że treści nie ma. przynajmniej tak mi się wydaje.
o jaaa.
Pzrewraca mi sie w brzuchu jak to czytam.
Misiu przeczytaj sobie swoje posty i pomysl troche czy to z filmami lyncha jest cos nie tak czy moze z toba?
W kazdym filmie jakikolwiek by to nie byl jest przekaz. A u Lyncha prosze ja was jest jeden ogolny bardzo istotny. I widac go od razu. A potem dochodzi milion teorii ktore po zlozeniu w calosc daj wlasnie ten przekaz. Poczytajcie sobie analizy MD lub ZA.
A co do tego artykulu to tez go czytalem i w orginalnej wersji jezykowej i wcale David nie mowi tam ze jego filmy nie maja sensu.
Genialne filmy z genialnym klimatem i niesamowicie pobudzajace ludzka psychike. Nie duzo jest filmow po ktorych nie mozna przestac myslec. A on je umie tworzyc.
"DLa kazdego cos milego". Owszem. Jego filmy sa pelne symboliki. I nikt mi nie wmowi ze jakas scena z niektorymi symbolami jest bez sesu, bo zeby je tam wplecic trzeba bardzo dokladnie ja zaplanowac.
Zycze duzo rozwagi w forumowaniu opinii na przyszlosc. Bo nazywanie kogos dewiantem dlatego ze samemu jest sie slepym nie jest w porzadku.
Jeśli chodzi o ten artykuł, to bynajmniej nie twierdzę, że Lynch mówi jakoby jego filmu nie miały sensu. Poza tym fakt, że czytałeś artykuł w oryginale niczego nie zmienia, ani też nie czyni cię bardziej wiarygodnym ;]